Reklama

Od zawsze marzyłam o romantycznym geście. Nie o oświadczynach na szczycie wieży Eiffla, ale o czymś wyjątkowym, osobistym, co pokazałoby, że ktoś naprawdę o mnie pomyślał. Filip nie był typem romantyka, ale wierzyłam, że w głębi duszy ma w sobie coś więcej niż tylko chłodną logikę i praktyczne podejście do życia. Gdy więc wręczył mi małe, eleganckie pudełeczko, poczułam przyjemne ciepło w sercu.

Reklama

Niechciany prezent

Może w końcu się postarał? Może tym razem jego prezent będzie miał jakieś znaczenie? Podekscytowana otworzyłam opakowanie. W środku leżał delikatny, srebrny pierścionek z małym kamieniem. Był piękny. Ale coś mi nie pasowało.

Filip uśmiechał się lekko, oczekując na moją reakcję.

– Podoba ci się? – zapytał, jakby to było coś oczywistego.

– Jest śliczny – odpowiedziałam, ale czułam dziwne ukłucie w żołądku.

– No to super! Bo leżał w szufladzie już od dawna i pomyślałem, że szkoda, żeby się zmarnował.

Zesztywniałam.

– Jak to „leżał w szufladzie”?

Filip wzruszył ramionami.

– No, to prezent, który kiedyś kupiłem dla Kasi, ale się rozstaliśmy, zanim jej go dałem. Więc uznałem, że ty możesz go nosić.

Nie wiedziałam, co bardziej mnie uderzyło: skrajny brak taktu czy zwyczajne skąpstwo. Oddałam mu pudełeczko i spojrzałam na niego bez słowa. Chciałam coś powiedzieć, ale czułam, że jeśli się odezwę, wybuchnę.
Filip zmarszczył brwi.

– No co? To tylko pierścionek. Nawet go nie założyła. Jest nowy.

Patrzyłam na niego, jakby właśnie powiedział, że zamierza wręczyć mi zużyty bilet do kina jako pamiątkę po naszej miłości.

– Myślałeś, że się ucieszę? – zapytałam cicho.

– A nie? – zdziwił się. – Przecież jest ładny.

– Jest, ale nie jest dla mnie.

Filip westchnął, jakbym robiła problem z niczego.

– Bez sensu się unosisz.

Tym razem to ja wzruszyłam ramionami.

– Może i tak – powiedziałam i wyszłam, zostawiając go z tym jego „praktycznym” prezentem.

Może niepotrzebnie się uniosłam?

Wieczorem zadzwoniłam do Zuzy.

Powiedz mi, że przesadzam – zaczęłam. – Powiedz, że to ja się czepiam.
Zuza milczała przez chwilę.

– To żart, prawda?

– Niestety nie.

W słuchawce rozległ się cichy śmiech. Nie radosny, tylko pełen niedowierzania.

– Gość dał ci pierścionek, który kupił dla swojej eks?

– Mhm.

– I naprawdę myślał, że to spoko pomysł?

– Mhm.

Zuza westchnęła.

– Monia, to nie skąpstwo. To zwyczajny brak wyczucia.

Poczułam, jak wzbiera we mnie frustracja. Może faktycznie robiłam z igły widły?

– Ale może przesadzam? – mruknęłam. – W końcu to tylko pierścionek.

– Nie, Monika. To symbol. Wiesz, co ten pierścionek mówi? Mówi, że jesteś dla niego opcją, a nie wyborem.

Zamilkłam. Nie chciałam tego słyszeć.

Czy on to rozumie?

Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z Filipem. Spotkaliśmy się w kawiarni.

– Słuchaj. Wiem, że nie chciałeś mnie urazić, ale… to był pierścionek dla Kasi.

– Ale ona go nigdy nie dostała. Technicznie rzecz biorąc, to nowy pierścionek.

– Może i technicznie, ale emocjonalnie – nie. Nie chciałabym nosić czegoś, co było przeznaczone dla innej kobiety.

– A co za różnica? – westchnął. – Gdybym ci nie powiedział, nawet byś nie wiedziała.

– Ale powiedziałeś.

– Bo jestem szczery!

To nie jest kwestia szczerości, tylko braku zrozumienia.

Patrzył na mnie, jakbym mówiła w obcym języku.

– Czyli wolisz, żebym wydał kasę na nowy pierścionek, mimo że ten jest idealny?

– Wolałabym, żebyś pomyślał o mnie, a nie o tym, co ci się bardziej opłaca.

Zapadła cisza. Filip nie rozumiał. I pewnie nigdy nie zrozumie.

On mnie w ogóle nie zna

Wróciłam do domu, czując w sobie pustkę, jakby ktoś odessał ze mnie całą energię. Oparłam się o drzwi i przez dłuższą chwilę po prostu stałam w bezruchu. W głowie wciąż brzmiały mi słowa Filipa: „Ale przecież ten pierścionek jest nowy”. To było dla niego takie proste. Dla mnie – niemożliwe do zaakceptowania.

Otworzyłam szufladę, w której trzymałam drobiazgi, jakie dostawałam od niego przez te dwa lata. Bransoletka kupiona na lotnisku w drodze powrotnej z delegacji. Kubek, który dostałam na urodziny, owinięty jeszcze w folię. Czekoladki, które dostałam w Walentynki – wciąż nietknięte, bo były z nadzieniem, którego nie lubię. Byłam kimś, komu można dać cokolwiek, byle odhaczyć obowiązek.

A ja tego nie chciałam. Chciałam czuć, że jestem dla kogoś ważna, że ktoś mnie zna, pamięta o drobiazgach, które sprawiają mi radość. Przecież to nie chodziło o pieniądze czy materialne rzeczy. Chodziło o to, by zobaczyć w oczach tej osoby, że mnie dostrzega, że się stara.

Oparłam się o blat kuchenny, czując, jak narasta we mnie smutek. To nie był tylko pierścionek. To była cała nasza relacja w jednym, maleńkim przedmiocie. Nic nieznaczący, przypadkowy, wyciągnięty z szuflady, bo akurat leżał pod ręką. Wzięłam głęboki oddech. Musiałam podjąć decyzję.

Co miałam mu powiedzieć?

Przez kilka dni nie odzywałam się do Filipa. Nie wiedziałam, jak zacząć rozmowę. Co więcej, nie byłam nawet pewna, czy powinnam ją zaczynać. Może to była chwila, w której wszystko już się powiedziało, a reszta była tylko formalnością? Filip jednak zadzwonił pierwszy.

– Możemy pogadać? – zapytał, gdy odebrałam.

Zgodziłam się. Spotkaliśmy się w tej samej kawiarni, w której rozmawialiśmy ostatnio. Usiadł naprzeciwko mnie, jakby w ogóle nie podejrzewał, co zamierzam powiedzieć.

– Nadal jesteś zła? – zapytał, marszcząc brwi.

Westchnęłam.

– Nie jestem zła. Po prostu mam dość.

Spojrzał na mnie zaskoczony.

– Dość czego?

– Nas – odpowiedziałam.

Milczał przez dłuższą chwilę, obracając filiżankę w dłoniach.

– Chcesz się rozstać przez głupi pierścionek? – zapytał w końcu, niedowierzając.

Pokręciłam głową.

– Nie przez pierścionek. Przez to, co on oznacza. Bo to nie pierwszy raz, Filip. To się powtarzało przez cały czas.

– Ale przecież… zawsze starałem się robić coś miłego – bronił się.

– Nie. Zawsze robiłeś coś na odczepnego. Zawsze brałeś coś gotowego, przypadkowego, byleby było. I nawet teraz… w ogóle nie rozumiesz, dlaczego to mnie zabolało.

– To jaki był sens tego wszystkiego? – rzucił nagle.

Zastanowiłam się. Może właśnie na to pytanie próbowałam sobie odpowiedzieć przez te wszystkie dni.

– Może chodziło o to, żebym się nauczyła, czego nie chcę.

Wstałam, a on patrzył na mnie z niedowierzaniem. Odeszłam, nie oglądając się za siebie.

Czuję, że zrobiłam dobrze

Wracając do domu, czułam w sobie lekkość, której nie czułam od dawna. Jakbym zdjęła z siebie ciężar, który nosiłam przez cały ten związek.
Weszłam do mieszkania, rzuciłam klucze na komodę i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Miałam rozmazany tusz, ale w oczach nie było smutku. Nie czułam żalu. Czułam spokój.

Po chwili wyciągnęłam z szuflady pudełeczko z pierścionkiem. Otworzyłam je i spojrzałam na mały, srebrny krążek, który jeszcze kilka dni temu miał być symbolem czegoś wyjątkowego. Teraz był tylko przedmiotem, czymś zupełnie pustym, bez znaczenia.

Zamknęłam pudełeczko i wrzuciłam je na dno szuflady. Nie chciałam go wyrzucać – nie dlatego, że miał jakąkolwiek wartość, ale dlatego, że przypominał mi o czymś ważnym. O tym, że nigdy więcej nie zgodzę się być dla kogoś opcją. O tym, że zasługuję na więcej. O tym, że nie chcę już nigdy dostawać resztek.

Uśmiechnęłam się do swojego odbicia i wzięłam głęboki oddech. Przede mną była przyszłość – i tym razem zamierzałam zadbać o to, by była naprawdę moja.

Paulina, 29 lat

Reklama

Czytaj także:
„Marzyłam o wyjeździe do Paryża lub choćby Gdańska, a skończyłam w Zgierzu. Mój facet jest skąpy i ma węża w kieszeni”
„Mąż zrobił ze mnie darmową opiekunkę teściowej. Nigdy nie lubiłam tej baby, a jestem na nią skazana”
„Przymykałam oko na zdrady męża, bo miał kasę. Bez niej nie byłoby mnie stać ani perfumy, ani na dubajską czekoladę”

Reklama
Reklama
Reklama