Reklama

Mój ojciec zmarł na raka zupełnie niespodziewanie. Niespodziewanie dla nas, bo on dobrze wiedział, że umiera, ale nic nam nie powiedział, bo nie chciał nas martwić. Cały on – byle tylko nikomu się nie narazić.

Byliśmy załamani

Gdybym wiedziała, pewnie nie kłóciłabym się o te wszystkie głupoty. Nie podnosiłabym głosu. Bywała u nich częściej, zamiast wychodzić w miasto z przyjaciółmi lub w chwilach wolnego oglądać głupie filmy na laptopie. Myślę, że matka też postanowiłaby być mniej upierdliwa choć na chwilę – a zawsze nie miała w tym sobie równych.

– Dziwne, że wam nie powiedział – skwitowała najbliższa przyjaciółka mojej matki, czym zasłużyła sobie na mordercze spojrzenie mojej babci, tej od strony matki. Dziadkowie od strony ojca dawno już nie żyli.

– Najdziwniejsze jest to, że w taką rodzinną tragedię wtrącają się osoby, które w ogóle nie są z nią związane – mama nie byłaby sobą, gdyby darowała sobie tę uszczypliwość.

Przyjaciółka matki uśmiechnęła się tylko głupio i szybko się ulotniła, ale obie z matką widziałyśmy, że ją to dotknęło. Nie było jednak ani czasu, ani okazji, żeby to roztrząsać.

Brakowało nam go

Wszyscy pogrążyliśmy się w szoku i żałobie. Ja bardziej w szoku. Nie mogłam pojąć, że dopiero co rozmawialiśmy z ojcem o mojej nowej pracy, a teraz go nie ma. Tak po prostu. Wszelkie wspomnienia – te z ostatnich tygodni, i te z odległej przeszłości – przewijały mi się przed oczami i nie potrafiłam się zupełnie na niczym skupić. Kuba, mój partner, starał się mnie wspierać, ale widać było, że i on nie do końca rozumie to, co się właśnie stało.

– Tata bardzo cię kochał – przekonywał mnie nieustannie, jakby się martwił, że w świetle ostatnich wydarzeń zaczęłam w to wątpić. – Twoją mamę też. Po prostu… bał się was tym obciążać.

No tak – bo to miało się nie wydać. Wiedziałam, o czym mówił i po części pojmowałam, czemu ojciec tak zrobił, ale wciąż byłam rozżalona. Podobnie jak matka. I sądziłam, że długo się to nie zmieni.

Pogrzeb był dla mnie koszmarnym przeżyciem. To trochę dziwne, ale żadnego nie pamiętałam – kiedy umarła moja babcia od strony ojca miałam zaledwie trzy lata i niewiele jeszcze kojarzyłam. Dziadek z kolei umarł jeszcze przed moimi narodzinami. Stałam tam pośród tych wszystkich znajomych twarzy i czułam się okropnie, kiedy spoglądali ze współczuciem na mnie i moją matkę, a potem uśmiechali się w ten sztuczny sposób – jakby to miało w czymkolwiek pomóc.

Nie znałam go

Byli i tacy, którzy rzeczywiście przeżywali – tych znałam najlepiej, ale oni wpatrywali się w ziemię pomiędzy własnymi stopami, a nie sprawdzali, jak z naszym samopoczuciem. Byli sąsiedzi, kumple ojca z pracy, stary przyjaciel rodziny i… on. Facet niewiele starszy ode mnie, może trzydziestoletni. Wysoki, całkiem przystojny, z trochę dłuższą grzywką, która przesłaniała mu twarz.

Nigdy wcześniej go nie widziałam. Był dziwnie blady, chwiał się na nogach i chyba powstrzymywał łzy. W pierwszej chwili pomyślałam, że może jest na coś chory – w końcu dlaczego miałby tak przeżywać śmierć obcego faceta? Bo mój ojciec przecież musiał być dla niego obcy. W przeciwnym razie wiedziałabym o nim.

Kiedy jednak zaczął autentycznie płakać, gdy trumna trafiła do ziemi, doszłam do wniosku, że jednak coś musi być na rzeczy. Może to… jakiś daleki krewny? Taki, którego rzeczywiście dotąd nie miałam okazji poznać?

Uznałam, że zapytam matkę albo babcię. Ewentualnie popytam wśród znajomych ojca. Ktoś przecież musiał go kojarzyć. Może to jakiś kuzyn? Albo ktoś naprawdę odlegle spokrewniony?

Intrygował mnie

Przyglądałam mu się ukradkiem, ale on na mnie w ogóle nie patrzył. Kiedy jednak wszyscy zaczęli podchodzić do mnie i matki, by złożyć kondolencje, podniósł głowę. Gdy napotkał wzrok mojej matki, coś w jego twarzy się zmieniło.

– Ty teraz płaczesz? – zawołał do niej i ruszył w naszym kierunku z wściekłością w oczach. – Ty?! To wszystko twoja wina!

Wszyscy jak na zawołanie spojrzeli w jego stronę. Matka była zaskoczona i zakłopotana, jakby też go nie rozpoznawała. Babcia natomiast zmarszczyła brwi.

– Znasz go? – burknęła do matki. – Co to w ogóle za zwyczaje, żeby się tak na pogrzebie zachowywać!

Matka pokręciła głową, ale się cofnęła, chyba odruchowo.

– No pewnie, że mnie nie znasz! – warknął do niej. Na szczęście zatrzymał się w bezpiecznej odległości, bo i mnie serce zaczęło już szybciej bić. – Też wolałbym cię nie znać! Wolałbym, żebyś nie istniała w jego życiu!

Odwrócił się na pięcie, przepchnął przez oszołomionych gapiów i ruszył przed siebie. Choć ludzie zaczęli szeptać, a babcia dalej marudziła coś o niewychowanych młodych ludziach, ja nie zamierzałam tak sobie stać z założonymi rękami. Coś mnie tknęło. Dlatego właśnie ruszyłam pośpiesznie w ślad za nieznajomym.

Był bezczelny

Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam

– Hej, zaczekaj! – zawołałam za nim, gdy oboje oddaliliśmy się już od całego zgromadzenia.

Odwrócił się i spojrzał na mnie z niechęcią.

– Ach, to ty – mruknął takim tonem, jakby przed samym czubkiem swojego buta zobaczył ogromnego robaka. – Oliwia, tak?

– Tak. A ty… – Odchrząknęłam. – Co to wszystko miało znaczyć? I skąd znałeś mojego ojca?

Zaśmiał się gorzko. Miał w sobie w tamtej chwili coś takiego, że trochę mnie przerażał.

– Skąd go znałem? – Pokręcił głową i posłał mi protekcjonalny uśmiech. – Był też moim ojcem. Tak, tak, siostrzyczko!

– Co? – wykrztusiłam. Czułam, jak grunt osuwa mi się spod nóg. – A-ale jak…

– No, jesteś dużą dziewczynką. Chyba wiesz, skąd się biorą dzieci. – Obrzucił mnie kolejnym nieprzychylnym spojrzeniem. – Rafał. Ojciec był z moją matką. Kiedy się urodziłem, zapewniał ją, że będą razem i w ogóle, ale potem stateczne życie przestało mu odpowiadać i zaliczył skok w bok.

Nie mogłam uwierzyć

Otworzyłam szerzej oczy.

– Z moją matką? – wymamrotałam.

– Tak – prychnął z irytacją. – Długo nie mógł się zdecydować, zwodził moją matkę, ale ostatecznie wybrał twoją. Ale ze mną się spotykał. Prawie do samego końca byłem jego ukochanym synkiem.

– Ja… – Przygryzłam wargę. – Ja nie wiedziałam…

– Nie jestem pewny, czy nawet twoja matka o mnie wiedziała – spojrzał w niebo, wyraźnie zamyślony. – Ale to wszystko jej wina. To, że nie zdecydował się na leczenie, które mogło wydłużyć mu życie. Moja matka… no cóż, po tym wszystkim nie chciała go znać. Ja wiedziałem, więc starałem się go namówić, ale on bał się reakcji twojej matki. Bał się, że tego nie zniesie.

Pokręciłam głową z niedowierzaniem.

– I o to ją obwiniasz? – rzuciłam.

Popatrzył na mnie, mrużąc oczy.

– Ojciec opowiadał mi o niej, jak musiał stąpać koło niej na paluszkach – wycedził. – Podobnie jak przy twojej uroczej babci. Gdyby został z nami, pewnie by się przyznał! I moglibyśmy go normalnie leczyć!

Miał pretensje

Stałam i patrzyłam na niego, nie wiedząc, co powiedzieć. Bo rozumiałam jego ból, ale nie zgadzałam się z tym, co mówi. Ani trochę.

Choć moje pierwsze spotkanie z przyrodnim bratem zdecydowanie nie należało do pozytywnych, coś czuję, że na tym jednym się nie skończy. Kiedy emocje opadły, przeprosił mnie za swój wybuch. Wiem, że powinien porozmawiać raczej z moją matką, ale on mówi, że nie jest jeszcze na to gotowy.

Nie wiem też, czy kiedykolwiek poznam jego matkę. Obiecaliśmy sobie jednak, że rozwiniemy tę relację. Będziemy spotykać się od czasu do czasu na kawie czy wychodzić wspólnie na film do kina, by wymienić się doświadczeniami, wiedzieć, co dzieje się w naszych małych światach. W końcu jesteśmy rodziną. Poza tym… zawsze chciałam mieć starszego brata.

Oliwia, 27 lat


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama