„Na rodzinnym grillu poznałam brudny sekret męża. Smak wiosennych truskawek już zawsze będzie mi się kojarzył z jednym”
„Weszłam do domku po truskawki. Kupiłam je dzień wcześniej z myślą o dzieciach, które z radością będą moczyć je w cukrze i oblizywać palce. Na moment przymknęłam oczy. Zza altanki dobiegł mnie śmiech – dźwięczny, kobiecy”.

Majówka na działce to sielanka. Dzieci biegające boso po trawie, piwo chłodzone w basenie i szwagier z gitarą, który uparcie śpiewa „Whisky, moja żono”, choć nikt go o to nie prosił. Dla mnie to trochę teatr, w którym gram rolę żony, matki i organizatorki tego chaosu.
Coś się zmieniło
Patrzyłam na Kamila, który oparty o płot, obserwował dzieci. Spokojny, dobry ojciec, ale coraz bardziej nieobecny. Kiedyś śmialiśmy się razem, kiedy grill nie chciał się rozpalić. Dziś on milczy, a ja udaję, że wszystko jest jak trzeba. Tylko te niepokojące drobne gesty… jak odwraca wzrok, gdy chcę go pocałować w policzek, jak udaje, że nie słyszy, kiedy chcę opowiedzieć mu coś, co mnie poruszyło.
Weszłam do domku po truskawki. Kupiłam je dzień wcześniej z myślą o dzieciach, które z radością będą moczyć je w cukrze i oblizywać palce. Na moment przymknęłam oczy. Zza altanki dobiegł mnie śmiech – dźwięczny, kobiecy. Ciekawość zwyciężyła. Podeszłam do krzaka przy altance i wtedy ich zobaczyłam.
Kamila i sąsiadka z działki obok. On coś powiedział, ona się zaśmiała i położyła rękę na jego dłoni. Ich palce splotły się na moment, potem się przytulili. Wstrzymałam oddech. Chciałam krzyknąć, podejść, zapytać: co ty wyprawiasz? Ale zamiast tego cofnęłam się ostrożnie, jak złodziej, który nie chce zostać zauważony.
Robiłam dobrą minę
Wzięłam truskawki, przemyłam je w misce, ułożyłam ładnie. Kiedy wróciłam do stołu, Kamil już siedział na ławce, obok szwagra. Sąsiadka siedziała w drugim końcu stołu i zawzięcie o czymś dyskutowała z moją koleżanką Olgą.
– Te truskawki pachną jak dzieciństwo – powiedział szwagier z pełnymi ustami. „A smakują jak zdrada” – pomyślałam. Ale powiedziałam tylko:
– Z cukrem i ze śmietaną czy bez?
Wzrok Kamila przesunął się po mnie, jakby nic nie zaszło. Resztę dnia spędziłam na analizowaniu drobiazgów. Jak podał sąsiadce ketchup, a jak podał mi – nawet bez spojrzenia. Jak odsunął się, kiedy dzieci próbowały wspiąć się na jego kolana. Zaczęłam przypominać sobie inne sytuacje, które wcześniej wydały mi się niewinne. Może już dawno mnie nie widział? Może dla niego już byłam tylko tą, która pamięta o serwetkach i karkówce na grilla? Może dla niej był inny – obecny, zabawny, męski?
Tego wieczoru nie potrafiłam się uśmiechać. Ale starałam się zachowywać tak, żeby nikt nie zauważył, że coś we mnie pękło.
Byłam zdruzgotana
Noc była ciepła, pachniała wilgotną trawą i dymem z ogniska, który jeszcze unosił się leniwie nad działką. Dzieci spały w małym domku z siostrą Kamila, a my – jak zawsze – w naszym, na piętrze, z cienkimi ścianami i skrzypiącym łóżkiem.
Leżałam obok męża. Kamil oddychał spokojnie, miarowo, jakby nic się nie wydarzyło. Jakby ten dzień był jak każdy inny. Ja wpatrywałam się w sufit. W tej ciszy dźwięki się wyostrzały – skrzypnięcie drzwi na dole, szum liści za oknem, jego oddech. Był tuż obok, a czułam się, jakby spał po drugiej stronie oceanu.
Zamknęłam oczy, ale obrazy wracały. Jego dłoń na jej ramieniu. Jej śmiech, który nadal dźwięczał mi w głowie. Zaczęłam myśleć o wszystkich chwilach, kiedy próbowałam do niego mówić, a on tylko kiwał głową. O tych wieczorach, kiedy nie miał czasu dla mnie i mówił, że jest zmęczony, że jutro pogadamy. O tym, jak odsunął się, kiedy pewnego wieczoru położyłam głowę na jego ramieniu. Wtedy pomyślałam, że może boli go bark. Teraz już nie wiedziałam, co było prawdą, a co tylko moją wymówką.
Miałam tego dość
Nie chciałam krzyczeć, nie chciałam budzić dzieci, robić scen, tłumaczyć się rodzinie. Nie chciałam słyszeć, że „to tylko flirt” albo że „to nic nie znaczyło”. Chciałam ciszy. I właśnie w tej ciszy, tej spokojnej, śmiertelnej ciszy, podjęłam decyzję. Odejdę.
– Wszystko w porządku? – mruknął Kamil przez sen, nie otwierając oczu.
– Tak – odpowiedziałam cicho.
Ale w mojej głowie już brzmiało zupełnie co innego. Nie, nic już nie jest w porządku.
Wstałam, zanim kogokolwiek obudziły ptaki. W domku panowała cisza, tylko kawa w kubku pachniała jak powrót do siebie. Patrzyłam na Kamila. Spał na boku, z ręką pod głową. Twarz spokojna. Może właśnie śnił o niej.
Wyjęłam walizkę z szafy, tę granatową, którą zawsze zabieraliśmy na wspólne wyjazdy. Teraz pakowałam ją tylko dla siebie. Bluzka, spodnie, szczoteczka, parę książek. Wszystko powoli, bez pośpiechu.
Kamil przebudził się, spojrzał nieprzytomnie.
– Co robisz?
– Pakuję się.
– Gdzieś jedziesz?
– Tak.
– Alina, co się dzieje?
– Widziałam cię z sąsiadką. To wszystko, co się dzieje.
Miałam tego dość
Wstał, zbliżył się, jakby chciał coś powiedzieć. Ale ja już byłam za granicą rozmów. Wystarczyło mi jedno spojrzenie i wiedziałam, że nie chcę słuchać, że muszę wyjść, zanim zacznę krzyczeć.
Szłam z walizką ciągniętą za sobą po nierównym poboczu. Droga była pusta, tylko wiatr plątał mi włosy. Minęłam znajomy zakręt, potem rów, w którym kiedyś dzieci łowiły kijanki. Usiadłam w trawie, z walizką obok, i pozwoliłam sobie pierwszy raz poczuć wszystko naraz: złość, smutek, ulgę, strach, zmęczenie, wolność.
Myślałam o Kamilu. Że zdrada boli, ale nie tak jak to, że byłam dla niego przezroczysta. Jakbym zniknęła gdzieś pomiędzy truskawkami a śmiechem tamtej kobiety. Nie płakałam. Czułam się czysta. Jakby coś zostało ze mnie zmyte. Jakbym pierwszy raz od dawna mogła oddychać.
Potrzebowałam wsparcia
Mama siedziała przy kuchennym stole, mieszała herbatę w kubku z odpryśniętym uchem. Ten sam kubek, z którego piłam, gdy wracałam z liceum i opowiadałam jej o pierwszych zauroczeniach. Teraz nie mówiłam nic.
– Zostajesz na noc? – zapytała łagodnie.
– Na razie tak.
Usiadłam naprzeciwko. W końcu, po długim milczeniu, powiedziałam to, co uwierało mnie od rana.
– Widziałam go z nią.
Nie musiałam tłumaczyć więcej. Mama spojrzała na mnie uważnie, nie z litością, raczej z jakimś cichym zrozumieniem.
– Co powiedział?
– Nic. A ja też niewiele.
– I dobrze. Czasem cisza mówi więcej niż tysiąc słów.
Patrzyłam przez okno na znajome drzewa. Myśli plątały się w głowie. Czy wrócę? Czy sobie poradzę? Czy jestem gotowa na życie bez niego? Ale to wszystko mogło poczekać. Teraz liczyło się tylko jedno – zrobiłam pierwszy krok.
Alina, 38 lat
Czytaj także:
- „Po 3 latach małżeństwa miałem już dość parówek na obiad. Co to za żona, która nie potrafi ugotować nawet rosołu?”
- „Teściowej wpadł w ręce mój PIT. Teraz robi listę życzeń, żeby mnie trochę wydoić z kasy, ale nie będę jej sponsorem”
- „Mąż chwali się, że jest głową rodziny, ale to ciapa. Nawet PIT muszę rozliczać sama, bo unika odpowiedzialności”

