Reklama

Przeżyliśmy dziesięć lat razem jako małżeństwo. Wierzyłam, że mimo drobnych nieporozumień, zmęczenia i rutyny, nasze małżeństwo wciąż jest silne. Przecież każdy związek przechodzi przez trudniejsze momenty, ale to nie znaczy, że uczucie znika.

Miało być bajecznie

Na ten wieczór przygotowałam nasze ulubione dania. Wyciągnęłam też albumy ze zdjęciami. Chciałam, żebyśmy razem je przejrzeli, żebyśmy przypomnieli sobie, jak wiele nas łączy. Byłam pełna nadziei.

Paweł ostatnio często wracał późno, bywał zamyślony, chłodny, ale tłumaczyłam to stresem w pracy. Wierzyłam, że w ten wyjątkowy wieczór, znów spojrzy na mnie tak, jak wtedy, gdy składaliśmy sobie przysięgę.

Wreszcie usłyszałam dźwięk klucza w zamku. Gdy Paweł wszedł do mieszkania i od razu wyczułam, że coś jest nie tak. Nie uśmiechnął się nawet. Jego twarz była napięta.

– Myślałam, że wrócisz później – powiedziałam z uśmiechem. – Wszystkiego najlepszego, kochanie.

Chciałam go pocałować, ale się cofnął. Dopiero wtedy zauważyłam, że w dłoni trzyma eleganckie płaskie pudełko. Zmarszczyłam brwi.

– Co to? – zapytałam, biorąc pudełko do ręki.

– Dokumenty rozwodowe – powiedział bez emocji. – To koniec. Odchodzę.

Myślałam, że żartuje

Serce zaczęło mi bić nienaturalnie szybko, w uszach pojawił się szum, zagłuszający wszystko wokół.

– Ale dzisiaj jest nasza rocznica… To jakiś głupi żart, prawda?

Paweł pokręcił głową.

– Nie. Od dawna jestem z kimś innym. Wyprowadzam się.

Coś mnie ścisnęło za gardło. Czułam, jakby moje ciało przestało mnie słuchać. Nie mogłam się ruszyć. On naprawdę to powiedział. Miał inną. Naprawdę mnie opuszczał.

Paweł podniósł walizkę, którą najwyraźniej zostawił wcześniej przy drzwiach. Nie spojrzał na mnie, nie zatrzymał się choćby na sekundę. Po prostu przeszedł obok, omijając szerokim łukiem romantycznie nakryty stół, palące się świece. Usłyszałam ciche zamknięcie drzwi.

Siedziałam w ciszy, wpatrując się w płomienie świec. Nie miałam siły ich zgasić. Migotały spokojnie, jakby nic się nie stało. Na stole stały dwa nakrycia i dwa kieliszki. Nie mogłam znieść tego widoku, ale też nie miałam siły niczego posprzątać.

Zostałam sama

Sięgnęłam po kieliszek i napiłam się wina. Próbowałam sobie przypomnieć, jak brzmiały jego ostatnie słowa. Nie powiedział mi, że mnie nie kocha. Nie powiedział, że to moja wina. Po prostu odszedł, jakby tylko czekał na odpowiedni moment. A ja przez cały ten czas nie miałam pojęcia.

Zerknęłam na telefon. Zero wiadomości, zero nieodebranych połączeń. Przez chwilę miałam irracjonalną nadzieję, że zaraz zadzwoni, powie, że to był błąd i wróci. Przecież nie zostawia się kogoś w ten sposób.

Obok talerzy leżały nasze zdjęcia sprzed lat. Ślub, wakacje, święta. Takie chwile nie znikają ot tak. Nie mogłam uwierzyć, że przez cały ten czas, kiedy ja myślałam, że jesteśmy rodziną, on już był gdzie indziej. Teraz siedziałam sama, wśród świec, które miały symbolizować miłość, a zamiast tego rozświetlały pustkę, którą po sobie zostawił.

Musiałam się zwierzyć

Nie chciałam do nikogo dzwonić i mówić na głos o tym, co się stało, bo wtedy byłoby to jeszcze bardziej bolesne. Uznałam jednak, że milczenie jest gorsze. Nacisnęłam zieloną słuchawkę.

– Agnieszka? – Głos Kasi był ciepły, ale słychać w nim było zaskoczenie. – Coś się stało?

– Paweł mnie zostawił.

Zapadła cisza.

– Jak to? Kiedy?

– Przed chwilą – odparłam. – Wrócił z pracy, wręczył mi pozew rozwodowy i powiedział, że odchodzi, że od dawna ma inną.

– Co?! – Kasia niemal krzyknęła. – Dzisiaj? W waszą rocznicę?

– Tak.

Przymknęłam oczy. Nie miałam w sobie gniewu, tylko pustkę.

– Jak mogłam tego nie zauważyć? – wyszeptałam.

– Bo mu ufałaś, kochałaś go. Gdzie on teraz jest?

– Nie wiem. Zabrał walizkę i wyszedł.

– Chcesz, żebym przyszła?

Rozejrzałam się po salonie. Świece wciąż płonęły, jakby nic się nie zmieniło.

– Nie. Chcę pobyć sama.

– Dobrze, ale jeśli zmienisz zdanie, dzwoń o każdej porze.

Po rozłączeniu znowu zapadła cisza. I choć wiedziałam, że mam Kasię i innych bliskich, to jeszcze nigdy w życiu nie czułam się tak samotna.

Mój świat runął

Zaczęłam szukać. Nie wiem czego – może dowodów, że to wszystko nie działo się naprawdę? Odpowiedzi na pytanie, kiedy zaczęłam tracić Pawła? A może znaków, które przeoczyłam, bo nie chciałam ich widzieć?

Jego ubrania wciąż wisiały w szafie, ale to tylko kwestia czasu, aż po nie wróci. Jego ulubiona koszula, ta, którą dostał ode mnie na poprzednią rocznicę, wciąż wisiała obok moich rzeczy. Zabierze ją ze sobą czy zostawi?

Usiadłam na podłodze, biorąc do rąk pudełko, w którym trzymałam nasze wspólne pamiątki – stare bilety do kina i inne drobiazgi, które przez lata zbierałam. Wzięłam do ręki list, który napisał mi lata temu, jeszcze zanim się pobraliśmy. „Nie mogę się doczekać, aż będziesz moją żoną” – pisał. Ścisnęło mnie w gardle.

Oparłam się o ścianę i zamknęłam oczy. To wszystko działo się tuż obok mnie, a ja nie miałam pojęcia. Późne powroty, obojętność, chłodne spojrzenia, które tłumaczyłam zmęczeniem. Nigdy nie pytałam. Nigdy nie sprawdzałam. To nie ja byłam ślepa. To on przez cały ten czas udawał, a ja mu wierzyłam.

Agnieszka, 40 lat

Czytaj także:
„Nad trumną teścia nie uroniłam ani jednej łzy. Byłam zajęta niemoralną propozycją, którą złożył mi szwagier”
„Po 50 latach małżeństwa odkryłam niemoralne sekrety męża. Ten łajdak myślał, że zabierze tę tajemnicę ze sobą do trumny”
„Mąż uważał, że szorowanie podłóg za pieniądze to hańba. Docenił moją pracę dopiero, gdy wylądował na bezrobociu”

Reklama
Reklama
Reklama