„Na weselu zniknęła koperta z pieniędzmi. Podejrzewaliśmy, że kelner ma lepkie ręce, a prawda była inna”
„Byłam zmęczona, ale szczęśliwa. Zsunęłam buty pod stół, bo stopy odmawiały już posłuszeństwa. Kamil siedział obok mnie i choć widziałam, że też jest wyczerpany, w jego oczach wciąż tliła się radość. Natalia z entuzjazmem otworzyła skrzynkę”.

Mój ślub był jak z bajki. Przynajmniej tak myślałam do pewnego momentu. Gdy rano budziłam się w swoim pokoju, serce biło mi mocniej z ekscytacji. Wiedziałam, że to będzie jeden z tych dni, które pamięta się przez całe życie. Już od świtu w domu panowało poruszenie – mama krzątała się w kuchni, tata nerwowo poprawiał krawat, a Natalia, moja świadkowa, próbowała opanować fryzjerkę, która nieco zbyt kreatywnie podchodziła do mojej fryzury.
Ceremonia była piękna
Kamil wyglądał na wzruszonego, a kiedy nakładał mi obrączkę, w jego oczach zobaczyłam łzy. Ja sama ledwo powstrzymywałam drżenie rąk. Kościół był udekorowany dokładnie tak, jak sobie wymarzyłam – białe kwiaty, subtelne świece i delikatna muzyka w tle.
Wesele było równie udane. Goście bawili się świetnie, stoły uginały się pod jedzeniem, a zespół grał tak, że nawet najwięksi sceptycy ruszali na parkiet. Rodzina Kamila, choć początkowo wydawała mi się trochę sztywna, po kilku toastach w końcu się rozluźniła i dołączyła do zabawy. Byłam szczęśliwa i wdzięczna, że wszystko układało się dokładnie tak, jak sobie wymarzyłam.
Pieniądze z kopert miały pomóc nam zacząć wspólne życie. Goście okazali się bardzo hojni, co tylko potwierdziło, jak wiele osób życzyło nam dobrze. Skrzynka z kopertami stała na specjalnym stole pod czujnym okiem Natalii.
Byłam zmęczona, ale szczęśliwa. Zsunęłam buty pod stół, bo stopy odmawiały już posłuszeństwa. Kamil siedział obok mnie i choć widziałam, że też jest wyczerpany, w jego oczach wciąż tliła się radość. Natalia z entuzjazmem otworzyła skrzynkę.
– No to co, liczymy? – zapytała, śmiejąc się, kiedy Kamil z udawaną powagą zakasał rękawy, jakby przygotowywał się do ciężkiej pracy.
Niecierpliwiłam się
Rozłożyliśmy koperty na stole i zaczęliśmy je otwierać. Natalia podawała mi jedną po drugiej, a ja wyjmowałam banknoty i układałam w równe stosiki. Kamil spisywał kwoty, a świadek Kamila, Tomek, liczył na kalkulatorze.
W pewnym momencie Natalia nagle się zatrzymała. Zmarszczyła brwi, sięgnęła do skrzynki i zaczęła przeszukiwać ją jeszcze raz, tym razem bardziej nerwowo.
– Coś nie gra – mruknęła.
– Co się stało? – zapytałam, patrząc na nią zaniepokojona.
Natalia milczała przez chwilę, nadal grzebiąc w skrzynce. Potem spojrzała na mnie z przerażeniem.
– Brakuje jednej koperty. I to tej grubej, fioletowej, którą wręczył twój wujek Marek. Pamiętam, bo powiedział, że to „na dobry początek”.
Poczułam, jak moje serce zaczyna bić szybciej. Spojrzałam na Kamila, który najwyraźniej jeszcze nie do końca przetwarzał to, co właśnie usłyszał.
– Może gdzieś się zawieruszyła? – próbował znaleźć racjonalne wyjaśnienie.
– Sprawdźcie dokładnie – dodał Tomek, przechylając się przez stół.
Jednej brakowało
Natalia przewróciła skrzynkę do góry dnem, ale wypadło z niej tylko kilka kolorowych kartek z życzeniami.
– Nie, to niemożliwe! – Natalia była blada jak ściana.
Zrobiło mi się gorąco. Koperty były jednym z najważniejszych prezentów, miały pomóc nam w nowym życiu, w zakupie mieszkania, a teraz… ktoś je ukradł? Kamil podrapał się po głowie i spojrzał na mnie uważnie.
– Kto tu podchodził w ciągu wieczoru?
Rozejrzałam się po sali, jakbym mogła zobaczyć ślady złodzieja. Goście, którzy jeszcze zostali, siedzieli przy stolikach, nieświadomi naszego zamieszania. Nagle ktoś rzucił:
– Widziałem jednego z kelnerów, jak się kręcił przy tym stole. Może coś wie?
Zrobiło się jeszcze bardziej nerwowo. Mój wymarzony wieczór zaczął przypominać kiepski kryminał.
Mieliśmy podejrzanego
Kelner stał pod ścianą, z rękami splecionymi na piersi. Wyglądał na zdezorientowanego, może nawet trochę przestraszonego. Ochroniarz, którego Kamil poprosił o pomoc, zmierzył go uważnym wzrokiem.
– Podobno ktoś cię widział, jak kręciłeś się koło skrzynki z kopertami – powiedział bez ogródek.
Chłopak spojrzał na nas szeroko otwartymi oczami.
– Co? Jak to? Ja tylko sprzątałem! Zbierałem brudne talerze!
– Może coś przy okazji sprzątnąłeś więcej, niż powinieneś? – rzucił ktoś z boku.
Zaczynało się. Plotki, szepty, spojrzenia pełne podejrzeń. Wesele zamieniało się w sąd, a kelner stał się oskarżonym.
– Przysięgam, nawet nie dotykałem tej skrzynki! – bronił się, ale czułam, że nikt mu nie wierzy.
Natalia skrzyżowała ramiona i zmierzyła go chłodnym spojrzeniem.
– A może jednak? Może zauważyłeś coś dziwnego?
Otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale zaraz je zamknął i pokręcił głową.
– Nie wiem, niczego nie widziałem! – powtórzył, wyraźnie zdenerwowany.
Czułam coraz większy niepokój. Kamil też wydawał się przytłoczony całą sytuacją, ale próbował zachować spokój.
– Słuchaj, jeśli nie masz nic wspólnego z tą kopertą, to nie masz się czego bać – powiedział spokojnie. – Ochrona cię przeszuka.
Atmosfera była napięta
Kelner spojrzał na niego z niedowierzaniem.
– Chcecie mnie przeszukać?
Ochroniarz podszedł bliżej.
– Jeśli nie masz nic do ukrycia, to chyba nie problem, prawda?
Zapadła cisza. Kilka osób szeptało coś między sobą, inni przyglądali się z wyraźnym napięciem. Miałam wrażenie, że nie jesteśmy już na weselu, tylko w jakimś dziwnym teatrze, w którym wszyscy czekają na wielki finał. W końcu kelner westchnął, rozłożył ręce i powiedział cicho:
– Róbcie, co chcecie…
Czułam, że napięcie rosło z każdą sekundą. W głowie kołatała mi się jedna myśl: a jeśli oskarżyliśmy niewłaściwą osobę?
Ochroniarz zaczął go przeszukiwać. Najpierw kieszenie spodni, potem fartucha. Wszyscy wstrzymali oddech, a ja czułam, jak serce wali mi w piersi. A jeśli naprawdę coś znajdzie?
Chłopak stał nieruchomo, z zaciskającą się szczęką. Widać było, że jest wściekły.
– No i co? – powiedział, kiedy ochrona skończyła. – Nic, prawda? Bo ja niczego nie ukradłem!
Ochroniarz odsunął się i pokręcił głową.
– Czysto.
Było mi głupio
Na sali rozległy się szepty. Niektórzy nadal patrzyli na kelnera podejrzliwie, inni odwracali wzrok.
– To gdzie jest ta koperta? – mruknął Kamil, przeczesując ręką włosy.
Natalia wyglądała na jeszcze bardziej zmartwioną.
– Przecież nie mogła wyparować… – powiedziała cicho.
Kelner prychnął i spojrzał na nas z wyraźnym rozżaleniem.
– Przez całe wesele biegałem, nosiłem jedzenie, sprzątałem wasze stoły, a teraz jeszcze zostałem złodziejem? Dziękuję bardzo.
Poczułam ukłucie wstydu. Może naprawdę pospieszyliśmy się z oskarżeniem? Może ktoś inny sięgnął po kopertę, a my skupiliśmy się na pierwszej osobie, która wydawała się podejrzana? Ochroniarz odchrząknął.
– Trzeba przeszukać całą salę. Może koperta gdzieś spadła, może ktoś ją przez przypadek zgarnął razem z serwetkami albo talerzami.
Natalia natychmiast się ożywiła.
– Tak, to dobry pomysł! Sprawdźmy każdy stolik, każdą kanapę, podłogę.
Nie mogłam uwierzyć
Wszyscy ruszyli do nerwowego przeszukiwania sali, a ja tylko stałam i patrzyłam na kelnera. W jego oczach widziałam to samo, co czułam – narastającą niepewność. Jeśli koperty nie było przy nim, to gdzie się podziała?
Przeszukiwanie sali zamieniło się w chaotyczne polowanie na zaginioną kopertę. Goście, którzy jeszcze zostali, podnosili obrusy, zaglądali pod stoły i odchylali poduszki na kanapach. Nawet kelnerzy zaczęli się rozglądać, choć widziałam, że Damian robił to z wyraźnym niesmakiem.
Natalia klęczała przy jednym z foteli i przejeżdżała ręką po podłodze.
– Może ktoś ją kopnął i wsunęła się gdzieś między meble? – rzuciła, ale jej głos był pełen zwątpienia.
Kamil westchnął ciężko.
– To niemożliwe, żeby ot tak zniknęła – powiedział, rozglądając się po sali. – Chyba że ktoś rzeczywiście ją zabrał.
Te słowa sprawiły, że w pomieszczeniu zrobiło się jeszcze bardziej duszno. Kilka osób spojrzało po sobie nerwowo. Czyżby niektórzy zaczęli się zastanawiać, czy podejrzenia nie powinny paść na kogoś innego?
Wszyscy odetchnęli
Nagle w drzwiach pojawiła się starsza pani, sprzątaczka, która wcześniej uwijała się po sali. Trzymała w ręku coś fioletowego, co wyglądało jak koperta.
– Szukacie tego? – zapytała spokojnie.
W jednej chwili wszyscy zwrócili na nią wzrok. Natalia zerwała się na równe nogi i podbiegła do niej jak oparzona.
– Boże, to ona! – wykrzyknęła, wyciągając rękę.
Pani Basia oddała jej kopertę i poprawiła fartuch.
– Znalazłam ją między poduszkami na sofie – wyjaśniła. – Musiała tam wpaść, kiedy ktoś się opierał albo poprawiał ubranie.
Zapanowała cisza. Natalia ostrożnie otworzyła kopertę i zerknęła do środka. Po chwili odetchnęła z ulgą.
– Wszystko jest!
Znalazła się
Usiadłam ciężko na krześle, czując, jak napięcie uchodzi ze mnie jak powietrze z przekłutego balonu. Koperta się znalazła. Nikt jej nie ukradł. To był tylko nieszczęśliwy przypadek.
Spojrzałam na kelnera. Stał z rękami w kieszeniach, wciąż wyraźnie spięty, ale teraz patrzył na nas z czymś, co przypominało rozczarowanie.
– No i co? – powiedział cicho. – Wyszło na to, że jednak nie jestem złodziejem.
Poczułam, jak ściska mi się żołądek. Wiedziałam, że powinniśmy coś powiedzieć, przeprosić go, ale nie byłam pewna, czy jakiekolwiek słowa teraz wystarczą. Czułam ulgę, ale jednocześnie było mi potwornie wstyd.
Nie dało się cofnąć tego, co się wydarzyło. A pytanie, które krążyło mi po głowie, brzmiało: skoro koperta się odnalazła na kanapie, to kto ją tam przeniósł?
Małgorzata, 31 lat
Czytaj także:
„Zatrudniłam młodego ogrodnika, by na wiosnę wypielęgnował ogród. Obrobił nie tylko moje grządki”
„W naszym domu króluje meblościanka z PRL-u i cerata na stole. Wstyd mi przed znajomymi, że mieszkam w takiej norze”
„Rodzinny biznes na wsi miał zrobić z nas milionerów. Zaufałem krewnym i wyszedłem na tym jak Zabłocki na mydle”

