„Impreza firmowa skończyła się skandalem. Szef już nigdy nie spojrzy tak samo na swoją żonę”
„Zaczęło się niewinnie. Znajoma playlista z laptopa podpiętego do głośników. Siedzieliśmy w kręgu przy stole. Ktoś zaproponował grę w prawdę i nikt nie odmówił. W końcu miało być zabawnie. I przez chwilę nawet było. Do czasu aż jednemu z pracowników nprawdę zebrało się na szczerości”.

- Redakcja
Pracuję w dziale IT dużej korporacji, gdzie wszyscy się do siebie uśmiechają, ale nikt nikomu nie ufa. Znam ten teatr doskonale – ukłony na korytarzach, udawane przyjaźnie przy ekspresie do kawy, szeptane plotki zaraz po wyjściu z windy. Nasz dyrektor, Paweł, to typ, którego się słucha, ale za plecami nikt go nie lubi. Gdy ogłoszono firmowy wieczór integracyjny, od razu wiedziałem, że nie chodzi o „zacieśnianie więzi”, tylko o grę pozorów. I choć nie spodziewałem się wiele, nie przypuszczałem, że tego wieczoru wszystko zacznie się sypać.
Ktoś zaproponował „grę w prawdę”
– Kto pierwszy? – zapytała Magda, rozglądając się po stole. – Bezpieczna wersja „prawdy”, bez wyzwań. Chyba że ktoś naprawdę chce coś tańczyć na stole?
– Nie! – zaprotestowała Asia. – Mam na sobie sukienkę z wiskozy. Spociłam się przy samym „dzień dobry”.
Zaczęło się niewinnie. Kilka butelek wina, trochę piwa, znajoma playlista z laptopa podpiętego do głośników. Siedzieliśmy w kręgu przy stole. Ktoś zaproponował „grę w prawdę” i nikt nie odmówił. W końcu miało być zabawnie. I przez chwilę było.
Pytania typu: „z kim byś się przespała z biura?” albo „czy kiedykolwiek udawałeś, że pracujesz, a tak naprawdę nic nie robiłeś?”. Ludzie śmiali się, robili głupie miny i przerywali sobie wzajemnie, próbując być śmieszni. W typowy sposób udowadniali, że są „luzaccy”.
Kamil, jak zwykle, rozkręcał się najszybciej. Siedział obok mnie. Po drugim łyku jego oczy już świeciły, a uśmiech miał szerszy niż zwykle.
– Michał, a ty? Z kim z działu HR miałeś kiedyś fantazje? No bądź mężczyzną! – szturchnął mnie łokciem.
Uśmiechnąłem się sztucznie.
– Z kadrowymi fantazjuję tylko o wypłacie na czas – odbiłem żartem.
Wszyscy się zaśmiali, ale Paweł nie. Nasz dyrektor usiadł nieco z boku, ze spojrzeniem, które zaczęło robić się coraz bardziej uważne. Kamil, nie zauważając tego, kontynuował swoje popisy.
– To jeszcze nic, ja mam historię, która was rozwali – rzucił nagle. – Ale nie wiem, czy mogę…
W pomieszczeniu zapanowała cisza. Taka dziwna, napięta cisza.
Wszystkim opadły szczęki
– Najbardziej szalona rzecz, jaką zrobiłeś w ostatnim roku? – padło pytanie w stronę Kamila.
Wszyscy spojrzeli w jego stronę z uśmiechami, ale nikt nie spodziewał się, że odpowie poważnie. W końcu Kamil zawsze był grupowym klaunem – mówił dużo, a sensu w tym bywało mało. Tym razem jednak spojrzał na swój kufel z czymś na kształt skupienia, po czym podniósł wzrok.
– Okej… tylko bez oburzenia, dobra? – rzucił. – To była... no, głupia rzecz. Ale adrenalina jak nigdy.
– Co, skorzystałeś z damskiej toalety? – zaśmiał się ktoś.
– Nie, nic z tych rzeczy. Gorzej... hmm, zakazany owoc – Kamil podrapał się po szyi. – Wiecie, jak to jest, jak coś jest absolutnie nie dla ciebie, a jednak kusi. No i uległem.
– Kamil, do brzegu – rzuciła Magda. – Co zrobiłeś?
– Spotykałem się z... kobietą. Znaczy, nadal się czasem widujemy. Starsza ode mnie, atrakcyjna. I, jakby to powiedzieć... zamężna – spojrzał na mnie kątem oka, jakby chciał, żebym powstrzymał to, co sam właśnie wypowiedział.
Kilka osób się zaśmiało, ale ten śmiech nie był już naturalny. Nerwowy, urywany. Ktoś zapytał żartem:
– Czyją żonę poderwałeś, co? Nie mów, że Pawła?
Na te słowa nawet ja napiąłem mięśnie. Paweł się nie roześmiał. Zmarszczył brwi i spojrzał na Kamila tak, jakby coś właśnie kliknęło mu w głowie. A Kamil... zamiast się wycofać, rzucił jeszcze:
– No wiecie… jak żona twojego szefa… to dopiero adrenalina, nie?
Zamarliśmy. Nikt już się nie śmiał.
Pogrążył się jeszcze bardziej
– Chcesz powiedzieć, że to prawda? – Paweł pochylił się lekko w stronę Kamila.
Nikt się nie ruszał. Ktoś postawił szklankę na stole z wyraźnym stuknięciem, które nagle zabrzmiało jak wybuch. Kamil, czerwony na twarzy, unikał spojrzenia szefa. Uśmiech, który jeszcze chwilę temu błyszczał na jego ustach, teraz był raczej grymasem.
– Daj spokój, Paweł, przecież żartuję – powiedział z wymuszonym luzem. – Tylko tak palnąłem, żeby trochę rozruszać towarzystwo.
– Nie, nie – Paweł pokręcił głową. – Ty nie żartowałeś. Widziałem cię, jak to mówiłeś.
Kamil wyraźnie spanikował. Rozejrzał się, jakby szukał sojusznika, ale wszyscy nagle patrzyli gdzie indziej – w ścianę, w szklanki, w swoje kolana.
– No może trochę za dużo powiedziałem… – przyznał cicho. – Ale sam dobrze wiesz, że Anita… lubi towarzystwo.
Jakby wypuścił granat. Paweł momentalnie się napiął. Zamilkł na dłuższą chwilę, po czym wolno wstał. Krzesło zaskrzypiało niemiłosiernie. Zrobił krok w stronę Kamila, ale tylko po to, by spojrzeć mu prosto w oczy.
– Wiesz, że za takie słowa można stracić wszystko? – powiedział niskim, groźnym tonem.
Kamil nie odpowiedział. Twarz miał bladszą niż obrus.
– Ja już straciłem do ciebie resztki szacunku – dodał Paweł i wyszedł z sali, trzaskając drzwiami.
Zapadła głucha cisza. Ktoś w końcu wstał i mruknął:
– Ja chyba też już pójdę.
Paweł wrócił z telefonem
Wszyscy się rozproszyli. Kilka osób szybko wyszło, tłumacząc się nagle przypomnianym obowiązkiem czy porannym spotkaniem. Ja zostałem, trochę z ciekawości, trochę z niezdolności do ruszenia się z miejsca. Kamil siedział w tej samej pozycji, wpatrzony w pusty kufel. Jego maska cwaniaka wyparowała.
Po chwili Paweł wrócił. Twarz miał bladą, w ręce ściskał telefon. Nawet nie spojrzał na Kamila. Wybrał numer i przyłożył komórkę do ucha. Wszyscy zamilkli. Rozmowa była krótka, ale do bólu wymowna.
– Powiedz mi tylko jedno… to prawda? – zapytał. – Anita, nie rób ze mnie idioty. Czy to prawda?
Długa cisza. Potem westchnął.
– Dobra. Nie mów nic więcej.
Rozłączył się. Usiadł z powrotem przy stole. Przez chwilę wydawało się, że będzie udawał, że wszystko gra. Wziął łyk wina. Po chwili odwrócił się do Kamila.
– Wiesz, co jest najgorsze? Że pewnie czekałem, aż się potkniesz. Czułem, że coś się dzieje, ale nie chciałem tego wiedzieć.
– To nie miało tak wyjść – wymamrotał Kamil.
– Myślałeś? Ty nic nie myślisz. Dla ciebie to była tylko przygoda. Ale ona… była moją żoną.
Napięcie wisiało w powietrzu jak dym po pożarze. Wstałem, rzuciłem jeszcze jedno spojrzenie na obu i wyszedłem na zewnątrz. Potrzebowałem powietrza. Ta noc przestała być żartem. Stała się katastrofą.
Próbował mnie przekonać
Stał oparty o ścianę, palił papierosa, choć przecież od lat nie palił. Ręce mu się trzęsły. Nie był już tym głośnym Kamilem z imprezy, który sypał dowcipami jak z rękawa. Teraz wyglądał jak chłopiec, który właśnie zrozumiał, że przesadził i nie da się tego cofnąć.
– Michał – powiedział cicho, gdy mnie zobaczył. – Masz chwilę?
Skinąłem głową. Podeszliśmy parę metrów dalej, za róg budynku, gdzie nikt nas nie słyszał.
– Nie chciałem tego tak ujawnić – odezwał się pierwszy. – Naprawdę. Byłem pijany. Idiotyczny pomysł, idiotyczny moment.
– Nie musiałeś mówić wcale – odpowiedziałem. – Wystarczyło zamknąć się i siedzieć cicho. Ale chciałeś się pochwalić, co?
– Nie… Nie chciałem się chwalić. Chciałem, żeby ktoś wiedział. Że to nie było dla mnie nic małego. Anita mówiła, że to tylko przygoda. Ale ja… wciągnąłem się. Wiesz, jak to jest?
Nie odpowiedziałem. Bo wiedziałem. Ale też wiedziałem, że to nie tłumaczy tego, co zrobił.
– Myślisz, że on mnie zniszczy? – zapytał po chwili.
Popatrzyłem mu w oczy. Już nie było w nich arogancji. Tylko strach.
– Paweł? On cię już nie musi niszczyć – powiedziałem. – Ty sam to zrobiłeś.
Westchnął i oparł głowę o ścianę. Wyglądał, jakby zaraz miał się popłakać. A ja… Byłem tylko świadkiem czegoś, czego wolałbym nigdy nie zobaczyć.
Jakby nigdy nic
Wróciłem do domu późno, ale i tak długo nie mogłem zasnąć. Leżałem wpatrzony w ciemny sufit, z szumem wieczoru w uszach. W pracy nikt nie mówił o tej nocy, jakby nigdy się nie wydarzyła. Ale wystarczyło spojrzeć komuś w oczy, by wiedzieć, że każdy pamięta. Czułem to napięcie – ciężkie, lepki kurz, który osiadł na relacjach i nie dał się już zetrzeć.
Kamil zniknął z dnia na dzień. Nikt nie zapytał, nikt nie wspomniał. Paweł przyszedł do biura jak zwykle – w koszuli, z kawą, z tą samą pozą kontrolowanego chłodu. Ale jego twarz była inna. Zamknięta. Ostra. Jakby w ciągu jednej nocy zestarzał się o kilka lat.
Michał, 33 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Na szkolnej wywiadówce opadła mi szczęka. Gdy nauczycielka mówiła o moim synu, byłam pewna, że się pomyliła”
- „Moja córka całkiem o mnie zapomniała. Sama popija matchę na Malediwach, a mnie stać jedynie na najtańszy salceson”
- „Latami harowałem, by syn miał lepsze życie niż ja. Zamiast dumy czuję wstyd, że trzymam w domu magistra na bezrobociu”

