„Myślałem, że praca w korporacji będzie oceanem możliwości. Nie spodziewałem się jednak, że pożrą mnie rekiny awansu”
„Słowa, które wypowiedziała, wracały do mnie echem przez resztę dnia. Wiedziałem, że w tej korporacyjnej grze wszystko jest dozwolone, ale czy rzeczywiście musimy stawać się wilkami? Wiedziałem, że Mariola zrobi wszystko, by mnie pokonać”.

Być może większość ludzi kojarzy korporacyjne życie z nudnymi garniturami, niekończącymi się spotkaniami i kawą, która smakuje jak tektura. Dla mnie jednak praca w firmie to coś więcej – to gra o wysoką stawkę, o miejsce, gdzie wspinanie się po szczeblach kariery jest jak walka o przetrwanie. To nie tylko sposób na życie, to pasja, to spełnianie marzeń o awansie i uznaniu.
Była bezwzględna
Zawsze starałem się być najlepszy w tym, co robię. Nie tylko dla siebie, ale również dla mojej rodziny, która wspiera mnie w każdej decyzji. Jednak zrozumiałem, że profesjonalizm w pracy nie jest łatwy do utrzymania, zwłaszcza gdy wszyscy wokół są nastawieni na rywalizację.
Mariola, moja koleżanka z pracy, jest doskonałym przykładem takiej osoby. Nasza relacja nigdy nie była ciepła. Oboje staramy się o ten sam awans, co sprawia, że sytuacja jest jeszcze bardziej napięta.
W firmie krążyły plotki, że decyzja o awansie zapadnie już wkrótce. Atmosfera była napięta, a ja czułem się jak na polu minowym. Któregoś dnia zobaczyłem Mariolę zbliżającą się w moją stronę. Jej wyraz twarzy mówił wszystko – coś się święciło.
– Słyszałam, że mocno liczysz na ten awans. Ale szczerze mówiąc, nie wiem, czy na niego zasługujesz.
– Ciekawa uwaga – odparłem. – A co sprawia, że myślisz inaczej?
– Są lepsi kandydaci. Nie każdy musi się wspinać na szczyt.
Słowa, które wypowiedziała, wracały do mnie echem przez resztę dnia. Wiedziałem, że w tej korporacyjnej grze wszystko jest dozwolone, ale czy rzeczywiście musimy stawać się wilkami? Wiedziałem, że Mariola zrobi wszystko, by mnie pokonać, ale nie mogłem pozwolić, żeby jej intrygi odciągnęły mnie od celu.
To był podstęp
Dzień później dowiedziałem się, że do działu HR dotarł mail z poważnymi oskarżeniami pod moim adresem. Kiedy sekretarka Marta mi go pokazała, poczułem, jak moje serce przyspiesza.
– Szef prosił, żebyś to przeczytał – powiedziała, próbując ukryć niepokój.
Ktoś twierdził, że mam romans z jedną z podwładnych. Czułem, jak moje policzki płoną ze wstydu i złości. To była oczywista próba zdyskredytowania mnie w oczach zarządu.
Po pracy spotkałem się z Michałem, moim przyjacielem i jedyną osobą, której mogłem zaufać w tej sytuacji.
– Słyszałem, co się dzieje. To naprawdę poważne.
– Nie mam pojęcia, kto to mógł napisać. To wszystko jest absurdalne – powiedziałem, starając się ukryć wściekłość.
– Ktoś ewidentnie chce cię wyeliminować z wyścigu o awans – stwierdził Michał.
– Mariola była zawsze na czele mojej listy. Nasze relacje są… delikatnie mówiąc, skomplikowane. Ale nie mogę jej oskarżać bez dowodów – odpowiedziałem z frustracją w głosie.
Znalazłem się w pułapce
Byłem zdeterminowany, by dowiedzieć się, kto stał za tym anonimowym listem. To nie tylko zagrażało mojej karierze, ale również mojej reputacji, której budowałem przez lata. Nie mogłem pozwolić, żeby jedno kłamstwo zniszczyło wszystko, na co tak ciężko pracowałem.
Kiedy zostałem wezwany na spotkanie z HR-em, poczułem, jak moje serce zaczyna bić szybciej. Szefowa HR-u była znana z tego, że nie owija w bawełnę, co tylko zwiększało moją niepewność.
– Jak wiesz, otrzymaliśmy anonimowy list z poważnymi oskarżeniami dotyczącymi twojego zachowania – zaczęła, spoglądając na mnie uważnie. – To bardzo poważna sprawa, którą musimy wyjaśnić.
– Rozumiem, ale te oskarżenia są nieprawdziwe – powiedziałem.
– Chciałabym, żebyś szczegółowo opisał swoje relacje z osobą, która jest wymieniona w liście – poprosiła.
Po rozmowie wiedziałem, że HR traktuje sprawę bardzo poważnie, co dodatkowo mnie zaniepokoiło. Musiałem działać szybko, zanim sytuacja wymknie się spod kontroli.
Musiałem to wyjaśnić
Po spotkaniu natknąłem się na Mariolę na korytarzu. Jej uśmiech wydawał się triumfalny.
– To ty jesteś odpowiedzialna za ten list, prawda?
– Nie mam pojęcia, o czym mówisz. Może powinniśmy skupić się na pracy, zamiast oskarżać się nawzajem? – odpowiedziała, wzruszając ramionami.
Jej reakcja tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że była zdolna do wszystkiego, by osiągnąć swój cel. Musiałem porozmawiać z osobą, której dotyczyły oskarżenia – moją domniemaną „kochanką”. Była nią młoda pracownica z naszego działu. Znałem ją dobrze i wiedziałem, że nigdy nie byłaby zdolna do czegoś takiego.
– Dlaczego wszyscy o tym mówią? – nie kryła swojego zaniepokojenia.
– Chcę, żebyś wiedziała, że te oskarżenia są nieprawdziwe. Ktoś próbuje nas wrobić – zacząłem, starając się mówić jak najbardziej szczerze.
– Nawet nie wiem, jak do tego doszło.
– Może powinniśmy porozmawiać z działem IT, żeby sprawdzić, skąd pochodził ten list? – zasugerowała, co było całkiem logicznym pomysłem.
– Najpierw muszę dowiedzieć się więcej o intencjach Marioli. Wszystko wskazuje na to, że mogła mieć w tym swój udział – wyjaśniłem.
To był mój koniec
Wewnętrzne śledztwo w firmie nabierało tempa. Niestety, efekty nie były takie, jakich się spodziewałem. Po kilku tygodniach prób udowodnienia swojej niewinności zostałem wezwany na rozmowę z dyrekcją.
– Po przeanalizowaniu sytuacji podjęliśmy decyzję o zakończeniu współpracy z tobą. W związku z oskarżeniami o brak profesjonalizmu nie możemy dłużej cię zatrudniać – oświadczył dyrektor.
– Nie możecie tego zrobić! Te oskarżenia są bezpodstawne – próbowałem się bronić.
– Decyzja została już podjęta. Dziękujemy za współpracę i życzymy powodzenia w przyszłości – zakończył, pozostawiając mnie oszołomionego.
Zwalniano mnie na podstawie kłamstw, a ja nie mogłem z tym nic zrobić. Po spotkaniu postanowiłem porozmawiać z Mariolą raz jeszcze, zanim opuściłem firmę. Chciałem usłyszeć prawdę z jej ust.
– Musimy porozmawiać – zatrzymałem ją w korytarzu, zdeterminowany, by dowiedzieć się prawdy.
Nie miała sumienia
– Nie sądzę, żebyśmy mieli o czym rozmawiać – odpowiedziała, odwracając się w stronę windy.
– Dosyć tego. Zniszczyłaś moją karierę, a teraz zamierzasz po prostu odejść, udając, że nic się nie stało? – w moim głosie słychać było desperację.
Przez chwilę patrzyła na mnie z wyrazem twarzy, który mógłby być zarówno współczuciem, jak i pogardą.
– Cóż, czasem trzeba być bezwzględnym, żeby coś osiągnąć. Nie ma miejsca na słabości w tej grze – wyznała, a jej słowa były jak zimny prysznic.
To wszystko. Potwierdziła moje najgorsze obawy. Zostałem bez pracy, bez przyszłości, której tak bardzo pragnąłem. W tej chwili wiedziałem, że muszę znaleźć nowy sposób na odbudowanie swojego życia.
Filip, 41 lat
Czytaj także:
„Gdy żona prawi mi kazania, że za dużo piję, mam ochotę złapać za kieliszek. Z kochanką nie mam tego problemu”
„Żona pluła do mnie jadem, więc chciałem jej dopiec. Romans z kochanką miał utrzeć jej nosa”
„Nie sądziłam, że w sanatorium odkryję swoją drugą naturę. Bardziej niż złamane serce bolało mnie uczucie porażki”

