„Nie po to wyglądam jak milion dolarów, by zadowalać się facetem z najniższą krajową. Zasługuję na bogatego”
„– Miłość nie ma znaczenia, gdy nie stać cię na sushi – odpowiedziałam. Wiedziałam, że brzmię płytko. Ale nie umiałam tego powstrzymać. Kiedy widzisz, jak inne dziewczyny dostają torebki od chłopaków, a ty cieszysz się z breloczka z serduszkiem... to boli. Jakby ktoś ci codziennie przypominał: jesteś tylko wystarczająca, ale nie wyjątkowa”.

- Redakcja
Niektórzy mówią, że wygląd to nie wszystko. Ale to mówią ci, których nie stać na dobrego fryzjera. Ja wiem jedno: jeśli wyglądasz jak milion dolarów, nie możesz zadowalać się życiem za pięć złotych. Pracuję w salonie beauty od sześciu lat. Na co dzień robię makijaże kobietom, które mają więcej pieniędzy niż gustu, ale przynajmniej wiedzą jedno – za ładne rzeczy trzeba płacić.
A ja? Ja też jestem jedną z tych ładnych. Moje ciało to inwestycja. Zadbana cera, doczepiane rzęsy, paznokcie u Asi co dwa tygodnie i fitness trzy razy w tygodniu. Nie po to się tak staram, żeby wieczorem wracać do chłopa w spranych dresach, który kupuje mi tanie perfumy lub żele pod prysznic. Patryk niby mnie kocha. Niby robi, co może. Ale co z tego? Miłość nie płaci rachunków. A ja mam marzenia – o apartamencie, o nowym aucie, o wakacjach w Dubaju, nie w Zakopanem. Zasługuję na więcej. Na lepsze życie. I wiem, że mogłabym je mieć. Tylko… coś mnie jeszcze trzyma. Albo ktoś.
To był tani prezent
– Wszystkiego najlepszego, kochanie – powiedział Patryk, wręczając mi małe pudełeczko zawinięte w papier. Już wtedy coś we mnie pękło.
Otworzyłam je bez większego entuzjazmu. W środku był zegarek. Tani. Taki, co wygląda jakby był z automatu na monety. Spojrzałam na niego, potem na Patryka.
– Serio?
– Myślałem, że ci się spodoba… – wymamrotał, próbując się uśmiechnąć.
– Nie po to wyglądam jak milion dolarów, by zadowalać się takim prezentami i... facetem z najniższą krajową – powiedziałam zimno, rzucając pudełko na komodę.
– Ale ja cię kocham, Sandra. Staram się…
– Miłość nie płaci rachunków, Patryk. Kiedy ostatnio byliśmy gdzieś dalej niż u twojej matki na rosole?
– Pracuję tyle, ile mogę…
– Właśnie. Zawsze „ile możesz”, nigdy „ile trzeba”.
Patryk spuścił głowę. Wiedziałam, że go ranię. Ale nie umiałam już udawać wdzięczności za ochłapy. Nie, kiedy dziewczyny z Instagrama jeżdżą do Mediolanu na zakupy, a ja... mam zegarek z taniej sieciówki.
Wyszłam z mieszkania, trzaskając drzwiami. Siedziałam potem długo w aucie, gapiąc się w ciemność. W środku się we mnie gotowało. Kocham go, ale czy to wystarczy? Czy będę z nim szczęśliwa za pięć, dziesięć lat? Czy wtedy też będzie kupował mi buble i mówił, że się stara? Ruszyłam autem przed siebie. Bez celu. Ale z jedną myślą: że może to już czas, by przestać się zadowalać.
Chciałam czuć się wyjątkowo
– Ty chyba nie myślisz serio o tym, żeby go rzucić? – Alicja spojrzała na mnie znad kieliszka wina.
Siedziałyśmy u niej w kuchni, obie w dresach, bez makijażu, ale z ciężkimi głowami od myśli.
– Myślę. Codziennie. On jest dobry, ale... ja się duszę. Czuję, że stoję w miejscu.
– Może nie każdy musi mieć apartament i chłopa w garniturze od projektanta?
– Nie chcę mieć chłopa. Chcę mieć mężczyznę, który wie, czego chce. I stać go, żeby to sobie kupić.
Alicja westchnęła.
– Nie mylisz szczęścia z luksusem?
– Luksus mnie uszczęśliwia.
– A co z miłością?
– Miłość nie ma znaczenia, gdy nie stać cię na sushi – odpowiedziałam, dopijając wino.
Wiedziałam, że brzmię płytko. Ale nie umiałam tego powstrzymać. Kiedy widzisz, jak inne dziewczyny dostają torebki od chłopaków, a ty cieszysz się z breloczka z serduszkiem... to boli. Jakby ktoś ci codziennie przypominał: jesteś tylko wystarczająca, ale nie wyjątkowa.
– A jeśli się przeliczysz? Jeśli tamten świat cię połknie?
– Przynajmniej spróbuję. Nie chcę obudzić się w wieku czterdziestu lat i stwierdzić, że jedyne, co mam, to kredyt na mieszkanie i faceta, który boi się wydać stówę na kolację.
Wieczór zakończyłyśmy w ciszy. Alicja nic już nie mówiła. A ja udawałam, że wszystko sobie poukładałam. Ale w środku czułam pustkę. I tylko jedno pragnienie: zasmakować w czymś większym.
Sebastian był odskocznią
Sebastiana zobaczyłam, zanim jeszcze się do mnie odezwał. Na konferencji branżowej, wśród tłumu kobiet w garsonkach i facetów w źle dopasowanych marynarkach, on wyglądał jak z innej planety. Ciemny garnitur, zegarek, którego wartość znałam bez pytania, i ten spokój w oczach. Pewność siebie, ale nie cwaniactwo.
– Ty musisz być Sandra – powiedział, gdy podeszłam do stoiska z kosmetykami klasy premium.
– A skąd ta pewność?
– Bo wyglądasz, jakbyś wiedziała, czego chcesz. A to rzadkość.
Uśmiechnęłam się. To było słabe, może nawet przewidywalne. Ale jego głos miał ten ton, który sprawia, że kobieta prostuje plecy. I zaczyna się uśmiechać trochę częściej, niż wypada.
Rozmawialiśmy długo. O trendach w branży, o klientkach, o jakości i luksusie. Ale to były tylko preteksty. Widziałam, jak na mnie patrzy. A ja... pozwalałam sobie na to pierwszy raz od dawna.
– Jesteś wyjątkowa. Widać to po tobie. Masz klasę – powiedział w końcu.
– Wreszcie ktoś to zauważa.
– Nie jesteś kobietą do tanich prezentów – dodał, nachylając się lekko. – Mam rezerwację na kolację. Dołączysz?
Później była restauracja, której nazwę znałam tylko z Instagrama. Lśniące kieliszki, krewetki, które same rozpływały się na języku. I jego spojrzenie, które mówiło: „mogę ci dać wszystko”. Noc spędziliśmy w hotelu. Bezwstydnie. Bez wyrzutów sumienia. Bez myślenia o Patryku. Tamtej nocy byłam tą wersją siebie, którą znałam tylko z marzeń.
Musieliśmy się rozstać
Patryk dowiedział się trzy dni później. Nie od razu – nie byłby w stanie mnie śledzić, nie miał dostępu do moich wiadomości. Ale znał mnie. I wiedział, że coś się zmieniło.
– Możesz mi powiedzieć, co się dzieje? – zapytał cicho, kiedy wróciłam późno do domu. – Unikasz mnie, znikasz na całe wieczory… Patrzysz na mnie, jakbym był... nikim.
Wtedy się nie broniłam. Nie próbowałam kłamać. Po raz pierwszy od dawna spojrzałam mu prosto w oczy.
– Bo tak właśnie się czuję. Jakbyś był nikim.
Zamilkł. Potem skinął głową. Poszedł do kuchni, jakby potrzebował się czegoś chwycić. Gdy wrócił, w ręce trzymał kubek z herbatą. Wyszczerbiony, ten sam, z którego pił co wieczór. To mnie uderzyło najbardziej.
– Powiedz mi tylko jedno – odezwał się. – To wszystko przez pieniądze?
– Nie... To przez brak ambicji – odpowiedziałam, nawet nie patrząc mu w oczy.
– Kochałem cię jak nikt. Ale ty nigdy nie kochałaś mnie – powiedział, zaskakująco spokojnie.
Nie zaprzeczyłam. Patryk spakował się tej samej nocy. Bez krzyków, bez histerii. Zamknął za sobą drzwi i zabrał ze sobą zapach zwykłego życia. A ja... wróciłam do apartamentu Sebastiana. Wysokie sufity, marmurowa łazienka, drogie wino. Siedziałam na kanapie. Sama. W tym całym pięknie było jakoś zimno. I choć grzejniki grzały jak trzeba, pierwszy raz zrozumiałam, że luksus nie daje ciepła. A cisza w takich miejscach brzmi znacznie głośniej.
Bajka nie trwała długo
Na początku wszystko wyglądało jak z bajki. Sebastian zabierał mnie do restauracji, w których kelnerzy mówili szeptem, a dania wyglądały jak dzieła sztuki. Pokazał mi świat, o którym wcześniej tylko śniłam – jachty, eventy, znajomi na poziomie. Czułam się, jakbym w końcu trafiła tam, gdzie zawsze powinnam być. Ale bajki szybko się kończą.
Z tygodnia na tydzień Sebastian miał coraz mniej czasu. Spotkania biznesowe, wyjazdy, kolacje służbowe. Zostawiał mi klucze do apartamentu, a sam znikał. Po kilku dniach próbowałam z nim porozmawiać.
– Hej... moglibyśmy w końcu pobyć trochę razem? Tak normalnie?
– Nie jesteśmy w związku, kochana – odpowiedział spokojnie, nawet nie odrywając wzroku od telefonu.
– Myślałam, że jestem dla ciebie kimś więcej.
Podniósł wzrok. I wtedy zobaczyłam – to spojrzenie nie mówiło: „przykro mi”. Mówiło: „Nie przesadzaj”.
– Myliłaś się – rzucił.
Zamknęłam się w łazience i rozpłakałam. Zasłoniłam usta dłonią, żeby nie słyszał. Nie dlatego, że by mu to przeszkadzało. Po prostu nie chciałam dać mu satysfakcji.
Następnego dnia wróciłam do Alicji. Weszłam bez słowa, usiadłam na jej kanapie i rozpłakałam się jeszcze mocniej.
– Mówiłam ci, że luksus nie wypełni pustki – powiedziała cicho, głaszcząc mnie po ramieniu.
Nie odpowiedziałam. Bo nagle zrozumiałam, że nie ma nic bardziej luksusowego niż ktoś, kto naprawdę się o ciebie troszczy.
Sandra, 28 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Kupiłam mężowi drogie perfumy na Dzień Chłopaka. Drań będzie miał się czym psikać po rozwodzie”
- „Ufałem przyjacielowi i pożyczyłem mu 150 tysięcy. Wczoraj miałem pełne konto, a dziś przez niego jestem zerem”
- „Żona wydaje każdą moją wypłatę na siebie. Ja zostaję z pustym portfelem i wyrzutami sumienia”

