Reklama

Pewnego dnia, sprzątając mieszkanie, natrafiłam na coś, co przyspieszyło mi puls. W kieszeni kurtki Oliwiera znalazłam małe, eleganckie pudełeczko. Serce zaczęło mi bić szybciej, bo jedyna myśl, jaka przyszła mi wtedy do głowy, brzmiała: to dla mnie! Przez cały dzień nie mogłam się skupić, wyobrażając sobie moment, w którym Oliwier wręcza mi ten prezent. Może chciał mi zrobić niespodziankę bez okazji? A może to symboliczny upominek związany z naszym zbliżającym się ślubem?

Reklama

Znikające pudełeczko

Wieczorem czekałam na tę chwilę, gotowa na jego uśmiech i ciepłe słowa. Jednak nic takiego się nie wydarzyło. Oliwier po prostu poszedł spać, jakby ten dzień nie różnił się niczym od innych. Co gorsza, pudełko zniknęło. Przeszukałam kurtkę, szukałam w szufladach i na półkach, ale nigdzie go nie było. Próbowałam racjonalizować – może po prostu zmienił zdanie, może czeka na lepszy moment? Mimo to niepokój zaczął kiełkować we mnie i uwierał jak niewidzialna drzazga. Jeszcze nie chciałam wyciągać pochopnych wniosków, ale czułam, że coś jest nie tak.

Rano obudziłam się z ciężkim sercem. Myśl o znikającym pudełeczku nie dawała mi spokoju. Udawałam przed sobą, że to nic takiego, że nie warto się tym przejmować, ale podświadomie wiedziałam, że coś jest nie w porządku. Gdy Oliwier szykował się do pracy, obserwowałam go uważnie. Był zupełnie spokojny, jakby nic się nie stało.

– Jak ci minął wczorajszy dzień? – zapytałam niby od niechcenia, nalewając sobie kawę.

– Spoko, dużo pracy, jak zawsze – odparł, nawet na mnie nie patrząc.

– Nie robiłeś przypadkiem żadnych zakupów? – rzuciłam, starając się mówić obojętnym tonem.

Oliwier uniósł na mnie wzrok, ale tylko na ułamek sekundy.

– Nie, nic specjalnego – odpowiedział, zapinając zegarek na nadgarstku.

Zamarłam. Kłamał. Wiedziałam to. Pamiętałam, jak ciężkie było to pudełeczko, jak starannie zapakowane. To nie był drobiazg, który można było kupić ot tak, bez zastanowienia. Nie byłam jednak gotowa na konfrontację. Może rzeczywiście przesadzałam? Może było jakieś logiczne wytłumaczenie?

Czułam, że oszukuję sama siebie

Gdy Oliwier wyszedł, stałam przez chwilę w miejscu, próbując zebrać myśli. Czułam niepokój, jakby coś we mnie szeptało, że powinnam szukać odpowiedzi. Sięgnęłam po jego telefon. Nie robiłam tego nigdy wcześniej, ale teraz nie umiałam się powstrzymać. Po kilku sekundach zobaczyłam wiadomość, od której ugięły mi się nogi.

„Dziękuję za bransoletkę, jest przepiękna! Kocham cię.”

Serce zatrzymało mi się na moment. Przeczytałam to zdanie kilka razy. Może to kuzynka, może siostra, może… Nie. Wiedziałam, że się oszukuję. W tamtej chwili świat wokół mnie zbladł, a w głowie miałam tylko jedno pytanie: kim ona jest?

Przez chwilę stałam jak sparaliżowana, wpatrując się w ekran telefonu. Moje dłonie drżały, a w gardle czułam suchość. Chciałam wmówić sobie, że to jakaś pomyłka, że może źle przeczytałam, ale słowa były jasne. „Dziękuję za bransoletkę, jest przepiękna! Kocham cię.”

Telefon wciąż leżał w mojej dłoni, a w mojej głowie narastał chaos. Myśli galopowały, przeskakiwały z jednej możliwości na drugą. Kto to był? Jak długo to trwało? A przede wszystkim – jak Oliwier mógł mi to zrobić?

Usiadłam przy stole i wpatrywałam się w pierścionek zaręczynowy na swoim palcu. Jeszcze wczoraj widziałam w nim symbol miłości i przyszłości, którą mieliśmy razem budować. Teraz wydawał się obcy, jakby nie należał do mnie.

Nie wiedziałam, co zrobić. Pytać wprost? Udawać, że nic się nie stało, aż sama znajdę więcej dowodów? W głębi serca czułam, że żadna z tych opcji nie jest dobra. Nie mogłam tak po prostu przejść nad tym do porządku dziennego.

Chciałam go przyłapać

Wieczorem, gdy Oliwier wrócił do domu, przyglądałam mu się uważnie. Jego twarz nie zdradzała niczego – był spokojny, zrelaksowany, jakby w jego życiu nie było żadnych tajemnic. Zrobił sobie herbatę, usiadł na kanapie i zaczął przeglądać coś w telefonie.

– Jak ci minął dzień? – zapytałam, siląc się na normalny ton.

– Spoko, jak zawsze – rzucił, nie odrywając wzroku od ekranu.

– A u mnie... trochę inaczej – powiedziałam, starając się brzmieć lekko, ale w moim głosie musiało być coś dziwnego, bo spojrzał na mnie uważniej.

– Tak? Coś się stało? – zapytał, odkładając telefon na stolik.

To była ta chwila. Mogłam wszystko z niego wyciągnąć. Mogłam od razu zapytać o bransoletkę, o tajemniczą kobietę, o wiadomość. Ale zamiast tego spojrzałam na niego, uśmiechnęłam się sztucznie i pokręciłam głową.

– Nie, nic takiego – skłamałam.

Nie byłam jeszcze gotowa na tę rozmowę. Ale wiedziałam jedno – to nie była cisza przed burzą. To była cisza przed końcem.

Przez następne dni udawałam, że wszystko jest w porządku, choć w środku rozsadzał mnie gniew i niedowierzanie. Oliwier nie podejrzewał niczego. Był beztroski jak zawsze, całował mnie na pożegnanie, pytał, co mamy na kolację, jakby w jego świecie nie było żadnej tajemnicy, żadnej zdrady.

A ja czekałam. Czekałam na moment, w którym wszystko stanie się jasne. Nie mogłam tak po prostu zapytać wprost. Chciałam go przyłapać, zobaczyć, jak się plącze w kłamstwach, jak próbuje się tłumaczyć. Nie wiem, dlaczego potrzebowałam tego dowodu, przecież już go miałam – wiadomość w telefonie mówiła wszystko.

Radykalne kroki

Pewnego wieczoru, kiedy Oliwier poszedł pod prysznic, usiadłam przy stole i znowu spojrzałam na pierścionek na moim palcu. Ciążył mi. Był jak symbol czegoś, co przestało istnieć. Moja ręka drżała, gdy go zdejmowałam. Położyłam go obok telefonu Oliwiera, na którym wyświetliłam nieszczęsną wiadomość.

Nie zostawiłam żadnego listu, żadnych słów wyjaśnienia. Po prostu wstałam, założyłam płaszcz i wyszłam z mieszkania.

Na klatce schodowej poczułam, jak wszystko ze mnie opada – napięcie, strach, złudzenia. Wiedziałam jedno: nie wrócę już do niego.

Kilka godzin później telefon zaczął wibrować w mojej dłoni. Oliwier. Nie odebrałam. Zaraz potem kolejny raz. A później następny. Wiedziałam, że jest w domu i właśnie odkrył, że mnie tam nie ma. Wiedziałam też, że zobaczył pierścionek i tę wiadomość, którą celowo zostawiłam na jego ekranie.

W końcu przyszła wiadomość: "Paula, o co chodzi? Gdzie jesteś?"

Patrzyłam na nią przez chwilę, a potem zablokowałam telefon. Nie miałam ochoty na tłumaczenia. Nie było sensu prowadzić tej rozmowy przez ekran.

Kiedy pojawił się pod moim mieszkaniem, było już dobrze po północy. Stukał do drzwi, a potem dzwonił dłużej, niż ktokolwiek przy zdrowych zmysłach by to robił.

– Paula, otwórz! – jego głos był pełen napięcia. – Porozmawiajmy!

Przez dłuższą chwilę stałam w milczeniu po drugiej stronie. W końcu odsunęłam zasuwkę i uchyliłam drzwi.

To takie banalne, że aż śmieszne

Oliwier wyglądał na zdenerwowanego, ale nie zobaczyłam w jego oczach paniki. Raczej irytację i niecierpliwość.

– Co to ma znaczyć?! – wpadł do środka, zanim zdążyłam go zatrzymać.

– Powiedz mi, komu dałeś tę bransoletkę – powiedziałam spokojnie, krzyżując ramiona.

Zatrzymał się w miejscu. Widziałam, jak analizuje sytuację, jak próbuje ułożyć sobie w głowie odpowiedź.

– Paula, to nie tak, jak myślisz – zaczął ostrożnie.

– A jak? – nie zamierzałam ułatwiać mu tego zadania.

Zawahał się. Wiedziałam, że w tym momencie waży słowa, decyduje, czy powinien skłamać, czy powiedzieć prawdę.

– To... koleżanka z pracy. Chciałem jej podziękować za pomoc w jednym projekcie, nic więcej – powiedział, patrząc mi prosto w oczy.

Prychnęłam.

– Koleżanka? – powtórzyłam powoli. – I dlatego pisze ci, że cię kocha?

Oliwier nie odpowiedział. Widziałam, jak nerwowo przełyka ślinę, jak zaciska palce w pięść.

– Milczenie to najlepsza odpowiedź – dodałam cicho.

W tamtej chwili zrozumiał, że już nie ma sensu się tłumaczyć. Wiedziałam, że przegrał. I on też to wiedział. Mógł chociaż wysilić się na coś oryginalniejszego niż „to nie tak, jak myślisz”. Ten banał to była kropka nad „i” w słowie „koniec”.

Paula, 33 lata

Czytaj także:„Siostra zjawiła się na odczytanie testamentu, bo liczyła na kasę. Gdy usłyszałam, co dostanie, parsknęłam śmiechem”„Ojciec znalazł mi kandydata na męża. Chce, bym zmieniała pampersy podstarzałemu bogaczowi, bo sam na tym skorzysta”„Pasierb zatruwa mi życie, a żona go broni. Nie dziwię się, że biologiczny ojciec nie chce mieć z nim nic wspólnego”

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama
Loading...