Reklama

Martwiłam się tym, jak zachowuje się moja córka. Ciągle słyszałam od niej tylko: „mamo, kup mi to!” i „daj mi kasę na tamto”. Irytowało mnie, że kompletnie nie rozumiała, jak dużo muszę się napracować, by spełniać jej wszystkie zachcianki.

Reklama

– Mamo, czy mogłabyś dać mi kasę na nowe spodnie? – zapytała mnie któregoś dnia.

– Przecież niedawno sprawiłam ci parę jeansów – odpowiedziałam zdumiona. – Chyba nie wyrosłaś z nich tak szybko?

– To nie o to chodzi, ale na wiosnę nosi się już coś innego. Nie zamierzam chodzić ubrana jak zacofana wieśniara.

– Niestety, w tej chwili nie mogę ci dać kasy. Może uda się coś odłożyć za miesiąc. Na razie musiałam zapłacić za prąd i rozliczyć się za zużycie wody.

Dlaczego my nigdy nie mamy forsy? – spytała niezadowolona. – Wszyscy inni rodzice moich znajomych dają sobie radę.

Z trudem wypuściłam powietrze. Kasia znów sugerowała, że jestem nieudacznikiem, nie potrafię zarobić wystarczająco dużo i generalnie kiepsko radzę sobie w życiu.

Postanowiłam wziąć rozwód

Moja nastoletnia córka to naprawdę ładna dziewczyna i świetnie potrafi podkreślić swoją urodę. Dlatego całkowicie rozumiem, że chce się dobrze bawić, zaimponować znajomym modnymi ciuchami w szkole, czy mieć najnowszy smartfon jak inne dziewczyny w jej wieku. Chętnie bym jej to wszystko zapewniła, ale niestety nie mam takich możliwości. Jestem sama z trójką dzieci – poza Kasią opiekuję się też Adrianem, który ma czternaście lat, oraz Malwinką, młodszą od niego o sześć lat.

Dzieci mają jeszcze ojca – to uzależniony od alkoholu człowiek, który ciągle szuka zaczepki. Rozstaliśmy się, gdy najmłodsze z dzieci ledwo skończyła 4 lata. Za długo patrzyłam przez palce na jego picie i awantury. Co prawda nigdy mnie nie uderzył, ale pod wpływem alkoholu stawał się nieznośny i używał wulgarnego języka. Szczerze mówiąc, wątpię czy mnie kochał. Pobraliśmy się tylko dlatego, że byłam w ciąży. Możliwe, że na samym początku coś nas łączyło, ale z biegiem lat wszystko przepadło przez jego ciągłe upijanie się. Gdy postawiłam sprawę rozwodu, nie protestował, choć też nie starał się pomóc w załatwieniu formalności. Podzieliliśmy się majątkiem i spieniężyliśmy mieszkanie. On zdecydował się na małą kawalerkę, a ja kupiłam mieszkanko z dwoma pokojami. Dziewczynki zajmują jeden, a w drugim śpię razem z synem.

Zrobiłam, co mogłam, żeby stworzyć mu choć namiastkę własnego kącika – przestawiłam mebel na środek pokoju, dzieląc przestrzeń na dwie części, a dodatkowo postawiłam tam duży kwiat w donicy jako parawan. Nie jest to może idealne rozwiązanie, ale zawsze coś. Adrian zresztą nie narzeka na ten układ. Prawdę mówiąc, na razie mu to wystarcza, bo jeszcze nie interesuje się dziewczynami... Po szkole od razu biegnie pograć w piłkę, a jak się ściemni, to spędza czas przed monitorem.

Czekamy od wypłaty do wypłaty

Malwinka to naprawdę rozumne dziecko. Wie doskonale, że w naszym domu się nie przelewa. Gdy dostaje ubrania po starszej siostrze, przyjmuje je bez słowa narzekania i nie nalega na kupowanie nowych rzeczy. Rozumie, że jej pasja – balet – już i tak sporo kosztuje naszą rodzinę. Musimy przecież płacić za zajęcia taneczne, co jakiś czas kupować nowe baletki, a do tego jeszcze zapewnić jej odpowiednie stroje do trenowania.

Czasem jest mi przykro, że nie mogę kupić dzieciom wszystkiego, o czym marzą. Moja pensja ledwo starcza na bieżące wydatki i nic nie zostaje na później. Wprawdzie dostaję alimenty, ale są one bardzo nieregularne i w zmiennej wysokości. Nie chcę ciągać się po sądach z byłym mężem – rozumiem, że przeleje mi pieniądze, kiedy będzie miał taką możliwość. A jak nie będzie miał z czego płacić, to nawet sądowe nakazy nic nie pomogą. Muszę przyznać, że eks zawsze wysyła mi jakieś pieniądze zaraz po swojej wypłacie. Jest świadomy tego, że jeśli nie zrobi tego od razu, to wszystko wyda na imprezy w barach.

Były czasem rzuci jakiś dodatkowy grosz na dzieci – głównie wtedy, gdy jest na tyle trzeźwy, żeby w ogóle się z nimi spotkać. Niestety to tylko symboliczne kwoty, które niewiele dają. Utrzymanie trójki dziaciaków to spory wydatek – same ubrania i jedzenie pochłaniają fortunę. A do tego dochodzi jeszcze czynsz, rachunki za energię i cała reszta podstawowych opłat...

To było jak cios w serce

Naprawdę cieszę się, gdy widzę, jak moje młodsze dzieci rozumieją, że nie da się mieć wszystkiego na świecie. To sprawia, że jeszcze bardziej boli mnie postawa najstarszej córki, która, mimo że wydawałoby się najbardziej dojrzała, kompletnie nie potrafi się z tym pogodzić. Bez przerwy czegoś żąda. Dzisiaj potrzebuje nowych butów, a jutro już marzy o kolejnych spodniach... Oczywiście, muszę jej regularnie kupować ubrania, bo szybko z nich wyrasta i to, co było dobre na wiosnę, jesienią jest już za małe. To akurat rozumiem i nie mam nic przeciwko. Problem w tym, że ona wciąż domaga się innych rzeczy – chce najnowszy telefon, komputer czy inne gadżety... A skąd mam wziąć pieniądze na takie wydatki? Co gorsza, obwinia mnie za naszą trudną sytuację finansową. Mówi to wprost, bez ogródek.

A nie mogłabyś wziąć dodatkowej roboty wieczorami? – zapytała, kiedy powiedziałam, że nie dostanie nowego smartfona. – Znajoma mojej przyjaciółki zarabia ekstra na pracy on-line.

– Przecież i tak pracuję ponad normę – starałam się jej to wytłumaczyć, choć wiedziałam, że to nie o to jej chodzi. – Rozumiesz, że przy trzech dzieciach trudno coś odłożyć. Poza tym twoje wymagania są zbyt wysokie!

– Za wysokie? – prychnęła. – Po prostu chcę mieć to samo co inni! W domu jest przestarzały sprzęt, a mój telefon to już zabytek...

– Zaraz, zaraz, jaki zabytek? – jej słowa mnie zdziwiły. – Przecież wymieniałyśmy go niedawno, w zeszłym roku!

– No właśnie – przytaknęła. – Świat idzie naprzód, mamo, wszystko się rozwija. Muszę dotrzymać kroku innym.

– Kochanie, daję z siebie wszystko, ale wiesz, że opiekuję się też Malwinką i Adriankiem.

Widocznie to nie wystarcza – rzuciła ostro, a ja poczułam się, jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody. – Teraz rozumiem, dlaczego tyle nastolatek wybiera sobie dorobek w galeriach!

Byłam bezsilna wobec takich słów

Gdy wyszła z domu, nie mogłam powstrzymać łez. Płakałam z żalu, bo nie zasłużyłam na takie zachowanie. Do tego czułam ogromny strach – co jeśli zacznie szukać łatwych pieniędzy na własną rękę? Byłam kompletnie zagubiona i nie wiedziałam, co robić. Nagle zadzwonił telefon – to była moja siostra. Choć starałam się mówić normalnie, od razu wyczuła w moim głosie, że płaczę.

Powiedziała, że zaraz mnie odwiedzi. W domu byłam tylko ja i ona, ponieważ Adrian trenował na boisku, a Malwinka była na swoich zajęciach z baletu – miała ją stamtąd przywieźć mama jej przyjaciółki. Opowiedziałam Ewie o wszystkim, co się przed chwilą wydarzyło.

Kompletnie ci odbija – powiedziała z niedowierzaniem, patrząc na mnie szeroko otwartymi oczami. – Na poważnie myślałaś o tym, żeby harować jeszcze ciężej po to, by ta mała księżniczka miała wszystko na zawołanie?

– Nie, źle mnie zrozumiałaś – gdy już wyrzuciłam z siebie całą historię, dotarło do mnie, że prawdziwy problem tkwi w czymś zupełnie innym. – Po prostu boli mnie to, jak ona mnie traktuje.

– To właśnie na tym musisz się skupić – powiedziała Ewa kiwając głową. – Problem nie tkwi w dawaniu jej wszystkiego czego chce, ale w tym, żeby zrozumiała jak bardzo jest samolubna.

– W jaki sposób mam to osiągnąć? – zapytałam. Było mi przykro, gdy Ewa mówiła tak ostro o Kasi, choć wiedziałam, że to prawda.

– Wiesz co, mam pewien pomysł – zastanowiła się Ewa. – W moim sklepie jest masa nudnej roboty, aż głowa boli. Same męczące rzeczy, ciągle trzeba układać towar i pisać faktury. Przyślij do mnie Kasię. A nie, czekaj – sama do niej napiszę.

Następnego dnia moja córeczka z entuzjazmem oznajmiła mi swoją decyzję o rozpoczęciu pracy.

Dostałam propozycję od cioci Ewy, żeby u niej dorabiać – powiedziała rozpromieniona. – Nareszcie będę miała własne pieniądze.

Wreszcie pozna smak harówki

Kasia zaczęła funkcjonować według nowego planu. Wpadała do mieszkania po szkole, na szybko zjadała obiad i biegła do pracy. Sklep zajmował jej trzy popołudnia w każdym tygodniu. W wolnych chwilach skupiała się na lekcjach. Widziałam, jak bardzo jest zmęczona i było mi jej żal. Jednak namówiona przez Ewkę, nie odzywałam się w tej sprawie.

– Poczekaj trochę bez tych litościwych spojrzeń – przerwała mi siostra. – Odbyłam z nią już rozmowę. Dałam jej powąchać moje nowe perfumy, ale od razu wyjaśniłam, ile kosztują i jaki wysiłek trzeba włożyć, żeby na nie zarobić. Przecież sama widzi, że nie siedzę bezczynnie i nie marnuję czasu. A czasami tak między wierszami wspominam, jak harując zarabiasz na życie i ile musisz wydawać na wszystkie opłaty.

Kiedy minęły cztery tygodnie, Kasia pojawiła się w domu, trzymając w ręku kopertę.

Zebrałam już sześćset złotych – powiedziała dumnie. – Całkiem niezła kwota się uzbierała.

– Ciężko na to pracowałaś i zasłużyłaś na każdą złotówkę – pochwaliłam córkę. – Wiesz już na co chcesz przeznaczyć te pieniądze?

– Na razie się waham – odrzekła. – Myślę, żeby otworzyć rachunek w banku i tam je wpłacić.

– To byłby mądry ruch – poparłam jej pomysł.

– Mamo, wiesz co? Chcę cię przeprosić. Byłam straszna. Dopiero teraz widzę, ile pracujesz. Wstyd mi za moje zachowanie. Może powinnam pomagać ci finansowo w utrzymaniu domu.

– Daj spokój, te pieniądze są twoje i już – ledwo powstrzymywałam się od płaczu. – Naprawdę się cieszę, że w końcu to zrozumiałaś. A wiesz co? Może warto byłoby trochę odpuścić w tej robocie...

– No tak, chyba faktycznie trzeba będzie – odpowiedziała, oglądając swoje ręce, które ucierpiały od nieustannego przenoszenia towaru w sklepie. – W końcu smartfon to nie jest coś, dla czego warto się tak wykańczać!

Wybuchnęłyśmy śmiechem. Teraz mam pod swoim dachem troje mądrych dzieciaków!

Teresa, 44 lata

Reklama

Czytaj także:
„Bezrobotna córka miała zostać u nas na chwilę, a wrastała korzeniami w kanapę. Dla jej dobra wystawiliśmy jej walizki”
„Mąż i dzieci nie kiwnęli palcem w domu. Myślałam, że już zawsze będę ich pokojówką, ale nagle wszystko się zmieniło”
„Rodzice wybrali mi żonę, żeby mnie usadzić. Dla nich szczęśliwe małżeństwo oznacza gruby portfel i dobre znajomości”

Reklama
Reklama
Reklama