Reklama

Nigdy nie przypuszczałam, że jedna majówka może zmienić całe moje życie. Nazywam się Beata, mam trzydzieści lat i jeszcze niedawno myślałam, że wszystko w moim życiu jest na swoim miejscu. Dom, praca, mąż. Michał był dla mnie kimś więcej niż tylko partnerem – był moim najlepszym przyjacielem, oparciem na dobre i na złe. Przynajmniej tak mi się wydawało.

W tym roku na majówkę mieliśmy pojechać na działkę moich rodziców – jak co roku zresztą. Grille, śmiech, beztroska. I Kasia, moja kuzynka, z którą od zawsze byłyśmy blisko. „Prawie jak siostry” – mawiała mama. Michał nie był zachwycony tym wyjazdem, ale przekonałam go, że to tylko kilka dni.

Od jakiegoś czasu coś wisiało w powietrzu między nami. Chłód, krótkie odpowiedzi, noce spędzone osobno. Zrzucałam to na stres w pracy, na rutynę, która podobno wkrada się do każdego związku. Ale wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to nie była rutyna. To był koniec. I że ta majówka... ta cholerna majówka pokaże mi prawdę, której nie będę już w stanie wymazać z głowy.

To nie było zwykłe spotkanie

– Spakowałaś już wszystko? – Michał zagadnął mnie bez większego entuzjazmu, patrząc w ekran telefonu.

– Prawie. Jeszcze tylko ręczniki i leki – odpowiedziałam, rzucając do torby apteczkę.

Wzruszył ramionami. Widziałam, że mało go to obchodziło. W ostatniej chwili wcisnęłam do plecaka ulubiony sweter – wieczory na działce zawsze były chłodne.

W drodze Michał był cichy, bardziej zajęty słuchaniem wiadomości w radiu niż rozmową ze mną. Ale przecież nie mogłam robić afery – w końcu czekało nas kilka spokojnych dni z rodziną.

Kiedy dojechaliśmy, rodzice już rozstawiali grilla. Kasia, jak zwykle uśmiechnięta i promienna, podbiegła mnie przytulić.

Beatka! Tęskniłam! – pisnęła i zaraz potem rzuciła Michałowi szybkie spojrzenie.

Takie… dziwne, jakby pytające. Za szybkie, za intensywne. Michał odwzajemnił jej uśmiech. Na chwilę coś mnie ukłuło w środku, ale natychmiast zbeształam się w myślach. „Nie przesadzaj. Znają się przecież od lat”.

Podczas kolacji przy ognisku siedziałam obok Michała, ale jego wzrok raz po raz wędrował w stronę Kasi. Kiedyś w takich chwilach łapał mnie za rękę pod stołem, teraz jego dłoń leżała obojętnie na kolanie.

Próbowałam się śmiać razem z resztą, wciskać sobie do głowy, że wszystko jest w porządku. Że majówka będzie jak zawsze: pełna śmiechu i rodzinnego ciepła. Ale pod skórą czułam niepokój.
Coś było nie tak.

Zaczęłam się im przyglądać

– Fajnie tu znowu być, co? – zagadnęła mnie Anka, moja starsza siostra, kiedy wieczorem zbierałyśmy talerze z tarasu.

– Mhm… – odpowiedziałam niewyraźnie, bardziej skupiona na obserwowaniu Michała i Kasi, którzy śmiali się razem przy grillu.

Anka zerknęła na mnie spod oka, jakby wyczuła moją nerwowość.

Kasia znowu jest w centrum uwagi – zaśmiała się cicho. – Ona to zawsze wiedziała, jak owijać facetów wokół palca.

Zamarłam na chwilę z talerzem w rękach.

Co masz na myśli? – spytałam, próbując, by mój głos zabrzmiał obojętnie.

– Oj, Beatko… – Anka machnęła ręką. – Nic konkretnego. Po prostu pamiętam, jak na studiach wszyscy faceci za nią latali, a ona świetnie się tym bawiła. Taki typ, wiesz? Lubi być adorowana.

Skrzywiłam się lekko. Michał nigdy nie był typem, który dawałby się wciągać w takie rzeczy… Prawda?

Odłożyłam talerze i bez słowa ruszyłam w stronę domu. Anka krzyknęła za mną, ale udawałam, że nie słyszę. W środku serce waliło mi jak młotem. Przez następne godziny łapałam się na tym, że śledzę każdy ich ruch. Każde przeciągnięte spojrzenie, każde porozumiewawcze mrugnięcie, każdy cichy śmiech.

A może sobie coś wkręcam? Może ta rozmowa z Anką po prostu zatruła mi głowę? Ale nawet jeśli tak było… już nie potrafiłam patrzeć na nich tak jak wcześniej.

Przyłapałam ich na gorącym uczynku

Noc była chłodna i wilgotna. Wszyscy rozeszli się już do domu albo siedzieli cicho przy ognisku. Ja nie mogłam zasnąć. Coś mnie ciągnęło na zewnątrz, jakby jakaś siła kazała mi iść.

Skradałam się w stronę domku ogrodowego, bo zobaczyłam tam dwa cienie. Przystanęłam za krzakiem, serce waliło mi jak szalone. Zaczęłam słyszeć ich głosy – tłumione, urywane szeptem.

– Michał… ktoś może nas zobaczyć… – syknęła Kasia.

– Kasia, uspokój się. Nikogo tu nie ma – odszepnął Michał, nerwowo zerkając na boki.

Zacisnęłam palce na gałęzi, aż zabolało. Przez chwilę nic nie mówili. Słychać było tylko ich przyspieszone oddechy.

Musimy przestać… – szepnęła Kasia. – To nie może tak trwać. Ona coś podejrzewa.

– Nie dramatyzuj. Wystarczy być ostrożnym. Kilka dni i wrócimy do normalności – odparł Michał cicho, prawie bezgłośnie.

Ale jeśli się dowie? – Kasia drżała głosem.

– To się dowie – odparł chłodno Michał. – Ale nie teraz. Teraz musimy być ostrożni.

Wbiłam zęby w wargę, żeby nie krzyknąć. Czułam, jak ogarnia mnie fala wściekłości i niedowierzania. To nie była żadna pomyłka, żadne głupie wyobrażenia. To działo się naprawdę.

Zrobiłam krok do przodu. Gałązka pod moim butem trzasnęła głośno. Kasia pisnęła i odskoczyła od Michała jak oparzona. On gwałtownie się odwrócił. Wyszłam z cienia.

Dobrze się bawicie? – warknęłam, czując, jak drżą mi ręce.

Michał otworzył usta, ale nic nie powiedział. Kasia spaliła się rumieńcem i spuściła wzrok. Patrzyłam na nich, a w głowie dudniła mi tylko jedna myśl: „Zdradziliście mnie. Oboje”.

Nie dam się uciszyć

– Beata, posłuchaj mnie... – zaczął Michał, robiąc krok w moją stronę.

Nie podchodź! – krzyknęłam ostrzej, niż zamierzałam. Moje serce waliło tak, że czułam je aż w gardle. – Ani słowa więcej.

Kasia stała jak wryta, nerwowo ściskając rękawy swojej bluzy.

– Beatko, proszę… – zaczęła cicho.

Ty się nawet nie odzywaj! – warknęłam, czując, jak pod powiekami palą mnie łzy. – Kuzynka. Moja ukochana kuzynka. Naprawdę? Musiałaś wybrać właśnie jego?!

Nagle za naszymi plecami rozległy się kroki. To siostra i rodzice Beaty, którzy przybiegli, zaniepokojeni podniesionym głosem. Chwilę później zjawił się też wujek – ojciec Kasi.

– Co tu się dzieje? – spytała matka, patrząc raz na mnie, raz na Kasię i Michała.

Wzięłam głęboki wdech. Głos mi drżał, ale mówiłam wyraźnie:

Michał mnie zdradza. Z Kasią.

Zapadła cisza tak gęsta, że słyszałam trzask ognia w oddali przy ognisku.

– Beata, przestań, to nie tak! – Michał próbował się bronić. – To był tylko błąd! To nic nie znaczyło!

Kasia schyliła głowę jeszcze niżej, jakby chciała wtopić się w ziemię.

Nic nie znaczyło?! – zaśmiałam się gorzko. – Wiesz, co dla mnie znaczyło? Wszystko! A ty to po prostu wyrzuciłeś, jakby to był śmieć!

Rodzice patrzyli na nas oszołomieni, jakby świat się zatrzymał. Siostra zasłoniła usta dłonią.

– Beata… – matka zrobiła krok w moją stronę.

– Nie – pokręciłam głową. – Nie chcę tego słuchać. Nie chcę słuchać żadnych wymówek.

Spojrzałam ostatni raz na Michała. Na Kasię. I poczułam, jak coś we mnie płonie. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam przed siebie. Byle dalej od nich, od tej całej farsy. Nikt mnie nie zatrzymał.

Nic już nie będzie takie samo

Siedziałam na zimnej ławce nad rzeką. Nocne powietrze pachniało wilgocią i dymem z ogniska, który wciąż czułam na ubraniu. Ręce miałam zaciśnięte w pięści, a w głowie kłębiły się chaotyczne myśli.

Wibrował telefon. Spojrzałam na ekran – mama. Przez chwilę chciałam wyrzucić telefon do wody, udawać, że mnie nie ma. Ale sumienie nie pozwoliło.

– Halo? – odezwałam się ochrypłym głosem.

– Beatko, dziecko, wróć do domu. Błagam – głos mamy był drżący, pełen strachu. – Wszystko się jakoś ułoży. Porozmawiamy…

Zacisnęłam oczy.

– Mamo, ja nie mam już o czym rozmawiać. Z nikim. – Przełknęłam ślinę, czując, jak łzy znowu cisną się do oczu. – Zostawcie mnie. Muszę pobyć sama.

– Ale Beatko…

– Proszę – ucięłam krótko. – Nie dzisiaj.

Rozłączyłam się, zanim zdążyłabym zmienić zdanie. Telefon schowałam głęboko w kieszeni.

Patrzyłam, jak ciemna tafla wody drży od wiatru. Czy moje życie w ogóle kiedykolwiek było prawdziwe? Czy wszystko było tylko wygodną iluzją?

Zawsze myślałam, że miłość wszystko wytrzyma. Że wystarczy kochać i być wiernym, żeby przetrwać. A teraz... Teraz czułam, jak moje serce pęka na tysiące kawałków. I wiedziałam jedno: nigdy już nie będę taka sama.

Zaufanie, które budowałam latami, rozpadło się w jednej chwili. Nie byłam gotowa na wybaczenie. Nie byłam gotowa na udawanie, że to się nie wydarzyło.

Beata, 36 lat


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama