Reklama

Przez wiele lat samotność była moją codziennością. Kiedy zmarła moja żona, świat jakby zatrzymał się w miejscu, a ja nie potrafiłem ruszyć naprzód. Dni zlewały się w jedną, monotonną całość – te same poranki z filiżanką herbaty, te same wieczory spędzane przed telewizorem, w którym leciały programy, które niewiele mnie obchodziły. Ludzie mówili, że powinienem się otworzyć na nowe znajomości, że życie wciąż może mieć dla mnie coś do zaoferowania. Ale jak? Gdzie miałbym szukać tej nowej nadziei, kiedy wydawało mi się, że najlepsze chwile są już dawno za mną?

Reklama

Byłem samotny

To Józek, mój stary przyjaciel, pierwszy rzucił pomysł, żebym spróbował portalu randkowego dla seniorów. Na początku śmiałem się z tej sugestii – czy to nie jest dla ludzi młodszych, tych, którzy wciąż wierzą w romantyczne uniesienia?

Jednak wieczorem, po kolejnej samotnej kolacji, założyłem konto. Wypełniłem profil, przejrzałem kilka zdjęć, przeczytałem opisy. Większość z nich nie wydała mi się szczególnie interesująca, dopóki nie natknąłem się na Halinę.

Była inna niż wszystkie kobiety, które spotkałem. Miała w sobie coś, co od razu przyciągnęło moją uwagę. Pierwsza wiadomość przyszła od niej – krótka, ale pełna czułości i inteligentnego humoru.

Zaczęliśmy rozmawiać, początkowo z dystansem, ale z każdym dniem coraz bardziej się otwieraliśmy. Po tygodniach rozmów, gdy w końcu spotkaliśmy się na spacerze, poczułem, że może to właśnie ona jest tą osobą, której szukałem. Halina miała w sobie coś, co sprawiało, że czułem się znów młody, potrzebny, kochany.

Zauroczyła mnie

Nasza znajomość nabierała tempa. Wspólne spacery, długie rozmowy przy herbacie, ciche wieczory spędzane na wspomnieniach i marzeniach o przyszłości. Halina miała w sobie lekkość, której brakowało w moim życiu. Powoli zaczynałem wierzyć, że może jednak jeszcze jest dla mnie miejsce na miłość. Kiedy zaproponowała, żebyśmy zamieszkali razem, nie wahałem się ani chwili.

– Stary, jesteś pewien, że to nie jest za piękne, żeby było prawdziwe? – Józek patrzył na mnie znad kufla piwa, marszcząc brwi w dobrze mi znanym geście sceptycyzmu.

Spotkaliśmy się w naszej ulubionej knajpce, tej samej, do której chodziliśmy jeszcze z naszymi żonami. Kiedy powiedziałem mu o Halinie, zamiast podzielić mój entuzjazm, pokręcił głową i spojrzał na mnie z troską.

– Ona nie jest taka. To cudowna kobieta, po prostu mamy szczęście, że się znaleźliśmy – powiedziałem.

– No jasne. I po paru miesiącach już chce z tobą zamieszkać? – uniósł brew. – Adam, ja rozumiem, że jesteś samotny, ale to za szybko.

Był sceptyczny

Przewróciłem oczami i odsunąłem od siebie szklankę.

– Halina nie chce ode mnie niczego poza moją obecnością. Sama ma swoje oszczędności, mieszkanie… Nie wyczułem w niej żadnej interesowności.

Kolega westchnął i pokręcił głową.

– A sprawdziłeś to? Widziałeś te oszczędności? Widziałeś to mieszkanie?

Zamilkłem na chwilę. W rzeczywistości byłem u niej tylko raz, na szybko, w drodze do restauracji. Mieszkanie wyglądało na skromne, ale zadbane. Halina nie mówiła o finansach, a ja nie chciałem o to pytać. Wydawało mi się to niepotrzebne – ufaliśmy sobie.

– Nie przesadzaj – powiedziałem w końcu. – Nie każda kobieta to oszustka.

Spojrzał na mnie tak, jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, ale tylko wzruszył ramionami i napił się piwa.

– Obyś miał rację, stary – powiedział w końcu. – Obyś miał rację.

Nie chciałem słuchać

Mimo jego sceptycyzmu nie zamierzałem zmieniać decyzji. Byłem gotowy na nowy rozdział w życiu.

Halina miała przyjechać lada moment razem z firmą transportową. Czułem ekscytację pomieszaną z lekkim niepokojem. Cieszyłem się na nowe życie.

Przez pierwsze tygodnie było jak w bajce. Aż któregoś dnia wróciłem do domu i zastałem w mieszkaniu pobojowisko. Szuflady powysuwane, wszystkie rzeczy wyrzucone z szaf. Haliny nigdzie nie było.

Usiadłem na kanapie i wybrałem jej numer. Po kilku sygnałach połączenie zostało przerwane. Spróbowałem jeszcze raz, a potem kolejny. Nic. Może coś jej wypadło? Może utknęła w korku? W końcu zdarza się.

Ale kiedy upłynęło pięć godzin, a ja wciąż nie miałem od niej żadnej wiadomości, poczułem ścisk w żołądku. To nie było normalne.

Postanowiłem pojechać do jej mieszkania. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem w stronę adresu, który dobrze znałem. W głowie układałem sobie różne scenariusze. Może zasłabła? Może miała wypadek? A może to tylko jakieś nieporozumienie?

Wszystko zabrała

Drzwi do klatki były zamknięte, więc zadzwoniłem do sąsiadki Haliny, starszej kobiety, która kiedyś ucięła ze mną krótką rozmowę na schodach.

– Pani Halina? – powtórzyła zdziwiona. – Ależ ona się wyprowadziła.

Zrobiło mi się gorąco.

– Jak to… wyprowadziła?

– No tak. Wyniosła wszystko. Nawet firanki zdjęła. Mówiła, że jedzie na stałe do rodziny.

Serce waliło mi jak oszalałe. Nie, to niemożliwe. Musiało dojść do jakiejś pomyłki.

Prawie biegłem do samochodu. W głowie dudniło mi tylko jedno – moje oszczędności. Moje oszczędności, które trzymałem w metalowej kasetce w szafie. Były tam niemal wszystkie pieniądze, jakie miałem. Przecież Halina nie wiedziała… czy na pewno?

Kiedy wróciłem do mieszkania, rzuciłem się do sypialni, otworzyłem szafę i sięgnąłem do schowka.

Pustka. Nie było kasetki. Nie było nawet jednego banknotu.

W pierwszej chwili po prostu patrzyłem na miejsce, gdzie powinna być. Może przełożyłem ją gdzie indziej? Może Halina ją schowała dla bezpieczeństwa? Przecież nie mogła mnie oszukać.

Ale po chwili wszystko zaczęło do mnie docierać. Powoli, kawałek po kawałku. Halina nie tylko nie miała zamiaru ze mną zamieszkać. Ona w ogóle nie była tą osobą, za którą się podawała. Oszukała mnie.

Zostałem oszukany

Czułem, jak fala gorąca rozchodzi się po moim ciele. Wtedy, po raz pierwszy od wielu lat, krzyknąłem z wściekłości.

Siedziałem w komisariacie, ściskając w dłoniach numer zgłoszenia. Wszystko brzmiało jak gorzki żart.

– Jak długo pan ją znał? – zapytała policjantka.

– Trzy miesiące – odpowiedziałem.

– Spotkaliście się w internecie?

– Tak.

Policjantka westchnęła i sięgnęła po długopis.

– To niestety dość częsty schemat – powiedziała tonem kogoś, kto wypowiada te słowa co najmniej raz w tygodniu. – Mężczyzna samotny, kobieta urocza, ciepła, pełna zrozumienia. Szybko zdobywa zaufanie, potem pojawia się temat wspólnej przyszłości, czasem wspólnego zamieszkania… A potem znika z pieniędzmi.

Poczułem, jak ściska mi się gardło.

– Przecież to była… – przerwałem, bo nie wiedziałem, jak dokończyć zdanie. Kim była? Miłością? Nadzieją? Iluzją?

Nic o niej nie wiedziałem

– Ma pan jakieś jej prawdziwe dane? – kontynuowała kobieta.

– Miała dokumenty, ale… przecież ja ich nie sprawdzałem. – Zacząłem zdawać sobie sprawę z własnej naiwności.

Policjantka skinęła głową.

– Pewnie były fałszywe. Wie pan, ile już było takich spraw? I wie pan, ile z tych kobiet udaje się znaleźć?

Spojrzałem na nią pytająco.

– Niewiele – odpowiedziała beznamiętnie. – To dobrze zorganizowane grupy, działające według schematów. Po wszystkim zmieniają nazwiska, wygląd, konta bankowe.

– Czyli nie odzyskam tych pieniędzy?

Nie musiała odpowiadać. Widziałem to w jej oczach.

Wyszedłem z komisariatu z poczuciem, że właśnie rozpadła się jakaś część mnie. Do tej pory żyłem w przekonaniu, że jestem ostrożny, że potrafię ocenić ludzi. A teraz stałem się jednym z tych naiwniaków, o których czytałem w gazetach.

Zobaczyłem ją

Przestałem korzystać z portali randkowych. Unikałem tematów o miłości, bo każde przypomnienie o Halinie sprawiało, że czułem, jak ściska mnie w żołądku. Miałem dni, kiedy byłem na siebie wściekły, i takie, kiedy próbowałem tłumaczyć Halinę, szukać w tym wszystkim sensu. Może coś ją zmusiło? Może miała powody? Ale prawda była jedna – byłem dla niej tylko środkiem do celu.

Pewnego wieczoru siedziałem w fotelu, przełączając bezmyślnie kanały w telewizji. W tle brzęczały wiadomości – kolejne afery polityczne, prognoza pogody, reportaż o oszustwach internetowych. Dopiero gdy padły słowa „międzynarodowa szajka wyłudzaczy”, coś przykuło moją uwagę.

Na ekranie pojawiło się zdjęcie. Serce podeszło mi do gardła. To była ona. Halina. A raczej ktoś, kto się za nią podawał.

Reporterka mówiła o grupie oszustek, które od lat działają na terenie Europy. O ich metodach – zawsze tych samych. Zdobywanie zaufania starszych mężczyzn, obietnice wspólnej przyszłości, a potem nagłe zniknięcie wraz z oszczędnościami ofiar.

Zdjęcie Haliny przewinęło się na ekranie jeszcze raz, tym razem z innym nazwiskiem. To nie była Halina. Nigdy jej nie znałem. Przez chwilę miałem ochotę rzucić pilotem o ścianę, ale powstrzymałem się.

Teraz wiedziałem na pewno – nie miałem złudzeń, nie było żadnych wytłumaczeń. Halina była oszustką. I nie byłem jej jedyną ofiarą.

Adam, 69 lat

Reklama

Czytaj także:
„Mój szef myślał, że jako potulna niania zgodzę się na wszystko. Za plecami żony złożył mi niemoralną propozycję”
„Teściowa poczuła się w moim domu panią na włościach. Traktuje moje skarby jak śmieci, a mąż udaje, że tego nie widzi”
„Teść mnie podrywał i liczył na gorący romans, ale go odtrąciłam. Z zemsty zrobił mi z życia piekło”

Reklama
Reklama
Reklama