„Nie wiedziałam, że z teściowej taka aktoreczka. Powinna dostać Oscara za to, co zrobiła, żeby się mnie pozbyć”
„Teresa z wyćwiczonym dramatyzmem oznajmiła, że mnie widziała… z kochankiem. Bartek pobladł, a ja poczułam, jak coś we mnie pęka. I wtedy zrozumiałam, że to nie będzie zwykła kłótnia. To była wojna”.

Kiedy wychodziłam za Bartka, wierzyłam, że jego matka przynajmniej spróbuje mnie zaakceptować. Nie liczyłam na wielką miłość ani rodzinne czułości, ale miałam nadzieję, że z czasem wypracujemy neutralne, spokojne relacje. Byłam naiwna.
Od samego początku czułam, że dla Teresy jestem jakimś błędem systemu. Zbyt mało gotuję, źle składam ubrania, a sposób, w jaki kroję cebulę, woła o pomstę do nieba. Na początku próbowałam się tym nie przejmować, ale każda wizyta u niej kończyła się moim złym humorem. Bartek? On uważał, że „mama po prostu ma mocny charakter” i że „to nic osobistego”.
A potem nastąpił ten dzień. Ten cholerny niedzielny obiad, na którym Teresa z wyćwiczonym dramatyzmem oznajmiła, że mnie widziała… z kochankiem. Bartek pobladł, a ja poczułam, jak coś we mnie pęka. I wtedy zrozumiałam, że to nie będzie zwykła kłótnia. To była wojna.
To było podłe
Niedzielne obiady u teściowej były dla mnie zawsze małą torturą. Siedziałam spięta, czując na sobie czujne spojrzenie Teresy, jakbym zaraz miała się czymś skompromitować. Ale tego dnia czekało mnie coś znacznie gorszego. Teresa odłożyła widelec, westchnęła ciężko i teatralnie spojrzała na Bartka.
– Synku… ja nie chciałam ci mówić, ale… nie mogę już dłużej milczeć. Musisz znać prawdę.
Serce podeszło mi do gardła. O co tym razem chodziło? O mój sos do pieczeni? Źle ustawione sztućce?
– Mamo, co się dzieje? – Bartek spojrzał na nią zaniepokojony.
Teresa spojrzała na mnie, jakby właśnie zamierzała mnie pogrzebać żywcem.
– Widziałam Monikę… z innym mężczyzną.
Zamarłam.
– Słucham?! – wykrztusiłam.
– Tak, kochanie – kontynuowała Teresa, sięgając po serwetkę, jakby zaraz miała się rozpłakać. – Widziałam, jak trzymali się za ręce w kawiarni. W zeszły wtorek.
Zeszły wtorek. Faktycznie byłam w kawiarni. Ale z Magdą, moją przyjaciółką.
– Mamo, jesteś pewna? – zapytał Bartek, a ja dostrzegłam w jego oczach cień wątpliwości.
Poczułam, że Teresa właśnie postawiła pierwszy pionek na swojej szachownicy. A ja, zupełnie zdezorientowana, właśnie zaczynałam przegrywać.
Mąż nie wiedział, komu wierzyć
Wracaliśmy do domu w milczeniu. Czułam, jak napięcie narasta, aż w końcu nie wytrzymałam.
– Ty chyba jej nie wierzysz?! – rzuciłam ostro, patrząc na Bartka.
– Ja… nie wiem, co mam myśleć – mruknął, zaciskając dłonie na kierownicy.
– Serio? Moja własna teściowa oskarża mnie o zdradę, a ty „nie wiesz, co masz myśleć”?!
Bartek westchnął, ale nie spojrzał na mnie.
– Monika, mama nie miałaby powodu, żeby to wymyślać…
Roześmiałam się sucho.
– Nie miałaby powodu? Bartek, ona mnie nienawidzi! Od początku daje mi to do zrozumienia!
– Nie przesadzaj – odburknął.
– Przesadzam?! – wrzasnęłam. – Próbowała mnie oczernić przed twoją rodziną, robiła mi awantury o byle co, a teraz wymyśliła, że mam romans!
– Może… może się pomyliła? – powiedział niepewnie.
– Pomyliła?! – parsknęłam. – Byłam w tej kawiarni, ale z Magdą, nie z żadnym facetem!
Bartek w końcu zerknął na mnie kątem oka.
– Masz na to dowody?
Patrzyłam na niego, nie wierząc własnym uszom.
– Naprawdę właśnie mnie zapytałeś, czy mam dowody na to, że nie zdradzam własnego męża?!
Milczał. I to bolało najbardziej.
Miałam dowód niewinności
Nie zamierzałam pozwolić, by Teresa bezkarnie zniszczyła moje małżeństwo. Jeśli Bartek potrzebował dowodów, to je dostanie. Zadzwoniłam do Magdy od razu po powrocie do domu.
– Magda, pamiętasz naszą kawę w zeszły wtorek?
– Jasne! Siedziałyśmy w „Miodowej” chyba ze dwie godziny, potem poszłyśmy na zakupy. Coś się stało?
Zacisnęłam zęby.
– Moja kochana teściowa twierdzi, że widziała mnie tam… z jakimś facetem.
Po drugiej stronie słuchawki zapadła chwila ciszy, a potem Magda wybuchnęła śmiechem.
– No nie, to już jest komedia. Mam zdjęcia z tamtego dnia, robiłyśmy selfie!
– Jesteś wielka – odetchnęłam z ulgą. – Prześlij mi je, proszę.
Pięć minut później podsunęłam telefon pod nos Bartka.
– Patrz. Oto twój „dowód”. Byłam z Magdą, a nie z żadnym facetem.
Bartek przyjrzał się zdjęciom, po czym odchrząknął nerwowo.
– No… może mama faktycznie się pomyliła…
Oparłam dłonie na biodrach.
– Pomyliła? A może po prostu kłamała, żeby mnie zniszczyć?
Bartek wyglądał na zakłopotanego.
– Nie wiem, Monika. Może to nieporozumienie.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem.
– Jeśli myślisz, że zamierzam to tak zostawić, to się grubo mylisz.
Bo Teresa właśnie wypowiedziała mi wojnę. I ja zamierzałam ją wygrać.
Teściowa dobrze grała
Nie miałam zamiaru czekać, aż Teresa wymyśli kolejne kłamstwo. Następnego dnia poszłam do niej. Bez zapowiedzi.
Otworzyła drzwi i spojrzała na mnie z udawaną troską.
– Moniko, kochanie, coś się stało?
Nie bawiłam się w grzeczności.
– Czemu to zrobiłaś? – zapytałam ostro.
– O czym ty mówisz? – Zmarszczyła brwi, jakby nie miała pojęcia, o co mi chodzi.
Weszłam do środka i zatrzasnęłam za sobą drzwi.
– O twoje kłamstwo. Powiedziałaś Bartkowi, że mnie widziałaś z jakimś facetem. A ja mam dowód, że to nieprawda. Byłam wtedy z Magdą.
Jej twarz nie drgnęła nawet na sekundę.
– Och, Moniko… – westchnęła i usiadła na kanapie, jakby nagle bardzo się zmęczyła. – Może rzeczywiście się pomyliłam. Tyle ludzi było w tej kawiarni…
– Nie pomyliłaś się – przerwałam jej. – Skłamałaś celowo.
Ona mnie po prostu nie lubi
Spojrzała na mnie chłodno.
– A jeśli tak?
Poczułam, jak ściska mnie w żołądku.
– Dlaczego?
Westchnęła ciężko, jakby naprawdę było jej mnie żal.
– Bo nie jesteś dla niego dobra, Moniko. Nie rozumiesz go tak jak ja. On zasługuje na kogoś lepszego.
Zatkało mnie.
– Więc postanowiłaś mnie zniszczyć?
Teresa wzruszyła ramionami.
– Chciałam, żeby przejrzał na oczy.
Zrozumiałam jedno: ta kobieta nigdy mnie nie zaakceptuje. A ja nie zamierzałam już walczyć o jej aprobatę.
Mąż stanął w mojej obronie
Stałam przed Bartkiem, czekając, aż powie coś, co odwróci sytuację. Cokolwiek. Ale on tylko milczał, jakby musiał przetrawić wszystko, co się wydarzyło.
– Bartek, rozumiesz, co się właśnie stało? Twoja matka skłamała. Świadomie. Chciała nas rozdzielić.
– Wiem… – powiedział w końcu.
– I co zamierzasz z tym zrobić? – spojrzałam mu prosto w oczy.
Wziął głęboki oddech.
– Muszę z nią porozmawiać.
Parsknęłam śmiechem.
– Z nią nie da się „porozmawiać”!
– Ale to moja matka, Monika! Nie mogę tak po prostu… – urwał, jakby bał się wypowiedzieć to na głos.
Westchnęłam ciężko.
– Więc masz wybór, Bartek. Albo postawisz się jej teraz, albo ona już zawsze będzie rządziła naszym małżeństwem.
Spojrzał na mnie, potem w podłogę.
A potem… wstał.
– Chodź.
– Gdzie?
– Do niej.
Nie tego się spodziewałam, ale poszłam za nim.
Teresa otworzyła drzwi i spojrzała na nas z wyniosłą miną.
– Oho, przyszłaś się pożegnać?
Ale to Bartek zrobił krok do przodu.
– Mamo, musimy porozmawiać.
I wtedy zobaczyłam w jego oczach coś, czego wcześniej brakowało – pewność. Może jednak była dla nas jakaś szansa.
Monika, 32 lata
Czytaj także: „Bogaty mąż z Warszawy był spełnieniem marzeń. Nikt nie wie, jaką cenę za życie z nim płacę każdego dnia”
„Czułam, że mąż jeździ do Wrocławia nie tylko w delegację. Nie sądziłam, że ukrywa tam taką tajemnicę”
„Odchodziłam od zmysłów, bo mój narzeczony rozpłynął się w powietrzu. Gdy go znalazłam, wreszcie przejrzałam na oczy”

