Reklama

Od siedmiu jestem w związku z Pawłem. Żyjemy razem, śpimy razem, jemy razem. Ale nie pamiętam, kiedy ostatni raz rozmawialiśmy naprawdę. Tak głęboko, z emocją, z ogniem. Z miłością.

Żyłam w rutynie

Pracuję w marketingu w średniej firmie – stabilna robota, trochę stresująca, ale nie narzekam. Codziennie te same tramwaje, te same ludzkie twarze, te same raporty. Wieczorem wracam do mieszkania, gdzie czeka na mnie Paweł – spokojny, niekonfliktowy, cichy. Za cichy. Jakby znikał razem ze mną. Kiedyś miałam wrażenie, że zbudowaliśmy coś trwałego, bezpiecznego. Teraz mam wrażenie, że jesteśmy jak dwa cienie siedzące naprzeciwko siebie przy stole.

Nie szukałam przygód. Nie jestem impulsywna, nigdy nie byłam. Zawsze rozsądna, zawsze lojalna, zawsze „ta, na którą można liczyć”. Ale czy ktoś kiedyś zapytał mnie, czy ja mam na kogo liczyć? Czy ja się czuję kochana? Od jakiegoś czasu nie czuję nic. Jakbym już tylko była, bez emocji, bez oczekiwań.

Imprezy firmowe nigdy mnie nie ekscytowały. Szpilki uwierały, muzyka była za głośna, a ludzie uśmiechali się szerzej niż zazwyczaj, bo tak wypadało. Tym razem nie miałam nawet ochoty iść, ale Anna niemal wepchnęła mnie w taksówkę.

– Ewa, nie marudź. Będzie wino, będą tańce, a Michał zapytał, czy będziesz. Przypadek? – uniosła brwi, jakby znała odpowiedź.

Nie chciałam tam iść

Wiedziałam, że Michał lubił sobie pogadać, czasem rzucił żartem przy ekspresie do kawy. Miał w sobie coś swobodnego, czego nie widziałam u nikogo z naszego biura. Ale nie sądziłam, że to coś znaczy. Do tamtego wieczoru.

Sala była pełna ludzi, śmiechu i szumu. Przywitałam się z kilkoma osobami, usiadłam przy stole, dolałam sobie wina i miałam nadzieję, że uda mi się jakoś przetrwać ten wieczór, jak wszystkie inne. A potem podszedł Michał. Uśmiechnął się i pochylił lekko w moją stronę.

– Wiedziałem, że się pojawisz. W tym kolorze wyglądasz… inaczej. Dobrze inaczej – powiedział i nie odwrócił wzroku.

To była tylko rozmowa, tylko taniec, tylko wino, tylko ręka, która oparła się o moje biodro, jakby to było zupełnie naturalne. A ja nie uciekłam. Śmiałam się, pozwoliłam się prowadzić, pozwoliłam sobie na coś, czego nie czułam od lat – na bycie pożądaną. Nie analizowałam, nie wchodziłam w rolę żony, partnerki, kobiety statecznej. Po prostu byłam z nim tego wieczoru.

Zatrzymaliśmy się dopiero w hotelu. Nie wiem, czyja to była decyzja. Moja? Jego? Nie potrafiłabym teraz rozdzielić tych chwil na odpowiedzialności. Wiedziałam tylko, że w końcu ktoś dotknął mnie tak, jakby naprawdę chciał, nie jakby wykonywał rutynę przed snem.

To był moment

Rano obudziłam się wcześniej. Siedziałam na skraju łóżka, patrząc w lustro. Twarz wydawała się obca. Niby ta sama, ale jakby wyjęta z innego życia. Michał spał, odwrócony plecami. Wzięłam głęboki oddech i szepnęłam do siebie:

– Co ja zrobiłam?

Wtedy się poruszył, przeciągnął, zerknął na mnie z uśmiechem, jakby to była kolejna niedziela po sobotnim spotkaniu.

– Nie rób z tego dramatu – powiedział. – To tylko noc, nikt nie musi wiedzieć.

Nie odpowiedziałam. Ubierałam się w ciszy, słuchając tykania zegara na ścianie. Szybko wróciłam do mieszkania. Paweł siedział na kanapie, oglądał jakiś program. Spojrzał na mnie, uśmiechnął się lekko.

– Dobrze się bawiłaś?

Skinęłam głową i poszłam do łazienki. W lustrze znowu zobaczyłam tę samą twarz, ale tym razem z cieniem, którego nie potrafiłam zmyć. Kiedy wróciłam do salonu, usiadłam obok niego. Nie powiedziałam nic. On też nie pytał.

Zaskoczyło mnie to

Minęło kilka tygodni. W pracy wszystko wróciło do normy, przynajmniej z zewnątrz. Michał zachowywał się tak, jakby nic się nie wydarzyło. Uśmiechał się, rzucał żartami przy kawie, czasem przesłał mi jakiś raport z dopiskiem „dla pięknej pani z działu marketingu”. Odpowiadałam suchym „dzięki”. Nie patrzyłam mu w oczy.

Któregoś wieczoru, po powrocie z pracy, poczułam się dziwnie. Mdłości, potem zawroty głowy. Przypisałam to stresowi, zmęczeniu. Ale kiedy po kilku dniach nie przeszło, pojechałam do apteki. Test ciążowy kupiłam z automatu, jakby to była pasta do zębów. Następnego ranka zamknęłam się w łazience, usiadłam na zimnej podłodze i czekałam. Patrzyłam na dwie kreski i nie mogłam się ruszyć. Nie pamiętam, jak długo tam siedziałam. W końcu usłyszałam, że Paweł puka.

– Ewa? Jesteś?

Wyszłam. W dłoni nadal trzymałam test.

– Muszę ci coś powiedzieć – zaczęłam i poczułam, że głos mi się łamie.

Paweł wziął go ode mnie, spojrzał, a potem spojrzał na mnie.

– Jesteś w ciąży?

Wszystko zrozumiałam

Skinęłam głową. Nie zapytał, czy to jego dziecko. I wtedy zrozumiałam, że się domyśla, że jego spokój to tylko tarcza, którą postawił przed sobą wiele miesięcy temu.

– Poradzimy sobie – powiedział po chwili. – Wychowamy je razem. Nie chcę cię stracić.

Stałam naprzeciwko niego i czułam, jak rośnie we mnie coś, co nie miało nic wspólnego z radością. To nie była wdzięczność, nie była ulga. To był wstyd, żal i bezradność.

– Paweł, ja… nie wiem, czy dam radę.

Nie odpowiedział od razu. Usiadł na brzegu kanapy i schował twarz w dłoniach.

– Myślisz, że ja wiem? – powiedział cicho. – Ale chcę spróbować.

Usiadłam obok niego i przez długą chwilę się nie odzywaliśmy. Milczenie rozciągało się między nami jak nić, którą ktoś powoli, metodycznie przecinał. Wiedziałam, że on chce być rozsądny. Że w jego świecie są zasady, odpowiedzialność, decyzje. Ale w moim świecie był strach. I coraz większa pustka.

Chciał być ze mną

Napisałam do Michała dzień później. Umówiliśmy się w kawiarni na uboczu, daleko od firmowych oczu. Przyszedł spóźniony, z telefonem przy uchu, rozkojarzony. Kiedy usiadł, spojrzał na mnie krótko.

– Wszystko w porządku? – zapytał.

– Jestem w ciąży.

Nie odpowiedział od razu. Oparł się o krzesło, skrzywił lekko.

– I co teraz?

– Nie wiem. Musiałam ci powiedzieć.

– Ewa, przecież… To był tylko jeden raz. Nie możesz mieć pewności.

Spojrzałam na niego bez słowa. Zrobiło mi się zimno.

– Słuchaj – mówił dalej. – Ja mam rodzinę, dzieci. Nie mogę się w to mieszać.

– Nie zamierzam cię o nic prosić – powiedziałam. – Ale chciałam, żebyś wiedział.

Pokiwał głową, ale wzrok miał gdzieś obok mnie.

– To był błąd. Oboje o tym wiemy. Trzeba o tym zapomnieć.

Wyszłam stamtąd, usiadłam na ławce w parku. Było upalnie, ale nie czułam tego. Patrzyłam w przestrzeń i próbowałam sobie przypomnieć, po co właściwie tam poszłam. Nie wiedziałam, dokąd iść. Nie wiedziałam, co dalej.

Zostałam z tym sama

Po powrocie do domu usiadłam na balkonie z kubkiem herbaty w dłoni. Był sierpień, gorące powietrze drgało wśród liści, a miasto jakby przysnęło.

Minął miesiąc. Brzuch powiększał się z dnia na dzień, dziecko rosło spokojnie. Michał zniknął. Nie zadzwonił, nie napisał. Paweł też się nie odezwał więcej. Od naszego rozstania minęły trzy tygodnie. Wszystko, co było kiedyś „nasze”, teraz jest „moje”.

Zastanawiam się czasem, czy nie przesadziłam. Czy nie powinnam była spróbować utrzymać tego, co miałam. Ale potem przypominam sobie poranki pełne milczenia, wieczory bez dotyku, noce, w których czułam się samotniejsza niż kiedykolwiek. I już wiem, że zrobiłam to, co musiałam.

Ewa, 34 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie prawdopodobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama