Reklama

Z Magdą byliśmy razem szesnaście lat. Była kobietą surową, praktyczną, bez czułości. Każdy grosz oglądała trzy razy, oszczędzała na wszystkim – jedzeniu, ubraniach, ogrzewaniu. Żyliśmy w chłodzie i milczeniu. Z czasem przywykłem, wierzyłem, że to po prostu jej sposób na życie.

Pewnego ranka pokłóciliśmy się o rachunki. Potem wyszła. Godzinę później dostałem telefon – zginęła w wypadku. Cisza, która została po niej, była głucha. Zacząłem porządkować jej rzeczy. Chciałem zamknąć etap. Nie wiedziałem, że znajdę coś, co wywróci moje życie do góry nogami.

Znalazłem jej inne życie

Zacząłem od szafy. Magda miała w niej porządek jak w wojskowej kantynie – rzeczy posegregowane według koloru, pudełka podpisane, wszystko od linijki. Sięgnąłem na najwyższą półkę, gdzie trzymała stare koce i pościel. Przesuwając jeden z kartonów, zauważyłem mniejsze pudełko, które nigdy wcześniej nie rzuciło mi się w oczy. Bez podpisu, ale bez kurzu, jakby było tam od niedawna.

Otworzyłem je z ciekawości. W środku – markowe, drogie perfumy, skórzana torebka z metką, biżuteria w eleganckim etui. Wszystko drogie. Magda? Drogie rzeczy? Nie pasowało mi to do niej. Może to jakiś prezent? Może kupiła raz w życiu coś szalonego? Ale dlaczego to ukryła?

Pod spodem znalazłem kilka zdjęć – Magda w wysokich szpilkach, sukience, której nigdy nie widziałem, z kieliszkiem szampana w ręku. Uśmiechnięta. Inna. Nie moja Magda. Obok leżała karta bankowa z nazwiskiem „Magdalena Nowicka” i ksero dokumentu z adresem w Gdańsku.

Zamknąłem pudełko. Usiedliśmy z Anką, siostrą Magdy, przy kuchennym stole. Pokazałem jej to wszystko.

– Skąd to masz? – zapytała zaskoczona.

– Z jej szafy. Wiedziałaś o tym?

– Nie... Może miała jakieś sekrety? Każdy coś ukrywa – próbowała mnie uspokoić.

Ale ja czułem, że to nie był drobny sekret. To wyglądało jak drugie życie. Miałem zamiar dowiedzieć się, kim naprawdę była Magda Nowicka.

W końcu poznałem prawdę

Nie dawało mi spokoju to nazwisko. Magdalena Nowicka. Moja żona nazywała się Kowalczyk, przynajmniej tak mi się wydawało przez szesnaście lat. Wpisałem dane z karty do bankowości internetowej. Hasło... spróbowałem imienia naszej zmarłej kotki. Działało.

Na koncie – dziesiątki przelewów. Regularne wpływy z firmy „TomaTrade”. Kwoty, które przewyższały nasze wspólne dochody o kilka razy. Przelewała sobie część na nasze konto, resztę wydawała – na co? Miałem podejrzenia, ale potrzebowałem faktów.

W dokumentach z pudełka był adres w Gdańsku. Wsiadłem w pociąg. Siedziałem przez cztery godziny i próbowałem ułożyć to w logiczną całość. Może prowadziła jakieś szkolenia? Może pisała dla tej firmy teksty, robiła coś zdalnie? Tłumaczyłem sobie wszystko, byle nie to, co podszeptywał mi rozum.

Kamienica przy ulicy Krętej była zadbana, nowoczesna. Zapytałem starszą sąsiadkę, czy zna kobietę ze zdjęcia.

– A tak, pani Magda! Elegancka, ładna, zawsze uśmiechnięta. Przychodziła tu z takim Tomaszem. Dobrze się razem prezentowali. A pan to kto? Brat?

– Nie... mąż – odpowiedziałem, patrząc na nią. – Ale chyba nie ten, o którym pani myśli.

Zamilkła. A ja poczułem, jak ściska mnie w żołądku. Moja żona miała drugie życie. W tym samym kraju, tylko kilkaset kilometrów dalej. I nic o tym nie wiedziałem. Póki Magda nie zginęła.

Myślał, że jest jedyny

Znalazłem go przez stronę firmową „TomaTrade”. Tomasz R. – współwłaściciel, przedsiębiorca, człowiek sukcesu. Zadzwoniłem i przedstawiłem się jako „ktoś, kto dobrze znał Magdę”. Po krótkiej pauzie zgodził się na spotkanie. Umówiliśmy się w kawiarni niedaleko Motławy.

Przyszedł punktualnie. Elegancki, zadbany, lekko siwiejący. Uścisk dłoni twardy, spojrzenie pewne. Wziął kawę. Ja wodę. Usiadł naprzeciwko i zapytał:

– Magda... Dawno nie słyszałem tego imienia na głos. Co się stało?

Nie żyje. Wypadek samochodowy.

Zbladł. Wbił wzrok w filiżankę. Milczał długo.

– Myślałem, że wyjechała. Że nie chce mieć ze mną kontaktu. Nie wiedziałem...

– A pan... kim był dla niej?

Spojrzał na mnie uważnie.

Myślałem, że jestem jej mężem. Oczywiście nieformalnie. Byliśmy razem pięć lat. Mieszkała tu, prowadziła firmę, czasem jeździła „do siostry”... Tak mówiła.

Zacisnąłem dłonie.

– Ja byłem tą „siostrą”, do której jeździła. Czyli jej mężem.

Tomasz odchylił się na krześle. Przez dłuższą chwilę żaden z nas się nie odezwał.

Myślałem, że jestem jej jedynym – powiedział w końcu.

– Ja też tak myślałem – odpowiedziałem cicho.

Siedzieliśmy jak dwaj głupcy. Dwa życia. Dwa kłamstwa. Jedna kobieta.

Wyszedłem z kawiarni z głową ciężką jak nigdy. Świat, który znałem, właśnie się rozpadł. Wiedziałem, że nie mam jeszcze wszystkich odpowiedzi.

Nigdy jej nie znałem

Po powrocie do domu długo siedziałem w ciszy. Nie włączałem światła. Patrzyłem na zasłony, które Magda szyła sama, na stary czajnik, o który się kiedyś pokłóciliśmy. Jak to możliwe, że tyle lat żyłem obok niej, nic nie widząc?

Dopiero następnego dnia, z zamiarem poszukania jakichkolwiek wskazówek, zajrzałem do jej biurka. W szufladzie, pod papierami i rachunkami, leżał zeszyt w granatowej oprawie. Zwykły zeszyt w kratkę. Otworzyłem go i od razu zobaczyłem znajomy charakter pisma.

„Nie wiem, kim jestem. U Tomasza jestem Magdą Nowicką – kobietą sukcesu. U Adama – Magdą Kowalczyk, minimalistką. Ale żadna z nich nie jest prawdziwa”.

Czytałem te słowa kilka razy. Dalej było więcej. O tym, że z Tomaszem czuła się żywa, potrzebna, że przy nim miała przestrzeń na luksus, ryzyko, zachwyt. A ze mną – stabilność, spokój, ciszę. Pisała, że nie potrafi wybrać. Że boi się, że jeśli wybierze jedno życie, drugie umrze w niej razem z nią.

Przerzucałem kartki z narastającym niepokojem. Zapisy, które kiedyś mogłyby mnie zniszczyć, teraz budziły raczej żal. Ona się bała. Żyła w rozdwojeniu. Kłamała, bo inaczej nie umiała.

Zamknąłem zeszyt i położyłem go na kolanach. Spojrzałem w okno.

Czy ja cię w ogóle znałem, Magda? – powiedziałem wreszcie na głos. – Czy to możliwe, że kochałem tylko cień, a nie człowieka?

Dla mnie to było smutne

Zadzwoniłem do Anki. Poprosiłem, żeby wpadła. Nic nie mówiłem przez telefon. Gdy przyszła, zaparzyłem herbatę, wyjąłem pamiętnik i położyłem go przed nią.

Czytałeś to? – zapytała cicho, zanim jeszcze otworzyła zeszyt.

Kiwnąłem głową.

Siedziała przez długi czas bez słowa, przewracając strony w zwolnionym tempie. Kiedy zamknęła zeszyt, spojrzała na mnie i jej oczy były zaszklone.

– Wiedziałam, że Magda bywała nieszczęśliwa, ale myślałam, że to przez ciebie. Że przez to wasze życie bez kolorów... Ale to było coś więcej. Ona od lat się gubiła. Chciała być kimś innym. Może nawet nie wiedziała, kim chce być.

Myślisz, że mnie kochała? – zapytałem, choć brzmiało to żałośnie.

Anka zawahała się.

Myślę, że cię potrzebowała. Ale czy to było to samo? Nie wiem.

Patrzyłem w parującą herbatę, szukając w niej jakiejkolwiek odpowiedzi.

– Może ją zniszczyło to, że chciała za dużo – powiedziała cicho Anka. – Albo że w ogóle chciała czegoś więcej.

– A może nigdy nie chciała mnie, tak po prostu – odparłem spokojnie, bez złości.

Między nami zapadła ciężka cisza. Nie było w niej jednak napięcia. Raczej zgoda, bezradność. Na to, że nigdy się już nie dowiem, kim naprawdę była kobieta, z którą spędziłem połowę dorosłego życia.

Anka wstała, podeszła do mnie i położyła rękę na ramieniu.

– Odpuść jej, Adam. I sobie też. Inaczej nie ruszysz z miejsca.

Zostałem naprawdę sam

Wieczorem usiadłem przy kuchennym stole. Zaparzyłem tę samą tanią herbatę, którą przez lata piliśmy razem. Jej kubek nadal stał na półce. Wziąłem go do ręki, obejrzałem dokładnie – poobijany, z lekko startym nadrukiem. Taki jak ona. Zwyczajny. A jednak – zupełnie nieznany.

Na stole położyłem stare zdjęcie. Magda sprzed lat, w płaszczu z lumpeksu, uśmiechnięta nieśmiało. Wtedy myślałem, że ją rozumiem. Że ją znam. Teraz wiedziałem, że znałem tylko tę wersję, którą chciała mi pokazać. Drugą ukryła starannie – przed światem, przed siostrą, przede mną.

Nie czułem już złości, pretensji. Tylko pustkę. Może współczucie. A może to była ulga, że już nie muszę niczego udawać. Ani z nią, ani przed sobą. Zgasłem. Ale był w tym jakiś spokój.

Wstałem, schowałem zdjęcie do szuflady, a pamiętnik – do kartonu z jej rzeczami. Nie wyrzuciłem go. Nie potrafiłem. Ale też nie chciałem już więcej czytać. Zgasiłem światło. Cisza, która wypełniła mieszkanie, nie była już pusta. Była ciężka. Miała imię. Miała dwa imiona.

Nie wiem, czy ją kochałem. Może tylko wersję, którą dla mnie stworzyła. Może sam ją taką ukształtowałem. Ale wiem jedno – nigdy nie poznałem prawdziwej Magdy. I już nie poznam.

Adam, 41 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama