„Na 10. rocznicę ślubu szykowałam dla męża gorącą niespodziankę. Nie sądziłam, że ten wieczór skończę zalana łzami”
„Nie wiedziałam, czy płaczę z wściekłości, poczucia niesprawiedliwości, żalu, czy dlatego, że mój własny mąż tak mnie upokorzył! Ale płakałam długo, a potem nie miałam już siły do niego dzwonić i tłumaczyć, że to zwykłe nieporozumienie”.

Bieliznę wybierałam chyba ze trzy godziny. Kiedy wychodziłam z butiku, byłam zmęczona i spocona przymiarkami, ale zadowolona. Wiedziałam, że Przemek oszaleje, gdy zobaczy mnie w tym seksownym czerwonym kompleciku. Kosztował majątek, lecz przecież nie będę żałować na prezent dla męża z okazji dziesiątej rocznicy ślubu. Tym bardziej że to ja miałam być tym prezentem!
Dawno nie wyjeżdżaliśmy
Szczegółowo zaplanowałam dodatki, czyli przede wszystkim nocleg w hotelu nad samym morzem. Do tego już w pociągu, w pierwszej klasie, butelka szampana i dobre przekąski. A po przyjeździe na miejsce: masaż w hotelowym spa, uroczysta romantyczna kolacja i… upojna noc w apartamencie z widokiem na morze. Nie powiem, trochę mnie to kosztowało, ale tak dawno nigdzie nie byliśmy razem!
Przemek od trzech lat nie brał urlopu, bo zawsze w firmie działo się coś niebywale ważnego. W rezultacie pozwalali mu opuścić stanowisko pracy najwyżej na jeden dzień. Nie protestowałam, bo to jednak on nas w znacznej mierze utrzymywał, ale było mi smutno, że mamy dla siebie tak mało czasu. Obiecałam sobie, że w ten rocznicowy weekend nie rozstaniemy się nawet na krok.
Włożyłam w to mnóstwo serca
Dwa dni przed wyjazdem wszystko było dopięte na ostatni guzik. Bilety schowane w torebce, seksowna bielizna i sukienki spakowane na dnie szafy. Zostało tylko pójść do fryzjera i kosmetyczki. Szykowałam się chyba bardziej niż do własnego ślubu! Ale czułam się taka podekscytowana… Wiedziałam, że tym razem szef Przemka nie przerwie nam małżeńskiej sielanki telefonami.
– Widzę, że ostatnio jest już naprawdę przemęczony – powiedział szef, gdy mu dyskretnie wyłuszczyłam, w czym problem. – Przyda mu się odrobina relaksu z własną żoną – dodał, puszczając do mnie oko.
Kiedy wieczorem wróciłam od fryzjera, Przemek siedział przed komputerem. Spojrzał na mnie krzywo, a ja wystraszyłam się, że nie jest zadowolony z efektu.
– Już jesteś? – z tym pytaniem pochyliłam się, żeby go pocałować, ale zrobił unik.
– Dla kogo się tak odstawiłaś? – zapytał podejrzliwym tonem.
– A co, podoba ci się? – odpowiedziałam pytaniem i uśmiechnęłam się uwodzicielsko.
– Nie, wyglądasz staro – odparował brutalnie. – Poza tym dla mnie tak się wcześniej nie pacykowałaś – burknął i pochylił się nad komputerem.
Z trudem powstrzymałam się od płaczu. Nie tego oczekiwałam! Nie tak wyobrażałam sobie reakcję męża… Przecież to wszystko dla niego! Jednak nie chciałam się kłócić. Nie na dzień przed wyjazdem, w który włożyłam już tyle trudu i serca!
Nic z tego nie rozumiałam
Następnego ranka Przemek obudził się jakiś niespokojny. Krzątał się długo po mieszkaniu, w końcu wyszedł, ale nie zabrał swojego służbowego laptopa. Nie wiedziałam, o co mu chodzi.
Zaraz po śniadaniu pojechałam do centrum handlowego. Zamierzałam odebrać koszulkę, na której nadrukowano nasze wspólne zdjęcie z pierwszych małżeńskich wakacji. To miał być taki miły rocznicowy drobiazg dla Przemka. Po powrocie otworzyłam drzwi i… stanęłam jak wryta.
Sypialnia wyglądała tak, jakby przeszedł przez nią huragan. Ubrania powyrzucane z szuflad, bielizna rozrzucona na łóżku i na podłodze. Nogi się pode mną ugięły. Złodziej?! Ale przecież mieszkanie było zamknięte! Na wszelki wypadek sprawdziłam balkon i okna. Żadnych śladów włamania!
Myślał, że mam kogoś
Weszłam do kuchni i… wszystko stało się jasne. Na stole leżała seksowna bielizna, którą kupiłam na wyjazd. Czerwony komplet, do tego pończochy i nowe perfumy. Obok karteczka.
„Dowiedzieć się, że masz kochanka – to wspaniały prezent na dziesiątą rocznicę ślubu. Jesteś żałosna.”. Podpisane – Przemek.
Nie wiedziałam, czy płaczę z wściekłości, poczucia niesprawiedliwości, żalu, czy dlatego, że mój własny mąż tak mnie upokorzył! Ale płakałam długo, a potem nie miałam już siły do niego dzwonić i tłumaczyć, że to zwykłe nieporozumienie. Opowiadać mu o tym, jak bardzo mnie zaniedbuje, bo liczy się dla niego tylko praca, ani tym bardziej, ile zaangażowania, pieniędzy i nadziei włożyłam w zorganizowanie dla niego niespodzianki.
Położyłam na stole bilety na pociąg oraz rezerwację z listą atrakcji w hotelu.
„Masz rację, jestem żałosna – napisałam po drugiej stronie jego liściku. – Bo jak można inaczej nazwać kobietę, która przygotowuje taką randkę dla męża, który ją zaniedbuje? Wszystkiego najlepszego z okazji dziesiątej rocznicy ślubu.”. Podpisane – Marlena.
Od dziewiętnastej mój telefon wariował. Przemek dzwonił chyba ze sto razy. Pewnie wrócił do domu i zrozumiał, jakim jest idiotą. Jednak nie dam się łatwo przeprosić! Zatrzymałam się u przyjaciółki. Mogę u niej mieszkać tak długo, jak będę chciała. Jeśli mamy z Przemkiem do siebie wrócić, on musi najpierw zrozumieć, na czym mu w życiu tak naprawdę zależy.
Marlena, 38 lat
Czytaj także: „Chciałam przynieść mężowi pączki w tłusty czwartek prosto do łóżka. Nie wiedziałam tylko, że ubiegł mnie już ktoś inny”
„Dzięki ciuchom z lumpeksu poczułam się jak pączek w maśle. Jeden z nich krył cenną niespodziankę”
„Teść złożył mi propozycję, której nie mogłam odrzucić. W oczach Henryka jestem kimś więcej niż tylko synową”

