„Na 30 minut utknęłam w windzie z nowym kolegą z pracy. Tyle wystarczyło, żebym złamała wszystkie swoje zasady moralne”
„– Dobrze, ale jedno ustalmy – spojrzałam na niego z powagą. – Nie robimy scenek w kuchni. Zero dotykania się przy drukarce. I nie zakochujemy się. To tylko flirt. – Obiecuję. Tylko po godzinach – powiedział. Wróciliśmy do swoich biurek. Oboje udawaliśmy, że nic się nie stało. Ale każde z nas wiedziało, że coś właśnie się zaczęło”.

- Listy do redakcji
Romans w pracy to zawsze był dla mnie temat tabu. Nie dlatego, że byłam jakąś moralistką. Po prostu widziałam, jak źle się to kończy. Pracując w agencji kreatywnej, widziałam dziesiątki par, które najpierw promieniały szczęściem, a potem nie mogły na siebie patrzeć nawet przy ekspresie do kawy.
Trzymałam się więc swojej zasady: żadnych flirtów w miejscu pracy. Jasne, czasem ktoś się pojawiał – nowy grafik, który znał na pamięć wszystkie kwestie z filmów, albo ten producent z działu eventów, który pachniał tak, że chciało się go wąchać godzinami. Ale mówiłam sobie, że nie warto. Lepiej mieć spokój niż miłosną wojnę między open space’em a kuchnią.
Nie angażowałam się, nie flirtowałam, nie wikłałam w cudze dramaty. Miałam swoją kawę, swoje pliki w Excelu i swoje ulubione biurko. I tak było dobrze. Aż pojawił się Maks.
Był bardzo przystojny
Pojawił się w poniedziałek, trochę spóźniony, z kubkiem kawy w dłoni i miną człowieka, który zna swoje miejsce, nawet jeśli jeszcze go nie zajął. Maks – nowy specjalista od social mediów. Usiedliśmy razem na spotkaniu zespołu i przez pierwsze dziesięć minut miałam wrażenie, że nie jestem w stanie skoncentrować się na żadnym zdaniu.
Wysoki. Zadbany. Ubrany, jakby moda była jego hobby, ale bez cienia przesady. Zielone oczy, lekkie cienie pod nimi – jakby nie spał wystarczająco długo, ale w taki sposób, że to tylko dodawało mu uroku. I ten głos. Spokojny, ale wyrazisty. Zanim się zorientowałam, słuchałam go bardziej niż naszego szefa.
Tego dnia zauważyłam jeszcze coś. Inne dziewczyny też go zauważyły. Marta z HR nagle zrezygnowała z wełnianego swetra na rzecz obcisłej bluzki, a Anka graficzka przyszła w szpilkach, których nie widziałam na niej od wigilii firmowej. Wszystkie zaczęły się kręcić wokół Maksa jakby przypadkiem. A on?
Był… miły. Uprzejmy. Rozmawiał, ale z dystansem. Nie flirtował. Nie wysyłał sygnałów. Nawet ze mną – mimo że wymieniliśmy kilka zdań o filmach i zdarzyło mu się dwa razy zażartować w kuchni – trzymał się profesjonalnego tonu.
Nie dało się jednak ukryć, że jego obecność coś w nas wszystkich poruszyła. Szczególnie we mnie.
Ten poranek mnie zaskoczył
Był początek tygodnia, wszyscy zaspani, z nosami w kubkach z kawą. Wpadłam do windy w ostatniej chwili. Drzwi już się zamykały, ale ktoś je przytrzymał. Spojrzałam w górę. Maks.
– Dzięki – rzuciłam, łapiąc oddech.
– Nie ma sprawy. Widziałem, że biegniesz – uśmiechnął się.
Jechaliśmy w górę, na siódme piętro. Kilka pięter ciszy, przerywanej jedynie cichym buczeniem windy.
– Kiepski dzień? – zagadnął.
– Dopiero się zaczyna. Ale kawy już mi brakło – westchnęłam, unosząc pusty kubek.
W tym momencie winda lekko szarpnęła. Zatrzymała się. Panel zgasł.
– O nie… – szepnęłam.
– Spokojnie – Maks bez pośpiechu nacisnął przycisk alarmowy. – Halo? Utknęliśmy między czwartym a piątym.
– Naprawa w drodze – odezwał się głos z głośnika.
Usiadłam na podłodze, starając się nie panikować.
– Masz klaustrofobię? – zapytał spokojnie.
– Nie, ale trochę mnie to przeraża.
– To masz mnie. Ja się nie boję – zażartował, siadając obok.
Parsknęłam śmiechem. Nie z żartu. Z napięcia.
– Wiesz, z kim ostatnio utknęłam w windzie? Z Magdą z księgowości. Pół godziny narzekania na podatki. W porównaniu z tym – machnął ręką – dziś mam szczęście.
Spojrzałam na niego kątem oka. Coś w jego spojrzeniu było inne niż zwykle. Spokojniejsze. Cieplejsze. Jakby coś wiedział. Jakby coś planował.
Zaskoczył mnie
– Wiesz, nie sądziłem, że tak to się potoczy – odezwał się po chwili ciszy, kiedy każde z nas udawało, że patrzy w zupełnie inną stronę.
– Co dokładnie? – zapytałam ostrożnie, choć serce już zaczęło mi bić szybciej.
– Że utknę z tobą w windzie. I że to będzie mój najlepszy moment od dawna.
Spojrzałam na niego z ukosa.
– To twój sposób na podryw?
– Nie, ale ty mi się podobasz...
Zamarłam. Nie odwracałam głowy, tylko czułam, jak robi mi się gorąco.
– Maks…
– Poczekaj. Niech to powiem. Od dawna mi się podobasz. Ale wiedziałem, że nie jesteś taką, która daje się wciągnąć w głupie biurowe flirty. I właśnie dlatego… właśnie dlatego nie mogę przestać o tobie myśleć
– To nie jest dobry moment – szepnęłam. – Są jakieś zasady.
– Ale może jedyny.
Zamilkłam. Zasady. Moje zasady. Te, które miały mnie chronić. Przed tym właśnie.
– Nie jestem gotowa – powiedziałam w końcu.
– Nie musisz być. Po prostu chciałem, żebyś wiedziała. I że jeśli kiedyś będziesz chciała…
Spojrzałam w jego oczy. Była w nich szczerość.
– Wiesz, że jesteś idiotą?
– Często to słyszę. Ale rzadko takim tonem – uśmiechnął się, a potem mnie pocałował.
Gdy niespodziewanie sytuacja zrobiła się naprawdę gorąca, winda ruszyła.
Granica została przekroczona
Winda ruszyła, ale świat jakby wciąż stał w miejscu. Oboje podnieśliśmy się z podłogi powoli, jakby nagle grawitacja działała inaczej.
– Czyli… nic się nie wydarzyło, tak? – zapytałam cicho, prostując spódnicę.
Maks spojrzał na mnie spokojnie.
– Jeśli chcesz, żeby się nic nie wydarzyło – nic się nie wydarzyło.
Drzwi się otworzyły. Korytarz, znajome biurka, codzienny zgiełk. Ludzie przemykali z kubkami kawy i folderami. Tylko my dwoje staliśmy jak aktorzy po kulisami, zanim znowu wejdą na scenę. Ruszyłam pierwsza zdecydowanym krokiem, ale po dwóch metrach na pustym korytarzu zatrzymałam się, odwróciłam i wróciłam. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, pocałowałam go. Delikatnie, krótko. Tak, jakby to był sen i nie chciałam go spłoszyć.
– Nie wiem, czy to był najgorszy pomysł w moim życiu… czy najlepszy – szepnęłam.
– Zdecydowanie najlepszy – odpowiedział natychmiast.
– Dobrze, ale jedno ustalmy – spojrzałam na niego z powagą. – Nie robimy scenek w kuchni. Zero dotykania się przy drukarce. I nie zakochujemy się. To tylko flirt.
– Obiecuję. Tylko po godzinach – powiedział.
Wróciliśmy do swoich biurek. Oboje udawaliśmy, że nic się nie stało. Ale każde z nas wiedziało, że coś właśnie się zaczęło.
Trudno było udawać
Przez kilka tygodni żyliśmy w podwójnym świecie. W biurze – pełen profesjonalizm. Small talk w kuchni, wymiana maili, szybkie spotkania zespołu. Po pracy wszystko było inne. Spacery, kino, kolacje, niekończące się rozmowy, splecione dłonie. To udawanie zaczęło mnie męczyć.
– Ile jeszcze tak wytrzymamy? – zapytałam kiedyś, leżąc z nim na kanapie, noga na nodze, głowa na jego ramieniu.
– Jak długo będzie trzeba. Przecież nikt nie musi wiedzieć – odpowiedział cicho, głaszcząc mnie po włosach.
– To nie o nich chodzi. Chodzi o mnie. O to, że w pracy muszę patrzeć, jak dziewczyny do ciebie zagadują i robią słodkie oczy. A ja muszę się uśmiechać jak idiotka.
Maks milczał chwilę.
– Myślałem, że ci to nie przeszkadza.
– Przeszkadza. I wkurza. Bo jesteś mój, a ja nie mogę nawet tego pokazać.
– Więc zróbmy coś z tym – powiedział nagle. – Nie chcę, żebyś się tak czuła.
– A co? Powiemy wszystkim?
– Albo coś lepszego. Daj mi kilka dni.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
– Co ty knujesz?
Uśmiechnął się tylko tajemniczo.
– Zaufaj mi.
I choć nie miałam pojęcia, co zamierza, ufałam. Bo z nim po raz pierwszy czułam się bezpiecznie – nawet wtedy, gdy robiliśmy rzeczy, których oboje przysięgaliśmy nigdy nie robić.
Tego się nie spodziewałam
Kilka dni później, ostatniego dnia miesiąca, po firmowym spotkaniu podsumowującym, Maks podszedł do mnie przy wszystkich. Bez słowa objął mnie w talii i pocałował. Tak po prostu. Publicznie. W sali zapadła cisza.
– Przenoszę się do innego działu – oznajmił chwilę później. – Już oficjalnie. Teraz możemy przestać udawać.
Stałam z szeroko otwartymi oczami. Nie wiedziałam, że to planował.
– Chyba teraz twoje zasady są bezpieczne – mrugnął do mnie.
A ja po raz pierwszy od dawna poczułam, że dobrze jest złamać zasady. Zwłaszcza jeśli w zamian dostaje się prawdziwe uczucie.
Karolina, 30 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Mąż kupuje wszystko na promocjach i wyprzedażach. Ostatnio przyniósł spleśniałe pomidory, ale nie to było najgorsze”
- „Wyszłam za mąż, bo skusiło mnie jego mieszkanie. Miałam żyć jak królowa, ale nagle zrozumiałam, że popełniłam błąd”
- „Wnuczka jeszcze matury nie zdała, a już mówi, co robi z pieniędzmi po mojej śmierci. Dziewucha wstydu nie ma”

