„Na wakacjach z przyjaciółmi straciłam portfel. Dopiero wtedy poznałam ich prawdziwe oblicze – to było jak zdrada”
„Zrobiło mi się słabo. Próbowałam coś powiedzieć, ale słowa uwięzły mi w gardle. Spojrzałam na nich, na ludzi, z którymi spędziłam tyle czasu, i poczułam się, jakbym stała w obcym tłumie. Jakbym już nie była częścią tej paczki. Jakby oni wszyscy, z jakiegoś powodu, postanowili mnie wykluczyć”.

- Redakcja
Zawsze myślałam, że przyjaciele są jak druga rodzina – wspierają cię w trudnych chwilach, cieszą się z twojego szczęścia, a czas spędzony razem jest bezcenny. Wydawało mi się, że dobrze ich znam, że po tylu wspólnych latach nie mogą mnie niczym zaskoczyć. Lato, które miało być pełne beztroski i śmiechu, zapowiadało się cudownie – paczka starych znajomych, wspólne wyjazdy, wieczory przy ognisku, kąpiele w jeziorze. Nic nie wskazywało na to, że te wakacje staną się dla mnie lekcją życia, bolesną, brutalną, jak kubeł zimnej wody wylanej na głowę w upalne popołudnie. Nie przypuszczałam, że zgubić można nie tylko portfel, ale i złudzenia.
Pierwszy dzień, pierwsze zgrzyty
Pierwszego dnia wszystko wydawało się wręcz idealne – słońce grzało, powietrze pachniało latem, a my śmialiśmy się jak dzieci. Wypiliśmy po piwie na plaży, graliśmy w siatkówkę, a wieczorem siedzieliśmy przy ognisku. Kaśka rozlewała wino do plastikowych kubków, Kamil opowiadał anegdoty z pracy, a ja patrzyłam na nich i czułam się… szczęśliwa. Przynajmniej przez chwilę.
– Ola, możesz się przesunąć? – zapytała nagle Magda, szturchając mnie łokciem. – Zajmujesz całą ławkę.
Przesunęłam się bez słowa, choć wcale nie siedziałam szeroko. Uśmiechnęłam się, ale coś mnie ukuło – takie drobiazgi, które niby są niewinne, ale sprawiają, że zaczynasz się zastanawiać, czy to tylko przypadek, czy coś więcej.
Wieczór się dłużył, a ja zaczęłam zauważać drobiazgi, które wcześniej umykały. Kaśka i Magda ciągle szeptały między sobą, zerkając na mnie ukradkiem. Kamil z kolei zupełnie przestał się odzywać, jakby nagle zrobiło się dla niego za dużo ludzi. Nawet Bartek, z którym zawsze najlepiej mi się rozmawiało, nagle był jakiś nieobecny – wpatrywał się w telefon, a kiedy zapytałam, o czym tak pisze, odpowiedział chłodno:
– Nie twoja sprawa.
Zamrugałam, próbując odsunąć od siebie tę dziwną myśl. Przecież byliśmy przyjaciółmi, prawda? Przyjaciółmi, którzy spędzają razem wakacje nad jeziorem i śmieją się do późnej nocy. Może po prostu się zmęczyli. Może ja przesadzam. Może… a może nie?
Impreza, która zmieniła wszystko
Następnego dnia zorganizowaliśmy małą imprezę – taki wieczór, żeby odreagować, pośmiać się, potańczyć. Każdy coś przyniósł – chipsy, piwo, wino, a Kamil nawet postarał się o przenośny głośnik. Muzyka dudniła, światła latarek migotały po drzewach, a ja czułam się lekka i rozbawiona.
Tańczyliśmy w piasku przy jeziorze, śpiewaliśmy na całe gardło, a ja starałam się odepchnąć od siebie te dziwne uczucia z poprzedniego wieczoru. Przecież to byli moi przyjaciele. Zawsze nimi byli. Więc dlaczego Magda i Kaśka znowu zerkają na siebie z tymi swoimi porozumiewawczymi minami? Dlaczego Kamil, kiedy nalałam mu wina, mruknął pod nosem „teraz to się rozluźniłaś, co?” i odwrócił wzrok?
Próbowałam nie dać się wyprowadzić z równowagi. Rozmawiałam z Bartkiem, który nagle wydawał się znowu normalny, śmialiśmy się z jakiegoś głupiego mema na jego telefonie. I wtedy poczułam – jakby coś mnie ukłuło. Instynkt, szósty zmysł. Portfel. Moja torebka była rozpięta, a portfel… zniknął. Szybko zaczęłam przeszukiwać torbę, kieszenie, miejsce przy kocu. Nic. Nie było go.
– Ej, widział ktoś mój portfel? – zapytałam, starając się mówić spokojnie, choć czułam, jak serce mi wali.
Zapadła cisza. Wszyscy nagle przestali się śmiać, spojrzeli po sobie, a potem na mnie – jakbym zrobiła coś nieodpowiedniego. Kaśka uniosła brew.
– A może go po prostu gdzieś zgubiłaś? – powiedziała z takim tonem, że krew uderzyła mi do głowy.
Nikt tego nie zauważył
Szukałam wszędzie – pod kocami, w trawie, przy stole, nawet pod samochodem Kamila. Sprawdziłam torbę raz, drugi, trzeci, aż zaczęły mi drżeć ręce. Nie było go. Zniknął. Mój portfel, razem z dokumentami, kartami, gotówką – wszystkim. Czułam, jak w gardle rośnie mi gula, a oczy zaczynają piec. Odwróciłam się do reszty.
– Ej, to nie jest zabawne. Jeśli ktoś zrobił sobie głupi żart, to bardzo proszę, oddajcie mi portfel – powiedziałam, starając się brzmieć spokojnie, choć głos mi zadrżał.
Cisza. Kamil wzruszył ramionami i sięgnął po piwo. Kaśka spojrzała na Magdę i zaczęły coś szeptać, jakby znowu rozmawiały o czymś swoim. Bartek westchnął ciężko i podniósł wzrok znad telefonu.
– Ola, daj spokój, może ci się wydaje, że go zabrałaś, a leży w pokoju. Szukałaś dobrze?
– Szukałam. Był w torbie. Sprawdzałam jeszcze przed chwilą – odpowiedziałam ostro.
Czułam, jakby nagle odsunęła się od nich jakaś niewidzialna bariera. Jakby nie byli już moimi przyjaciółmi, tylko grupką obcych ludzi, którzy patrzą na mnie z lekkim politowaniem. Jakbym to ja zrobiła coś złego, a nie oni. Kaśka założyła ręce na piersi.
– Może po prostu byłaś nieuważna? – rzuciła. – Przecież to nie nasza wina, że coś zgubiłaś.
Zacisnęłam pięści. Coś w jej głosie sprawiło, że nagle poczułam się mała, głupia i… winna. Jakby to wszystko naprawdę było moją winą. Wszyscy patrzyli na mnie z takim dziwnym spojrzeniem, jakby chcieli, żebym już dała spokój. Ale ja nie zamierzałam odpuścić.
Kiedy opadła maska
Następnego dnia wstałam wcześniej niż reszta. Siedziałam na tarasie, patrzyłam na spokojną taflę jeziora i czułam, jak ściska mnie w środku. Nie mogłam przestać myśleć o portfelu. Coś było nie tak, coś mi nie pasowało. Dlaczego nikt nie zareagował? Dlaczego nikt się nie przejął?
Kiedy weszłam do domku, Magda i Kaśka siedziały przy stole, popijając kawę i przeglądając telefon. Zamilkły, gdy mnie zobaczyły. Kamil wyszedł z łazienki i rzucił mi krótkie „cześć”, nawet na mnie nie patrząc. Bartek leżał na kanapie, z nogami na stole, i coś pisał na telefonie. Powietrze było gęste, a ja czułam, jak narasta we mnie wściekłość.
– Czy wy w ogóle rozumiecie, co się wczoraj stało? – wyrzuciłam z siebie. – Zginął mój portfel. Moje dokumenty. Moje pieniądze! I co? Nikogo to nie obchodzi? Może nawet ktoś z was go wziął?
Magda uniosła brew i parsknęła pod nosem.
– Serio? Myślisz, że ktoś z nas potrzebowałby twojego portfela? – jej głos ociekał pogardą.
Kaśka się zaśmiała, cicho, złośliwie. Bartek spojrzał na mnie z takim wyrazem twarzy, jakby mu się zrobiło żal… albo jakby już wiedział coś, czego ja nie wiedziałam. Kamil tylko westchnął.
– Ola, odpuść. To tylko portfel. Może się znajdzie – rzucił i wyszedł na zewnątrz, jakby nie chciał już mieć z tym nic wspólnego.
Patrzyłam na nich i czułam, że coś pęka. To nie byli już ci sami ludzie, których znałam od lat. I nagle zrozumiałam – oni wiedzieli. Wszyscy. Każde z nich wiedziało, co się stało.
Nie jestem już jedną z nich
Minęło kilka godzin, a atmosfera była nie do zniesienia. Wszyscy zachowywali się tak, jakby nic się nie stało. Kamil rozpalał grilla, Kaśka smarowała nogi kremem do opalania, a Magda przeglądała instastories na telefonie. Tylko Bartek co jakiś czas zerkał na mnie ukradkiem, jakby chciał coś powiedzieć, ale się bał. Podjęłam decyzję. Podeszłam do nich i powiedziałam, nie kryjąc drżenia w głosie:
– Słuchajcie, muszę wiedzieć. Kto zabrał mój portfel? Nie zginął sam z siebie. Ktoś z was musiał go zabrać.
Nikt się nie odezwał. Kaśka podniosła wzrok, skrzywiła się i rzuciła:
– Przestań dramatyzować. Może zgubiłaś go po drodze. My mamy swoje sprawy, a ty się czepiasz.
Magda pokiwała głową, a Kamil nawet nie raczył na mnie spojrzeć. Bartek w końcu westchnął ciężko i powiedział cicho:
– Ola… lepiej odpuść. Serio. Czasami lepiej czegoś nie wiedzieć.
Zrobiło mi się słabo. Próbowałam coś powiedzieć, ale słowa uwięzły mi w gardle. Spojrzałam na nich, na ludzi, z którymi spędziłam tyle czasu, i poczułam się, jakbym stała w obcym tłumie. Jakbym już nie była częścią tej paczki. Jakby oni wszyscy, z jakiegoś powodu, postanowili mnie wykluczyć. Zrozumiałam, że niezależnie od tego, czy ukradli mój portfel, czy tylko patrzyli na to przez palce, stało się coś, czego nie da się cofnąć. Już nie byłam jedną z nich.
Zdrada boli najbardziej
Wyszłam z domku, zostawiając ich za sobą. Szłam przed siebie, nie patrząc, dokąd idę, byle tylko nie czuć ich spojrzeń na plecach, byle nie słyszeć śmiechu, który jeszcze chwilę wcześniej wydawał mi się prawdziwy. Nagle zrobiło mi się duszno. Czułam, jak łzy zaczynają napływać do oczu, ale nie chciałam się rozkleić. Nie przed nimi. Nie teraz.
Usiadłam na pomoście i patrzyłam na spokojne, nieruchome jezioro. Jeszcze kilka dni temu wydawało mi się, że te wakacje będą najpiękniejsze w moim życiu. A teraz czułam się, jakbym straciła nie tylko portfel, ale coś znacznie ważniejszego – przyjaźń, zaufanie, może nawet część siebie.
Nie wiem, czy to Kaśka zabrała mój portfel, czy może Bartek, albo Kamil – to już właściwie nie miało znaczenia. Najbardziej bolało to, że wszyscy wiedzieli, a nikt nie powiedział ani słowa. Patrzyli na mnie, jak na kogoś obcego, jak na problem, który trzeba po prostu przeczekać, aż sobie pójdzie.
Nie zadzwonili do mnie potem. Nikt się nie odezwał. Wróciłam do domu sama, z poczuciem, że coś się we mnie złamało. Zrozumiałam, że prawdziwa przyjaźń nie polega na tym, żeby być razem na imprezie, tylko wtedy, kiedy robi się naprawdę trudno. A oni mnie zawiedli. Zdradzili. I tego nie da się już naprawić.
Ola, 28 lat
Czytaj także:
- „Teściowa pomogła mi znaleźć pracę i otworzyła dla mnie serce. Spuściłam na chwilę gardę, ale czy było warto?”
- „Żyjemy z mężem w jednym domu, ale jak współlokatorzy. Kiedyś byłam jego diamentem, dziś raczej pyłem”
- „Teść traktował mnie jak popychadło. Gdy znalazłam w garażu jego sekret, już nie był taki mocny w gębie”

