Reklama

Mój synek, Kacper, budził się z pierwszymi promieniami słońca. Jeszcze w piżamie, starałam się ukoić jego poranne łzy, podczas gdy w mojej głowie kłębiły się myśli o powrocie do biura po urlopie macierzyńskim. Na samą myśl wyrywało mi serce. Zastanawiałam się, czy kariera była tego warta? Każdego dnia walczyłam z tymi pytaniami, szukając równowagi między byciem dobrą matką a spełnioną zawodowo kobietą. I choć próbowałam przekonać samą siebie, że żłobek nie jest złym rozwiązaniem, że to wszystko dla jego dobra, wątpliwości nie ustępowały.

Poczułam ulgę

W kuchni unosił się zapach świeżo zaparzonej kawy, a ja próbowałam zebrać myśli. Mój partner, Adam, przyglądał mi się z troską. Wiedział, że coś mnie dręczy.

Czuję się, jakbym rozpadła się na dwie części – wyznałam, łamiąc ciszę. – Powrót do pracy i opieka nad Kacperkiem, to wszystko mnie przytłacza.

On odłożył filiżankę i usiadł naprzeciwko mnie, kładąc dłoń na mojej.

– Wiem, że to trudne – odpowiedział. – Nie jesteś sama w tym wszystkim. Staram się cię wspierać, jak tylko potrafię.

Poczułam ulgę, słysząc te słowa, ale jednocześnie narastała we mnie frustracja. Jego dobre intencje były widoczne, ale nie mogły rozwiązać moich problemów.

Czasami mam wrażenie, że wszystko jest na mojej głowie – powiedziałam, z trudem ukrywając emocje. – Czy to była dobra decyzja, żeby wrócić do pracy?

Jego milczenie było wymowne. Wiedziałam, że nie ma łatwej odpowiedzi na to pytanie.

– Może powinniśmy porozmawiać o tym, co możemy zmienić – zasugerował ostrożnie.

Rozmowa była pełna napięcia i niedopowiedzeń. Moje wątpliwości rosły, a poczucie winy nie opuszczało mnie ani na chwilę. Mimo że Adam się starał, wiedziałam, że ostatecznie decyzja o dalszych krokach musi być moja.

Nie byłam sama

Na placu zabaw jedna z koleżanek, Kasia, podeszła do mnie. Zauważyła mój zmęczony wyraz twarzy i postanowiła zacząć rozmowę.

Wszystko w porządku? – zapytała z troską, siadając obok mnie.

Uśmiechnęłam się blado, starając się zatuszować emocje.

– Po prostu mam wrażenie, że jestem wszędzie, a nigdzie tak naprawdę – odpowiedziałam, unikając jej wzroku.

Kasia uśmiechnęła się ze zrozumieniem. Była matką dwójki dzieci.

Doskonale cię rozumiem – zaczęła opowiadać. – Czułam się podobnie. Jakby każda część mnie była rozciągnięta na wszystkie strony.

Jej słowa były jak balsam dla mojej duszy. Poczułam, że nie jestem sama w tej walce.

Jak sobie z tym poradziłaś? – zapytałam, ciekawa jej doświadczeń.

Kasia wzruszyła ramionami, zastanawiając się przez chwilę.

– Nie było łatwo. Musiałam nauczyć się delegować więcej obowiązków w domu i przyznać przed sobą, że nie mogę być wszędzie najlepsza – wyjaśniła. – Ale przede wszystkim nauczyłam się pytać siebie, co jest dla mnie najważniejsze.

Jej refleksje skłoniły mnie do przeanalizowania własnej sytuacji. Czy naprawdę musiałam spełniać wszystkie oczekiwania zawodowe kosztem życia rodzinnego?

– Zastanawiałam się ostatnio, czy nie spróbować czegoś nowego, czegoś, co pozwoliłoby mi spędzać więcej czasu z Kacprem – wyznałam nieśmiało.

Kasia spojrzała na mnie z zainteresowaniem.

Może to dobry moment na zmianę? Czasem, kiedy jesteśmy w najtrudniejszych chwilach, odkrywamy, co naprawdę chcemy robić – powiedziała z uśmiechem.

Ta rozmowa była dla mnie prawdziwym odkryciem. Czułam, że w końcu mogę wziąć sprawy w swoje ręce.

Moje serce zabiło mocniej

Tego dnia atmosfera w domu była napięta. Przechodząc obok pokoju teściowej, usłyszałam, jak rozmawia z koleżanką przez telefon. Nie zamierzałam podsłuchiwać, ale nagle moje imię przykuło moją uwagę.

– Dominika jest naprawdę pracowita. Nie powinna zmarnować swojego talentu – usłyszałam głos teściowej. – Martwię się jednak, że posłanie Kacperka do żłobka źle na niego wpłynie.

Te słowa przyniosły mi uczucie ciężkości. Zdawałam sobie sprawę, że oczekiwania wobec mnie będą rosły, a obowiązki zawodowe oddalą mnie od mojego syna. Poczułam, jak moje serce bije szybciej, a umysł zaczyna analizować wszystkie możliwości. Tego wieczoru wiedziałam, że nadszedł czas na poważną rozmowę z Adamem. Usiadłam obok niego na kanapie, czując ciężar decyzji, którą zamierzałam podjąć.

– Muszę ci coś powiedzieć – zaczęłam, starając się opanować drżenie w głosie. – Zdecydowałam, że chcę zrezygnować z pracy na etacie.

Zaskoczenie na jego twarzy było widoczne, ale jednocześnie wyczułam, że rozumie, skąd wziął się ten pomysł.

Dlaczego teraz? – zapytał delikatnie, starając się zrozumieć moje motywacje.

Opowiedziałam mu o podsłuchanej rozmowie i o tym, jak moje ambicje zawodowe zaczynają kolidować z opieką nad Kacperkiem. Mówiłam o tym, że każda chwila spędzona z dala od syna jest stracona.

Chcę czegoś innego, czegoś, co pozwoli mi być z nim więcej – wyjaśniłam, czując, że emocje biorą górę.

Adam przytulił mnie mocno, dając mi poczucie bezpieczeństwa. W jego oczach dostrzegłam zrozumienie i wsparcie, których potrzebowałam.

Rozumiem, kochanie – powiedział łagodnie. – Wiesz, że jestem przy tobie, niezależnie od tego, co postanowisz.

Podjęcie decyzji o rezygnacji z pracy było trudne, ale czułam, że to krok we właściwym kierunku. Wiedziałam, że czeka mnie nowa droga pełna wyzwań, ale byłam gotowa stawić im czoła.

Byłam na właściwej drodze

Po decyzji o rezygnacji z pracy poczułam ulgę, ale i niepewność. Z jednej strony cieszyłam się, że mogę spędzać więcej czasu z Kacprem, ale z drugiej strony zastanawiałam się, co przyniesie przyszłość. Moja mama, zawsze praktyczna i zorganizowana, wyraziła swoje zaniepokojenie.

A co z twoją karierą? Przecież tyle lat na to pracowałaś – powiedziała z troską.

Rozumiałam jej punkt widzenia, ale w moim sercu czułam, że podjęłam słuszną decyzję.

– Mamo, wiem, że to wydaje się ryzykowne, ale chcę spróbować czegoś nowego. Czegoś, co pozwoli mi być bliżej Kacpra – odpowiedziałam spokojnie.

Z kolei przyjaciółka Ania, znając moje zmagania, była pełna entuzjazmu.

– To wspaniałe! Masz tyle talentów, na pewno coś wymyślisz – zachęcała mnie, wyrażając pełne wsparcie.

Te słowa dodały mi odwagi. Wiedziałam, że nie wszystko będzie łatwe, ale postanowiłam skupić się na nowych możliwościach. Zawsze interesowałam się projektowaniem wnętrz, a pomysł na założenie własnej firmy zaczął nabierać kształtów. Wyobrażałam sobie, jak tworzę piękne przestrzenie, które nie tylko są funkcjonalne, ale także przynoszą radość ich mieszkańcom. Podzieliłam się tym pomysłem z Adamem, który natychmiast wyraził swoje wsparcie.

– To brzmi świetnie. Zawsze mówiłaś, że projektowanie to twoja pasja. Może to jest właśnie ten moment, by to zrealizować – powiedział z entuzjazmem.

Jego słowa były dla mnie jak impuls, którego potrzebowałam. Wiedziałam, że muszę zacząć od małych kroków, ale byłam gotowa podjąć to wyzwanie. Otoczenie przyjmowało moją decyzję różnie, ale byłam zdeterminowana. Zaczęłam planować, jak przekształcić moje marzenia w rzeczywistość, a każda nowa myśl o przyszłości napełniała mnie optymizmem. Czułam, że jestem na właściwej drodze do znalezienia równowagi między życiem zawodowym a osobistym.

Przeszłam transformację

Kolejne dni były pełne rozmów, planowania i marzeń o przyszłości. Z Adamem spędzaliśmy wieczory na omawianiu mojego pomysłu na własny biznes. Pomimo jego własnych obowiązków, wykazywał ogromne zaangażowanie i wsparcie, co dodawało mi pewności siebie.

– Myślałam o nazwie dla mojej firmy. Może coś w rodzaju „Domowe Inspiracje”? – zaproponowałam, nie mogąc ukryć ekscytacji.

Adam uśmiechnął się, słysząc entuzjazm w moim głosie.

To świetnie brzmi. Twoje projekty zawsze były pełne inspiracji – pochwalił mnie, a ja poczułam, że jestem na właściwej drodze.

Rozmawialiśmy o potencjalnych trudnościach, takich jak pozyskiwanie klientów, zarządzanie finansami czy pogodzenie nowego biznesu z opieką nad Kacprem. Wiedzieliśmy, że nie będzie to łatwa droga, ale Adam był przekonany, że moje zaangażowanie i pasja pomogą przezwyciężyć wszelkie przeszkody.

– To nie będzie proste, ale pamiętaj, że jesteśmy w tym razem – powiedział, ściskając moją dłoń.

Jego słowa były dla mnie ogromnym wsparciem. Wiedziałam, że niezależnie od tego, co przyniesie przyszłość, nie jestem sama. Moje życie zaczęło się zmieniać. Siadałam przy stole z notesem pełnym pomysłów i planów. Każda chwila, którą poświęcałam na rozwijanie biznesu, była inwestycją w naszą przyszłość. Kacper często bawił się obok, a jego śmiech i obecność przypominały mi, dlaczego to wszystko robię.

Przeszłam wewnętrzną transformację. Zamiast skupiać się na tym, co mogę stracić, zaczęłam myśleć o tym, co mogę zyskać. Chciałam spełniać się zawodowo, a jednocześnie cieszyć się z bycia mamą. Moje obawy były realne, ale z każdym dniem ustępowały miejsca wizji tego, jak mogłabym osiągnąć równowagę między pracą a życiem osobistym. Czułam, że decyzja o założeniu własnej firmy zaczyna nabierać sensu, a ja zyskuję pewność siebie, której potrzebowałam, by stawić czoła nowym wyzwaniom. Byłam gotowa na to, co przyniesie przyszłość, wiedząc, że mam u boku partnera, który wspiera mnie na każdym kroku tej nowej drogi.

Dominika, 31 lat


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama