Reklama

Nasze poranki zaczynały się zawsze tak samo – delikatny zapach kawy roznosił się po kuchni, a my siedzieliśmy przy stole, rozmawiając o wspólnych planach. Mój mąż miał swoje rytuały, które tworzyły rytm naszego życia. Jednym z nich były jego weekendowe wyprawy do lasu. Zawsze twierdził, że potrzebuje oderwać się od codzienności i naładować baterie. Ufałam mu bezgranicznie, nigdy nie zastanawiałam się nad prawdziwymi powodami jego leśnych eskapad.

Zaczęłam coś podejrzewać

Pewnego dnia zaczęłam nieco inaczej patrzeć na to wszystko. Siedziałyśmy w kawiarni, popijając nasze ulubione cappuccino, gdy zaczęłam dzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat częstych wypraw Artura do lasu.

– Może przesadzam, ale zaczynam się zastanawiać, dlaczego tak często tam jeździ – powiedziałam, starając się nadać swojemu głosowi lekkiego tonu.

Przyjaciółka spojrzała na mnie z zaciekawieniem.

– A pojechałaś z nim kiedyś? – zapytała z uśmiechem. – Może zrobiłabyś mu niespodziankę?

Ta sugestia wydawała się dość niewinna, ale jednocześnie zasiała w mojej głowie ziarno niepokoju. Moje wątpliwości rosły, a ja zaczęłam zastanawiać się, co tak naprawdę się za tym. Czy to możliwe, że Artur skrywał przede mną coś więcej niż tylko zamiłowanie do przyrody? Czułam, jak moje serce zaczyna bić szybciej na samą myśl o tym, co mogłabym odkryć. Może była to kwestia dumy, może strachu, ale decyzja dojrzewała we mnie. Musiałam zobaczyć na własne oczy, co tak naprawdę dzieje się w tych lasach.

Czułam się jak intruz

Postanowiłam, że nadchodzący weekend będzie momentem prawdy. Serce biło mi mocno, gdy układałam w głowie plan. W sobotni poranek Artur jak zwykle wstał wcześnie i zaczął się przygotowywać do swojej wyprawy. Pożegnał się ze mną, uśmiechając się serdecznie, a ja udawałam, że wszystko jest w porządku. Gdy tylko wyszedł, szybko zaczęłam się szykować do wyjścia. Droga do lasu wydawała się dłuższa niż zwykle, ale w końcu dotarłam na miejsce. W lesie panowała cisza, przerywana tylko śpiewem ptaków. Czułam się jak intruz wchodzący na obcy teren.

Idąc ścieżką, dotarłam do polany. W oddali zobaczyłam Artura. Nie był sam. Stał tam z kobietą, którą dobrze znałam. Z Anią, z osobą, którą zawsze uważałam za bliską. Śmiali się i wyglądali na bardzo zżytych. Moje serce na moment się zatrzymało. Chciałam podejść bliżej, coś powiedzieć, ale moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa. Wstrząśnięta, powoli cofnęłam się, próbując zrozumieć, co właśnie zobaczyłam. W mojej głowie kłębiły się pytania. Czy to był jednorazowy wybryk? A może coś, co trwało od dawna? Czułam gniew, rozczarowanie, a jednocześnie strach przed tym, co dalej. W końcu postanowiłam milczeć. Potrzebowałam czasu, by przemyśleć swoje kolejne kroki. Było jasne, że nic już nie będzie takie samo.

Zawirowało mi w głowie

Po powrocie do domu czułam się jak w jakimś dziwnym transie. Wiedziałam, że muszę podjąć decyzję. Myśli o rozwodzie przychodziły i odchodziły, ale im dłużej nad tym myślałam, tym bardziej byłam przekonana, że nie chcę żyć w kłamstwie. Ku mojemu zaskoczeniu wsparcie przyszło nieoczekiwanie – od Bartka, najlepszego przyjaciela Artura.

Umówiliśmy się na spotkanie w małej kawiarni. Siedziałam, mieszając łyżeczką w filiżance herbaty, kiedy Bartek usiadł naprzeciwko mnie. Patrzył na mnie z zaciekawieniem, ale i z troską.

– Co się dzieje? – zapytał, przerywając ciszę.

Spojrzałam mu w oczy.

– Odkryłam coś, co zmienia wszystko – zaczęłam, starając się utrzymać głos na poziomie. – Artur... mnie zdradza.

Bartek wyglądał na zszokowanego. Przez chwilę nic nie mówił.

Przykro mi to słyszeć – powiedział w końcu, pochylając się ku mnie. – Ale wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć.

W tym momencie poczułam, jak bardzo potrzebowałam takiego zapewnienia. Przez chwilę zawirowało mi w głowie. Wyobraziłam sobie alternatywną wersję przyszłości, w której mogłabym być z kimś, kto mnie rozumie i wspiera. Bartek wyrażał zainteresowanie, ale wiedziałam, że nie mogę wpaść w ten sam schemat co Artur. Musiałam postawić na uczciwość.

Podjęłam decyzję

Po rozmowie z Bartkiem czułam się silniejsza. Następnego dnia umówiłam się na spotkanie z prawnikiem.

– W czym mogę pani pomóc? – zapytał, gdy tylko usiedliśmy w jego gabinecie.

Wzięłam głęboki oddech, starając się uporządkować myśli.

Chcę rozwodu – odpowiedziałam, starając się brzmieć pewnie, choć w środku trzęsłam się z emocji. – Ale chcę zrobić to mądrze. Nie mogę pozwolić sobie na pomyłki.

Mecenas skinął głową ze zrozumieniem.

– Rozumiem. Proszę opowiedzieć mi wszystko od początku, abym mógł ci doradzić, jak najlepiej postąpić.

Opowiedziałam mu o odkryciu w lesie, o podwójnym życiu Artura i o moich planach. Czułam, jak z każdym słowem zrzucam z siebie ciężar.

– Musi być pani przygotowana na to, że może nie być łatwo, ale z moją pomocą ma pani duże szanse na pozytywne rozstrzygnięcie – powiedział w końcu, przerywając ciszę.

Wiedziałam, że nie mogę być jak Artur – nie mogłam oszukiwać ani siebie, ani innych. Chciałam sprawiedliwości, a nie zemsty. Moim celem było odzyskanie kontroli nad własnym życiem i uwolnienie się od kłamstw. Ustaliliśmy strategię, a ja poczułam, że jestem na dobrej drodze. Opuszczając kancelarię, byłam przekonana, że zrobiłam wszystko, co mogłam, by ochronić siebie. Było przede mną jeszcze wiele wyzwań, ale wiedziałam, że teraz muszę być silna dla samej siebie.

Musiałam być szczera

Po spotkaniu z prawnikiem wciąż czułam potrzebę rozmowy z Bartkiem. Wiedziałam, że nasza relacja musi być szczera. Zaprosiłam go do naszego domu. Wiedziałam, że w tym czasie Artur będzie poza miastem na spotkaniu firmowym. Kiedy Bartek przyszedł, atmosfera była napięta.

– Dzięki, że przyszedłeś – zaczęłam, patrząc mu prosto w oczy. – Wiem, że ostatnio dużo się działo i chciałam wszystko wyjaśnić.

Bartek skinął głową, nie przerywając mi.

– Rozumiem, że sytuacja jest skomplikowana. Wiem, jak wiele to dla ciebie znaczy – odpowiedział spokojnie.

Odetchnęłam głęboko, próbując znaleźć odpowiednie słowa.

Dziękuję ci za wsparcie, które mi dajesz, ale muszę być szczera – kontynuowałam. – Nie mogę i nie chcę się angażować w coś, co mogłoby skrzywdzić nas oboje. Wiem, że potrzebuję teraz czasu, by odnaleźć siebie na nowo.

Bartek przez chwilę milczał, analizując moje słowa.

– Rozumiem – powiedział w końcu, a jego głos brzmiał szczerze. – Zawsze będę tu, jeśli będziesz mnie potrzebowała. Nie chcę niczego na siłę, zwłaszcza jeśli to mogłoby skomplikować twoje życie.

Uśmiechnęłam się, czując ogromną ulgę.

– Doceniam to – odpowiedziałam. – Naprawdę potrzebuję czasu dla siebie, ale cieszę się, że mogę na ciebie liczyć.

Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę, a potem Bartek pożegnał się i wyszedł. Zostałam sama, ale tym razem nie czułam się samotna. Wiedziałam, że podjęłam właściwe decyzje.

Odzyskałam kontrolę

Siedząc w moim ulubionym fotelu przy oknie, wpatrywałam się w zmieniające się niebo. Każdy nowy odcień błękitu, różu i pomarańczu przypominał mi o tym, że wszystko się zmienia, że każda noc musi ustąpić miejsca nowemu dniu. W ciągu ostatnich tygodni moje życie przewróciło się do góry nogami, a ja, mimo wszystko, czułam się dziwnie spokojna.

Myśli o rozwodzie, które na początku wywoływały u mnie strach i niepewność, teraz stały się jakby mniej przerażające. Wreszcie poczułam, że odzyskuję kontrolę nad własnym życiem. Byłam świadoma, że przede mną trudne chwile, ale byłam gotowa, by stawić im czoła. Zaczęłam również zastanawiać się nad tym, co dalej. Czekała mnie wolność, ale również niepewność. Byłam jednak gotowa na nowe życie i nowe wyzwania. Cokolwiek przyniesie jutro, przyjmę to z otwartymi ramionami. I choć jeszcze wiele było niewiadomych, wiedziałam, że teraz wszystko w moich rękach.

Marta, 35 lat


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama