„Nie chciałem pożyczać kasy od teściów, bo to upokarzające. Żona po cichu wzięła sprawy w swoje ręce”
„Anna czasem mówi, że jestem uparty jak osioł, ale przecież na tej uporczywości zbudowałem nasze życie. Dom, kredyt, wszystko jest nasze – nawet jeśli coraz trudniej nam to udźwignąć. Kiedyś było łatwiej. Dobre czasy przeminęły, a teraz, co miesiąc, balansujemy na krawędzi”.

Patrząc na moje dłonie, zawsze czułem dumę. Silne, spracowane – takie, które wszystko, co mają, zdobyły uczciwie. Nauczył mnie tego ojciec: „Człowiek, który bierze od innych, nigdy nie będzie wolny”. Tę zasadę noszę w sobie jak bliznę. I choćby się waliło i paliło, nigdy nie wyciągnąłem ręki po cudze.
Anna czasem mówi, że jestem uparty jak osioł, ale przecież na tej uporczywości zbudowałem nasze życie. Dom, kredyt, wszystko jest nasze – nawet jeśli coraz trudniej nam to udźwignąć. Kiedyś było łatwiej. Dobre czasy przeminęły, a teraz, co miesiąc, balansujemy na krawędzi. Ale niech mi ktoś powie, że mężczyzna ma prawo się poddać, to śmiechem go zabiję.
Moje relacje z teściami? Oziębłe to delikatne określenie. Helena z Tadeuszem zawsze traktowali mnie jak intruza, a ich zamożność tylko pogłębiała przepaść. Gdybyśmy ich potrzebowali, są pewni, że wbilibyśmy się w ich życie jak pasożyt. A ja? Nigdy na to nie pozwolę. Nawet jeśli w końcu stracimy wszystko.
Coś było nie tak
Wróciłem z pracy później niż zwykle. Ostatnio szef przegina z nadgodzinami, ale co miałem zrobić? Odłożyłem klucze i od razu zauważyłem, że Ania siedzi przy stole z pochyloną głową, stukając w telefon. Na stole leżał niezjedzony obiad – w jej przypadku to zawsze zły znak.
– Wszystko w porządku? – zapytałem, chociaż od razu wiedziałem, że nie jest.
– Tak, po prostu miałam ciężki dzień – odpowiedziała, nawet na mnie nie patrząc.
Siadłem naprzeciwko niej. W powietrzu wisiało coś ciężkiego, jak burza, która zaraz uderzy.
– Aniu, co się dzieje? – ponowiłem pytanie.
– Andrzej, naprawdę, nie chcę teraz o tym rozmawiać – westchnęła, ale sposób, w jaki ściskała telefon, zdradzał napięcie.
– Nie chcesz rozmawiać czy coś ukrywasz? – W moim głosie pojawiła się ostrość, której nie potrafiłem stłumić.
– Naprawdę musisz mnie teraz przesłuchiwać? – spojrzała na mnie.
Jej wzrok był chłodny. Cisza, która zapadła, była nieznośna. Patrzyłem na nią i nie mogłem pozbyć się wrażenia, że coś jest nie tak. Czy nie ufa moim planom? Czy wątpi we mnie? Te myśli zatruły mi resztę wieczoru. Nocą długo przewracałem się w łóżku. Czułem niepokój, którego nie potrafiłem nazwać. Coś w jej zachowaniu było... inne. Ale co?
Żona mnie zdradziła
To był zwykły wieczór – przynajmniej tak mi się wydawało. Ania poszła wcześniej spać, a ja, z kubkiem zimnej herbaty, siedziałem przy laptopie i przeglądałem maile. Wtedy to zobaczyłem. Wiadomość na ekranie telefonu Anny, który leżał na stole. SMS od teścia: „Przekazałem pieniądze. Daj znać, gdyby coś jeszcze było potrzebne”.
Zrobiło mi się gorąco. Przekazał pieniądze? Jakie pieniądze? Przecież nie mamy wspólnych interesów z Heleną i Tadeuszem, nigdy nie chcieliśmy ich pomocy.
– Anka! – zawołałem, zapominając o godzinie.
Usłyszałem ciche kroki, a potem zobaczyłem jej sylwetkę w drzwiach. W jej oczach błyszczało zaskoczenie, ale i coś jeszcze – niepokój?
– Co się stało? – spytała, ocierając twarz dłonią.
– Chcesz mi wyjaśnić, o co chodzi? – rzuciłem telefon na stół.
Anna spojrzała na ekran i zamarła.
– Andrzej, to nic wielkiego. Rozmawialiśmy o sprawach rodzinnych.
– Rodzinnych?! Pieniądze od twojego ojca to „nic wielkiego”? Jak długo to trwa? – Słowa wyrwały się ze mnie jak strzały.
– To nie tak, jak myślisz… – zaczęła, ale urwała.
Zdrada? To właśnie poczułem. Nie zdradziła mnie z innym mężczyzną, ale zdradziła moje zaufanie. Moje zasady były dla niej niczym. I nagle wszystko, co zbudowaliśmy, wydało mi się kruche jak szkło.
Byłem zły na żonę
Tego wieczoru wyszedłem z domu, trzaskając drzwiami. Nie chciałem jej widzieć ani słuchać kolejnych wymówek. Wędrowałem bez celu, zaciągając się zimnym powietrzem, które nie potrafiło ochłodzić mojej furii. Jak mogła zrobić coś takiego za moimi plecami?
Kiedy wróciłem, dom był cichy, a Anna już spała. Następnego dnia zjadła śniadanie w milczeniu, unikając mojego spojrzenia. Nie chciałem rozmawiać, ale w głowie miałem jedno pytanie: Jak długo mnie oszukiwała?*
Kilka dni później odpowiedź przyszła sama. Byłem w łazience, gdy usłyszałem stłumione głosy z pokoju obok. Anna rozmawiała przez telefon, więc zamarłem, nasłuchując.
– Nie wiem, Kinga, nie wiem, jak mu to powiedzieć. Już i tak ledwo się trzyma... – westchnęła. – Gdyby nie tata, stracilibyśmy dom. Co miałam zrobić? Pozwolić, żeby to wszystko się rozpadło?
To wystarczyło. Otworzyłem drzwi i stanąłem w progu, a Anna zbladła, widząc mnie.
– O czym ty mówisz? – zapytałem powoli.
– Andrzej... Ja tylko chciałam pomóc. Myślałam, że... że to nas uratuje.
– Nas? To nie jest „nas”. To twoja decyzja. Twoja tajemnica! – Głos mi zadrżał.
– To było dla dobra rodziny – wyszeptała.
– Naszej rodziny? Czy może twojej? Bo to ja jestem tutaj obcy, prawda?
Nie odpowiedziała. Spojrzałem na nią i poczułem, jak pęka coś, co przez lata trzymało nas razem.
Próbowała się tłumaczyć
Siedzieliśmy przy stole w kuchni, a między nami zalegała cisza. Ania wyglądała, jakby chciała coś powiedzieć, ale nie mogła znaleźć słów. W końcu westchnęła głęboko.
– Andrzej, musisz to zrozumieć. Każdego dnia patrzyłam na te stosy rachunków, na twoje zmęczone spojrzenie, i czułam, że muszę coś zrobić.
– Więc zrobiłaś – przerwałem jej ostro. – Za moimi plecami, kłamiąc mi prosto w oczy.
– To nie było kłamstwo – wybuchła. – To była decyzja! Decyzja, żebyśmy nie stracili wszystkiego!
– Ty nazywasz to decyzją? A dla mnie to zdrada, Anna. Przekreśliłaś wszystko, co było dla mnie ważne.
Jej oczy zaszkliły się łzami, ale nie pozwoliła im spłynąć. Wzięła głęboki oddech, a potem opowiedziała mi wszystko. Jak poszła do swoich rodziców, łamiąc naszą zasadę, by nigdy nie prosić ich o pomoc. Jak ukrywała od miesięcy pieniądze, które pokrywały raty kredytu. Jak bała się, że mnie zawiedzie.
– To nie było przeciwko tobie – powiedziała cicho. – To było z miłości.
Poczułem się, jakby ktoś mnie uderzył. Czy rzeczywiście to robiła z miłości? Czy ja bym postąpił inaczej na jej miejscu?
Wstałem, bo nie mogłem dłużej patrzeć na jej twarz.
– Miłość nie usprawiedliwia kłamstw – rzuciłem, wychodząc z domu.
Szukałem ukojenia w spacerze, ale myśli nie dawały mi spokoju. Zaczęły we mnie wzbierać niepewność i poczucie winy. Czy moja duma nie była ważniejsza niż nasze małżeństwo? A
Musiałem to wyjaśnić
Stałem pod ich drzwiami, wpatrując się w ozdobny numer mieszkania. Nigdy nie lubiłem tego miejsca – pachniało pieniędzmi i chłodnym luksusem. Drzwi otworzyła Helena. Jej wyraz twarzy zmieniał się powoli – od zaskoczenia po coś, co przypominało troskę, ale bardziej zalatywało triumfem.
– Andrzeju? Co za niespodzianka – powiedziała, unosząc brwi.
– Musimy porozmawiać – rzuciłem oschle.
Wprowadziła mnie do salonu, gdzie Tadeusz siedział w fotelu z gazetą. Na jego widok poczułem, jak ściska mi się żołądek. Zawsze miał ten sam wyraz twarzy – lekko znudzony, jakby rozmawianie ze mną było obowiązkiem.
– Domyślam się, o co chodzi – powiedział Tadeusz, odkładając gazetę. – Ania w końcu ci powiedziała?
– To była jej decyzja, prawda? Ale wy nie mieliście oporów, żeby wpychać się w nasze życie – syknąłem.
– Andrzej, może usiądźmy i porozmawiajmy spokojnie – Helena wskazała na fotel.
Nie usiadłem.
– Myślicie, że pieniądze załatwią wszystko? Że wasza hojność uprawnia was do kontroli nad naszym życiem?
Byłem wściekły
Tadeusz westchnął ciężko.
– Andrzej, nikt nie mówił o kontroli. Pomogliśmy Ani, bo wy tego potrzebowaliście, nawet jeśli nie chciałeś tego przyznać. Twoja duma to problem, który wpędził was w kłopoty.
– Nie potrzebuję waszych kazań! – krzyknąłem, czując, jak krew uderza mi do głowy.
– Naprawdę? – Tadeusz podniósł się. – Twoja rodzina mogła stracić wszystko. Czy ty myślisz, że honor nakarmi dzieci i zapłaci rachunki? Schowaj dumę, Andrzeju, zanim będzie za późno.
Jego słowa były jak cios, który odpychał mnie od gniewu i sprowadzał w inne miejsce – miejsce pełne pytań i wątpliwości. Czy rzeczywiście to ja byłem winien?
Może to mój błąd
Wróciłem do domu późnym wieczorem. Ania siedziała przy kuchennym stole, wyglądając jak ktoś, kto już dawno przestał liczyć na cud. Spojrzała na mnie, ale nie powiedziała ani słowa.
Usiadłem naprzeciwko niej.
– Rozmawiałem z twoimi rodzicami – zacząłem, a ona westchnęła ciężko, jakby spodziewała się najgorszego. – Powiedzieli mi coś, czego nie chciałem usłyszeć. Może mieli rację.
Ania podniosła wzrok, a w jej oczach błyszczała ostrożna nadzieja.
– Andrzej...
– Nie wiem, czy potrafię to od razu zaakceptować – przerwałem. – Ale wiem, że musimy o tym porozmawiać. O wszystkim. I... może spróbować to jakoś naprawić.
Zamilkła na chwilę, po czym wyszeptała:
– Dziękuję.
Nie powiedziałem nic więcej, ale w środku czułem, że coś się zmieniło. Moja duma pękła, choć nie do końca. Wiedziałem jednak, że jeśli nie nauczę się jej trzymać na wodzy, to stracę coś ważniejszego – rodzinę, która wciąż była moim domem.
Andrzej, 45 lat
Czytaj także: „Szwagierka zamiast dzieci robiła karierę. Nie wytrzymałam, gdy zaczęła traktować moją córkę jak zabawkę”
„Odkąd poznałam tajemnicę synowej, mam ochotę posłać ją do piekła. Jak mogła zrobić coś tak obrzydliwego?”
„Znudziło mi się bycie matką. Nie chce mi się już słuchać ciągłego jęczenia i marudzenia moich dzieci”

