Reklama

Byłam pewna, że z moją siostrą Justyną nic nas nigdy nie poróżni. Od dzieciństwa byłyśmy jak najlepsze przyjaciółki – wspólne zakupy, nocne rozmowy przy winie, wsparcie w najgorszych chwilach. Ona wiedziała o mnie wszystko, ja o niej też. Darek, mój mąż, od początku świetnie się z nią dogadywał. Potrafili razem oglądać mecze, przekomarzać się przy rodzinnym stole… Cieszyło mnie to, bo wierzyłam, że im lepsze relacje z moimi bliskimi, tym silniejsze będzie nasze małżeństwo.

Byłyśmy blisko

Tym bardziej teraz zależało mi, by pięćdziesiąte urodziny Darka były wyjątkowe. Zaprosiłam rodzinę, kilkoro naszych znajomych, dopięłam menu na ostatni guzik. Przyjęcie zaczęło się punktualnie o siedemnastej. W salonie pachniało pieczonym schabem, a na stole stały sałatki, przekąski i wielki tort, który zamówiłam specjalnie na tę okazję.

To były pięćdziesiąte urodziny Darka, więc chciałam, żeby wszystko wyglądało odświętnie. Goście rozmawiali głośno, śmiali się i co chwila ktoś podchodził do solenizanta z życzeniami. Wznosiliśmy toast, a ja czułam dumę, że udało mi się stworzyć taki ciepły klimat.

Justyna pojawiła się z elegancką torbą prezentową, owiniętą w złoty papier i przewiązaną czarną wstążką. Uśmiechnęła się szeroko, podając ją Darkowi. On, trochę rozbawiony i trochę zaintrygowany, zaczął ostrożnie rozrywać papier. Z pudełka wysunął się jedwabny szlafrok w głębokim granatowym kolorze, z delikatnym połyskiem.

– No proszę, ktoś tu będzie wyglądał jak w filmie o Jamesie Bondzie – rzucił jeden z gości, a przy stole rozległy się śmiechy.

Byłam zdumiona

Darek uniósł brwi i z uśmiechem podziękował Justynie. Ona odparła lekko, że to po to, żeby czuł się w domu luksusowo. Zrobiło mi się dziwnie. Udawałam, że wszystko jest w porządku, jednak zauważyłam, że kilka osób przy stole patrzy na mnie ukradkiem, jakby chcieli sprawdzić, jak zareaguję. Starałam się skupić na rozmowach, lecz w głowie wciąż miałam obraz siostry wręczającej ten prezent.

Kiedy ostatni goście wyszli, w domu zaległa cisza przerywana jedynie stukiem talerzy i szkła, które znosiłam do kuchni. Darek rozpiął koszulę, odłożył marynarkę na oparcie krzesła i zabrał się za wycieranie naczyń. Początkowo rozmawialiśmy o tym, kto co powiedział, ile zostało jedzenia i komu najbardziej smakował tort. Potem, przy okazji składania kieliszków na półkę, zapytałam:

– Fajny prezent od Justyny, co?

– No… oryginalny – odpowiedział krótko, nie podnosząc wzroku.

– Tylko jakoś… nie wiem, dziwnie się czuję. To trochę osobiste, nie? – moje słowa zabrzmiały poważniej, niż chciałam.

Nie podobało mi się to

Darek odchrząknął i szybko zmienił temat, pytając, czy mam jeszcze siłę na obejrzenie filmu. Poczułam, jak w środku narasta we mnie niepokój. Zaczęłam odtwarzać w myślach cały wieczór – gesty, spojrzenia, drobne uniki. Przypomniałam sobie, że Justyna po wręczeniu prezentu praktycznie unikała kontaktu wzrokowego ze mną, a potem zajęła miejsce jak najdalej od mojego.

Kilka dni później poszłam do niej. Rozmawiałyśmy o drobiazgach, ale kiedy zeszło na urodziny Darka, usłyszałam: „Było miło”, a potem szybkie przerzucenie tematu na coś zupełnie innego. Atmosfera była chłodna, jakby między nami stanęło coś, o czym żadna z nas nie chciała mówić na głos. Nie wytrzymałam. Od kilku dni nosiłam w sobie ten dziwny ciężar i teraz poczułam, jak kończy mi się cierpliwość.

– Justyna, powiedz mi wprost, dlaczego na urodzinach Darka zachowywałaś się tak, jakby mnie tam nie było? – wyrzuciłam z siebie.

Byłam wściekła

Ona uniosła brwi, a w jej oczach pojawił się błysk złości.

– Nie wymyślaj problemów, których nie ma – odparła ostro. – To były tylko urodziny, a ty doszukujesz się nie wiadomo czego.

– Tylko urodziny? – powtórzyłam, czując, że podnosi mi się głos. – Wszyscy widzieli, jak wręczałaś Darkowi ten prezent, jakbyś była jego żoną, a nie moją siostrą.

– Przesadzasz! – rzuciła. – Zawsze byłam z nim w dobrych relacjach i nagle to ma być coś złego?

Słowa krążyły między nami coraz szybciej, coraz ostrzejsze. Poczułam, że z każdą chwilą oddalamy się od siebie bardziej niż kiedykolwiek.

– Nie chcę, żeby to tak między nami wyglądało – zaczęła, bawiąc się łyżeczką. – Może faktycznie powinnam inaczej zachować się na urodzinach, ale to nie było celowe.

– Wiesz, że chodzi mi nie tylko o ten prezent – odparłam. – Byłaś chłodna, jakbyśmy się nagle przestały znać.

Było jej przykro

Westchnęła i potarła czoło dłonią.

– Miałam wtedy kiepski dzień, a potem te komentarze przy stole… poczułam się dziwnie, jakbym zrobiła coś niewłaściwego. Może dlatego unikałam patrzenia ci w oczy.

Słuchałam jej i próbowałam uwierzyć w to, co mówi, ale wciąż czułam, że coś jest nie tak. Mimo to skinęłam głową.

– Chciałabym, żebyśmy umiały sobie mówić wprost, co nas uwiera – powiedziałam cicho. – Zawsze byłyśmy sobie bliskie i nie chcę tego stracić.

– Ja też nie – odparła, a w jej głosie zabrzmiała nuta szczerości. Uśmiechnęła się lekko, choć w jej oczach nadal widniał cień.

Wypiłam łyk herbaty, odstawiłam kubek i po chwili wyszłam z poczuciem, że rozmowa niby oczyściła atmosferę, a jednak w środku pozostał niedosyt.

Wieczorem siedziałam sama w salonie. Na fotelu, niedbale rzucony, leżał granatowy szlafrok. Patrzyłam na niego długo, czując złość, smutek i niepewność. Relacja z Justyną niby wróciła na spokojniejsze tory, ale coś się zmieniło – jakby między nami stanęła niewidzialna ściana.

Beata, 44 lata


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama