„Najpierw mi się oświadczył, a później wyznał, że nigdy nie kochał. Przestałam wierzyć facetom, ale los dał mi prezent”
„– Tak bardzo chcę przeżyć prawdziwą miłość – powiedziałam przez łzy. – Marzę o własnej rodzinie, dzieciach i ciepłym domu. – Nie spiesz się tak, wszystko się ułoży. Wielka miłość pojawi się w twoim życiu za rok, gdy się już pozbierasz”.

Podróż dłużyła się niemiłosiernie. Narzuciłam płaszcz na twarz, chcąc złapać choć chwilę snu, ale nic z tego nie wyszło.
Paradoksalnie, pomimo kilku zarwanych nocy i ledwo zdanej poprawki, sen nie przychodził. W głowie kołatał mi monotonny stukot kół, który zlewał się ze słowami, które prześladowały mnie od kilku dni: „Nie–dzwoń–do–mnie. To–już–koniec. Nie–kocham–cię...”.
Oddzwoniłam do paru osób, odpisałam kumpelom z akademika na ich wiadomości i kupiłam sobie bilet kolejowy. W bufecie wzięłam kawę, ale nie mogłam się zmusić, żeby ją wypić. Miałam ściśnięte gardło i marzyłam tylko o tym, żeby wreszcie znaleźć się w domu.
Chciało mi się śmiać
Po tym jak pociąg zatrzymał się w Poznaniu, przedział zrobił się naprawdę ciasny. Dołączyli do nas nastolatkowie z wielkimi plecakami, pulchna pani ubrana w kolorową sukienkę oraz pewien dziadek, który uparcie trzymał wielką torbę między nogami, skutecznie utrudniając życie współpasażerom. Moją uwagę szczególnie przykuła ta kobieta w kwiecistym stroju – jej wygląd sugerował romskie pochodzenie. Najbardziej charakterystyczne były jej czujne, wyraziste oczy. Choć nie należała już do młodych osób, jej twarz pozostawała zadziwiająco gładka.
Jakiś starszy pan od razu zaczął narzekać, gdy usiadła koło niego.
– Po co pani się tak do mnie przysiadła? – odezwał się poirytowanym głosem. – Przecież tu jest taki zaduch.
Rzeczywiście – masywne, kobiece udo praktycznie zmiażdżyło szczupłą nogę starszego pana. Można było dostrzec, jak emeryt z trudem próbuje złapać powietrze, przytłoczony nie tylko ciężką torbą, ale też sporą masą damskiego ciała, spowitego w kolorową kreację. Chociaż nie było mi do śmiechu tego dnia, ta zabawna sytuacja sprawiła, że na chwilę zapomniałam o swoich problemach. Pasażerowie siedzący obok siebie przypominali mi chudziutkiego kabanosika przy pulchnej, okrąglutkiej szynce. Takie skojarzenie przyszło mi do głowy pewnie dlatego, że czułam ogromny głód. W tej samej chwili mój pusty brzuch zaczął wydawać charakterystyczne dźwięki.
Okazała mi współczucie
Kobieta chyba usłyszała moje burczenie w brzuchu, bo wyciągnęła z torby jabłko i się uśmiechnęła.
– Weź – odezwała się cicho. – Może jabłko to nie najlepszy pomysł na pusty żołądek, ale zawsze coś.
Nagle szczupły facet aż poderwał się na swoim miejscu.
– Absolutnie nie wolno brać niczego od obcych osób. Zwłaszcza takich owoców!
– Myśli pan, że chcę ją otruć? – zaśmiała się Romka, odsłaniając zęby. – Naprawdę przypominam złą czarownicę z baśni?
Wcale tak nie wyglądała. Za to biła od niej życzliwość i ciepło. Sprawiała wrażenie osoby pogodnej i bardzo serdecznej. Jabłko, którym mnie poczęstowała, okazało się wyjątkowo smaczne – rozpływało się w ustach i było idealnie dojrzałe. Po zjedzeniu go wróciłam do swojej kryjówki pod płaszczem. Miarowe kołysanie wagonu sprawiło, że powoli odpływałam w sen.
Przypomniała mi się ta okropna sytuacja w akademiku, gdy siedziałam i wyczekiwałam wizyty swojego narzeczonego. Nie było żadnej awantury ani dramatycznego rozstania, on po prostu oznajmił mi wprost, że spotkał tę jedyną i dopiero teraz poznał, co znaczy naprawdę kochać... A co z tymi dwoma latami razem? Wszystkie jego wyznania miłości były więc nieprawdziwe? Czy przez cały ten czas żyłam w iluzji?
– Posłuchaj, Paulina, nie okłamywałem cię. Wydawało mi się wtedy... że to miłość. Jesteś mi bliska, ale to nie wystarczy. Teraz naprawdę kogoś pokochałem, to zupełnie inne uczucie. Przecież nie chcesz związku opartego na kłamstwie?
W mojej głowie wciąż odbijało się echo tych bolesnych słów. Z trudem powstrzymałam krzyk:
– Jasne, lepiej żebyś mnie okłamywał!
Gdy otworzyłam oczy, rzeczywistość szybko do mnie dotarła. Rozglądając się po przedziale, dostrzegłam zaciekawione spojrzenia innych podróżnych. No bo co może być ciekawszego niż dziewczyna z zapłakanymi oczami, która przez sen wykrzykuje coś o nieudanym związku. Tylko siedząca obok Cyganka spoglądała na mnie bez cienia zdziwienia.
– Cichutko... – powiedziała szeptem – Musisz jeszcze trochę odpocząć. Do celu daleka droga, a nie ma nic lepszego na smutki niż sen.
– A ty skąd możesz wiedzieć, gdzie jadę?
– Wszystkiego dowiesz się, kiedy dojedziemy. Obiecuję, że opowiem ci znacznie więcej, ale najpierw powinnaś się zdrzemnąć.
Spałam tak mocno, że kompletnie przegapiłam wszystkie stacje na trasie. Po przebudzeniu byłam zrelaksowana i wypoczęta, zupełnie jakbym właśnie wstała z własnego, wygodnego łóżka. W przedziale zostało tylko dwoje pasażerów – ten starszy pan i miła Romka. Choć wokół było pełno wolnych miejsc, oni nadal siedzieli tuż obok siebie, stykając się kolanami, prawie wtuleni w siebie nawzajem.
Miała dla mnie wróżbę
Promienie słoneczne intensywnie padały na ziemię. Za oknem pociągu mijały mnie leśne widoki na przemian z żółknącymi rżyskami na polach, a wzdłuż torów rosły czerwone jarzębiny. Powoli odpływały gdzieś moje zmartwienia i przygnębienie. Krótki sen zdecydowanie postawił mnie na nogi.
– Widzę, że doszłaś już do siebie? – odezwała się Cyganka. – Wróciła ci energia?
– Trudno powiedzieć, możliwe, że tak.
– To może sprawdzimy, co twoja przyszłość kryje w kartach – powiedziała. – Odważysz się?
– Jasne, nie mam nic przeciwko...
Kobieta spojrzała na rozłożone przed sobą karty i przez chwilę nic nie mówiła. Kilkukrotnie zebrała wszystkie karty, poprosiła mnie o ich potasowanie i poprzestawianie, by następnie rozkładać je na nowo, ale według różnych wzorów. Patrząc na jej twarz, nie dało się wyczytać co myśli. Razem ze starszym panem wpatrywaliśmy się w jej ruchy jak zahipnotyzowani, czując się jakbyśmy brali udział w jakimś magicznym obrzędzie. Po dłuższej chwili sięgnęła do swojej torby i ostrożnie wyjęła maleńkie zawiniątko otulone purpurowym jedwabiem. Kiedy wyciągnęła z niego drugi zestaw kart, od razu rzucało się w oczy, że nie są to zwyczajne karty...
Kazała mi wziąć talie do rąk i przez chwilę trzymać przy sercu. Po tym bardzo dokładnie przetasowała karty. Za pomocą lewej ręki rozdzieliłam je na trzy kupki. Dopiero wówczas zabrała się za rozkładanie ich w różne wzory i grupy. Dało się zauważyć, że czegoś szuka, analizuje sytuację, próbuje dotrzeć do istotnych informacji. W końcu przerwała milczenie.
Chłonęłam każde jej słowo
– Słuchaj kochana, powinnaś się cieszyć, że los uchronił cię przed tym, co myślałaś, że da ci radość. Gdyby sprawy potoczyły się zgodnie z twoimi planami, pewnie spędziłabyś resztę życia we łzach. Ten, kto sprawił ci ból, na pewno nadal będzie siał zniszczenie wszędzie tam, gdzie się pojawi. Ale ty jesteś już poza zasięgiem. Każdego poranka dziękuj, że udało ci się z tego wydostać. Nie miej żalu do przeszłości – wiesz, bywa i tak, że kiedy tęsknimy za czymś całym sercem, w końcu to otrzymujemy. I dopiero wtedy pojmujemy, jak wielkie nieszczęście na siebie sprowadziliśmy.
– Ciężko wymazać z pamięci osobę, którą darzyło się wielkim uczuciem – powiedziałam cicho, z żalem w głosie.
– Nikt cię do tego nie zmusza. Jednak nie możesz kurczowo trzymać się czegoś, co już obumarło, bo sama stracisz przez to życie.
– Ja po prostu pragnę wielkiej miłości – rozpłakałam się. – Marzę o własnej rodzinie, dzieciach i cieple domowego ogniska.
– Nie spiesz się tak, wszystko nadejdzie we właściwym momencie. Z kart wynika, że twoja prawdziwa miłość pojawi się za rok, gdy już przepracujesz swój żal.
– Aż tyle trzeba czekać?! – zmartwiłam się.
– A czego się spodziewasz? – zapytała z westchnieniem. – Najpierw musisz ogarnąć bałagan po tym, jak ogień wszystko zniszczył. Potrzebny jest porządny remont i malowanie. Nikt nie zechce mieszkać w zrujnowanym miejscu. Na miłość przyjdzie czas, gdy będziesz na nią przygotowana.
– A jak mam rozpoznać tego jedynego, którego szukam?
– To będzie ktoś urodzony w sierpniu. Dostał także sierpniowe imię – krótkie, mocne, takie, którego nie da się łatwo zdrobnić. Gdy go spotkasz, od razu poczujesz, że to właściwa osoba.
Dotarliśmy do końcowej stacji, gdzie nasze drogi się rozeszły. Było coś niesamowitego w tym widoku – emeryt i Romka szli razem, ramię w ramię. Na ich twarzach malował się uśmiech, a ich dłonie były splecione. Kto by pomyślał, że zwykła podróż koleją potrafi tak kompletnie zmienić czyjąś codzienność.
Chyba wróżba się sprawdziła
Prawie rok temu przeżyłam tę niezwykłą przygodę podczas jazdy koleją. Nigdy nie przejmowałam się wróżbami, ale ostatnio dotarły do mnie wieści o moim eks. Podobno porzucił naukę na uczelni i wplątał się w podejrzane biznesy. To sprawiło, że wróciłam myślami do słów tamtej Cyganki. Czy faktycznie mogłabym znaleźć szczęście z taką osobą? Do wczoraj nawet nie myślałam o pozostałej części jej przepowiedni!
Na przyjęciu urodzinowym koleżanki spotkałam jej bliskiego kuzyna. Wpadł mi w oko już na początku, ale gdy usłyszałam jego imię, poczułam jak serce przyspiesza:
– Jestem Roch. Moje urodziny i imieniny wypadają w tym samym dniu w sierpniu.
– Roch? – powtórzyłam podekscytowana. – A używasz może jakiejś zdrobniałej wersji?
– Lepiej zostawmy to w pełnej formie, bo inaczej robi się dziwnie. Po prostu mów mi Roch.
Przymknęłam powieki i w myślach ujrzałam uśmiechniętą Cygankę, która kiwała głową, jakby chciała rzec: „A nie mówiłam?”.
Trudno mi stwierdzić, czy Roch rzeczywiście jest osobą spod odpowiedniego znaku, ale... bardzo bym tego pragnęła. Tak fajnie się z nim rozmawia. Liczę na to, że wróżba z pociągu okaże się prawdziwa.
Paulina, 24 lata
Czytaj także:
„Przed ślubem postawiłam przyszłemu mężowi warunek. Ledwo włożył obrączkę na palec i obudził się w nim instynkt”
„Przez głupotę męża wylądowałam na zasiłku. Patrzę na światło w pustej lodówce i ryczę z bezsilności”
„Żyję jak pokojówka, bo mąż ma 2 lewe ręce do porządków. Teściowa wmówiła mu, że jest stworzony do wyższych celów”

