„Nigdy nie zapomnę tamtego Dnia Teściowej. Synowa pokazała, że jestem dla niej zerem, a ja nie będę żebrać o szacunek”
„– Dzisiaj jest Dzień Teściowej… – powiedziałam cicho, uśmiechając się niepewnie. Magda odwróciła się i uniosła brew, jakbym powiedziała coś absurdalnego. – Serio? Kto w ogóle obchodzi takie święto? – prychnęła, krzyżując ramiona”.

- Redakcja
Człowiek uczy się całe życie, ale czasem najboleśniejsze lekcje przychodzą wtedy, gdy już myślisz, że masz wszystko poukładane. Ja też tak myślałam. Byłam dobrą teściową – nie wtrącałam się, nie komentowałam, nie oceniałam. Gdy Kamil powiedział, że się żeni, przyjęłam Magdę z otwartymi ramionami. Przecież nie zabierała mi syna – miała go tylko uszczęśliwić.
Często słyszałam od koleżanek narzekania na synowe. Że bezczelne, że wyniosłe, że traktują teściowe jak służące albo wręcz jak powietrze. Ale ja? Nie miałam powodów do skarg. Magda zawsze była dla mnie miła, choć może nie nadmiernie ciepła. Z czasem zaczęłam myśleć, że tak po prostu ma. Nie każdy jest wylewny. Nie każdy okazuje uczucia.
Nie miałam żadnych oczekiwań. Naprawdę. Nie marzyłam o codziennych telefonach, o wspólnych weekendach. Ale jeden dzień w roku? Jeden dzień, w którym ktoś mógłby powiedzieć: „Dziękuję, że jesteś”? To chyba nie było zbyt wiele?
Dzień Teściowej. Tyle się mówi o Dniu Matki, Dniu Ojca, Dniu Babci i Dziadka. A my? My też jesteśmy częścią rodziny, my też istniejemy! Czekałam na telefon, na wiadomość, może nawet na drobny upominek – nie, nie dla rzeczy, tylko dla gestu. Nie doczekałam się. Co gorsza, dostałam coś, czego nie zapomnę do końca życia.
Synowa mnie spławiła
– Magda, może wpadniesz do mnie na herbatę? – zapytałam nieśmiało, kiedy odebrała telefon.
– Oj, mamo, dzisiaj? Nie za bardzo mam czas – westchnęła, a w tle usłyszałam śmiech Kamila i dźwięk przesuwanych talerzy. – Właśnie jemy obiad.
– Ach tak… To może później? – spróbowałam raz jeszcze.
– Nie wiem, zobaczę – rzuciła szybko. – Mamo, kończę, bo ziemniaki mi stygną.
Odłożyłam telefon i poczułam ukłucie w sercu. „Mamo” – jak to dziwnie zabrzmiało. Jakby chciała mnie spławić, jakby to słowo miało mi zatkać usta. Nie dawało mi to spokoju. W końcu to mój dzień. Zasługiwałam chociaż na chwilę rozmowy, prawda? Postanowiłam więc, że sama do nich pojadę. Może po prostu zapomnieli?
Kiedy dotarłam na miejsce, drzwi otworzył mi Kamil. Zaskoczony, ale uśmiechnięty.
– Mamo? Co tu robisz?
– Pomyślałam, że wpadnę na chwilkę – powiedziałam, rozglądając się za Magdą.
Stała przy stole, zbierając naczynia. Zerknęła na mnie i bez cienia uśmiechu rzuciła:
– Skoro już jesteś, to usiądź.
Wtedy zrozumiałam – nie byłam tu mile widziana.
Wyśmiała mnie
Usiadłam przy stole, choć Magda nie zaproponowała mi herbaty ani kawy. Kamil zagadywał, pytał, jak się czuję, ale atmosfera była gęsta. Magda wciąż krzątała się po kuchni, demonstracyjnie odkładając talerze, jakby chciała pokazać, że ma ważniejsze rzeczy do roboty niż rozmowa ze mną.
– A co to za okazja? – rzuciła nagle, nie patrząc na mnie.
Zatkało mnie. Przecież wiedziała.
– Dzisiaj jest Dzień Teściowej… – powiedziałam cicho, uśmiechając się niepewnie.
Magda odwróciła się i uniosła brew, jakbym powiedziała coś absurdalnego.
– Serio? Kto w ogóle obchodzi takie święto? – prychnęła, krzyżując ramiona.
Poczułam, jak moje policzki płoną. Spojrzałam na Kamila, szukając w nim oparcia, ale on tylko nerwowo poprawił rękaw swetra.
– Mamo, no… Nie obrażaj się. Po prostu nigdy tego nie świętowaliśmy… – bąknął, a ja poczułam się, jakby ktoś mnie uderzył.
Tyle lat byłam obok. Pomagałam, wspierałam, a teraz słyszę, że nie zasługuję nawet na jedno „dziękuję”. Wtedy Magda wypaliła:
– Dzięki Bogu, że mamy już swoją rodzinę i nikt się nam nie wtrąca.
Coś we mnie pękło. Podniosłam się i chwyciłam za torebkę.
– Przepraszam, nie chciałam przeszkadzać – powiedziałam drżącym głosem i wyszłam, zanim zdążyli odpowiedzieć.
Było mi przykro
Drzwi zamknęły się za mną z głuchym trzaskiem, a ja szłam przed siebie, nie patrząc, dokąd. Dzień, który miał być miły, stał się koszmarem. Jak mogłam być aż tak naiwna? Jak mogłam myśleć, że coś dla nich znaczę?
W końcu dotarłam do domu. Zdjęłam płaszcz i usiadłam w fotelu, gapiąc się w ścianę. Serce waliło mi jak szalone, a w gardle czułam gulę. Telefon zadzwonił, a ja niemal podskoczyłam. Natalia, moja dobra koleżanka.
– No i jak tam twój wielki dzień? – zapytała radośnie.
Nie odpowiedziałam od razu.
– Mario? Jesteś tam?
– Jestem – wymamrotałam.
– Coś się stało?
Westchnęłam i w końcu opowiedziałam jej wszystko. Jak Magda mnie potraktowała, jak Kamil nie stanął po mojej stronie, jak wyszłam stamtąd upokorzona. Natalia milczała przez chwilę, a potem westchnęła ciężko.
– Wiesz co? A może to i lepiej?
– Lepiej?! – powtórzyłam, wstrząśnięta.
– Lepiej, że otworzyłaś oczy. Bo może ty ich traktujesz jak rodzinę, ale oni ciebie nie.
Zamilkłam. Bolało mnie to, co powiedziała, ale… czy nie miała racji?
– Mario, nie proś się o ich uwagę – dodała cicho. – Życie jest za krótkie, żeby tracić czas na ludzi, którzy cię nie chcą.
Poczułam, jak łzy cisną mi się do oczu. Bo wiedziałam, że mówi prawdę.
Syn mnie przeprosił
Wieczorem telefon zadzwonił ponownie. Tym razem to był Kamil.
– Mamo, przepraszam… – usłyszałam jego zmęczony głos.
Przez chwilę milczałam. Chciałam usłyszeć coś więcej. Coś, co mogłoby złagodzić to, co się stało.
– Naprawdę ci przykro? – zapytałam w końcu.
Kamil westchnął.
– No tak… Magda po prostu… Ona nie chciała cię urazić, tylko… Nie przywiązujemy wagi do takich rzeczy.
Zacisnęłam palce na podłokietniku fotela.
– Nie chodzi o jakieś święto – powiedziałam cicho. – Chodzi o to, jak mnie traktujecie. Jakbym była nikim.
Po drugiej stronie zapadła cisza. W końcu Kamil odpowiedział, ale tak, jak się tego obawiałam:
– Magda po prostu inaczej widzi rodzinę… Wiesz, że ją kocham. Nie chcę się kłócić.
Nie będę im przeszkadzać
Oczywiście. Jak zawsze. Jego żona była ważniejsza. A ja? Ja byłam przeszkodą, reliktem przeszłości, który tylko im „się wtrąca”.
– Rozumiem – powiedziałam sztywno. – Nie martw się, Kamil. Już nie będę ci przeszkadzać.
– Mamo, nie o to chodzi! – zaprotestował, ale w jego głosie nie było desperacji. Raczej ulga, że nie będę drążyć tematu.
– Właśnie o to – ucięłam. – Dobranoc.
Rozłączyłam się. I po raz pierwszy w życiu poczułam, że naprawdę straciłam syna.
Dużo zrozumiałam
Rano obudziłam się z dziwną pustką w sercu. To nie był zwykły smutek – to było coś gorszego. Zrozumienie. Że dla Kamila i Magdy nie jestem ważna. Że przez lata oszukiwałam samą siebie.
Telefon milczał. Nie spodziewałam się, że Kamil jeszcze zadzwoni. Może Magda mu powiedziała, żeby dał mi spokój? Może uznał, że przesadzam? Postanowiłam, że nie spędzę tego dnia, rozpamiętując krzywdę. Poszłam do sklepu, kupiłam świeże kwiaty i zadzwoniłam do Natalii.
– Masz dziś czas na kawę? – zapytałam.
– Oczywiście – odparła natychmiast. – I nie przyjmuję odmowy, jeśli chodzi o ciasto!
Śmiałyśmy się, jakby nic się nie stało. Ale w głębi duszy wiedziałam, że coś się zmieniło. Już nie miałam złudzeń. Kiedy wróciłam do domu, w skrzynce czekała koperta. Bez znaczka, bez adresu nadawcy. Otworzyłam ją z bijącym sercem.
„Mamo, przepraszam. Nie wiem, jak to naprawić. Kamil.”
Tyle. Żadne „kocham cię”, żadne „porozmawiajmy”. Po prostu kilka suchych słów. Odłożyłam list na stół i spojrzałam na niego bez emocji. Nie chciałam już przeprosin. Chciałam szacunku. I po raz pierwszy od lat wiedziałam, że nie zamierzam się o niego prosić. Dzień Teściowej okazał się dniem, w którym straciłam złudzenia. Ale może właśnie tego mi było trzeba?
Maria, 61 lat
Czytaj także: „Bogaty mąż z Warszawy był spełnieniem marzeń. Nikt nie wie, jaką cenę za życie z nim płacę każdego dnia”
„Czułam, że mąż jeździ do Wrocławia nie tylko w delegację. Nie sądziłam, że ukrywa tam taką tajemnicę”
„Odchodziłam od zmysłów, bo mój narzeczony rozpłynął się w powietrzu. Gdy go znalazłam, wreszcie przejrzałam na oczy”