Reklama

Wielka Sobota to w moim rodzinnym domu czas bardzo intensywnych przygotowań do świąt. Tata zajmuje się sprzątaniem, a my z siostrą pomagamy mamie w kuchni. W tym roku wszystko przebiegało w atmosferze ekscytacji, ponieważ Ula zapowiedziała, że na wielkanocne śniadanie nie przyjdzie sama. Byliśmy ciekawi, kim jest jej nowy wybranek.

Święta spędzaliśmy w rodzinnym gronie

Ula to dobra dziewczyna, ale do facetów ewidentnie nie ma szczęścia. Trafia na samych dziwnych typów, którzy łamią jej serce. Żaden z tych związków długo nie przetrwał. Za każdym razem siostra się zarzeka, że na dobre kończy z mężczyznami, po czym znów umawia się na randkę. To błędne koło. Ula działa niczym magnes na wszelakiej maści toksyków i jest strasznie kochliwa.

Nie bez powodu zatem martwię się o nią. A co, jeśli znowu wdepnęła w bagno i pomyliła to z miłością? Nie mam wpływu na to, co będzie robiła. Oczywiście wielokrotnie rozmawiałam z nią na ten temat, ale to dorosła osoba i ma prawo do podejmowania własnych decyzji. Niemniej zastanawiałam się, kto tym razem ją zauroczył. Nie przypuszczałam jednak, że o mało nie dostanę zawału.

W poniedziałkowy poranek dom lśnił czystością i wspaniale pachniał świątecznymi potrawami. Wszystko było dopięte na ostatni guzik, czekaliśmy już tylko na Ulę i jej tajemniczego wybranka. W sobotę wieczorem siostra zadzwoniła z prośbą, abym wykazała się wyrozumiałością. Doskonale wiedziała, że z dużym sceptycyzmem podchodzę do jej relacji z facetami. Przysięgała, że tym razem jest zupełnie inaczej i że to naprawdę coś poważnego. Obiecałam, że postaram się powstrzymać od komentarzy i że nie będę jej strofować.

– Dziękuję – odetchnęła z ulgą. – To dla mnie bardzo ważne.

– Rozumiem – przytaknęłam.

Nogi się pode mną ugięły, kiedy zobaczyłam, kogo przyprowadziła siostra. Kompletnie niczego nieświadoma przedstawiła nas sobie. Zachowałam zimną krew, on zresztą też.

– Miło mi, jestem Bartek.

Znałam go na wylot

To nie był jednak zwyczajny Bartek. To był ten Bartek. Spotykaliśmy się niespełna rok, moja rodzina o tym nie wiedziała. Fascynował mnie i jednocześnie przerażał. Posiadał niebywałą zdolność do manipulowania ludźmi. Wiedział, jak na mnie spojrzeć, abym zrobiła wszystko, czego chce. Z jednej strony był wyniosły i chłodny, a z drugiej potrafił rozpalić mnie do czerwoności. Odeszłam od niego bez słowa, gdy kilka razy przyłapałam go na kłamstwie. Nie wiem, czy zdradzał, bo nigdy nie miałam na to dowodów, ale nie wykluczałam takiej możliwości. Wymieniliśmy krótkie spojrzenia. Dostrzegłam w jego oczach ten sam ogień, co kiedyś. Ani Ula, ani rodzice niczego na szczęście nie zauważyli.

Bartek brylował przy stole. W te klocki był świetny. Potrafił czarować, jak nikt inny. Mama naturalnie przepadła i natychmiast znalazła się pod jego niewątpliwym urokiem. Powiedział, że prowadzi firmę zajmującą się doradztwem finansowym i że ma własne mieszkanie. Oprócz niego tylko ja w tym gronie wiedziałam, jak jest naprawdę. Kłamał. Jak tylko go poznałam, natychmiast się zorientowałam, że nade wszystko pragnie cudzego uznania, a w rzeczywistości miał sporo kompleksów. Nie mam pojęcia, dlaczego się wdałam w romans z nim, ale chyba dlatego, że bardzo mnie pociągała jego mroczna strona.

– Nareszcie jakiś normalny mężczyzna – z zadowoleniem stwierdziła mama, gdy znalazłyśmy się same w kuchni. – Chyba nasza Ulcia ma wreszcie szczęście.

– Chyba tak – wysiliłam się na uśmiech.

Nie mogłam przecież wyznać mamie prawdy, bo zapewne by się załamała. Szepnęłam jedynie Uli, aby uważała na siebie i nie śpieszyła się z podejmowaniem poważnych decyzji dotyczących tej znajomości.

Nie chcę, by cierpiała

„Musimy pogadać” – takiej treści wiadomość wysłałam Bartkowi, kiedy udałam się do toalety. Odpowiedź przyszła kilka minut później. „OK. Może być jutro o 18 tam, gdzie zwykle?”. Napisałam, że pasuje. Jak to się w ogóle stało, że wciąż miałam jego numer? Umówiliśmy się w parku, gdzie często chodziliśmy na spacery.

– Chcesz się na mnie odegrać czy co? – zapytałam bez owijania w bawełnę.

To była pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy. W końcu zmyłam się bez słowa, a potem nie odbierałam połączeń. W końcu telefon przestał dzwonić.

– Wierz mi lub nie, ale to nie jest żadna zemsta.

– Daj spokój, na bank wiedziałeś, że to moja siostra.

– Jasne, że tak, ale to wcale nie jest tak, jak ci się wydaje.

Na moment zapadło niezręczne milczenie, które przerwałam krótkim pytaniem.

– Kochasz ją?

Wbił we mnie na wskroś przeżywający wzrok.

Na swój sposób tak – odparł rozważnie po chwili namysłu.

– Słuchaj, to bardzo wrażliwa dziewczyna i niestety zbyt szybko się angażuje. Jeżeli ją skrzywdzisz, inaczej będziemy rozmawiać.

– Uważasz, że jestem potworem, czy jak?

– Po prostu trochę cię znam.

– Nie skrzywdzę twojej siostry.

– O niczym jej nie powiem, przynajmniej na razie.

– Chyba zdajesz sobie sprawę z tego, że będzie zła na ciebie – kpiący uśmieszek wykrzywił jego przystojną twarz.

– Jeżeli będzie trzeba, zaryzykuję – odparłam. – Będę na ciebie oko, pamiętaj.

Będę go miała na oku

Odwróciłam się na pięcie i miałam już odejść.

– Marta, mam jeszcze jedno pytanie.

– Jakie?

Dlaczego wtedy zniknęłaś?

Tego się nie spodziewałam. Musiałam się więc zastanowić.

– Chyba dlatego, że się ciebie bałam.

– Nadal się boisz?

Nie miałam zamiaru odpowiadać. Wracałam do domu z sercem walącym jak oszalałe. Ciężko było przyznać to przed samą sobą, ale Bartek nadal na mnie działał. Miał w sobie coś niepokojącego – coś, co zawsze mnie kręciło. Niewiele się zastanawiając, zablokowałam jego numer. Miałam nadzieję, że nie będzie próbował skontaktować się ze mną w inny sposób.

Liczyłam również ja to, że Ula prędko się zorientuje, z kim ma do czynienia. Może nie jestem w porządku, ukrywając przed nią pewne informacje, ale z doświadczenia wiem, że i tak nie posłucha. Jak jest zapatrzona w jakiegoś faceta, to przemawianie jej do rozumu przypomina walenie grochem o ścianę. Oby nie doszło do sytuacji, w której musiałaby usłyszeć prawdę ode mnie – liczę po cichu na to, że ocknie się w porę.

Marta, 29 lat


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama