„Narzeczony mówił, że mnie kocha, ale nie umiał być obok, gdy naprawdę go potrzebowałam. Mogłam liczyć tylko na 1 osobę”
„– A co, ogarnęłaś się już? – zapytał takim tonem, jakby właśnie analizował stan pogody. – Bo wiesz, jak mamy gdzieś razem pójść i zamulać to dzięki. Zresztą, umówiłem się z kumplami”.

- Listy do redakcji
Była moją ukochaną osobą na świecie. Odkąd moja mama zmarła na raka, nie miałam nikogo poza nią. Nikogo z rodziny, oczywiście, bo miałam jakichś tam znajomych, no i Krysię, moją najlepszą, a zarazem najbliższą przyjaciółkę. Mimo to zdecydowanie najwięcej czasu spędzałam właśnie z babcią.
Na studiach miałam spore wyrzuty sumienia, gdy musiałam ją zostawiać na całe tygodnie. Uwielbiałam te momenty, kiedy mogłyśmy spędzać razem czas podczas moich powrotów. Moi rówieśnicy nie potrafili zrozumieć, dlaczego czas wolny wolałam spędzać w domu babci niż z nimi. Nie zamierzałam się nikomu z tego tłumaczyć, a jednocześnie nic nie sprawiało mi takiej przyjemności, jak właśnie te chwile.
– Jesteś niemożliwa – twierdziła Kryśka. Potem jednak uśmiechała się i kiwała głową. – No tak, ale twoja babcia jest super. Trochę jak mama i przyjaciółka.
Miała rację. Dokładnie to czułam wobec babci – w końcu zastępowała mi całą rodzinę. Ojca nigdy nie poznałam, a mama opuściła mnie zdecydowanie zbyt wcześnie. Nie narzekałam więc, tylko pielęgnowałam tę naszą niezwykłą więź. Także po studiach – gdy znalazłam pracę i w naszym wspólnym domu bywałam tylko popołudniami. Długo nie myślałam w ogóle o związkach, bo jakoś się nie składało, a mnie było dobrze. W końcu jednak napatoczył się on.
To i tak był cud, że Krysi udało się mnie wyciągnąć do kogoś na domówkę. Nie znałam dziewczyny, która ją urządzała, ale moja przyjaciółka twierdziła, że to nie szkodzi, że wszyscy tak robią, a tamtej zależy na dużej imprezie. Zupełnie nie rozumiałam takich spędów, ale nie chciałam wyjść na jakąś dzikuskę. Zwłaszcza że nawet babcia przekonywała mnie, że powinnam od czasu do czasu wyjść z domu i pobyć w towarzystwie rówieśników.
– Musisz budować jakieś relacje – przekonywała. – Przecież nie będę żyła wiecznie, a ty tu zostaniesz. Sama.
Jedno spotkanie nas zbliżyło
Nie kłóciłam się z nią, choć uważałam, że odrobinę przesadza. Tak czy inaczej, na tej jednej jedynej imprezie, na którą się zgodziłam, był też Paweł. Wydawało mi się, że jest tak samo znudzony jak ja i że czuje się tam co najmniej nie na miejscu. Może to nas zbliżyło i doprowadziło do tego, że wyszliśmy we dwoje, a on zaprosiła mnie do pobliskiego baru.
– Wcale się nie poznaję – zaśmiałam się, gdy usiedliśmy przy jednym ze stolików. – Ja, z obcym facetem, na drinku? Tak po nocy?
– Ale ustaliliśmy już, że nie jestem obcy – rzucił, starając się zachować powagę. – Paweł jestem. Pamiętaj.
Rozmawiało mi się z nim bardzo swobodnie, a on zdawał się idealnie beztroski – jakby w życiu nic go nie martwiło. No tak, jak się potem okazało, miał świetną pracę, a że robił to, co lubił, tak naprawdę w ogóle w życiu się nie męczył. Nie musiał. Nasza relacja wydawała się silna i coraz trwalsza. Miałam wrażenie, że świetnie się rozumiemy, a on niejednokrotnie twierdził, że nikogo nigdy bardziej nie kochał. Oczywiście przedstawiłam go babci, a ona bardzo go polubiła. Widziałam, że nie do końca wie, jak się wobec niej zachować, jednak starał się ze wszystkich sił, by nie zrobić mi przykrości.
– Ale nie tłumacz go, dziecko – powiedziała mi babcia. – Jesteście młodzi, a większość młodych ludzi odcina się od rodzin, zwłaszcza od tych starszych pokoleń. Paweł po prostu nie rozmawia za często ze starszymi ludźmi i tyle.
Nagle wszystko sie posypało
Dla mnie to było normalne, ale przyznałam jej rację. Zwłaszcza że kiedy spędzaliśmy czas we dwoje, czułam się naprawdę ważna i potrzebna. Kiedy więc mi się oświadczył, bez wahania powiedziałam „tak”. Babcia bardzo się ucieszyła i wspólnie z Krysią zajęłyśmy się spokojnymi przygotowaniami – w końcu żadne z nas nie chciało się zbyt mocno śpieszyć, choć babcia gderała czasem, że jak tak dalej pójdzie, nie dożyje tego ślubu.
Może już coś wtedy przeczuwała. Może były jakieś sygnały, których ja, wciąż trwając w euforii, zwyczajnie nie zauważyłam. W każdym razie trzy miesiące później już nie żyła – umarła we śnie. Jak mi powiedzieli, nastąpiło zatrzymanie akcji serca. Nie mogłam uwierzyć, że to się stało. Że jej zabrakło. Chodziłam po domu i łapałam się na tym, że wciąż jej szukam, choć miałam świadomość, że nikogo nie znajdę. Że zostałam sama w pustym domu.
Paweł zjawił się raz czy dwa. Próbował ze mną rozmawiać, ale że nie podejmowałam żadnego tematu, zbyt skupiona na ogarniającym mnie bólu, rezygnował. Chyba był zirytowany, ale jakoś się tym nie potrafiłam przejąć. Nawet nie umiałam stwierdzić, czy rzeczywiści tak było. Któregoś popołudnia, to chyba musiał być weekend, wpadła do mnie przyjaciółka.
– Ty znów siedzisz sama? – Kryśka załamała ręce.
Ja z kolei nawet nie spojrzałam w jej stronę. Wpatrywałam się dalej w okno, myśląc tylko o babci. Gdzieś tam, w podświadomości, docierało do mnie, że w tym wszystkim powinien być gdzieś jeszcze Paweł. Nie miałam jednak pojęcia, kiedy właściwie widziałam go po raz ostatni. Kompletnie straciłam poczucie czasu.
– Kryśka, leć do domu, bo się spóźnisz – dopiero gdy się odezwał, zorientowałam się, że jest z nią jej dwa laty starszy brat, Daniel. – Ja tu zostanę i ogarnę.
Narzeczony się mną nie interesował
I rzeczywiście – został i ogarnął. Posprzątał ten syf, który wokół siebie zrobiłam, gdy zatracałam się w smutku, dotrzymał mi towarzystwa, zrobił herbaty, kiedy nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo tego potrzebuję.
– Dzięki, Daniel – wymamrotałam, gdy późnym wieczorem zbierał się do wyjścia.
– Nie ma za co – uśmiechnął się blado. – Od czego ma się przyjaciół?
Pomyślałam sobie, że rzeczywiście fajnie jest ich mieć. Że babcia jak zwykle miała rację. Tyle że powinnam też liczyć na towarzystwo narzeczonego. W sumie wcześniej brałam je za oczywistą oczywistość. Może właśnie dlatego kolejnego dnia po odwiedzinach postanowiłam do niego zadzwonić i zapytać, czy może gdzieś byśmy nie wyszli.
– A co, ogarnęłaś się już? – zapytał takim tonem, jakby właśnie analizował stan pogody. – Bo wiesz, jak mamy gdzieś razem pójść i zamulać to dzięki. Zresztą, umówiłem się z kumplami.
Nie nalegałam. Mimo to zabolały mnie jego słowa. Zaczęłam się zastanawiać, czy rzeczywiście byłam taka okropna. Czy wina za to, że coś się między nami wyraźnie popsuło, nie leżała przypadkiem po moje stronie. Bo może za bardzo się odcięłam? Może byłam zbyt… samolubna?
Strata zweryfikowała moje życie
I wtedy zjawił się on. Trochę się zdziwiłam, gdy na moim progu znów stanął Daniel. Wcześniej… cóż, traktowałam go po prostu jak brata najlepszej przyjaciółki, ale nie mieliśmy ze sobą jakiejś bliższej relacji. Wtedy natomiast, kiedy się do mnie uśmiechnął, zrobiło mi się jakoś cieplej na sercu.
– Mam dwa bilety do kina – oznajmił. – Kryśka mnie wystawiła, samemu mi się nie chce iść, więc pomyślałem o tobie. Może chciałabyś…
– Jasne – przerwałam mu. – Chętnie wreszcie się stąd wyrwę.
Dawno nie spędziłam tak miłego popołudnia, jak to wtedy, z Danielem w kinie. Obejrzeliśmy film, a potem poszliśmy na kawę. Było… inaczej niż z kimkolwiek wcześniej, a jednak czułam się, jakbym odnalazła dawno zagubionego przyjaciela. A on, zamiast się zmieszać albo uciec, zaprosił mnie jeszcze na wiele kolejnych takich spotkań. I nie żałuję ani jednego z nich.
A Paweł? On przestał mnie obchodzić. Jeszcze oficjalnie nie zerwałam zaręczyn, ale nie wyobrażam sobie, że miałabym spędzić resztę życia u boku kogoś takiego. On… nawet nie zdecydował się na rozmowę o tym, co przeszłam. Czekał tylko, aż „wreszcie się ogarnę”. Nie rozmawialiśmy chyba od dwóch tygodni, a on nawet do mnie nie napisał. Cóż, spotkam się z nim jeszcze raz, żeby to zakończyć i mam nadzieję, że nigdy więcej nie spotkam już tego człowieka. Wolę zostać przy tych, którym naprawdę na mnie zależy – Krysi i Danielu.
Małgosia, 29 lat
Czytaj także:
- „Opowiedziałam wnuczce rodzinną historię. Nie sądziłam, że te zwierzenia tak zmienią naszą relację”
- „Przez koleżankę z pracy straciłam najważniejszy kontrakt w karierze. Zazdrosna jędza chciała ugrać coś dla siebie”
- „Myślałam, że biurowy romans odświeży moje małżeństwo. Nie sądziłam, że tamta jedna noc uruchomi taką lawinę wydarzeń”

