Reklama

Nie sądziłam, że jedna chwila, jedno spojrzenie, jeden taniec mogą tyle zmienić. Że wszystko, co zbudowałam z Pawłem przez dziesięć lat, może się rozpaść tak cicho, prawie bezgłośnie. Ale zdrady... zdrady nie zaczynają się w łóżku. Zaczynają się właśnie tak – od dotyku dłoni w rytmie piosenki, od spojrzenia, które trwa sekundę za długo. A może nawet wcześniej – od myśli, których się nie wypowiada.

Tamtą andrzejkową imprezę urządziłam z serca. Mieli być tylko najbliżsi – przyjaciele, znajomi z pracy, Karolina. Oczywiście Karolina. Zawsze była. Od liceum. Wspólne wagary, pierwsze miłości, bolesne rozstania i kac moralny po sylwestrze w domku w górach. Znałam ją jak własną siostrę. Albo tylko tak mi się wydawało.

Tamtego wieczoru śmialiśmy się, jedliśmy domowe pierogi i piliśmy grzane wino, a Karolina w pewnym momencie porwała Pawła do tańca.

Tylko nie podrywaj mojego męża – rzuciłam żartem, chociaż coś już wtedy ścisnęło mi gardło.

– Oj, przestań, to tylko taniec – odparła, przeciągając głos i patrząc na mnie z błyskiem w oczach.

Coś się zmieniło

– Wychodzisz znowu? – zapytałam, udając obojętność, gdy zobaczyłam Pawła zakładającego płaszcz.

– Mam zebranie w firmie – odpowiedział, nie patrząc mi w oczy.

Nie zapytał, co u mnie. Nie pocałował na pożegnanie. Nawet nie zauważył, że miałam dziś zły dzień, że Marta dostała jedynkę z matematyki i płakała, tuląc się do mnie jak wtedy, gdy była malutka. Pawła to już nie interesowało. A może interesowało, tylko gdzieś... daleko ode mnie.

Zaczął znikać późno z pracy. Telefon miał zawsze wyciszony, niby przypadkiem. Coraz częściej łapałam go na tym, że pisze do kogoś z uśmiechem – tym uśmiechem, który kiedyś był tylko dla mnie. A wieczorami? Kiedyś leżeliśmy przytuleni, rozmawialiśmy, planowaliśmy. Teraz siadał na kanapie z laptopem, jakby za tą migającą stroną był jego prawdziwy świat.

Spróbowałam z nim porozmawiać. Raz.

Paweł... czy ty mnie jeszcze w ogóle kochasz? – zapytałam cicho, ledwie słyszalnie.

– Nie wszystko musi być dramatem, Aniu. Po prostu jestem zmęczony – odburknął, nie odrywając wzroku od ekranu.

– Nie kłam. Czuję, że jesteś już gdzie indziej – powiedziałam i wtedy spojrzał na mnie. Z obojętnością. Jak na kogoś, kogo się nie zna, a nie jak na żonę.

Nie odpowiedział. Wstał, założył buty i wyszedł. Po prostu. Bez słowa. Zostałam z ciszą. Z Martą, która zapytała:

– Mama, dlaczego tata już z nami nie je kolacji?

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć.

Nie podobało mi się to

– Aniu, nie chcę się wtrącać, ale... widziałam Pawła. W centrum. Nie był sam – powiedziała Basia, moja sąsiadka, gdy spotkałyśmy się przed klatką.

Zamarłam. Patrzyłam na nią, jakby mówiła w obcym języku. Może chciałam wierzyć, że się pomyliła. Ale Basia nigdy nie mówiła nic bez powodu.

– Z kim? – zapytałam cicho.

– Z jakąś kobietą. Szli bardzo blisko siebie. Śmiali się.

Wzięłam głęboki wdech. Chciałam jej podziękować, ale głos mi ugrzązł w gardle.

Wróciłam do mieszkania i próbowałam zadzwonić do Karoliny. Nie odebrała. Zresztą, od pewnego czasu coraz rzadziej miała dla mnie czas. Nie przychodziła, nie dzwoniła, nie komentowała naszych zdjęć. Znikała z mojego życia.

Kilka dni później w końcu się spotkałyśmy. Umówiłam się z nią na kawę. Przyszła spóźniona, w nowym płaszczu, z błyskiem w oku.

– Coś się stało? – zapytała.

– Basia mówiła, że widziała Pawła... z jakąś kobietą – rzuciłam prosto, obserwując jej reakcję.

Naprawdę, Anka? Słuchasz plotek?

– Nie poznaję cię.

Zamilkła. Poprawiła włosy.

– Muszę lecieć, mam spotkanie – powiedziała, odwracając się zbyt szybko.

Zostałam sama przy stoliku. Kawa wystygła. Ręce mi drżały. W głowie krążyły tylko dwa imiona – Paweł i Karolina. I ta myśl, że to ich razem widziała sąsiadka.

Mąż się przyznał

To był wieczór jak każdy inny. Marta już spała. I wtedy to usłyszałam. Paweł rozmawiał przez telefon, w przedpokoju. Nie zauważył, że drzwi są lekko uchylone.

– Jeszcze chwilę... Anka musi się przyzwyczaić, że jest mnie coraz mniej w domu. Potem oficjalnie – powiedział cicho.

Zamknęłam oczy. Na sekundę. Na oddech. Potem wstałam i weszłam do przedpokoju. Stanął jak wryty, telefon zsunął się z jego dłoni.

– Już się przyzwyczaiłam – powiedziałam spokojnie, aż sama się zdziwiłam własnym głosem.

– Ania... to nie jest takie proste...

Zdradzasz mnie? Może jeszcze z moją najlepszą przyjaciółką?

Milczał. Patrzył gdzieś obok mnie.

– To nie było planowane. Wyszło... samo.

– Nie wierzę! Jak mogliście mi to zrobić?

Zacisnęłam pięści, żeby nie płakać. Żeby nie błagać. Żeby nie dać mu satysfakcji.

– Ile to trwa? – zapytałam.

– Kilka miesięcy... właściwie od andrzejek/

Zamknęłam oczy. Poczułam, jak nogi uginają się pode mną. Zostawiłam go w przedpokoju. W sypialni Marta spała spokojnie, przytulona do misia. Ja płakałam w ciszy, nie chcąc jej obudzić.

Przyjaciółka nie miała wyrzutów sumienia

Nie dzwoniłam. Nie pisałam. Po prostu pojechałam. Do niej.

Karolina otworzyła w szlafroku, z filiżanką w ręku. Na widok mnie zbladła. Ale nie udawała zdziwienia.

– Wchodź – powiedziała cicho.

Weszłam. W salonie pachniało świeżo parzoną kawą. I... Pawłem. Znałam ten zapach. Wiedziałam, że on tu był. Może nawet dziś rano.

Zabrałaś mi męża, Karolina.

– Nie zabrałam. On przyszedł sam – powiedziała i spuściła wzrok.

– Wiedziałaś, co robisz.

– Tak. I żałuję tylko, że nie powiedziałam ci wcześniej – dodała, siadając na kanapie.

Zachwiała mi się ziemia pod nogami. Przysiadłam na krześle, jakby moje ciało nie chciało już walczyć. Z oczu płynęły mi łzy, gorące, bezgłośne.

– Jak mogłaś... Po tylu latach?

– Nie planowaliśmy tego. Naprawdę. Byliśmy po prostu blisko... po jednej imprezie Paweł do mnie napisał. Najpierw nic takiego. A potem... Wiesz, jak to jest – wzruszyła ramionami.

– Nie. Nie wiem. Bo ja tak nie robię – wysyczałam przez zęby.

– Ania... Może to zabrzmi okrutnie, ale on od dawna nie był twój. Tylko ty jeszcze tego nie widziałaś.

Wstałam. Drżały mi ręce.

– Mam nadzieję, że warto było. To koniec naszej przyjaźni.

Wyszłam. Trzasnęłam drzwiami tak mocno, że echo odbiło się od klatki schodowej.

To mnie zabolało

Paweł się wyprowadził, ale nie informował mnie dokąd. Myślałam, że coś wynajął albo nocuje u rodziców. Dowiedziałam się od wspólnej znajomej. Tak po prostu, w kolejce do apteki.

– A widziałaś zdjęcia Karoliny i Pawła? Mieszkają razem. Urządzili sobie to jej mieszkanie. Wygląda jak z katalogu – powiedziała, nieświadoma, że każde jej słowo wbija się we mnie jak nóż.

Nie odpowiedziałam. Wzięłam leki dla Marty i wyszłam, zanim zobaczyłaby, jak bardzo się trzęsę. Wróciłam do domu i otworzyłam media społecznościowe. Nie musiałam długo szukać. Zdjęcie: Paweł i Karolina, przy kominku, z kubkami kakao. Hasztag „nowy start”. Nie wytrzymałam. Napisałam do Pawła, że chcę się spotkać. Ze względu na Martę.

Spotkaliśmy się w parku. Marta bawiła się na huśtawce. Stałam obok Pawła i czułam, jak oddech grzęźnie mi w gardle.

Nie wstyd ci? – spytałam chłodno.

– Nie chciałem cię zranić, ale z Karoliną… czuję coś innego – odpowiedział.

– Nie jesteś już częścią mojego życia, ale będziesz musiał być częścią jej – wskazałam na Martę.

Przytaknął. I znowu odszedł. Bez słowa. Marta zeskoczyła z huśtawki i podbiegła do mnie.

– Mamo, pójdziemy na ciastko?

Pokiwałam głową. Trzymałyśmy się za ręce. Na razie wystarczyło, że miałyśmy siebie.

Anna, 40 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama
Reklama
Reklama