„Nie zazdroszczę nowej partnerce męża, ale są pewne granice. Jak widać, panna zapomniała, że to ja jestem matką Ali”
„Płaczę, bo nie poznaję siebie. Byłam kiedyś matką, która wszystko miała pod kontrolą. Teraz jestem kobietą, która codziennie próbuje udowodnić, że zasługuje, by nią dalej być. Nie chcę być lepsza od Sandry”.

- Redakcja
Nie mam złudzeń. W tej rozgrywce przegrywam na każdym froncie. Nie z Michałem, nie z Sandrą. Przegrywam z samą sobą. I z Alą, moją dziesięcioletnią córką, która coraz rzadziej pyta, kiedy znowu się zobaczymy. Nie jestem już dla niej bezpieczną przystanią, tylko obowiązkiem wpisanym w kalendarz. Każdy nasz weekend przypomina niekończące się przeciąganie liny. Po pracy wracam do pustego mieszkania. Ala została u Michała. Miał zabrać ją z Sandrą nad jezioro. Tylko na tydzień – powiedział, a ja kiwnęłam głową, udając, że nic się nie dzieje. Jednak coś ściskało mnie od środka. To była zazdrość. I panika. Pamiętam, jak Michał śmiał się, gdy w nocy cichutko wchodziłam do pokoju Ali, żeby sprawdzić, czy śpi. „Zaraz ci się znudzi ta czujność, zobaczysz” – mówił. Nie wierzyłam mu. Dziś widzę, że w pewnym sensie miał rację. Tylko że czujność nie przeszła w spokój. Przeszła w dystans.
Sandra była zawsze uśmiechnięta, cierpliwa, miała czas na wszystko. Na wspólne wypieki, na naukę z Alą, na opowieści przed snem. I nawet nie musiałam pytać, bo wiem, że córka ją kocha. Nie umiem już płakać z powodu zmęczenia. A mimo to płaczę, bo nie poznaję siebie. Byłam kiedyś matką, która wszystko miała pod kontrolą. Teraz jestem kobietą, która codziennie próbuje udowodnić, że zasługuje, by nią dalej być. Nie chcę być lepsza od Sandry. Nie chcę być przegraną. Jednak coraz częściej myślę, że już nią jestem.
Poczułam ukłucie w środku
– I co tam, kochanie? – zapytałam, próbując brzmieć beztrosko, kiedy Ala wróciła do domu.
– Było super! Sandra zrobiła szarlotkę, a tata nauczył mnie jeździć na deskorolce! – wyrzuciła z siebie jednym tchem, zdejmując buty i rzucając plecak w kąt.
Skinęłam głową i próbowałam się uśmiechnąć. Wiedziałam, że nie wolno mi jej tego zabraniać. Przecież powinnam się cieszyć, że ma dobry kontakt z ojcem. A jednak poczułam ukłucie w środku. Nie ze złości. Z żalu.
– U Sandry wszystko zawsze takie idealne, co? – rzuciłam od niechcenia, starając się, by zabrzmiało to lekko i żartobliwie.
Ala spojrzała na mnie uważnie i nagle posmutniała.
– Nie o to chodzi, mamo. Po prostu... było miło.
Mówiła cicho, a ja od razu pożałowałam tego jednego zdania.
– Jasne, rozumiem – powiedziałam, odwracając się i udając, że szukam czegoś w kuchni.
Cokolwiek, byle nie musieć patrzeć jej w oczy. Przez chwilę panowała cisza. Tylko tykanie zegara. Przysięgłabym, że chciała coś jeszcze powiedzieć, ale się rozmyśliła. Zamiast tego podeszła do plecaka, wyciągnęła książkę i poszła do swojego pokoju. Zostałam sama, stojąc bez celu przy zlewie. Nie miałam pojęcia, co powinnam zrobić. Rozmowa zakończyła się niezręcznie, jak każda nasza ostatnio. Czułam się jak gość we własnym życiu. Miałam dziecko pod dachem, ale jakby nie moje. Jakbym patrzyła na nie przez szybę, zza której nie można dotknąć, poczuć ciepła, zapachu, oddechu.
Chciałam ją odzyskać
Pomysł z wyjazdem przyszedł mi do głowy nagle. Leżałam w łóżku i zamiast zasnąć, analizowałam w myślach wszystkie sytuacje, w których zawiodłam jako matka. W pewnym momencie usiadłam, wzięłam telefon i zaczęłam przeglądać oferty noclegów. Szukałam miejsca, gdzie mogłybyśmy być tylko we dwie. Bez rozpraszaczy, bez planów, bez presji. Chciałam ją odzyskać, zanim będzie za późno.
– Chciałabyś pojechać ze mną na kilka dni? Tylko my dwie – zapytałam Alę przy kolacji, dzień później.
Wzruszyła ramionami, nie podnosząc wzroku znad kanapki.
– A dokąd?
– Nad morze. Albo w góry. Sama wybierz. Będzie cicho, spokojnie. Zrobimy sobie babskie wakacje.
Milczała przez chwilę, potem kiwnęła głową.
– Okej.
Samo „okej” wystarczyło, żeby poczuć przypływ nadziei. Zaczęłam wszystko planować, załatwiłam urlop, zarezerwowałam pensjonat. Liczyłam, że to coś zmieni. Że rozmowy wrócą. Że ona znowu zacznie do mnie mówić. Podróż zaczęła się w milczeniu. Ala patrzyła za okno, w słuchawkach. Zagryzałam wargi, co chwilę spoglądając w lusterko.
– Pamiętasz, jak jechaliśmy w Bieszczady i śpiewałyśmy na głos piosenki? – zagadnęłam w końcu, z nadzieją na reakcję.
– Trochę – mruknęła, nie zdejmując słuchawek.
Przez chwilę jechałyśmy w milczeniu. Potem odłożyła słuchawki i wzięła telefon.
– A Sandra i tata też do nas dołączą?
To pytanie zbiło mnie z tropu.
– To miał być nasz wyjazd, prawda? – zaczęłam, ale coś we mnie zadrżało.
– No tak – powiedziała cicho.
Chciałam się uśmiechnąć, powiedzieć coś lekkiego, żart, cokolwiek. Ale słowa nie przyszły. W gardle miałam gulę.
– Czemu nie mogliśmy pojechać wszyscy razem? – zapytała po chwili, bez pretensji, z dziecinną prostotą.
– Myślę, że czasem dobrze być tylko we dwie – odpowiedziałam.
Miałam ochotę dodać coś więcej, wyjaśnić, że nie jestem gotowa, że Sandra to nie rodzina. Ale nie powiedziałam nic.
– Mhm – odpowiedziała krótko.
Wróciła do patrzenia za okno. Milczenie znowu nas otuliło. A ja zastanawiałam się, kiedy ostatnio byłam z nią naprawdę. Bez goryczy. Bez napięcia. Po prostu z nią.
Coś we mnie zgasło
Zatrzymałyśmy się na małej stacji benzynowej. Ala poszła do łazienki, a ja zostałam w samochodzie. Zauważyłam, że wciąż ściskam kierownicę, jakby od tego zależało, czy się nie rozpadnę. Kiedy wróciła, podałam jej sok.
– Twój tata... – zaczęłam, zanim zdążyłam się zastanowić. – On zawsze był taki egoistyczny. Robił, co chciał, a ja musiałam ogarniać wszystko sama.
Ala zmarszczyła brwi i spojrzała w bok.
– Nie chcę tego słuchać – powiedziała cicho.
– Przepraszam, ale musisz zrozumieć...
– Nie muszę! – krzyknęła, aż zamilkłam.
Zamilkłam. Poczułam, jak coś we mnie gaśnie. Córka wbiła wzrok w szybę. Nie odpowiedziałam. Nie umiałam. W myślach powtarzałam jej słowa. I nagle dotarło do mnie, jak bardzo się zgubiłam w tej wojnie. I kogo tak naprawdę raniłam.
Poczułam, jak lecą mi łzy
Tego wieczoru Ala zamknęła się w pokoju. Siedziałam na krawędzi łóżka w naszej części pensjonatu i gapiłam się w zasłonę. W końcu poszłam do łazienki. Odkręciłam zimną wodę i obmyłam twarz, ale nie przyniosło to ulgi. Poczułam, jak lecą mi łzy. Bez dźwięku. Nie ze złości. Z bezradności. Po chwili zapukałam do jej drzwi.
– Mogę?
Nie odpowiedziała, ale po chwili uchyliła drzwi. Usiadłyśmy na łóżku. Podałam jej kubek.
– Przepraszam – powiedziałam cicho. – Nie powinnam była tak mówić. To nie twoja wina, że się rozstaliśmy.
Ala wpatrywała się w parę unoszącą się z kubka. Potem odezwała się równie cicho:
– Kocham was oboje. Ciebie i tatę. I nie chcę wybierać.
Kiwnęłam głową, choć gardło miałam ściśnięte.
– Nie musisz. Obiecuję.
Siedziałyśmy długo w milczeniu. Nie było łatwo. Tym razem po raz pierwszy od dawna nie próbowałam nic tłumaczyć, przekonywać, walczyć. Po prostu słuchałam. I pomyślałam: moja córka jest mądrzejsza ode mnie.
Poczułam ulgę
Wracałyśmy w ciszy. Ala zasnęła na tylnym siedzeniu, a ja prowadziłam, czując dziwne ukojenie. Gdy zbliżaliśmy się do miasta, zadzwoniłam do Michała, że będziemy za pół godziny. Odpowiedział, że będzie czekał przed domem. Zobaczyłam go, gdy podjechałam. Stał oparty o samochód, w rękach trzymał termos.
– Kawy? – zapytał spokojnie, kiedy wysiadłam.
– Dzięki – powiedziałam i wzięłam kubek.
Spojrzałam na niego. Po raz pierwszy od dawna nie czułam napięcia. Tylko zmęczenie. Ale też jakąś cichą ulgę.
– Przepraszam – zaczęłam. – Źle to wszystko rozegrałam. Wiem, że ją raniłam. Wiem, że to nie była jej wojna.
Michał westchnął i skinął głową.
– Sandra nie chce cię zastępować. Ona po prostu chce być wsparciem dla Ali. Tylko tyle.
Patrzyłam na niego przez chwilę, a potem przeniosłam wzrok na samochód. Alicja jeszcze spała, wtulona w koc. Poczułam, że nie muszę już walczyć. Nie muszę udowadniać, że jestem lepsza. Wystarczy, że będę obecna.
Boję, że coś popsuję
Od tamtego wyjazdu minęło kilka miesięcy. Nie stałyśmy się nagle najlepszym duetem świata. Nie zaczęłyśmy kończyć za siebie zdań. Ale coś się zmieniło. Zaczęłam mniej mówić, a więcej słuchać. Przestałam zadawać pytania tylko po to, by usłyszeć to, czego się boję. Teraz po prostu słyszę, co mówi do mnie córka. Czasem gotujemy razem obiad. Czasem oglądamy film, który ona wybiera. Czasem siedzimy obok siebie i nie mówimy nic. I to też jest dobre. Czasem pisze do mnie po szkole: „Mogę dziś zostać trochę dłużej u taty?”, a ja odpisuję: „Jasne, kochanie”. I choć boli, wiem, że to nie jest odrzucenie. To wybór dziecka, które czuje się swobodnie w dwóch domach.
Nie jestem idealna. Nadal się boję, że znowu coś popsuję. Ale przynajmniej wiem, że nie muszę być jedyna. Nie muszę być lepsza. Wystarczy, że jestem.
Izabela, 42 lata
Czytaj także:
- „Na wakacjach mąż dawał mi kieszonkowe. Spaliłam się ze wstydu, gdy nie chciał mi dołożyć 5 zł do gofra”
- „Dostaliśmy 400 tysięcy w spadku po cioci, a został nam tylko gorzki wstyd. Z wakacjami na Bali mogę się pożegnać”
- „Wprowadziłam się do narzeczonego i planowałam ślub. Nie mogłam uwierzyć w to, co zrobił zaledwie tydzień później”

