Reklama

Czasami mam wrażenie, że moje życie to taki niekończący się, szary poniedziałek. Wstaję rano, robię śniadanie, budzę Pawła, który tylko mruczy coś pod nosem, potem sprzątam, robię zakupy, gotuję obiad – i tak w kółko. Czasem, kiedy patrzę w lustro, mam wrażenie, że z tej kobiety sprzed lat, która potrafiła się śmiać do łez, zostały tylko cienie pod oczami i zmarszczki w kącikach ust.

Jedyne, co mnie jeszcze trzyma na powierzchni, to rozmowy z Justyną i Kasią. One zawsze wiedzą, co powiedzieć, jak rozładować napięcie. I to właśnie one, przy winie, rzuciły ten pomysł – wakacje w Grecji.

– Musimy to zrobić! Choć raz pomyśleć o sobie! – powiedziała Justyna, a Kasia przytaknęła z uśmiechem. Wtedy, po raz pierwszy od dawna, poczułam dreszcz ekscytacji. Grecja… morze, słońce, wino, przygoda. Może właśnie tego mi było trzeba?

Kiedy samolot dotknął pasa, a gorące, greckie powietrze uderzyło mnie w twarz, pomyślałam, że to będzie mój moment. Mój mały kawałek szczęścia.

Wieczorem siedziałyśmy z Justyną i Kasią przy barze, w małym, klimatycznym lokalu w centrum miasteczka. Grecka muzyka sączyła się z głośników, a zapach morza mieszał się z aromatem świeżych ziół. Marco, kelner z ciemnymi oczami i rozbrajającym uśmiechem, podszedł do nas i zapytał, co podać. Wymieniłam nasze zamówienia, a on patrzył na mnie tak, jakbyśmy byli jedynymi osobami w tym miejscu.

– Nie wiedziałem, że Grecja potrafi tak oczarować piękne turystki – powiedział, a ja poczułam, jak robi mi się gorąco. Justyna szturchnęła mnie w bok, a Kasia zachichotała pod nosem.

– Tylko nie przesadź z drinkami – ostrzegła, a ja uśmiechnęłam się z przekąsem.

Flirtował ze mną

Dziewczyny poszły na parkiet, a ja zostałam przy barze sama z Marco. Oparł się o ladę, nachylił i wyszeptał mi do ucha, że w Grecji kobiety powinny czuć się wyjątkowo. Jego głos był ciepły, a zapach skóry mieszał się z tym winem, które wypiłam wcześniej.

– Może zatańczysz ze mną? – zapytał, a ja kiwnęłam głową, jakby to było najbardziej oczywiste na świecie.

Czułam, jak prowadzi mnie na parkiet, jak jego dłonie dotykają mojej talii, a ja przestaję myśleć o Pawle, o szarym życiu, o tym wszystkim, co czeka na mnie w Polsce. Była tylko ta noc, ta muzyka, to ciepłe, greckie powietrze. Kiedy pocałował mnie, nie protestowałam. Nie pamiętam, jak z baru trafiliśmy na plażę, jak wylądowaliśmy na piasku, jak jego dłonie wędrowały po moim ciele. Pamiętam tylko smak jego ust i dreszcz, który mnie przeszył.

Rano obudziłam się w obcym łóżku, z głową ciężką od wina, z jego ramieniem przewieszonym przez moje biodra. Spojrzałam na niego, na ten jego spokojny oddech, i poczułam, jak całe ciało przeszywa mi zimny dreszcz. Co ja zrobiłam? Jak ja mogłam?

Chciałam zniknąć

Wróciłam do Polski kilka dni później. Lot był dla mnie udręką – czułam się jak ktoś, kto właśnie przegrał własne życie i teraz wraca z podkulonym ogonem do rzeczywistości, której się bałam. Dziewczyny opowiadały o wakacjach, o tym, jak było pięknie, jakie przygody przeżyły, a ja milczałam, patrząc przez okno na rozmazane krajobrazy, które uciekały mi przed oczami.

Zawinięta w sweter, z myślami wbitymi w głąb siebie, próbowałam odsunąć tamtą noc, wymazać ją, przekonać siebie, że to był tylko sen. Nie udało się. Gdy Paweł odebrał mnie z lotniska, pocałował mnie w policzek tak, jakbyśmy byli parą starych znajomych. Nie zapytał, jak się czułam, co przeżyłam. Po prostu zabrał walizkę i wróciliśmy do domu.

Kilka tygodni później zrobiłam test. Nie wierzyłam, że to się mogło stać, ale jednak. Siedziałam na podłodze w łazience, w rękach trzymałam biały pasek z dwiema kreskami, a moje dłonie drżały tak, że ledwo mogłam go utrzymać. Patrzyłam na ten test i czułam, jak wali mi serce, jak w brzuchu robi się ciasno, jakby ktoś ścisnął mnie w środku. W głowie huczało mi tylko jedno: To niemożliwe. To się nie dzieje naprawdę.

Nie miałam wyboru

Musiałam powiedzieć Pawłowi. Usiadłam obok niego, kiedy oglądał wiadomości.

– Muszę ci coś powiedzieć – zaczęłam cicho, czując, jak serce bije mi w gardle. Spojrzał na mnie niechętnie, jakby go oderwałam od czegoś ważnego. – Jestem w ciąży.

Nie zareagował od razu. Wpatrywał się we mnie przez chwilę, a potem jakby wybuchł.

– Jak to możliwe?! – krzyknął, wstając z kanapy. – To nie moje dziecko, prawda?!

– Paweł, proszę… to był błąd… – mówiłam, ale czułam, że moje słowa tylko go bardziej rozjuszają.

– Pakuj się. Nie chcę cię więcej widzieć – powiedział zimno, jakby odcinał się ode mnie nożem.

Stałam w miejscu, a potem zaczęłam płakać, błagać go, żeby tego nie robił, żeby mnie wysłuchał. Ale on tylko patrzył na mnie z lodowatą miną. Wiedziałam, że już po wszystkim.

Zostałam sama. Pamiętam ten pierwszy wieczór po tym, jak Paweł kazał mi się wynosić. Siedziałam w domu matki, wpatrując się w zdjęcia ze ślubu, z wakacji, z tych kilku momentów, kiedy naprawdę wydawało mi się, że jesteśmy szczęśliwi. Patrzyłam na swoje młodsze ja, uśmiechniętą dziewczynę, która trzyma Pawła za rękę, i czułam, jak w gardle zaciska mi się coś ciężkiego.

Zostałam sama

Nie miałam siły nic robić. Nie potrafiłam wstać, ani się spakować, ani nawet zadzwonić do Justyny czy Kasi. Przecież one i tak już miały swoje życia, a nasze rozmowy o Grecji były tylko chwilową ucieczką. Wróciły, a ja zostałam tu, z tym bałaganem, którego sama narobiłam.

Nie miałam nawet numeru do Marco. Z czasem zaczęłam mówić głośniej, a potem krzyczeć. „Jestem idiotką. Naiwną idiotką!”. Łzy spływały mi po policzkach, a ja nie wiedziałam już, czy bardziej nienawidzę siebie, jego, czy tego życia, które sama sobie zafundowałam.

Przed oczami wracał mi tamten wieczór na plaży w Grecji. Ciepły piasek pod stopami, muzyka z baru dobiegająca w tle, a my tańczący razem, jakby nic poza tym nie istniało. Marco śmiał się, mówiąc, że mam w oczach coś wyjątkowego. Chciałam mu wtedy powiedzieć, że mam męża i życie, które powoli mnie przygniata, ale nie potrafiłam.

Dałam się ponieść temu, jak obejmował mnie w pasie, jak dotykał mojej dłoni. Przez chwilę było tak, jakby świat naprawdę przestał istnieć. Pamiętam, jak szeptał coś, czego nie rozumiałam, i jak jego palce przesuwały się po mojej skórze. Chciałam, żeby ten moment trwał wiecznie. Nie myślałam o Pawle, o obowiązkach, o Polsce. Było tylko tu i teraz. A teraz to wszystko wracało jak ciemna chmura, która osiadała na moim sercu.

Marta, 33 lata


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama