„Nie mogę wyjechać na majówkę, bo teściowa urządza cyrk. W głowie się nie mieści, co robi, byleby nas usadzić w domu”
„Mój mąż chyba nie zauważał, że teściowa zawsze potrzebowała pomocy wtedy, gdy mieliśmy zupełnie inne plany. Próbowałam mu to wytłumaczyć, ale stałam na przegranej pozycji. W końcu odpuściłam, bo nie chciałam wyjść na heterę utyskującą na teściową”.

Zawsze śmiałam się z opowieści koleżanek, które przedstawiały swoje teściowe niczym kobiety z piekła rodem. „Mnie to nigdy nie spotka” – powtarzałam za każdym razem, gdy słyszałam kolejną historię o piekielnej mamuśce. Myliłam się. Kiedy wyszłam za mąż za Marka, to okazało się, że moja teściowa niczym się nie różni od tych z opowieści moich znajomych. A na dodatek za wszelką cenę próbowała zatrzymywać nas przy sobie, także kosztem naszego odpoczynku.
Już nie śmiałam się z koleżanek
Pamiętam jak dziś, gdy pewnego zimowego wieczoru koleżanka zaprosiła mnie na pogaduchy.
– Już nie mogę wytrzymać z tą swoją teściową – żaliła się. Okazało się, że matka jej męża nie tylko wtrąca się w ich sprawy i próbuje po swojemu ułożyć im życie, ale także mówi im, jak mają wychowywać swoje własne dziecko. – Niedługo przez nią oszaleję – powiedziała ze zbolałą miną.
Nie bardzo wiedziałam, jak mogłabym jej pomóc. Sama jeszcze nie miałam męża, a z tego co się orientowałam, to matka mojego narzeczonego wcale nie była taka zła. Nic więc dziwnego, że zawsze śmieszyły mnie opowieści o piekielnych teściowych, które zatruwają i utrudniają życie szczęśliwych małżonków. Mnie takie problemy nie dotyczyły.
– Może spróbuj z nią porozmawiać – zasugerowałam. Tak naprawdę to zawsze uważałam, że szczera rozmowa jest najlepszym wyjściem z każdej sytuacji.
– Myślisz, że nie próbowałam? – oburzyła się koleżanka. – Ale z tą babą nie da się normalnie gadać. Z nią się w ogóle nie da rozmawiać – westchnęła.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Jedyne, co mogłam zrobić, to bezradnie wzruszyć ramionami i wyrazić nadzieję, że wszystko się jeszcze ułoży. Ale tak naprawdę, to odetchnęłam z ulgą, gdy w końcu pożegnałam się ze znajomą.
Takie problemy z teściową nie były mi znane i tak szczerze powiedziawszy, nie chciałam, aby kiedykolwiek były. My z Markiem dopiero planowaliśmy ślub. A gdy w żartach pytałam, czy jego matka będzie klasyczną teściową, gnębiącą swoją biedną synową, to mój narzeczony każdorazowo zaprzeczał.
– Moja mama jest w porządku – zapewniał mnie. – I na pewno nie będziemy mieli z nią żadnych problemów – dodawał.
Ja mu oczywiście uwierzyłam. A potem przekonałam się, że w jego słowach nie ma ani grama prawdy, a moja teściowa jest dokładnie taka sama jak z opowieści nieszczęśliwych koleżanek.
Szybko poznałam jej prawdziwą twarz
Pierwszy raz spotkałam swoją przyszłą teściową na niedzielnym obiedzie, zorganizowanym przez nią kilka lat przed naszym ślubem. Wtedy wydawała mi się miłą, empatyczną i naprawdę sympatyczną osobą. I nic dziwnego, że nie miałam żadnych podstaw, aby przypuszczać, że ta jej miła i bezkonfliktowa natura to jedynie gra pozorów.
Pierwsze wątpliwości co do jej charakteru pojawiły się na kilka tygodni przed naszym ślubem. Wtedy dowiedziałam się, że moja suknia ślubna jest zbyt wyzywająca, zespół muzyczny zbyt nowoczesny, a menu weselne zbyt wyszukane.
– Ale to nasze wesele – powiedziałam spokojnie. – I chcemy zorganizować je po swojemu – dodałam. Teściowa tylko spojrzała na mnie z dziwnym wyrazem twarzy, ale po kilku sekundach przyznała mi rację.
– Oczywiście, że powinno być tak, jak wy chcecie – powiedziała. Ale mimo tego, że mi przytaknęła, to ja poczułam się nieswojo. Gdzieś w głębi duszy miałam nieprzyjemne wrażenie, że czeka mnie z tą kobietą ciężka przeprawa.
Jak potem się okazało, wcale się nie pomyliłam. Już podczas wesela teściowa starała się zrobić wszystko, aby być w centrum uwagi. Najpierw opowiadała wszystkim historie z dzieciństwa Marka, a gdy zobaczyła, że niektórzy są już tym zmęczeni, to postanowiła się źle poczuć.
– Jakoś mi słabo – powiedziała zmarnowanym głosem, gdy Marek zapytał ją, co się stało. I do końca wesela już nie poczuła się lepiej. Skończyło się na tym, że mój świeżo upieczony mąż większość nocy przesiedział obok swojej matki, a nie obok mnie. A mina teściowej wskazywała na to, że osiągnęła swój cel.
Przez kolejne lata małżeństwa nie było lepiej. Matka Marka niemal każdego dnia wydzwaniała do nas i przekonywała, że potrzebuje pomocy. A to trzeba było ją zawieźć do lekarza, a to nie miała siły zrobić sobie herbaty, a jeszcze innym razem potrzebowała, aby ktoś przyczepił jej karnisze i zamontował pralkę. I chociaż początkowo starałam się to akceptować, to z czasem zaczynałam tracić cierpliwość.
– Nie wydaje ci się, że ona przesadza? – zapytałam któregoś razu Marka, gdy kolejny raz od razu po pracy pognał do teściowej, aby sprawdzić, co stało się z pralką. I tak jak było do przewidzenia, pralka okazała się zupełnie sprawna.
– No coś ty – oburzył się Marek. – Zresztą to moja matka i chyba powinienem jej pomagać – dodał.
Oczywiście się z tym zgadzałam. Ale mój mąż chyba nie zauważał, że teściowa zawsze potrzebowała pomocy wtedy, gdy razem z Markiem mieliśmy zupełnie inne plany. I chociaż próbowałam mu to wytłumaczyć, stałam na przegranej pozycji. W końcu odpuściłam, bo nie chciałam wyjść na heterę, która jest w ciągłym konflikcie ze swoją teściową.
Teściowa miała nas w garści
Przez wszystkie lata naszego małżeństwa bardzo rzadko udawało nam się wyjechać na jakiekolwiek wakacje. Początkowo nie było nas na nie stać, a potem pojawiły się dzieci, z którymi snucie wakacyjnych planów było mocno utrudnione.
– I znowu Anetka jest chora – westchnęłam, patrząc na termometr. Właśnie planowaliśmy swoje pierwsze wakacje od lat, gdy okazało się, że nasza starsza córka złapała anginę. A w kolejnym roku pojawiła się ospa u Piotrusia i kolejny raz musieliśmy przełożyć nasz wakacyjny wyjazd na bliżej nieokreślony termin.
– Co się odwlecze, to nie uciecze – za każdym razem powtarzała nam teściowa.
Mogło się wydawać, że jest jej autentycznie przykro, ale wiedziałam, że tak nie jest. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że w głębi duszy jest z tego faktu zadowolona. „Znowu będzie mogła mieć nas na wyłączność” – myślałam sfrustrowana. I wcale się nie myliłam w swoich przypuszczeniach. Matka Marka za każdym razem wynajdowała nam jakieś prace, żebyśmy tylko nie zapomnieli, że to ona rozdaje karty.
Na szczęście w tym roku wszystko się zmieniło. Dzieci podrosły na tyle, że mogliśmy już spokojnie zaplanować jakiś wyjazd. A ponieważ oboje z mężem mieliśmy mieć wolną majówkę, to w końcu nadarzyła się świetna okazja do rodzinnego wyjazdu.
– Może Praga? – zapytałam Marka, gdy tylko po raz pierwszy pojawiła się szansa na wyjazd.
– Pojedziemy, gdzie zechcesz – odpowiedział mąż i zaczął chichotać niczym małe dziecko. Mnie również udzielił się jego radosny nastrój i po chwili oboje śmialiśmy się do rozpuku.
– Co wam tak wesoło? – zapytała córka, która właśnie wróciła ze szkoły.
– Jedziemy na mini wakacje – wykrzyknęliśmy razem. A potem zaczęliśmy przeglądać foldery biur podróży.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że moja teściowa szybko zniweczy nasze wyjazdowe plany. Jednak szybko się o tym przekonałam. Kiedy tylko powiedzieliśmy jej, że planujemy majówkowy wyjazd, to w jej oczach pojawił się dziwny błysk. „Oho, to nie wróży nic dobrego” – pomyślałam z niepokojem.
Plany wyjazdu spełzły na niczym
Już następnego dnia zadzwoniła do Marka, że zepsuła się jej lodówka. Mój mąż oczywiście pojechał sprawdzić, co się stało, ale szybko okazało się, że to tylko źle ustawiona temperatura.
– Każdemu może się pomylić – powiedział, gdy próbowałam mu wytłumaczyć, że jego matka znowu zaczyna swoje gierki.
Z każdym kolejnym dniem było coraz gorzej. Jednego dnia zerwała jej się firanka, a kolejnego wydawało się jej, że ktoś chodzi po piwnicy. A gdy w końcu Marek delikatnie jej zasugerował, że powinna radzić sobie sama, to wyciągnęła asa w rękawie.
– Mama źle się czuję – powiedział Marek, gdy przypomniałam mu, że za kilka dni wyjeżdżamy i warto byłoby rozpocząć już przygotowania.
– Co jej jest? – zapytałam ze złością w głosie. Niestety, ale byłam przekonana, że moja teściowa znowu coś wymyśliła.
– Nie wiem – odparł mój mąż. – Ale chyba nie powinniśmy je tak zostawiać – dodał po chwili.
Zrozumiałam, że teściowa kolejny raz próbuje nas sobie podporządkować. Kiedy tylko dowiedziała się, że chcemy w końcu zając się sobą, to obmyśliła plan, który miałby nam to uniemożliwić. A ja nie mam żadnego pomysłu, jak się temu przeciwstawić. Pozostaje mieć nadzieję, że Marek przejrzy w końcu na oczy i zrozumie, że jego matka robi wszystko, abyśmy nie mieli prywatnego życia.
Anna, 42 lata
Czytaj także:
- „Mąż pojechał na majówkę z kumplami, a mnie zostawił samą w domu. Nawet nie zapytał o moje plany na długi weekend”
- „W majówkę pokłóciłam się z mężem o kasę. Chciał się bawić na całego, a ja nie mogłam na to pozwolić”
- „Mąż zabrał mnie na majówkę do lasu, a potem miał mnie gdzieś. Z nudów przytulałam się nie tylko do drzew”

