Reklama

Od kiedy pamiętałam, mój dom pachniał starą biblioteką – regały pełne książek taty, biurko ze zdartymi rogami, papierami rozsianymi w szufladach. Tata uczył mnie szacunku do porządku, choć sam miał swoje tajemnice schowane wśród teczek. Gdy zmarł, przyszło mi zbratanie się z ciszą i echem pustych pomieszczeń.

Z bratem, Tomkiem, postanowiliśmy, że przegrzebiemy wszystkie pudła i segregatory taty: szukałam listów, rachunków, zdjęć, czegoś, co pozwoli zrozumieć, kim naprawdę był. Myślałam, że odnajdę tam wspomnienia z dzieciństwa, stare zdjęcia, notatki, może zapiski z podróży. Nie spodziewałam się, że wśród pamiątek znajdziemy akty urodzenia, które nie pasowały do naszej rodziny. W domu zapanowała dziwna przestrzeń zawieszenia między tym, co było znane, a tym, co nagle stało się podejrzanie obce.

Niepokojące znalezisko

Przeszukiwałam szufladę – biuro taty, które przez lata wydawało się moją bezpieczną strefą – gdy natknęłam się na kopertę oznaczoną jego inicjałami. Ucieszyłam się, że może znajdę nieznany list albo stare rodzinne zdjęcie. W środku były dwa akty urodzenia – nieznane daty i miejsce, ale nazwisko taty. Roztrzęsiona położyłam papiery na stole kuchennym przed bratem.

– Co to znaczy? – zapytałam.

Tomek wziął akty, zmarszczył brwi, potrząsnął głową.

– To jakieś oszustwo – powiedział. – Może ktoś użył jego nazwiska, może błąd urzędniczy.

Starałam się argumentować: dane wskazywały, że były to dzieci, o których nikt nigdy u nas nie wspominał. Tomek starał się uspokajać, mówił, że nasz tata był człowiekiem uczciwym i porządnym, nie wierzył, by prowadził podwójne życie. Ja jednak zaczęłam pamiętać momenty: wyjazdy bez słowa, tłumaczenie, że jeździ służbowo, ale zawsze potem milczał przez kilka dni. Czułam, jak zimny dreszcz przebiega mi po plecach, kiedy sobie uświadomiłam, że mogłam całe życie żyć w iluzji. Tomek zebrał papiery.

– Musimy zapytać mamę – stwierdził cicho.

Nie byłam pewna, czy to dobry pomysł, ale wiedziałam, że nie mogłam milczeć.

Rozmowa z mamą odsłania tajemnicę

Siedziałam z mamą w jej pokoju, na starych fotelach, światło lampy rzucało miękkie cienie na ściany. Nie mówiłam od razu; pokazywałam akty urodzenia i patrzyłam jej w oczy, szukając reakcji.

– Mamo – zaczęłam – znalazłam to u taty, akty urodzenia. Czy… czy on miał dzieci gdzie indziej?

Mama zbladła, ręce jej się trzęsły. W piersi czułam, że serce bije mi za szybko. Mama milczała dłuższą chwilę.

Skąd to masz? – spytała.

– To papiery taty, znalazłam – odpowiedziałam. – Chcę prawdy, mamo.

Mama spojrzała w sufit, jakby szukała słów, ale łzy się pojawiły w kącikach jej oczu.

– Nie wiem, czy to był celowy sekret – zaczęła. – Były lata, kiedy tata wyjeżdżał na dwa dni, trzy dni, mówił, że to praca. Czasem wracał później, niż mówił.

Tomek wszedł do pokoju bez pukania, a jego spojrzenie było smutne, pełne zawodu.

– Mamo, dlaczego nigdy nic nie powiedziałaś? – zapytał. – Myślałem, że ufam mu całkowicie.

Mama ocierała łzy. Jej głos był przyciszony.

– Bałam się, że to zniszczy cię, zniszczy nas – wyznała. – Myślałam, że to pomyłka. Ale teraz widzę, że… że to się ciągnęło latami.

Czułam, że wszystko, w co wierzyłam – w dom, w naszego ojca – traci grunt.

Mieliśmy prawo wiedzieć

Tego wieczoru usiadłam w przedpokoju, kiedy mama rozmawiała z Tomkiem. Weszłam nieproszona, ale wiedziałam, że muszę usłyszeć, co mówią naprawdę.

On miał drugą rodzinę – słyszałam.

– Dlaczego to ukrywałeś? – zapytał Tomek, ton pełen rozpaczy.

Mama milczała długo. Potem powiedziała:

– Proszę, zrozum – zaczęła – bałam się, że to wszystko się rozpadnie. Że nasze dzieci wydadzą się mniej ważne. Że… że ja się rozpadnę.

– Mieliśmy prawo wiedzieć – odpowiedział Tomek.

W tej chwili wyszłam z zakamarka i stanęłam między nimi.

– Ja też chcę prawdy! – krzyknęłam.

Mama odwróciła się ku mnie.

– Jan miał drugą rodzinę – powiedziała wprost. – Mieszkali w innym mieście, przez piętnaście lat.

Przytłoczyło mnie poczucie zdrady. Tomek objął mnie ramieniem, sama nie wiedział, co dalej. Mama opowiadała o nieobecności taty, o przyjazdach, o listach. Prawda była bolesna, ale konieczna.

Pojechaliśmy do drugiej rodziny ojca

Nazajutrz pojechaliśmy do miasta, z którego pochodziły akty urodzenia. Dom stał wąski, z zielonym płotem, w ogrodzie drzewa owocowe. Stałam przed drzwiami, serce mi waliło, Tomek zebrał siły i zapukał. Drzwi otworzyła kobieta w średnim wieku, spojrzała na nas zaskoczona, potem w oczach pojawił się cień rozpoznania, gdy podałam jej nazwisko taty.

– Czułam, że przyjdziecie kiedyś – powiedziała kobieta. – Czekałam.

Za nią wyszło dwie młodsze ode mnie osoby, chłopak i dziewczyna. Stałam zdumiona, nie wiedziałam, co powiedzieć. Tomek został trochę z tyłu.

Poczułam, jak po policzkach spływają mi łzy. Nie wiedziałam, czy mam być zła, czy współczująca, czy po prostu milczeć. Kobieta zaprosiła nas do środka, usiedliśmy przy stole w salonie. Kobieta mówiła, że było im trudno – ukrywać, milczeć, żyć w cieniu, czekać. Dzieci pytały, dlaczego tata nigdy z nimi nie zamieszkał. Ja słuchałam, trzymałam akty urodzenia na kolanach, dopiero po chwili zrozumiałam, że ta cisza także ciążyła im. I że oni też mieli prawo do prawdy.

Dlaczego tak się stało?

Po powrocie do domu atmosfera była ciężka. Mama mówiła, że musi zrobić porządek w zdjęciach – wyrzuciła niektóre, co do których nie była pewna, kto na nich jest. Tomek był zdystansowany, nic nie jadł przez cały dzień. Ja leżałam na łóżku, myśli krążyły jak ptaki uwięzione w klatce. Myślałam o przyrodnim rodzeństwie – ile razy tata był z nimi, a my dowiedzieliśmy się o tym dopiero z dokumentów.

– Chcę, żebyś mi powiedziała, dlaczego tak się stało – spytałam mamy.

– Zakochał się – odpowiedziała cicho – i bał się, że wszystko by się rozsypało, jeśli poznałabym prawdę. Wyjawił ją dopiero po latach.

– A my? – dodałam – dlaczego nie powiedziałaś nam, gdy już znałaś prawdę. Zasługiwaliśmy na to.

Mama nie potrafiła odpowiedzieć. Tomek opuścił pokój. Zostałam sama z myślami, że moja wizja rodziny była kłamstwem. Próbowałam spojrzeć na tatę inaczej: człowieka z wadami, z wyborami, z sekretami. Ale też człowieka, którego kochałam mimo wszystko.

Chciałam znać całą historię

Po kilku dniach napięcie w naszym domu nie zniknęło. Czułam złość, ale i współczucie, bo widziałam ból mamy, widziałam oczekiwania przyrodnich dzieci, widziałam też tatę – nie jako idealny wzór, lecz człowieka, który się ukrywał.

Była we mnie pokusa, żeby zatrzasnąć drzwi i nie patrzeć nigdy w przeszłość, ale też chciałam znać całą historię, nawet tę trudną. Wiedziałam, że relacje się zmienią, a może powstaną też nowe z przyrodnim rodzeństwem.

Nie znałam odpowiedzi na pytanie, czy można to wszystko naprawić. Nie wiedziałam, jak wygląda przyszłość naszych rodzin. Ale wiedziałam jedno: już nie będę patrzyła na iluzję. Prawda była ciężka, ale była historią.

Weronika, 26 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama