Reklama

W życiu nie ruszyłabym się na te zajęcia, gdyby nie mąż, który wyraźnie stracił mną zainteresowanie. Bolało mnie to, czułam się odrzucona i obwiniałam się za to, że nie popędziłam na siłownię natychmiast po urodzeniu dziecka. Dziś już wiem, że mój wygląd nie miał z tym niczego wspólnego. To po prostu mój mąż zachowywał się jak prymityw, nie potrafił pokochać mnie takiej, jaką jestem, a na świecie jest pełno mężczyzn, którzy docenią każdy centymetr mojego ciała...

Czułam się winna chłodu w sypialni

Gdy na świat przyszła nasza córka Klara, nasze życie erotyczne mocno się ochłodziło. Na początku nie panikowałam. „To normalne, przecież dopiero co urodziłam dziecko, moje ciało nie wygląda jeszcze świetnie, a Mariusz pewnie boi się, że zrobi mi w jakiś sposób krzywdę”, myślałam. Poza tym trudno było być zainteresowanym amorami, kiedy obydwoje byliśmy permanentnie niedospani, rozdrażnieni i zestresowani noworodkiem w domu.

Ciągle zadawałam sobie pytania: „czy na pewno wszystko robię dobrze?”, „czy będę dobrą matką?”, „czy dam sobie z tym wszystkim radę?”, „czy może nieświadomie nie robię swojemu dziecku krzywdy albo nie determinuję jego dalszego rozwoju?”. Pewnie każda kobieta, która przeżyła te pierwsze miesiące życia swojego dziecka, wie, o czym mówię. To taka ekscytacja przemieszana z niepewnością i absolutnym przerażeniem. Takie poczucie, że zapisaliśmy się właśnie na egzamin z angielskiego dla zaawansowanych, nie mając nawet opanowanych podstaw.

Gdy jednak zdałam sobie sprawę, że nie sypiamy ze sobą od ponad pół roku, zmartwiłam się. Pomyślałam, że może czas nieco ożywić nasze pożycie i sięgnąć po coś nowego: jakiś ładniejszy komplet bielizny, romantyczna kolacja przy świecach, zmysłowa kąpiel... Przygotowałam to wszystko na naszą rocznicę, która wypadała akurat w następny weekend. Dziecko oddałam do mojej mamy i miałam nadzieję, że znowu uda nam się odświeżyć nasze uczucie i odzyskać namiętność, którą tymczasowo utraciliśmy. Niestety, przeliczyłam się.

Próbowałam być romantyczna

– Co to? Prąd wysiadł? – zapytał mąż, gdy wrócił do domu i zastał cały salon w świecach.

– Nie... – odpowiedziałam zbita z tropu. – Po prostu chciałam, żeby była przyjemna atmosfera.

– Daj spokój, zadusimy się w tych oparach ze świec. Czytałem ostatnio artykuł, że spalanie świec parafinowych bardzo, ale to bardzo nie służy naszemu zdrowiu. Zgaś to natychmiast – zrugał mnie.

– Ale... miało być romantycznie – zaoponowałam.

– To zapalimy sobie lampki choinkowe – wzruszył ramionami mąż.

Posłusznie zgasiłam świece i zapaliłam elektryczne lampki, ale nastrój nie był już ten sam. Poza tym ta wymiana zdań zupełnie ostudziła mój zapał. Mimo to się nie poddawałam.

– Wiesz, jaki dziś jest dzień? Nasza rocznica – przypomniałam Mariuszowi.

– O, faktycznie – rozpromienił się na moment. – Wszystkiego najlepszego, kochanie – dodał, po czym błyskawicznie cmoknął mnie w policzek i włączył telewizor.

– Zrobiłam kolację. Pomyślałam, że zjemy ją bez telewizji i po prostu pogadamy – zaproponowałam.

– A to konieczne? Zaraz zaczyna się mecz, który bardzo chciałem obejrzeć. Specjalnie wyszedłem trochę wcześniej z pracy – jęknął.

Zamilkłam. Zrobiło mi się przykro. Mariusz zdawał się zupełnie nie czuć potrzeby celebrowania tej okazji. Nadal się jednak nie poddawałam: postanowiłam podjąć jeszcze jedną próbę. Zdjęłam z siebie sukienkę, żeby w pełni zaprezentować nowy zakup: komplet błękitnej, koronkowej bielizny.

– Co sądzisz? – zapytałam uwodzicielsko.

– Ładne, ładne. Ale naprawdę chcę obejrzeć ten mecz, zasłaniasz telewizor – powiedział.

Wtedy straciłam całą nadzieję. Zostawiłam Mariuszowi talerz z kolacją na stole, po czym poszłam do sypialni i się rozpłakałam.

Po prostu stracił zainteresowanie

Nie wiedziałam, co sprawiło, że Mariusz zupełnie przestał się mną interesować. Czy to moje ciało się zmieniło, czy to fakt, że byłam matką i bycie żoną na chwilę zeszło na dalszy plan? Karał mnie? Czy po prostu naprawdę nie widział już we mnie kobiety? Nie wiedziałam, ale nie chciałam z nim rozmawiać na ten temat. Wiem, że pewnie powinnam, ale było to dla mnie zbyt upokarzające. Nie chciałam usłyszeć od niego prawdy. Postanowiłam działać i stać się najlepszą wersją samej siebie. Zaczęłam od zapisania się na pilates, który polecały mi ostatnio wszystkie przyjaciółki.

– Te kluby są teraz takie eleganckie, takie modne! Nie dość, że będziesz zdrowsza, to jeszcze poczujesz się przez chwilę jak milionerka. Warto – zachwycała się Marysia.

Skusiłam się. Poszłam na pierwsze zajęcia i... przepadłam. Nie ukrywam, pewną rolę odegrał też w tym bardzo przystojny trener – Jacek.

Byliśmy w podobnym wieku, ale on wyglądał jak młody bóg, a ja jak zmęczona życiem matka na pełen etat, którą przecież byłam. Pomimo braku makijażu i modnych, dopasowanych ciuchów do ćwiczeń, Jacek skomplementował mnie już po pierwszych zajęciach, gdy zauważył, jak przyglądam się sobie krytycznie w lustrze.

Nie bądź dla siebie zbyt ostra, wiele kobiet w twoim wieku mogłoby ci pozazdrościć tej figury – powiedział z uśmiechem, a ja cała pokryłam się rumieńcem.

– No, nie wiem... Niedawno urodziłam dziecko i uważam, że mogłabym wyglądać o wiele lepiej – odpowiedziałam z powątpiewaniem.

– Urodziłaś dziecko? I tak wyglądasz? Chyba oszalałaś! Wyglądasz świetnie – powiedział pełen podziwu, poklepując mnie po ramieniu.

Ktoś mnie docenił

Poczułam się świetnie z samą sobą – po raz pierwszy od wielu miesięcy. Ale jednocześnie zapaliła mi się w głowie czerwona lampka: czy nie powinnam się tak czuć za sprawą własnego męża, a nie obcego faceta, poznanego zaledwie godzinę wcześniej? Znowu posmutniałam. Jacek od razu to zauważył.

– Hej, powiedziałem coś nie tak? Bardzo przepraszam, jeśli przekroczyłem granicę... – przestraszył się.

– Nie, nie, wszystko jest ok – skłamałam, zmuszając się do uśmiechu. – Ale muszę już lecieć. Spotkamy się na kolejnych zajęciach.

Może i uciekłam przed Jackiem tamtego dnia, ale nie potrafiłam przed nim uciec w pozostałe. Wystarczyły dwa zdania, żebym myślała o nim przez cały następny tydzień. Wiedziałam, że nie myślę trzeźwo: czułam się przygnębiona, samotna, odrzucona przez męża, co tylko nasilało potrzebę uwagi i sprawiało, że stałam się podatna na flirt czy komplementy. Nie przywiązywałam więc do tego większej wagi, nie nadawałam temu żadnego znaczenia. Do czasu.

Po trzech treningach z Jackiem byłam już zauroczona. Po trzech miesiącach: kompletnie się w nim zadurzyłam. Czułam się jak nastolatka, która traci cały zdrowy rozsądek przez głupie, szczeniackie uczucie. Po treningach od razu uciekałam do domu, żeby tylko nie powiedzieć lub nie zrobić niczego głupiego. Ale nie tamtego dnia...

Jak mogłam tak się zapomnieć?

Pewnego razu Jacek zapytał, czy mógłby ze mną porozmawiać na osobności. Od razu cała się spięłam.

– Tak, pewnie, o co chodzi?

– Przepraszam, być może nie powinienem tego mówić... – zawahał się.

Wyglądał na zdenerwowanego. Po raz pierwszy widziałam go w takim stanie.

– Nie chciałem ci tego mówić... Wiem, że masz swoją rodzinę, swoje życie i nie chciałbym tego rujnować, ale... Nie potrafię dłużej się przed tym bronić – zaczął.

Moje serce waliło jak oszalałe. Z jednej strony wiedziałam, do czego może zmierzać Jacek, a z drugiej – miałam nadzieję, że tego nie powie.

Zachwyciłaś mnie, odkąd zobaczyłem cię tu po raz pierwszy. Zakochałem się w tobie – powiedział w końcu, nieco ciszej.

Przez chwilę staliśmy tak w ciszy. Patrzyliśmy na siebie przerażonym, a jednocześnie tęsknym wzrokiem. Aż w końcu, nie myśląc zupełnie o konsekwencjach, po prostu zbliżyłam się do Jacka i go pocałowałam. Gdy już się połączyliśmy, nie byliśmy w stanie się od siebie oderwać. Wiedziałam, że robię coś zakazanego, coś, czego nie powinnam, że zdradzam nie tylko Mariusza, ale ryzykuję przyszłością całej naszej rodziny. Mimo to nie potrafiłam się powstrzymać. Można się domyślić, co zdarzyło się dalej.

Jak zakochane studenciaki pobiegliśmy do mieszkania Jacka, gdzie przez następne dwie godziny oddawaliśmy się rzeczom, do których nie przyznam się nikomu. Nigdy nie czułam się tak kobieca, tak pożądana i tak... silna. Jacek okazywał mi niemalże nabożną adorację, taką, której Mariusz nie dał mi nigdy, nawet na samym początku naszego związku. Gdy leżeliśmy koło siebie w jego łóżku, czułam się pijana ze szczęścia, absolutnie oszołomiona emocjami.

Powtórzymy to? – zapytał, gdy wychodziłam.

– Nie wiem... Mam nadzieję – odparłam zupełnie skołowana, całując go na pożegnanie.

Ale gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi, wiedziałam już, że zrobiłam najgorsze świństwo w swoim życiu. I nie wiedziałam, jak będę z tym dalej żyć.

Adrianna, 31 lat


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama