„Na Black Friday upolowałam dla teściowej super okazję. Gdy odkryłam, co zrobiła z prezentem, chciało mi się płakać”
„Gdy zobaczyłam ten komplet pościeli – gruby, mięsisty, z geometrycznym wzorem w kolorze granatu i beżu – to poczułam ukłucie zazdrości. Bo ja sama spałam w jakiejś starej, zmechaconej flaneli. No ale – był rabat 70%. Prawie za darmo. Szkoda nie brać. Nawet… dla teściowej”.

- Redakcja
Zawsze uważałam, że nie ma sensu udawać sympatii, której się nie czuje. Dlatego nigdy nie siliłam się na serdeczność wobec mojej teściowej. Oczywiście, mówiłam do niej „mamo”, ale nie było w tym ciepła. Raczej nutka ironii. Taka już byłam – szczera do bólu, a może po prostu zmęczona tym całym przedstawieniem. Bo przecież wiadomo, że nie każda synowa przepada za „mamusią” swojego męża. Ja nie przepadałam. I to działało w obie strony.
Mimo to co roku zbliżały się te same dylematy: co jej kupić na urodziny? A może nic? Mąż zawsze mówił, że wystarczy symboliczny gest. No właśnie – symboliczny. Ale co to znaczy? Czekoladki za dziesięć złotych? A może znowu jakaś świeczka zapachowa, która i tak skończy zakurzona na jej kredensie?
Tego roku naprawdę nie miałam ochoty ani siły, by się w to bawić. Ale jak na złość – przyszło Black Friday. I kiedy tylko zobaczyłam ten komplet pościeli – gruby, mięsisty, z geometrycznym wzorem w kolorze granatu i beżu – to poczułam ukłucie zazdrości. Bo ja sama spałam w jakiejś starej, zmechaconej flaneli. No ale – był rabat 70%. Prawie za darmo. Szkoda nie brać. Nawet… dla niej.
Ale to, co się potem wydarzyło, to już zupełnie inna historia.
Teściowa nie wyglądała na zachwyconą
– Mamo, Marta ci coś kupiła – powiedział mój mąż, wręczając jej paczkę, której sama nie miałam ochoty nawet opakowywać. Włożyłam ją w pierwszą lepszą torebkę prezentową.
– Och… naprawdę nie trzeba było – powiedziała jego matka z udawanym zaskoczeniem, ale ja już widziałam, jak w oczach zapala jej się ta typowa iskierka: „Zaraz ocenimy, czy się postarała, czy nie”.
– Tylko drobiazg – rzuciłam chłodno, wbijając wzrok w kubek z herbatą.
Sięgnęła po torebkę, jakby miała zaraz wyjąć złoty zegarek albo voucher do spa. A potem… zamilkła. W rękach trzymała komplet pościeli – ten sam, który chciałam dla siebie. Patrzyła na niego przez chwilę, marszcząc brwi.
– Hm. Granat… no tak. Do mojej sypialni to trochę za ciemny, ale… zobaczymy – powiedziała, kładąc pakunek na kolana. – A co to za materiał? Flanela?
– Mikrofibra – odburknęłam. – Antyalergiczna.
– Aaaa… mikrofibra – powtórzyła z tym swoim tonem, który znałam aż za dobrze. Jakby właśnie oceniła, że prezent był tani, byle jaki i „na odczepnego”. – No, no, ciekawe… Praktyczne, to się na pewno nie będzie gniotło – dodała z wymuszonym uśmiechem.
– Jak ci się nie podoba, mogę zabrać – powiedziałam z uśmiechem równie fałszywym co jej. – W domu mam szarą pościel z dziurą, może mi się bardziej przyda.
Mój mąż spojrzał na nas obie jak sędzia, który zaraz będzie musiał rozdzielić walczące zawodniczki.
– Dziewczyny, spokojnie… to tylko prezent.
Tylko że między mną a nią żaden prezent nigdy nie był „tylko”.
Poczułam się urażona
Dwa dni później dostałam wiadomość od szwagierki.
– Marta, ty wiesz, że mama oddała tę pościel cioci Helce? – zapytała przez telefon, jakby właśnie odkryła spisek stulecia.
– Co? – wyjęłam zmywarkę widelec tak energicznie, że prawie wyleciał mi z ręki.
– No mówię ci. Byłam u niej dzisiaj i patrzę, a na fotelu leży twoja pościel, tylko zawiązana w wstążkę. Pytałam, co to, a ona: „Taki drobiazg dla Helki, bo biedna ostatnio narzekała na bóle pleców, to będzie jej wygodniej spać”.
– To sobie wygodniej pośpi… w mojej pościeli – wycedziłam.
– No właśnie! Ty się naprawdę starałaś, a ona to oddaje dalej jakbyś przyniosła jej paczkę ryżu z datą ważności do wczoraj.
Wieczorem, kiedy mąż usiadł przed telewizorem, nie wytrzymałam.
– Słuchaj, twoja mama oddała moją pościel Helce.
– Jaką pościel?
– TĘ pościel. Z Black Friday. Tę, której nawet sobie nie kupiłam, tylko dałam jej w prezencie.
– Może jej nie pasowała? Przecież mówiła, że ciemna. A Helka to wiadomo… weźmie wszystko.
– Serio? Według ciebie tak się okazuje wdzięczność za prezent?
– Marta… no ale co mam zrobić? Zabrać ją z powrotem?
– Nie, po prostu następnym razem kupię Helce. Przynajmniej doceni.
Poszedł do kuchni, a ja zostałam z myślą, że nigdy więcej nie dam się złapać na żadne sentymenty.
Byłam zła na teściową
Minęło kilka dni. Już miałam odpuścić, gdy zadzwoniła sama zainteresowana.
– Martuś, a mogłabyś mi powiedzieć, gdzie kupiłaś tę pościel? – zaczęła, jakby nic się nie wydarzyło.
– Dlaczego pytasz? – odparłam chłodno.
– Bo… no… Helka mówiła, że taka wygodna, taka miękka, że aż ją plecy przestały boleć. A ja, głupia, dałam jej tę swoją, a teraz trochę żałuję.
– Tę swoją? – prychnęłam. – Przypomnę: to był mój prezent dla ciebie. Ale skoro uznałaś, że lepiej będzie jej służyć, to okej.
– Oj, nie przesadzaj. Przecież nie wyrzuciłam, tylko przekazałam dalej. Helka się ucieszyła.
– No to super. Może zrobimy składkę na prezent dla Helki w przyszłym roku?
– Marta, nie bądź dziecinna – westchnęła ciężko. – Po prostu myślałam, że jak była w promocji, to może jeszcze mają. Kupiłabym sobie, ale już sama.
– Może mają, może nie. Ale wiesz co, mamo? – dodałam z naciskiem – Teraz, jak kupię coś porządnego, to raczej dla siebie. Nie dla kogoś, kto traktuje to jak gratisowy gadżet.
– No nie wierzę… Obraziłaś się? Przez pościel?
– Nie przez pościel. Przez brak szacunku.
W słuchawce zapanowała cisza. Po chwili odezwała się cicho:
– Wiesz… Nie chciałam, żeby tak wyszło. Chyba… głupio zrobiłam.
Nie odpowiedziałam. Chyba właśnie po raz pierwszy od lat przyznała, że coś schrzaniła.
Tego było za wiele
W weekend pojechaliśmy z mężem do jego rodziców. Ustaliliśmy wcześniej, że nie poruszymy tematu pościeli – dla świętego spokoju. Ale oczywiście, mama musiała być sobą.
– Przyszła Helka z ciastem. Mówiła, że jak się wyśpi w tej pościeli, to aż ma ochotę sprzątać – rzuciła radośnie, podając mi herbatę.
– To świetnie – odparłam, patrząc w jej oczy. – Przynajmniej komuś się przydała.
– Oj, Marta, daj już spokój. Tak wyszło. Chciałam dobrze. Nie myślałam, że ty się tak tym przejmiesz.
– Bo wiesz, mamo – wtrącił nagle mój mąż. – To nie chodzi o samą pościel. To był prezent. Marta się starała.
– O, starała się – mruknęła. – Z mikrofibry, w promocji...
– Serio? – spojrzałam na nią ostro. – Wiesz, ile ludzi kupuje prezenty na wyprzedażach, bo po prostu ich nie stać na więcej? A jakbyś dostała bon na masaż, też byś oddała, bo „nie twoje klimaty”?
– Ja tylko… – zawahała się. – Może rzeczywiście się zapędziłam.
– Właśnie – powiedział mąż, a ja czułam, że pierwszy raz od dawna stanął po mojej stronie. – Warto czasem docenić, że ktoś w ogóle coś dla ciebie zrobił.
Teściowa spuściła wzrok. Przez chwilę nikt się nie odzywał.
– No dobrze. Może... zrobimy święta razem. U nas. I ja coś przygotuję – powiedziała nagle, prawie nieśmiało.
Nie wierzyłam własnym uszom.
– Chyba naprawdę doceniła pościel – szepnęłam mężowi z przekąsem, a on ledwo powstrzymał się od śmiechu.
W końcu przyznała się do błędu
Święta zbliżały się wielkimi krokami, a ja byłam gotowa na wszystko. Nawet na teściową w mojej kuchni.
– Marta, jak ty to kroisz? Za grube te plastry, buraki powinny być cienkie jak papier – narzekała, ledwie przekroczyła próg.
– Mamo, to tylko barszcz, nie chipsy – odparłam spokojnie. – Jak będą za cienkie, to się rozwalą.
– Oj tam, oj tam. U mnie się nie rozwalały.
Zacisnęłam zęby. Nie chciałam awantury. Jeszcze nie.
– Mamo, może usiądziesz i opowiesz mi, co tam Helka porabia? – rzuciłam z nutą ironii, ale z uprzejmym uśmiechem.
– A co, chcesz jej kupić prześcieradło na imieniny? – odpaliła natychmiast.
I wtedy się zaśmiałyśmy. Naprawdę szczerze, co zaskoczyło chyba nas obie.
– Wiesz, tak serio… – zaczęła teściowa, mieszając kapustę w garnku. – Ty się naprawdę wtedy postarałaś. A ja zareagowałam jak zołza. Może z przyzwyczajenia.
– A może po prostu nigdy nie lubiłaś mikrofibry – powiedziałam, podsuwając jej łyżkę.
– Może. Ale wiesz, co lubię? – Zawiesiła głos i spojrzała mi prosto w oczy. – Jak mój syn jest szczęśliwy. I widzę, że z tobą taki jest.
Na chwilę zaniemówiłam. Chyba pierwszy raz powiedziała coś tak… ludzkiego.
– A ja lubię, jak nie oddajesz moich prezentów Helce – odparłam, też z uśmiechem.
– Dobra, dobra. Już nigdy więcej nie oddam. Chyba że to znowu będzie mikrofibra.
Popatrzyłyśmy na siebie i parsknęłyśmy śmiechem. Może to nie była przyjaźń, ale coś się zmieniło.
Tego się nie spodziewałam
Święta minęły spokojnie. Nikt nie rzucał uszczypliwości przy stole, barszcz się nie przypalił, a teściowa nawet pochwaliła moje pierogi.
– Lepsze niż moje – rzuciła, poprawiając sobie serwetkę na kolanach.
– Słyszałeś to? – szturchnęłam męża pod stołem. – Chyba coś sobie dziś życzyłaś, mamo?
– Życzyłam sobie spokoju. I żeby nie było dramatu o pościel. Wiesz, takie życzenia dla dorosłych.
Po obiedzie usiedliśmy na kanapie. W tle leciały kolędy, choinka mrugała światełkami, a ja przez chwilę naprawdę poczułam, że jest dobrze. Normalnie. Teściowa wyciągnęła coś spod fotela i podała mi niepozorną paczkę.
– To dla ciebie – powiedziała.
– Dla mnie? – spojrzałam zaskoczona.
– Tylko nie narzekaj, że kolor nie taki – zaśmiała się, kiwając głową.
Rozwinęłam papier ostrożnie. W środku był komplet pościeli. Granatowy. W geometryczny wzór.
– To…?
– Taka sama jak ta z Black Friday. Mówiłaś, że sobie nie kupiłaś. A ja jednak kupiłam, bo pozazdrościłam Helce. I potem pomyślałam, że może jednak się podzielę.
– Mamo… – zaczęłam, ale nie wiedziałam, co powiedzieć.
– Tylko nie płacz. Bo jak ty się rozbeczysz, to ja też. A z tym twoim makijażem to nie wiadomo, jak się to skończy.
Zaśmiałam się przez łzy. Czasem nie trzeba wielkich gestów, żeby coś naprawić. Wystarczy… komplet pościeli.
Marta, 39 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Wiedziałam, że sernik od teściowej to była tylko przykrywka. Zwęszyłam jej plan, bo jędza nie ma w sobie krzty dobroci”
- „Mam 60 lat i nigdy nie byłam w związku. Myślałam, że przypadnie mi los starej panny, ale zdarzył się istny cud”
- „Mąż nie nadawał się na partnera, za to jego ojciec znał się na rzeczy. Słono zapłaciłam za chwilę zapomnienia”

