„Myślałam, że teściowa mnie lubi, aż usłyszałam, co mówiła o mnie mojej córce. Pierwszy raz poczułam się jak śmieć”
„– Byłam dziś u twojej mamy. Słyszałam, jak mówiła do Julki, że jestem egoistką. Że cię nie kocham. Że Julka byłaby szczęśliwsza, gdyby miała inną mamę – powiedziałam. Zamarł. Wpatrywał się we mnie przez kilka sekund, a potem wzruszył ramionami”.

- Redakcja
Czasem naprawdę wierzyłam, że jestem jedną z tych szczęściar, które „jakoś to wszystko ogarniają”. Dom, dziecko, praca na pół etatu i jeszcze obiady na dwa dni. Mąż z tych, co raczej przytakną niż zdecydują, więc to ja byłam „tą, która ogarnia świat”. Może nie idealnie, może czasem coś przypaliłam albo zapomniałam wyprasować Julce strój na WF, ale się starałam.
Z Haliną, z moją teściową, od lat próbowałam żyć w zgodzie. Niby miła, niby serdeczna. Zawsze z czymś przychodziła – a to sernik, a to rosół w słoiku. Ale pod tą jej serdecznością coś zgrzytało. Czasem coś rzuciła niby żartem – że Julka taka „wrażliwa jak mama”, albo że Michał „chudy, bo nikt mu porządnie nie gotuje”. Przełykałam to, bo przecież „to tylko żarty”, a Michał wzruszał ramionami, jakby nic nie słyszał.
– Julka znowu chce do babci na weekend – rzucił pewnego wieczoru, nie odrywając wzroku od telefonu.
– No pewnie – odparłam, choć coś mnie ścisnęło w środku.
Bo przecież Halina zawsze miała dla niej czas. Zabawki, bajki, kakao w kubeczku z króliczkiem. A ja? Ja byłam tą, która przypominała o szczotkowaniu zębów. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że weekend u babci zamieni się w coś, czego nie zapomnę do końca życia.
To mnie zszokowało
W sobotni poranek podjechałam pod blok Haliny, żeby zostawić Julkę na umówiony nocleg. Córka wbiegła do klatki z uśmiechem, ja jak zwykle wlokłam się za nią z plecakiem, torbą i bidonem. Zanim zdążyłam położyć rzeczy w korytarzu, usłyszałam znajomy głos – głos mojej teściowej.
– No i co ci mama powiedziała, kiedy się spóźniłaś do szkoły? – zapytała Halina słodkim tonem.
– Że to moja wina, że nie ogarnęłam się rano… – odparła Julka, jakby zawstydzona.
– Widzisz, kochanie… Mama czasem bywa taka… egoistyczna. Zamiast was – ciebie i tatusia – stawia siebie. Zresztą… ona nigdy nie była rodzinną osobą.
Zamarłam. Serce zaczęło mi walić jak oszalałe.
– Ale ja lubię mamę – pisnęła Julka.
– No oczywiście! Ale wiesz… czasem trzeba patrzeć, co kto robi, a nie tylko, co mówi. Mama dużo krzyczy. I często jest zmęczona, prawda?
– Mhm… – dziewczynka spuściła głos.
– A twój tatuś… on zawsze był ciepły, dobry. Jakby ożenił się z inną kobietą… może wszystko byłoby inaczej. Może nawet tobie byłoby lżej.
Odsunęłam się cicho spod drzwi, z gardłem ściśniętym jakby mnie ktoś dusił. Chciałam wtargnąć do środka, krzyknąć, wyrwać Julkę z tych rąk… Ale nie mogłam. Stałam tam jeszcze chwilę, jak bezwolna. Zostawiłam rzeczy i wyszłam. Gdy dotarłam do auta, dłonie mi się trzęsły. Chciało mi się krzyczeć. Albo płakać. Albo jedno i drugie. Halina. Ta sama Halina, która przy świątecznym stole mówiła, że „jak na moje czasy, to świetnie wychowuję dziecko”. A teraz – co? Powolna, podstępna trucizna sączona do głowy mojego dziecka?
Mąż mi nie wierzył
– Michał, musimy porozmawiać – powiedziałam, kiedy wrócił z siłowni. Jeszcze w drzwiach. Nie czekałam, aż ściągnie buty.
– Teraz? Może najpierw prysznic?
– Teraz – powtórzyłam twardo. Siadł niechętnie przy stole.
– Byłam dziś u twojej mamy. Słyszałam, jak mówiła do Julki, że jestem egoistką. Że cię nie kocham. Że Julka byłaby szczęśliwsza, gdyby miała inną mamę.
Zamarł. Wpatrywał się we mnie przez kilka sekund, a potem wzruszył ramionami.
– Może źle usłyszałaś. Albo coś przekręciła.
– Naprawdę? – uderzyłam pięścią w stół. – Myślisz, że to coś, co można sobie wyobrazić? Mam to nagrać następnym razem?
– Ania… mama czasem mówi różne rzeczy, nie zawsze dobrze dobiera słowa…
– Nie dobrze dobiera słowa?! Michał, ona podważa mój autorytet przy naszej córce! Sugeruje, że Julka powinna mieć inną matkę! I ty mówisz, że „źle dobrała słowa”?
– Przesadzasz… Zresztą to tylko słowa.
– Tylko słowa?! – krzyknęłam. – A gdyby to twoja matka była oczerniana przed wnuczką? Gdyby ktoś mówił Julce, że Halina to zła kobieta?
Michał zamilkł. Wstał i odszedł do kuchni. Zawsze tak robił – uciekał w milczenie, kiedy robiło się niewygodnie. Złość we mnie buzowała, kipiała. Jakby latami gromadzony gniew wreszcie znalazł ujście.
– Wiesz, co boli najbardziej? Że nawet nie próbujesz mnie bronić. Nawet nie zapytałeś, czy to mnie zabolało. Jakbym była kimś obcym, a nie twoją żoną.
Odwrócił się. Wzrok miał chłodny, odległy.
– Bo ty wszystko zawsze bierzesz do siebie. Z każdej drobnostki robisz dramat.
W tej chwili zrozumiałam. Nie tylko Halina nie miała dla mnie szacunku. Michał – też go dawno stracił. Tylko ja jeszcze udawałam, że wszystko jest w porządku.
Przestałam być miła
– Dzień dobry, przyszłam po Julkę – powiedziałam, starając się brzmieć spokojnie, choć moje serce waliło jak młot.
Halina otworzyła drzwi z uśmiechem, jakby nic się nie stało. Julka bawiła się na dywanie, układała puzzle z Kubusiem Puchatkiem.
– A co tak wcześnie? Miała jeszcze zostać – rzuciła teściowa, unosząc brwi.
– Zmieniliśmy plany – odpowiedziałam sztywno. – Ale chciałabym porozmawiać z tobą na osobności.
Weszłam do środka. Julka spojrzała na mnie zdziwiona.
– Córeczko, możesz iść się ubrać? Pomogę ci za chwilę.
Usiadłyśmy przy stole. Halina poprawiła serwetkę, jakby szykowała się na elegancką herbatkę, a nie konfrontację.
– Słyszałam rozmowę z Julką. Wszystko. To, co mówiłaś o mnie.
Na jej twarzy pojawił się cień zaskoczenia, ale szybko się otrząsnęła.
– Anna… może coś źle zrozumiałaś. Dzieci często wszystko wyolbrzymiają.
– Nie usłyszałam tego od dziecka. Słyszałam ciebie.
– No dobrze – westchnęła. – Może rzeczywiście powiedziałam coś niepotrzebnego. Ale robię to z troski. Julka jest wrażliwym dzieckiem. Widzę, jak reaguje na twoje krzyki, na twoje zmęczenie.
– Nie masz prawa oceniać mojego macierzyństwa!
– A kto ma, jeśli nie najbliżsi? Kto ochroni dziecko, jeśli nie babcia?
Zamknęłam oczy. Czułam, że wszystko się sypie. Że to już nie tylko ukryte przytyki, ale otwarty atak. Wtedy Julka weszła do pokoju. Stała w kurtce, z plecakiem, niepewnie.
– Mamusiu… nie kłóćcie się.
Spojrzałam na nią i zrozumiałam, że już nie mogę pozwolić Halinie na dostęp do niej tak, jak dawniej. Że muszę ją chronić, nawet jeśli oznacza to wojnę domową.
Musiałam się wygadać
Kilka dni później, nie wiedząc już, co robić, wykręciłam numer do wujka Tomka. Halina zawsze się go słuchała – to był jej młodszy brat, ale miała do niego respekt. Ja też go lubiłam. Zawsze traktował mnie serdecznie, z dystansem do Halinowych dramatów.
– Cześć Aniu. Co się stało? – zapytał, jakby czuł, że dzwonię w sprawie poważniejszej niż przepis na ogórkową.
Usiadłam na łóżku i zaczęłam mówić. O rozmowie Haliny z Julką, o konfrontacji, o tym, że Michał zbywa temat. Mówiłam wszystko, a głos mi drżał.
– No to w końcu się stało – westchnął Tomek, gdy skończyłam. – Wiesz, że żadna kobieta Michała nie była przez nią akceptowana?
– Słucham?
– To nie o ciebie chodzi. To zawsze chodziło o nią. Halina uważa, że żadna kobieta nie dorasta Michałowi do pięt. Wiesz, ona przez całe życie czuła, że traci nad nim kontrolę. Najpierw miał być lekarzem, potem – żonę miał mieć „domową”, a nie „pracującą i zmęczoną”…
Zamilkłam.
– Ona zawsze potrzebowała kogoś, kogo może sobie ustawić. A ty nie jesteś taka. I dobrze. Ale Halina tego nie znosi.
– Myślałam, że mnie lubi – wyszeptałam.
– Lubi… tak, jak się lubi własne odbicie, które można poprawić. A jak nie da się poprawić – trzeba zniszczyć. Przepraszam, że tak mówię. Ale ona taka już jest.
Zakończyliśmy rozmowę w ciszy. Patrzyłam w okno i nagle zrozumiałam, że przez te wszystkie lata nie byłam rodziną. Byłam kimś do naprawienia. A teraz – skoro nie dałam się „naprawić” – miałam zostać usunięta.
To miała być kara
Podjęłam decyzję w niedzielę wieczorem. Julka zasnęła, a ja siedziałam z kubkiem zimnej herbaty, patrząc na Michała, który jak zwykle przewijał coś bezmyślnie w telefonie.
– Michał, od teraz Julka nie będzie jeździć do twojej mamy.
Uniósł wzrok powoli. Zmarszczył brwi, jakbym powiedziała coś całkiem absurdalnego.
– Co? Dlaczego? Przecież ona uwielbia babcię.
– Właśnie dlatego. Bo ufa jej. A Halina nią manipuluje. Michał, ja nie mogę pozwolić, żeby ktoś – nawet twoja matka – podważał mój autorytet w oczach naszej córki.
– Przesadzasz. Chcesz ją odciąć od rodziny?
– Chcę ją chronić. I nie zamierzam tego z tobą negocjować.
– Anka, ty naprawdę masz problem. Sama jesteś nerwowa, zmęczona, spięta, a teraz chcesz zrobić z mojej matki potwora?
Wstałam. Już nie krzyczałam. Byłam zmęczona.
– Nie robię z niej potwora. Ale nie pozwolę, żeby wbijała klin między mnie a Julkę. I jeśli nie chcesz być częścią tej decyzji, trudno. Ale ja ją podejmuję.
– Ty próbujesz rozwalić rodzinę! – rzucił, podnosząc głos. – I jeszcze robisz z siebie ofiarę!
– Nie rozwalam niczego. Ja próbuję to uratować. Ale jeśli chcesz stanąć po stronie mamy – zrób to świadomie.
Następnego dnia usiadłam z Julką na łóżku.
– Kochanie, babcia przez jakiś czas nie będzie cię zabierać na weekendy.
Dlaczego? – zapytała, marszcząc czoło.
– Bo chcę, żebyśmy spędzały więcej czasu razem. A czasem… dorośli się nie zgadzają i potrzebują przerwy.
Nie wiem, czy zrozumiała. Ale przytuliła się mocno.
A ja czułam, że zaczynam ją odzyskiwać. Choć nie wiedziałam jeszcze, czy nie stracę przez to wszystkiego innego.
Nie wiem, co dalej
Minęło kilka tygodni. Halina nie zadzwoniła ani razu. Michał zachowywał się, jakby żył w osobnym mieszkaniu – z Julką rozmawiał serdecznie, do mnie niemal wcale. Żyliśmy jak współlokatorzy, z napięciem w powietrzu, którego nie dało się już rozproszyć rozmową o pogodzie.
Wieczorami zastanawiałam się, czy to wszystko miało sens. Czy lepiej byłoby przymknąć oczy, udawać, że nic się nie stało? Może Julka by tego nie zapamiętała? Może… Ale wiedziałam, że to tylko wygodne kłamstwo. Gdybym pozwoliła Halinie dalej sączyć jad do mojej córki, straciłabym ją naprawdę. A może i samą siebie.
Michał nie zapytał, jak się czuję. Nie próbował zrozumieć, co przeżyłam. I choć to bolało – bardziej niż rozmowa Haliny – zaczynałam przyjmować to jako fakt. Że jestem w tym sama. Czasem, kiedy patrzyłam, jak Julka śpi, miałam wrażenie, że trzymam w rękach coś kruchego i cennego – coś, czego nie mogłam oddać, nawet jeśli wszyscy wokół twierdzili, że przesadzam. Nie wiem, co będzie dalej. Czy z Michałem się rozstaniemy? Czy Halina spróbuje odzyskać dostęp do wnuczki? Czy będę musiała stoczyć jeszcze niejedną bitwę? Nie mam planu. Ale mam coś, czego przez długi czas mi brakowało – odwagę. I jeśli mam budować wszystko od nowa, to przynajmniej na własnych zasadach
Anna, 40 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Teść wydawał się ideałem, dopóki nie weszłam do garażu. Tam odkryłam, co ukrywał w szafce na narzędzia”
- „Przez 20 lat nie dostałam od męża żadnego prezentu. Dopiero w dniu rozwodu zrobił mi niespodziankę”
- „Ślub był jak z bajki, ale w podróży poślubnej mąż powiedział mi coś, czego nigdy nie zapomnę. To nie był żart”

