„Na jesiennym spacerze poznałam miłego faceta. Ma wygląd umięśnionego drwala, więc wierzę, że w sypialni polecą wióry”
„Marzyłam o tym, by spotkać kogoś niezwykłego. Kogoś, kto wyrwie mnie z tego nudnego życia i pozwoli się rozerwać. Odrobinę zaszaleć. Niestety, nigdy nie miałam szczęścia. Jeśli nawet spotykałam jakiegoś faceta, daleko mu było do seksownego ciacha”.

Nigdy nie rozglądałam się za facetami. Przynajmniej nie na siłę. Koleżanki w liceum, a potem na studiach co rusz zmieniały chłopaków, przeżywając wzloty i upadki. Ja tymczasem starałam się od tego dystansować i skupiać na tym, co było dla mnie najważniejsze – na nauce i przygotowaniu do dalszego życia. Jasne, zdarzały się jakieś przelotne relacje, czasem noce z przystojnymi nieznajomymi, ale to bardziej dla rozładowania napięcia. Tak po prostu – by nie zwariować.
Długo nie szukałam związków
Właśnie dlatego, kiedy znajome biegały na dyskoteki i domówki, ja raczej wolałam spędzać wieczory z książkami. Bycie najlepszą na roku sporo mnie kosztowało, ale nie zakładałam, że mogłoby być inaczej. Nie chciałam zaniedbać swojego wykształcenia, by później nie żałować powstałych braków.
– Milena, przestań! – słyszałam ciągle od koleżanek. – Ciągle tylko się uczysz i uczysz! Wyjdź czasem z nami! Rozerwij się!
Zwykle uśmiechałam się wtedy i uprzejmie odmawiałam, tłumacząc się nawałem obowiązków. A trochę ich miałam, bo poza studiami dorabiałam sobie w pobliskiej kawiarni. Oczywiście, nie była to praca moich marzeń, a jedynie sposób na utrzymanie się, póki nie zaczęłam jeszcze robić tego, co chciałam. I, co tu kryć – szło mi naprawdę nieźle.
Walczyłam o swoje jak lwica
Byłam bardzo ambitna. Tej ambicji, ale i wytrwałości w dążeniach, zwykle zazdrościli mi wszyscy wokół. Nic dziwnego – w końcu to ja nie miałam najmniejszego problemu z dostaniem się na staż w ogromnej korporacji o sporej renomie. Oczywiście natychmiast odłożyłam emocje na bok i dawałam z siebie wszystko, by pokazać, że nadaję się do tej pracy. Szło mi świetnie, a zewsząd słyszałam tylko pochwały. Nie byłam więc szczególnie zdzwiona, gdy po okresie stażu zaproponowano mi etat.
Nie było to jeszcze to, o czym marzyłam – ot, szeregowa posada w dziale projektowym. Na tym nie zamierzałam jednak wcale poprzestawać. Wykonywałam obowiązki z dużym zaangażowaniem i stopniowo pięłam się po szczeblach kariery. W końcu nadeszła chwila, w której mogłam się przedstawiać jako dyrektorka działu kreatywnego. Wtedy wiedziałam już, że moja ciągła, nieustępliwa walka wreszcie się opłaciła.
Uznałam, że najwyższy czas trochę się pobawić
W wieku trzydziestu dwóch lat znalazłam się w idealnym miejscu. Miałam świetną pracę, w której czułam się jak ryba w wodzie, przestronny dwupoziomowy apartament na własność i nie musiałam się praktycznie niczym martwić. Dopiero jedna z moich bliższych przyjaciółek, Oliwka, zwróciła mi uwagę na coś jeszcze.
– Milena, a kiedy ty będziesz żyć?
Uniosłam brwi.
– Żyć? – spytałam, nie rozumiejąc, o co tak dokładnie jej chodzi.
– No wiesz, nigdy nie robiłaś nic dla siebie, tak prywatnie – stwierdziła. – Nie planujesz jakiegoś… bo ja wiem, związku? Rodziny?
Zastygłam na moment. Chociaż do tej pory spychałam takie sprawy głęboko do podświadomości, wtedy nawet trochę mnie to zastanowiło.
– Rodziny nie – stwierdziłam powoli. – Ale facet… cóż, może i by się przydał. Jeszcze nie wiem, czy na dłużej.
Oliwka pokręciła głową.
– No to na co ty czekasz? – rzuciła, wymachując energicznie rękami. – Najwyższy czas pokazać się światu!
No i pod wpływem namów, rzeczywiście zaczęłam szaleć. Przynajmniej poza godzinami pracy, wtedy, gdy nikt niczego ode mnie nie wymagał. Chodziłam do barów i klubów, poznawałam wielu nowych ludzi. Nikt jednak nie wywierał na mnie jakiegoś specjalnego wrażenia. Ot, były to takie przygodne spotkania, które czasem kończyły się w jakimś hotelowym pokoju, a niekiedy w mieszkaniu któregoś z tych gości.
Mimo to cały czas szukałam czegoś innego, choć nie potrafiłam do końca określić, o co właściwie mi chodzi. Marzyłam o tym, żeby spotkać kogoś niezwykłego. Kogoś, kto wyrwie mnie z tego nudnego życia i pozwoli się rozerwać. Odrobinę zaszaleć. Niestety, nigdy nie miałam szczęścia. Jeśli nawet spotykałam jakiegoś faceta, daleko mu było do seksownego ciacha. Z większości takich znajomości musiałam się po prostu wykręcać. A ja potrzebowałam mężczyzny, który tchnąłby w moją codzienność trochę ognia!
Powoli zaczynałam tracić nadzieję. No cóż, może pisane mi było zostać wieczną nudziarą? W końcu nadszedł nawet taki dzień, kiedy nie miałam zupełnie ochoty na rozbijanie się po barach. Uznałam więc, że przejdę się po parku. Zdecydowanie brakowało mi takich wyjść i spokoju, którego nie mogłam zaznać w najczęściej odwiedzanych lokalach. To szaleństwo z wolna zaczynało mnie przytłaczać.
Ten spacer był strzałem w dziesiątkę
Przyznaję, byłam akurat trochę zmęczona po pracy. Połaziłam tylko chwilę, a potem przysiadłam na ławce nad wodą. Wpatrywałam się w nią bez większej refleksji, starając się po prostu odpocząć. Słońce już zaszło i robiło się szaro.
– Robi się późno – usłyszałam nagle nad sobą męski głos. – Nie boi się pani tak sama?
Już miałam ofuknąć nieproszonego natręta, ale kiedy odwróciłam głowę, dosłownie mnie zatkało z wrażenia. Przede mną stał wysoki, postawny mężczyzna o ciemnych włosach i uśmiechał się delikatnie. Wyglądał jak drwal – i to taki z rodzaju tych wyjątkowo atrakcyjnych! Te błękitne oczy, te mięśnie, a ta broda… No bardziej seksownego faceta to już dawno nie widziałam!
Moje myśli od razu pogalopowały przed siebie. Taki cudowny! Prawdziwe ciacho! Już wyobrażałam sobie, jaki musi być w łóżku. Nie mogłam, po prostu nie mogłam pozwolić mu się ulotnić!
– Może trochę – uśmiechnęłam się przymilnie. – Ale widzi pan, nie mam z kim posiedzieć!
– Jaki tam pan! – żachnął się. – Marek jestem!
– Milena – rzuciłam pośpiesznie.
Usiadł obok.
– No to bardzo chętnie ci potowarzyszę.
Wyszczerzyłam się jak głupia, ciesząc się, że złapał moją przynętę.
– Tak?
– No oczywiście – stwierdził bez zawahania. – Też wyszedłem się przewietrzyć, a przecież czas relaksu najlepiej spędzać w miłym towarzystwie.
Wszedł mi do głowy i wcale nie chciał wyjść
Czas spędzony z Markiem w ogóle mi się nie dłużył. Dużo rozmawialiśmy, śmialiśmy się, po prostu byliśmy we dwoje. On opowiadał mi o swojej pracy, choć przyznam, że nie słuchałam aż tak dokładnie. Byłam zajęta patrzeniem na niego i snuciem wizji naszej przyszłej znajomości. Pewnie, że chciałam go zaprosić do łóżka. Nie chciałam jednak wyjść na jakąś napaloną i niewyżytą, więc póki co zostawiłam mu tylko swój numer. Oczywiście obiecał, że zadzwoni.
Przez dwa kolejne dni chodziłam totalnie rozkojarzona. Co chwila sprawdzałam telefon i wściekałam się, że nie mam żadnych połączeń z nieznanego numeru. Wyrzucałam sobie nawet, że nie zachowałam się jak desperatka i nie zażądałam numeru od niego – wtedy sama mogłabym się z nim skontaktować pod byle pretekstem. Chociaż istniało spore prawdopodobieństwo, że zwyczajnie mnie zwodził i w ogóle nie zamierzał się odezwać, wciąż wierzyłam, że jeszcze to zrobi. Coś mnie do niego ciągnęło i to było zdecydowanie silniejsze niż zdrowy rozsądek. Zresztą, o czymkolwiek bym nie myślała, zawsze ostatecznie wracałam do mojego przystojnego drwala.
On musi spełnić moje marzenia
Marek ostatecznie zadzwonił cztery dni później. Tłumaczył się gęsto, że miał sporo na głowie, w tym rzeczy do pracy i nie zdołał odezwać się wcześniej. Zupełnie się tym nie przejęłam i oczywiście natychmiast dałam się zaprosić na kolację.
Teraz, kiedy termin naszego spotkania zbliża się wielkimi krokami, wierzę, że na samej kolacji się nie skończy. Zamierzam go oczarować – nie tylko sobą i swoim wyglądem, ale i wszelkimi dostępnymi środkami. Już wiem, że zaproszę go do siebie. Nie mam pojęcia, gdzie on mieszka, ale powinien być zadowolony z warunków, jakie mu zapewnię. Mam tylko nadzieję, że cały ten wysiłek nie pójdzie na marne i że czeka nas gorąca noc. Oby tylko Marek stanął na wysokości zadania i pokazał, do czego jest zdolny.
Milena, 32 lata
Czytaj także:
„Kumpel odkrył, że narzeczona przyjaciela ma kolorową przeszłość. Nie sądziłem, że wykorzysta tę wiedzę w taki sposób”
„W kościelnym chórze oddawałam się nie tylko pasji. Po próbach ćwiczyłam psalm na 2 głosy z kolegą na jego kanapie”
„Chciałam pogodzić się z facetem na mchu i paproci, ale odkryłam jego grzeszki. Spacery po lesie straciły swój urok”

