Reklama

Ostatnie tygodnie były dla mnie pełne napięcia. Moja podejrzliwość rosła z każdym dniem. Pewnego popołudnia, gdy Anna była jeszcze w pracy, a dzieci bawiły się na podwórku, zdecydowałem się przejrzeć nasze rzeczy. Nie chciałem być wścibski, ale coś mnie do tego popychało.

Reklama

– Co to jest? – mruknąłem do siebie, zdezorientowany.

Z rękami drżącymi ze zdenerwowania przejrzałem zawartość szuflady. Listy pełne były czułych słów, których od dawna nie słyszałem z ust Anny. Zdjęcia przedstawiały ją szczęśliwą, z mężczyzną, którego nigdy wcześniej nie widziałem.

Moje serce biło jak oszalałe

Czułem, jak krew napływa mi do głowy. Miałem ochotę od razu skonfrontować Annę, zapytać, co to wszystko znaczy, ale coś mnie powstrzymało. Musiałem zebrać myśli.

Zastanawiałem się nad wszystkim, co się działo. Czy to możliwe, że przegapiłem coś tak oczywistego? Czy powinienem od razu z nią porozmawiać, czy czekać na odpowiedni moment?

Zanim Anna wróciła, próbowałem się uspokoić, rozmawiając z dziećmi.

– Jak wam minął dzień? Mama coś mówiła o pracy? – zapytałem, próbując wybadać sytuację.

– Nie, tato, ale była trochę smutna – odpowiedział syn, wzruszając ramionami.

Wieczór zapadł szybciej, niż się spodziewałem. Siedziałem w salonie, próbując skupić się na telewizorze, ale moje myśli krążyły wokół tego, co odkryłem. Anna wróciła późno, zmęczona, ale uśmiechnięta. Przyniosła z kuchni kubek herbaty i usiadła obok mnie.

– Jak tam kochanie? – zapytała, patrząc mi prosto w oczy.

– Anka... – zacząłem, czując suchość w gardle. Wiedziałem, że nie mogę dłużej zwlekać.

– Co się stało? – zapytała, zaniepokojona.

Wziąłem głęboki oddech, próbując ułożyć myśli.

– Znalazłem coś... zdjęcia i listy w szafie. Możesz mi to wytłumaczyć?

Anna zamarła, a jej twarz straciła kolor.

– To nie tak, jak myślisz…

– Więc jak? Wytłumacz mi to – naciskałem, starając się zachować spokój, mimo że w środku kipiałem z emocji.

– Marek, proszę, to jest skomplikowane... – zaczęła, ale ja nie chciałem już słuchać wymówek.

– Skoro to skomplikowane, pomóż mi zrozumieć – powiedziałem, bardziej surowo, niż zamierzałem.

– Nie zdradziłam cię, jeśli o to pytasz. Nie mam na to siły. Nie dziś.

Słowa żony uderzyły mnie jak cios

Czułem, jak ogarnia mnie złość, smutek i rozczarowanie jednocześnie. Anna była bardziej zdystansowana niż kiedykolwiek, a ja nie mogłem znaleźć w sobie siły, by z nią o tym rozmawiać. Wiedziałem, że muszę być ostrożny ze względu na dzieci, które niczego nie podejrzewały.

Pewnego wieczoru, gdy byłem już w domu, Anna rozmawiała przez telefon w kuchni. Przypadkowo usłyszałem fragment rozmowy. Nie zamierzałem podsłuchiwać, ale jej słowa zatrzymały mnie w miejscu.

– Nie wiem, jak im to powiedzieć. Dzieci mnie znienawidzą, jeśli odejdę – jej głos był pełen niepewności i smutku.

Stojąc na korytarzu, poczułem, jak grunt usuwa mi się spod nóg. Odejść? Z kim? Przecież to nie mogło się dziać naprawdę. Anna skończyła rozmowę, a ja wróciłem do salonu, udając, że nic się nie stało. Ale w środku byłem rozbity. Co powinienem zrobić?

– Wszystko słyszałem. Możesz mi w końcu powiedzieć, o co chodzi? – zacząłem, próbując ukryć drżenie w głosie.

Anna spojrzała na mnie smutno. Jej oczy, które kiedyś były pełne blasku, teraz wydawały się puste.

– Nie wiem, Marek. Po prostu nie wiem – odpowiedziała, a ja czułem, jak ciężar jej słów przytłacza mnie jeszcze bardziej.

– Powiedz mi prawdę, proszę – zapytałem, desperacko próbując zrozumieć, co się dzieje.

Anna wzięła głęboki oddech, a potem zaczęła mówić. Jej słowa były jak noże, każdy z nich bolesny i pełen emocji, których się nie spodziewałem. Opowiedziała mi o Tomaszu, o tym, jak długo czuła się zagubiona. Nie chciała mnie ranić, ale nie mogła już dłużej udawać, że wszystko jest w porządku.

Słuchałem, starając się nie przerwać, choć z każdą chwilą czułem, jak świat wokół mnie się wali. Byłem zrozpaczony, zdradzony, a jednocześnie wiedziałem, że muszę pomyśleć o dzieciach. Myśli nie mieściły mi się w głowie. Wybiegłem z domu. Potrzebowałem powietrza, bo we własnym domu czułem się jak w klatce. Wiedziałem, że moje życie już nigdy nie będzie takie samo. Nie chodziło tylko o Annę i Tomasza, ale o całą naszą rodzinę, o dzieci.

Zanim wszedłem, zatrzymałem się na chwilę na podwórku. Patrzyłem na dom, który był świadkiem tylu naszych szczęśliwych chwil, a teraz wydawał się jedynie symbolem straty. Nie jestem typem nerwusa i furiata. Wściekłem się, ale całą żółć trzymałem w sobie. Nie mogłem pokazać dzieciom, że ich tatuś jest słaby. Może to głupie, ale chciałem zachować zimną krem, żeby nie dać Ance tej satysfakcji, że mnie złamała.

Wiedziałem, że to koniec

Kiedy wszedłem do środka, dzieci od razu przybiegły do mnie z uśmiechami na twarzach. Ich niewinność była dla mnie przypomnieniem, że muszę być silny, dla nich. Choć nie wiedziały, co się dzieje, zasługiwały na miłość i stabilność.

Anna spojrzała na mnie ze łzami w oczach.

– Marek, ja... – zaczęła, ale przerwałem jej.

– Cokolwiek się stanie, musimy myśleć o nich. Nie możemy ich ranić bardziej, niż już to zrobiłaś.

Czułem się oszukany i pełen żalu, ale gdzieś w głębi serca wiedziałem, że muszę być silny. Mój świat się zmienił, ale wiedziałem, że niezależnie od tego, jaką drogę wybierzemy, muszę znaleźć sposób, by pogodzić się z przeszłością i stawić czoło przyszłości. Życie nie zawsze daje nam łatwe wybory, ale w końcu to od nas zależy, jak sobie z nimi poradzimy.

Marek, 40 lat

Reklama

Czytaj także:
„Straciłam męża, dzieci i pracę. Kiedy byłam w najgorszym momencie życia, los niespodziewanie przyniósł mi prezent”
„Zaplanowałam romantyczne Święta. Ale przez jednego SMS-a mój chłopak się mnie brzydzi, a były mną gardzi”
„Dla ukochanego byłam śmietnikiem na prezenty po byłej. W Święta pod choinką znalazłam coś, co złamało mi serce”

Reklama
Reklama
Reklama