„Na urodziny dostałam od teściowej krem na zmarszczki. Chciała, żeby mi poszło w pięty, ale ja też umiem być złośliwa”
„Kiedy teściowa wyszła, zamknęłam się w łazience. Stałam długo przed lustrem, przyglądając się swojej twarzy. Zmarszczki w kącikach oczu, cień pod dolną wargą, lekko opadające powieki. To wszystko było moje”.

- Redakcja
Mam czterdzieści sześć lat i od prawie dwóch dekad jestem żoną Marka. Pracuję w urzędzie, w dziale obsługi klienta – wieczne „dzień dobry”, „czy mogę pomóc?” i „proszę podpisać tu i tu”. Uśmiech grzecznościowy wrył mi się już w twarz tak głęboko, że mam wrażenie, iż nawet podczas snu wyglądam, jakbym się przymilała.
Żyliśmy jakby obok
Codzienne życie? Powtarzalność jak z zegarka. Pobudka o 6:15, kawa, potem śniadanie – jajko na miękko albo płatki z mlekiem, zależnie od humoru męża. O 7:20 wychodzimy razem z domu – on do swojej firmy, ja do urzędu. Wieczory? Czasem film, najczęściej cisza, w której każde z nas scrolluje swój telefon. Zmieniły się tylko drobne rzeczy – kiedyś łapał mnie za rękę, dziś łapie co najwyżej za pilot.
Marek zawsze był lojalny wobec matki i może by mi to nie przeszkadzało, gdyby moja teściowa nie była kobietą, która ubiera kontrolę w koronki troski. Z pozoru uprzejma, zadbana, uśmiechnięta. Ale za każdym „z troski o ciebie” kryje się subtelna szpilka.
– Oj, Mariolko, znowu ta bluzka w grochy? – spytała kiedyś z uśmiechem pełnym politowania. – Wiesz, że grochy pogrubiają? Ale jak się dobrze czujesz, to przecież nie moja sprawa. Ja się tylko troszczę o ciebie.
I ja się zawsze uśmiechałam, przytakiwałam, zagryzałam zęby, bo tak mnie nauczono – żeby nie robić scen, nie prowokować konfliktów, żeby dbać o atmosferę. Byłam tą „grzeczną dziewczynką” przez całe życie.
Miarka się przebrała
W dniu moich urodzin robiliśmy skromny obiad dla najbliższych. Teściowa zjawiła się jak zwykle punktualnie, z idealnie ułożoną fryzurą, w płaszczu, który wyglądał jak nowy, i torbą od znanego projektanta. Weszła jak do siebie. Nawet nie zdjęła butów, tylko rzuciła do Marka, że nie będzie długo siedzieć, bo jeszcze musi wstąpić do kosmetyczki. Mąż ucieszył się na jej widok tak, jakby zapomniał, czyje właściwie urodziny obchodzimy.
– No, Mariolko, wszystkiego najlepszego – powiedziała wyraźnie protekcjonalnym tonem. – Przyniosłam coś dla ciebie. Pomyślałam, że ci się przyda. W twoim wieku trzeba już o siebie dbać, skarbie. To taki dobry krem, drogi, ale skuteczny. Warto inwestować w urodę.
Otworzyłam torebkę. W środku był elegancki słoiczek kremu przeciwzmarszczkowego. Nigdy bym nie wydała tylu pieniędzy na coś takiego. Wiedziałam, że ten prezent miał więcej wspólnego z komunikatem niż z troską.
– Dziękuję – powiedziałam cicho, siląc się na neutralny wyraz twarzy. – Naprawdę nie trzeba było.
– Ależ trzeba, kochana – odparła teściowa, jakby właśnie udzielała mi błogosławieństwa. – My, kobiety po czterdziestce, musimy się wspierać, prawda? Zmarszczki nie czekają.
Była złośliwa
Marek roześmiał się i rzucił:
– Mama zawsze wie, co kupić.
Nie spojrzałam na niego. Bałam się, że nie utrzymam uśmiechu. Czułam się tak, jakbym dostała cios pod żebra, a wszyscy wokół udawali, że właśnie wydarzyło się coś miłego. Kiedy teściowa wyszła, zamknęłam się w łazience. Stałam długo przed lustrem, przyglądając się swojej twarzy.
Zmarszczki w kącikach oczu, cień pod dolną wargą, lekko opadające powieki. To wszystko było moje. Moje życie, moje nieprzespane noce, moje zatroskania, moje przemilczenia. Kiedyś myślałam, że starzenie się będzie miało w sobie coś szlachetnego, coś godnego. A teraz stałam i patrzyłam na siebie oczami kobiety, która zawsze miała zastrzeżenia.
Wróciłam do kuchni. Marek siedział przy stole, przeglądał telefon i nawet nie zauważył, że coś jest nie tak. Powiedział tylko:
– Fajny prezent, nie?
Nie odpowiedziałam. Wtedy po raz pierwszy pomyślałam: a może ja nie chcę być taka, jaka jestem?
Zemściłam się
Od tamtego dnia nie mogłam przestać o tym myśleć. Z pozoru wszystko było po staremu – praca, dom, zakupy, ale coś we mnie drgnęło. Zaczęłam przypominać sobie inne sytuacje, te wszystkie subtelne uwagi teściowej, jakby z troski, a tak naprawdę zawsze z lekkim przekąsem. Komentarze o moim wyglądzie, o tym, co gotuję, jak rozmawiam, jak wychowuję syna.
Imieniny matki mojego męża były zawsze uroczyste. Kwiaty, ciasto, kieliszek nalewki, obowiązkowe zdjęcie rodzinne na tle kredensu. Tym razem wszystko wyglądało podobnie – uśmiechy, serdeczności, komplementy sypiące się jak z rękawa. Wszyscy grali swoje role, ja też. Aż do momentu, gdy sięgnęłam po torebkę z prezentem. Wręczyłam jej kopertę. Teściowa spojrzała na mnie, zaintrygowana, i zaczęła ją rozdzierać.
– To bon – powiedziałam z pozornym spokojem. – Do dietetyka. Pomyślałam, że może ci się przyda. Może i mnie się przyda, jak będę w twoim wieku.
W salonie zapadła cisza, taka, której się nie da zagadać. Teściowa wpatrywała się w kartkę, jakby nie dowierzała. Marek drgnął.
Był oburzony
– To jakiś żart? – spytała w końcu.
– Nie – odpowiedziałam, patrząc jej prosto w oczy.
– Co ci odbiło? – Marek już nie krył złości. – To moja matka!
– Tak, twoja matka. I moja teściowa. Od lat z uśmiechem wbija szpilki, a ja mam się tylko uśmiechać? Już nie.
Po tamtej imprezie Marek nie odezwał się do mnie przez dwa dni. Teściowa udawała, że sprawy nie było – nie dzwoniła, nie pisała, tylko dała znać przez Marka, że potrzebuje czasu na przemyślenie tej sytuacji. A ja czułam ulgę i winę jednocześnie.
Nie wiem, co dalej. Teściowa od tamtej pory się nie odezwała, Marek niby wrócił do codzienności, ale między nami wciąż wisi napięcie, którego nie daje się zagłuszyć wspólnym obiadem czy wiadomościami w tle. Mimo to czuję się inaczej, jakby coś we mnie się rozprostowało po latach zgarbienia.
Dziś wiem, że czasem prezent to nie tylko krem. To lustro, w którym widzisz, jak inni cię postrzegają i jak bardzo różni się to od tego, kim jesteś naprawdę.
Mariola, 44 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie prawdopodobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Moi rodzice nie znoszą mojego męża. Mama mówi, że jest jak towar drugiego sortu kupiony na Black Friday”
- „Rafał był tak przystojny, że nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście. Myślałam, że spędza ze mną czas z litości”
- „W życiu zrobiłam wiele głupich rzeczy, ale 1 była naprawdę fatalna. Przez to od lat śpię sama i pewnie tak już zostanie”

