„Na chorwackiej plaży zgubiłam portfel. Choć odzyskałam pieniądze, to coś innego odebrano mi bezpowrotnie”
„Byłam przerażona. W obcym kraju, bez pieniędzy i dokumentów? Cała się trzęsąc, zadzwoniłam do mamy i poprosiłam ją o pomoc. Powiedziała, żebym się uspokoiła, ale to nie było wcale takie proste. A to wszystko i tak nie było jeszcze najgorsze”.

- Listy do redakcji
Po całym roku pracy oraz brzydkiej zimie marzyłam tylko o jednym – odpoczynku, szumie morskich fal i promieniach słońca. W przeciągu ostatnich kilku miesięcy zamknęłam w firmie dwa duże projekty, które kosztowały mnie mnóstwo czasu i nerwów. Byłam przemęczona. Kiedy moja przyjaciółka zaproponowała wyjazd do Chorwacji, zgodziłam się bez wahania.
Do Chorwacji chciałam wybrać się już dawno, ale jakoś nigdy nie miałam ku temu okazji. Zawsze wypadało coś, co skutecznie krzyżowało wakacyjne plany i w rezultacie lądowałam w zupełnie innym miejscu. Tym razem miało być inaczej. Cieszyłam się na urlop niczym dziecko. Przez rok wykonałam kawał ciężkiej pracy i odpoczynek mi się należał. Ania była równie rozentuzjazmowana, co i ja, pomimo że w Chorwacji była już kilka razy.
– Będziesz zachwycona, zobaczysz – zapewniała z błyskiem w oku i promiennym uśmiechem.
Nie miałam co do tego żadnych wątpliwości. Wreszcie się trochę zresetuję, a poza tym radowała mnie perspektywa spędzenia czasu z przyjaciółką. W natłoku codziennych obowiązków trudno jest nam zgrać grafiki i się spotkać nawet na kawę.
To miały być sielankowe wakacje
Chorwacja oczywiście mnie oczarowała, ale nie spodziewałam się, że będzie inaczej. W końcu moje podróżnicze marzenie się spełniło! Split całkowicie skradł moje serce. Nie mogłam nasycić wzroku pięknymi widokami. Dużo spacerowałyśmy jego uroczymi uliczkami. Chodziłyśmy na plażę i podziwiały zachody słońca nad Adriatykiem. Delektowałyśmy się specjałami lokalnej kuchni. Nie byłam w stanie wyobrazić sobie lepszego urlopu.
Miałam też sposobność dać upust swej fotograficznej pasji, która ze względu na bardzo intensywne obowiązki zawodowe zeszła na dalszy plan. Trochę czasu spędzałyśmy też z Anią na kąpielach morskich i słonecznych, aczkolwiek żadna z nas nie jest typem zatwardziałej plażowiczki.
Robiłyśmy po prostu to, na co miałyśmy ochotę – bez spiny i totalnie na luzie. W końcu to urlop, a nie kolejne zadanie do wykonania. Czułam się jak w niebie, było mi błogo. Pierwsze cztery dni upływały jak w bajce. Niczym się nie przejmowałam. Jednakże piątego dnia wydarzyło się coś, co zmieniło bardzo w wiele w moim postrzeganiu świata i ludzi.
Wszystko nagle zniknęło
Tego dnia po śniadaniu postanowiłyśmy z Anią wybrać się na plażę. Ludzi było już sporo, ale na szczęście dało się bez problemu znaleźć dogodne miejsca. Rozłożyłyśmy leżaki i swoje rzeczy. Jak zawsze miałam ze sobą portfel, który schowałam do saszetki. Wykopałam dołek i ukryłam tam saszetkę, a na wierzchu ułożyłam ręcznik oraz torbę z kanapkami i piciem. Miałam ochotę się wykąpać, więc poszłam do wody.
Kiedy wróciłam po kąpieli, z przerażeniem odkryłam, że dołek po ręcznikiem jest rozkopany. Saszetka zniknęła. Moje nogi zrobiły się niczym z waty. Zaczęłam się nerwowo rozglądać. Zapytałam też paru osób, czy nie widziały niczego podejrzanego, lecz jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, wszyscy raptem oślepli. Byłam przerażona. W obcym kraju, bez pieniędzy i dokumentów. Cała się trzęsąc, zadzwoniłam do mamy i po raz pierwszy w życiu poprosiłam ją o pomoc. Powiedziała, żebym się uspokoiła, ale to nie było wcale takie proste.
Nigdy wcześniej nie przytrafiło mi się coś takiego. Przelała mi trochę pieniędzy, a ja obiecałam, że oddam jej najszybciej, jak będę mogła. Ania poszła ze mną na posterunek policji, gdzie zgłosiłam kradzież. Funkcjonariusz co prawda przyjął zgłoszenie, ale pokręcił tylko głową i stwierdził, że szanse na odzyskanie zguby są w zasadzie zerowe.
– Takich historii mamy na pęczki – oznajmił, czym wcale mnie nie pocieszył.
Radość z urlopu prysnęła jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Byłam załamana.
Odzyskałam portfel, ale co z tego
Z trudem pogodziłam się z utratą portfela, kiedy niespodziewanie się odnalazł. Na drugi dzień znalazłam go przed drzwiami hotelowego pokoju z nienaruszoną zawartością. Obok leżała kartka, na której po angielsku było napisane coś, co wywołało u mnie panikę. „Oddaję całość, ale i tak przyjdę po swoje”. To było jeszcze gorsze niż sama kradzież.
Kiedy pokazałam to Ani, była równie przerażona co ja. Od razu pobiegłyśmy na policję, gdzie zostałam potraktowana jak przewrażliwiona turystka. Funkcjonariusze obiecali, że to sprawdzą, ale jakoś palcem nie kiwnęli. Nie to jednak było najgorsze. Odkąd opuściłyśmy posterunek, nie mogłam pozbyć się wrażenia, że ktoś nas śledzi. Zauważyłam mężczyznę w szarej koszulce i ciemnych okularach. Uważnie się nam przyglądał z daleka.
W pierwszej chwili pomyślałam, że to przypadkowy przechodzień, lecz gdy dostrzegłam go wieczorem pod hotelem, zaniepokoiłam się na dobre. Zadzwoniłam na policję. Jak przyjechali sprawdzić okolicę, tego człowieka już nie było. Niemniej w nocy żadna z nas nie zmrużyła oka. Przez kolejne dni widziałyśmy go wielokrotnie. Byłam zestresowana do tego stopnia, że modliłam się o to, aby jak najszybciej wrócić do Polski. Chorwacja przestała być interesująca. Raptem stała się miejscem kojarzącym się z zagrożeniem.
Wróciłam i wciąż się obawiam
Wreszcie nadszedł upragniony dzień wylotu do kraju. Niby odetchnęłam z ulgą, wsiadając do samolotu, ale strach nie zniknął. W przeciągu kilku dni wymieniłam zamki w drzwiach i w całym mieszkaniu zamontowałem kamerki. Bałam się, że mężczyzna znowu się pojawi. Nie omieszkałam udać się z tym na policję, ale tam bezradnie rozłożono ręce.
– Gdyby wydarzyło się to tutaj, to inna sprawa, ale tak nie możemy nic zrobić – usłyszałam.
Nieustannie oglądałam się za siebie. Pomimo że nie widziałam nigdzie śledzącego mnie mężczyzny, w dalszym ciągu czułam się obserwowana. Szczerze powiedziawszy, wolałabym chyba, żeby portfel przepadł bezpowrotnie. Przynajmniej miałabym święty spokój. Dokumenty bym przecież wyrobiła nowe.
Teraz funkcjonuję na pół gwizdka. Nie umiem odzyskać wewnętrznej równowagi i złapać chwili wytchnienia. Mam stany lękowe. Ania radzi, abym koniecznie wybrała się do psychiatry lub do terapeuty, a najlepiej tu i tu. Średnio mi się ten pomysł podoba, ale chyba nie mam wyjścia, ponieważ w przeciwnym razie się wykończę. Gdybym wiedziała, co przydarzy mi się w Chorwacji, za nic w świecie bym tam nie poleciała.
Sylwia, 32 lata
Czytaj także:
- „Zabrałam męża na romantyczny rejs po Nilu. Po powrocie bez słowa wyjaśnienia złożył pozew o rozwód”
- „Pojechałam z przyjaciółmi na wakacje do Chorwacji. Wróciliśmy totalnie spłukani i obrażeni na siebie”
- „Na wakacjach mąż dawał mi kieszonkowe. Spaliłam się ze wstydu, gdy nie chciał mi dołożyć 5 zł do gofra”

