Reklama

Nie rozumiem miłości i związków. Chyba nigdy nie docierały do mnie te wszystkie niuanse i gierki. Nie wiem, jak to jest, że w jednej chwili można kogoś kochać na amen, a w drugiej odciąć się od tej osoby na dobre. Czy naprawdę miłość zmienia się w kilka sekund? A może trzeba godzin, tygodni, miesięcy… Kto to wie?

Reklama

Przez dobre trzy lata myślałem, że razem z Ewą tworzymy naprawdę zgraną parę. Kochałem ją szczerze i pragnąłem równie mocno. Po jakimś czasie postanowiłem się oświadczyć, a ona się zgodziła. Nie mówię, że było idealnie, bo jednak z czasem stało się coś niewybaczalnego. Posunąłem się do zdrady. Dziś żałuję, że się przyznałem. Myślałem, że lepiej być szczerym, ale to nieprawda. Wtedy jednak uznałem, że lepiej to wyznać i liczyć na wybaczenie, bo to była jednorazowa przygoda. Myliłem się.

Byłem strasznie naiwny

Moja narzeczona dostała szału i nic nie poszło tak, jak planowałem. Dla nie zdrada oznaczała natychmiastowy koniec związku. Nie obchodziło jej to, że żałowałem i nie planowałem do tego wracać. Krzyczała o zerwaniu na zawsze i zanim się zorientowałem, co się dzieje, już jej nie było.

W łazience jej półka na kosmetyki ziała pustką, podobnie jak jej połowa łóżka. Na początku patrzyłem na to obojętnie, ale z każdym dniem życie traciło dla mnie znaczenie. Wspominałem z żalem jej twarz, włosy, zapach, sposób, w jaki zalotnie się uśmiechała… Dotarło do mnie, jak bardzo ją kocham.

Uznałem, że muszę ją odzyskać. Byłem załamany, ale myśl o powrocie narzeczonej utrzymywała mnie na powierzchni.

Zacząłem dzwonić i pisać do Ewy z nadzieją na spotkanie oraz rozmowę. Musiałem sprawić, by mnie wysłuchała, poznała moje uczucia i cierpienie. Nic do niej nie docierało. Jeśli dostawałem jakąkolwiek odpowiedź, to mówiła ona o tym, że z nami koniec. Ewa stale powtarzała, że nie chce być z facetem, który daje sobie przyzwolenie na zdradę. Raz usłyszałem nawet, że jeśli da mi szansę, bo pewnie kiedyś obudzi się jako samotna i zrozpaczona matka.

Próbowałem dalej, ale w końcu przestała się odzywać. Nie odbierała telefonów, nie czytała wiadomości. Przerzuciłem się na tradycyjne listy, bo wiadomo, że każdy jest ciekawy, co jest napisane na papierze. Kreśliłem dla niej czułe i łagodne słowa, wyznania, które wiele mnie kosztowały. Pisałem o samotności, tęsknocie i miłości. Nie mam pojęcia, czy w ogóle otwierała koperty…

– Trzeba dać jej czas – wspierała mnie Lilka, najlepsza koleżanka mojej Ewy, bo to z nią często dyskutowałem o sytuacji. Jej się żaliłem i wypłakiwałem.

Cieszyłem się, że mi pomaga

– Nie bądź dla siebie taki surowy, ale też nie osaczaj jej tak jak teraz – radziła mi Lila. – Najlepiej będzie, jak trochę za tobą zatęskni, zastanowi się, jak sobie radzisz. Na pewno jej ciebie brakuje i nadal cię kocha. Musi tylko ułożyć to sobie w głowie.

Słuchałem jej, ale nie byłem pewien, czy Lilka nie próbuje odizolować mnie od Ewy. Jak przestanę się odzywać, to Ewa może o mnie zapomnieć. Z czasem uwierzyłem, że Lila naprawdę chce nam obojgu pomóc. Skupiłem się na słuchaniu jej rad. Pocieszała mnie rozmowa z nią, a nawet sama jej obecność. Byłem wdzięczny za przyjaźń Lilki i jej miłe słowa. Może naprawdę powinienem trochę odpocząć od tematu Ewy?

– To byłaby dobra decyzja – podsumowywała Lila.

„No dobrze – dałem sobie przyzwolenie, by odpuścić. – Trochę odpocznę, a to na pewno podsunie mi jakieś nowe pomysły i doda energii. Będzie tylko lepiej”.

Z czasem spojrzałem na sprawę z dystansu i nawet przeprosiłem narzeczoną za swoje nachalne zachowanie. Obiecałem, że daję sobie spokój. Z początku nie chciała w ogóle słuchać, ale wreszcie poświęciła mi kilka minut. To mi wystarczyło – podziękowałem za wszystkie wspaniałe chwile w naszym związku.

– Chyba nigdy nie przestanę cię kochać – mówiłem wzruszony. – Ale chyba rozumiem, że ten związek nie ma już racji bytu.

Spojrzałem jej w oczy i dostrzegłem podobne poruszenie.

– Kochałam cię, ale… – powiedziała cicho – Masz rację, nasz czas się skończył.

Dostałem na jej punkcie obsesji

Dopiero po tej rozmowie zrozumiałem, że nic już mnie nie czeka. Nie będę o nią walczył, zostałem sam na placu boju. Wcześniej cierpiałem, ale miałem nadzieję, że odzyskam moją ukochaną. Teraz pozostały mi tylko wspomnienia i resztki obsesji na jej punkcie. Lila pomaga mi uporać się z tym ostatnim.

– Wszystko będzie dobrze, zobaczysz – mawiała pocieszająco, gdy wyciągała mnie z domu na spacer, zakupy albo na obiad. Próbowała odciągnąć moje myśli od problemów i pokazać, że świat się nie skończył.

Dobrze się z nią czułem i jej obecność naprawdę koiła mój smutek. Dodatkowo Lila pamiętała mnie jako partnera Ewy, co sprawiało, że ja sam traktowałem ją jako jakąś cząstkę Ewy, wspomnienie o niej.

Najgorsze były pierwsze tygodnie po pogodzeniu się z porażką. Moje myśli desperacko kręciły się wokół nawiązania z Ewą jakiegoś kontaktu. W kółko zastanawiałem się, czy ona też o mnie myśli, czy tęskni.

Raz mój duchowy ból przerodził się w prawdziwy i obudziłem się w panice, myśląc, że nadszedł mój koniec. Odruchowo wybrałem numer Ewki. Zdenerwowała się, bo myślała, że to nowy podstęp.

– Pamiętasz, że już nie jesteśmy razem? – zapytała ironicznie. Ale ja w odpowiedzi tylko ciężko dyszałem, więc wreszcie zaniepokoiła się na poważnie.

– Co się z tobą dzieje? – spytała.

– Ja chyba… mam zawał czy coś – wydyszałem.

– Co?! – przestraszyła się.

To było straszne

Zareagowała od razu, bo w jej rodzinie już były takie przypadki. Ojciec doznał zawały i tylko szybka pomoc pomogła go uratować.

Gdzie jesteś? W domu? – rzuciła.

– Taak – powiedziałem z trudem.

– Zaraz wezwę pogotowie i jadę do ciebie! – powiedziała i się rozłączyła.

W międzyczasie jakoś udało mi się dotrzeć do drzwi i otworzyć zamki. Czekałem pod ścianą na jakąkolwiek pomoc. Ewa wpadła po kilku minutach. Naprawdę mnie bolało i nie wiedziałem, co się dzieje. Niewiele pamiętam z później, ale na pewno pogotowie zabrało mnie do szpitala. Lekarz powiedziała, że to był atak paniki.

– Miał pan ostatnio wiele stresu w życiu? – zapytał. – Nadmiar może wywoływać takie reakcje. Proszę więcej odpoczywać i wyeliminować źródło niepotrzebnych nerwów.

– Postaramy się – odpowiedziała od razu Ewa, a ja natychmiast poczułem się lepiej. Popatrzyłem na nią z miłością w oczach.

Tak cię kocham – szepnąłem, obawiając się jej reakcji.

Ale ku mojemu zdziwieniu powiedziała, że też mnie kocha i lekko przytuliła. Może to była reakcja na to, co się wydarzyło, ale miałem nadzieję, że nit tylko. Może jednak obawa, że mógłbym zniknąć na zawsze wymazała moje winy. Grunt, że zdecydowała się mi wybaczyć.

Naprawdę Ewa uznała, że czas, by zapomnieć o zdradzie. Dała nam szansę, byśmy zaczęli wszystko od nowa. Kilka dni później na powrót się wprowadziła i wróciliśmy do dawnych zwyczajów. To było to, czego pragnąłem od dawna, jednak… Czułem, że coś się zmieniło. Obecność Ewy i jej rzeczy już nie dawały mi takiej radości jak wcześniej. Wręcz przeciwnie – dalej czułem pustkę, a w dodatku miałem poczucie winy względem niej.

Zrozumiałem to za późno

W pamięci utkwiła mi mina Lilki, gdy na imprezie dla znajomych oznajmiliśmy wszystkim, że znowu jesteśmy razem. Niby się uśmiechała i ściskała nas z radością. Mówiła, że wszystko się udało, ułożyło na nowo, tak jak chcieliśmy… Wydaje mi się jednak, że nie była w tym do końca szczera. A może tylko ja to tak odebrałem?

Gdy to wspominam, żałuję, że tak się stało. Że poświęciłem tak wiele, żeby wrócić do Ewy. Dopiero teraz zrozumiałem, że już jej nie kocham, a ta „druga szansa” była błędem. Dotarło do mnie, że tak naprawdę miłość do Ewy skończyła się już wtedy, gdy doszło do zdrady. To przecież oczywiste. Nic nie wydarza się przypadkiem. Szkoda, że tak późno to zrozumiałem.

Doszło do mnie coś jeszcze. Zrozumiałem, że zakochałem się w Lilce. To ona jest w moim sercu i muszę z nią być. A przecież to naprawdę poplątana sytuacja. Cóż jednak mogę na to poradzić? Jak to mówią, serce nie sługa. Mnie los spłatał figla, a teraz nie wiem, co robić.

Mateusz, 32 lata

Reklama

Czytaj także:
„Chciałam przynieść mężowi pączki w tłusty czwartek prosto do łóżka. Nie wiedziałam tylko, że ubiegł mnie już ktoś inny”
„Kochanka męża pachniała francuskimi perfumami, a ja domowym rosołem. Jeszcze zdrajca za mną zatęskni”
„Przyjaciółka była pewna, że mąż ją zdradza. Ocierałam jej łzy, bo wiedziałam, że to moja wina”

Reklama
Reklama
Reklama