„Na grzybobraniu zrobiłam coś złego. Bałam się, co powie mąż na moją pamiątkę po tej leśnej przygodzie”
„Na ulicy płakałam tak, jak nie płakałam jeszcze nigdy. Nie dlatego, że mnie odrzucił. Tylko dlatego, że zostałam z tym całkiem sama. Dziecko rosło we mnie, a ja nie miałam już żadnych wątpliwości – muszę powiedzieć Mateuszowi prawdę”.

- Redakcja
Wrzesień pachniał deszczem i mokrym mchem. Wróciłam na weekend do rodziców, niby żeby odpocząć, ale prawda była taka, że miałam dość. Dość miasta, dość Mateusza, dość siebie samej. Z Mateuszem jesteśmy razem od liceum, rok temu wzięliśmy ślub. Wszyscy mówili, że pasujemy – spokojni, poukładani, „idealna para”. Ale między nami nie było już nic. Nawet kłótni. Tylko ciche rozmowy o rachunkach, wieczorne oglądanie seriali i wspólne milczenie przy kolacji. Czasem myślałam, że wolałabym, żeby mnie zdradził, cokolwiek – byle coś poczuć.
– Sama pójdziesz do lasu? – zdziwiła się mama, kiedy wzięłam koszyk i kalosze.
– Chcę się przewietrzyć.
– A Mateusz? Nie przyjechał?
– Został. Ma coś w pracy.
Nie komentowała. Tylko patrzyła, jak wychodzę.
Szłam dobrze znaną ścieżką. Liście szeleściły pod stopami, wilgoć osiadała na rękawach kurtki. Znalazłam kilka grzybów. Potem usłyszałam trzask gałęzi. Odwróciłam się. Stał kilka metrów ode mnie. Obcy. Z koszykiem. Z uśmiechem. Z ciekawością w oczach.
– Nie boisz się tak sama chodzić po lesie?
– A pan się boi?
Tak poznałam Tomasza.
To nie miało się wydarzyć
To miało być tylko przypadkowe spotkanie, rozmowa w lesie, którą wspomina się przy kolacji. A jednak nie wróciłam od razu do domu. Tomasz zaproponował, żebyśmy poszli w jego stronę – mówił, że zna dobre miejsce na podgrzybki. Nie chodziło o grzyby, przecież oboje to wiedzieliśmy. Rozmawialiśmy, jakbyśmy się znali od lat. Mówił, że pracuje w jakiejś agencji kreatywnej, że mieszka sam, że dawno nie miał urlopu. Ja opowiadałam o szkole, o dzieciakach, o tym, jak mąż ostatnio nawet nie zauważył, że obcięłam włosy. Zaśmiał się. Potem zamilkliśmy. A milczenie między nami nie było krępujące.
Zaczęło lekko kropić. On spojrzał w niebo.
– Wiesz, tu niedaleko mam samochód. Możemy się schować.
Schowaliśmy się. Siedzieliśmy chwilę w ciszy. Potem się zbliżył. Najpierw nieśmiało, jakby czekał, aż się odsunę. Nie odsunęłam się.
Nie pamiętam, kto pierwszy zaczął. Jego ręka na moim udzie, mój oddech na jego szyi. Było wilgotno, ciasno, duszno, a ja czułam, że żyję. Po wszystkim leżeliśmy chwilę w milczeniu.
– Julia… – zaczął, ale ja tylko pokręciłam głową.
– Nie mów nic. I tak się nie powtórzy.
Uśmiechnął się smutno. Odwiózł mnie na skraj lasu. Pożegnaliśmy się bez słowa. Jeszcze zanim zamknęłam drzwi, dał mi swój numer telefonu i powiedział tylko:
– Warszawa. Tomasz K., jakbyś kiedyś… Nie wiem. Chciała.
Tyle.
Byłam w ciąży
Wróciłam do miasta i do Mateusza. Witał mnie, jak zawsze – całusem w czoło i pytaniem, co przywiozłam z domu. Nie zapytał, czy dobrze się bawiłam. Otworzył lodówkę, wyjął piwo, usiadł do laptopa.
Kilka tygodni później zaczęłam czuć się dziwnie. Mdłości, zawroty głowy. Pomyślałam: „Jesień, stres, szkoła”. Ale spóźniający się okres nie był już do zignorowania. Kupiłam test. W pracy, w toalecie dla nauczycielek. Po lekcji przyrody, kiedy dzieci rysowały drzewa liściaste, ja patrzyłam na dwie kreski.
Zrobiło mi się gorąco. Oparłam się o ścianę kabiny. Moje ciało drżało. To nie mogło być dziecko Mateusza. Zbliżyliśmy się może raz – w sierpniu. I to z zegarkiem w ręku.
Nie powiedziałam mu od razu. Przez kilka dni chodziłam, jakbym śniła. Dopiero Karolinie – jedynej osobie, której ufałam – powiedziałam prawdę. Poszłyśmy na spacer.
– No dobra – powiedziała, kiedy usiadłyśmy na ławce. – Zdradziłaś go, jesteś w ciąży, dziecko nie jest raczej jego. I co teraz?
– Nie wiem. Przysięgam, ja sama nie wiem, co mi odbiło. To był moment.
– A teraz moment rośnie ci pod sercem – powiedziała cicho.
Zamilkłam. Przez długi czas żadna z nas się nie odezwała. Dopiero gdy zbierałyśmy się do wyjścia, powiedziałam:
– Nie umiem udawać. Ale też nie wiem, czy potrafię powiedzieć prawdę.
Karolina spojrzała na mnie poważnie:
– To lepiej się zdecyduj, zanim brzuch ci zacznie rosnąć.
Okłamałam męża
Udawałam. Każdego dnia, każdej nocy. Że się cieszę, że to Mateusza dziecko, że wszystko jest w porządku. Mateusz był dumny. Czytał o tygodniach ciąży, mówił coś o imieniu po jego dziadku. A ja wieczorami w łazience wymiotowałam nie z powodu hormonów, tylko z nerwów.
Mama zadzwoniła po tygodniu:
– Córeczko, Karolina mi powiedziała, że coś się dzieje. Jesteś w ciąży?
– Tak – przyznałam niechętnie.
– No to gratulacje! Mateusz szczęśliwy?
– Tak. Bardzo.
– A ty? – zapytała cicho.
Nie odpowiedziałam od razu.
– Czasem… nie wiem, czy to w ogóle był dobry moment.
– Nigdy nie ma dobrego momentu – westchnęła. – Ale trzeba być pewnym, z kim się to życie dzieli. Ty jesteś?
Znowu milczałam.
– Julia. – Jej głos się zaostrzył. – Ja cię znam. Ty coś ukrywasz.
– Mamo, nic nie ukrywam – skłamałam i wyłączyłam telefon.
Po tej rozmowie zaczęłam szukać Tomasza. Przeszukałam media społecznościowe. W końcu znalazłam. Tomasz K. – agencja reklamowa, Warszawa. Zdjęcie to samo, twarz znajoma. Wysłałam wiadomość: „Musimy porozmawiać. To ważne”.
Nie odpisał. Mijały dni, a ja coraz bardziej nie wytrzymywałam. Pewnego dnia po jednej z jego tyrad po prostu wybiegłam z mieszkania. Usiadłam na schodach, trzymając się poręczy, jakbym miała zemdleć. Wtedy przyszła wiadomość od Tomasza.
Nie był zaskoczony
Spotkaliśmy się w kawiarni na Powiślu. Przyszedł punktualnie. Miał ten sam płaszcz, co w lesie. Wyglądał dobrze. Pewnie nawet za dobrze. A ja? Spocona, zestresowana, z ręką drżącą od trzymania kubka.
– Julia – powiedział cicho, siadając. – Wyglądasz… inaczej.
– Jestem w ciąży – wypaliłam.
Zamarł. Popatrzył na mnie długo, bez słowa. A potem skinął głową.
– Domyślałem się, że o to chodzi.
– Serio?
– Tak się kończą takie historie. Nie jestem głupi.
Zabolało mnie to. Jakby mi właśnie przypomniał, że to wszystko było głupotą. Błędem.
– I co teraz? – zapytałam, patrząc w jego kawę, nie w oczy.
– Nie wiem. Ja mam swoje życie, Julia. Mam narzeczoną. Nie planowaliśmy dzieci. Zwłaszcza na boku.
Poczułam, jak robi mi się duszno.
– To był jeden raz, Tomasz. Nie chcę niczego od ciebie. Żadnych pieniędzy. Ale musiałam wiedzieć, czy… czy coś czujesz. Czy… myślałeś o tym.
– Myślałem – przyznał po dłuższej chwili. – Ale dla mnie to zamknięty rozdział. Przepraszam, jeśli to brzmi brutalnie.
Brzmiało. Wyszłam bez słowa. Na ulicy płakałam tak, jak nie płakałam jeszcze nigdy. Nie dlatego, że mnie odrzucił. Tylko dlatego, że zostałam z tym całkiem sama. Dziecko rosło we mnie, a ja nie miałam już żadnych wątpliwości – muszę powiedzieć Mateuszowi prawdę. Bo dalej nie dam rady tego ciągnąć.
Przyznałam się do wszystkiego
Powiedziałam mu wieczorem. Zrobiłam herbatę, usiadłam naprzeciwko. Czekał na mnie z katalogiem zaproszeń ślubnych.
– Julia, zobacz, ten styl boho to chyba jednak nie dla nas… – zaczął.
– Mateusz – przerwałam mu cicho. – Muszę ci coś powiedzieć.
Odłożył katalog. Uśmiech zniknął z jego twarzy w sekundę.
– Coś z dzieckiem? – zapytał od razu.
Pokręciłam głową. Wzięłam głęboki oddech. Potem wypowiedziałam to wszystko jednym tchem, jakby mnie ktoś popychał od środka.
– To nie jest twoje dziecko. Zdradziłam cię. W lesie. To było raz. Nie planowałam. Nie wiem, czemu… Po prostu… Nie czułam się już twoja. A teraz jestem w ciąży. I nie mogę cię dalej oszukiwać.
Cisza. Tylko tykanie zegarka w kuchni. Mateusz patrzył na mnie, jakbym mówiła w innym języku. Nie rozumiał. A potem wstał. Odszedł od stołu. Przez chwilę myślałam, że wyjdzie. Ale nie. Odwrócił się, jego twarz była czerwona, oczy pełne łez.
– Nienawidzę cię – powiedział. – Naprawdę cię nienawidzę, Julia.
Wziął talerz z blatu. Rzucił nim o ścianę z nerwów.
– Jak mogłaś? Po tylu latach… – jego głos załamał się.
– Przepraszam – wyszeptałam.
– Nie waż się. Nie waż się mnie przepraszać.
Wyszedł. Trzasnął drzwiami tak mocno, że zatrzęsły się szyby. A ja osunęłam się na podłogę i zaczęłam płakać. Nie z poczucia winy. Z poczucia końca. Bo właśnie wszystko się skończyło.
Julia, 30 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Marzyłam o spokoju na starość, a jestem nianią, kucharką i sprzątaczką. Rodzina traktuje mnie jak darmową służącą”
- „Wygraliśmy z mężem 3 miliony w totka, ale jemu ciągle było mało. Dostał taką nauczkę, że już się nie wyplącze”
- „Narzeczony obiecywał miłość do grobowej deski. Wystarczyła intercyza, by pokazał swoją prawdziwą twarz”

