„Myślałam, że ojciec ciężko haruje w Anglii na naszą rodzinę. Przejrzałam na oczy, gdy niechcący spotkałam go na ulicy”
„Potem dzwonił coraz rzadziej. Mama mówiła, że ma dużo pracy, że na budowie jest ciężko. Ja już wtedy zaczynałam w to wątpić. Siedziałam obok mamy i myślałam: Dlaczego nie przyjeżdża, skoro obiecywał?”.

- Redakcja
Mam dwadzieścia dwa lata i wciąż czuję się jak mała dziewczynka, która patrzyła przez okno w święta, wypatrując samochodu taty. Ten samochód nigdy nie przyjeżdżał. Mama mówiła mi wtedy:
– Karolinko, tata ciężko pracuje. On chce dla nas jak najlepiej. Musimy poczekać.
Ale ile można czekać?
Brakowało mi go
Miał przyjechać z Anglii, z wielkimi paczkami pełnymi prezentów – tak opowiadała mama. Raz przysłał mi lalkę, potem pluszowego misia, a raz książki. Na początku dzwonił co tydzień. Pamiętam jego głos przez telefon: ciepły, trochę zmęczony.
– Cześć, Karolinko. Co u ciebie? – pytał, a ja opowiadałam o wszystkim – o koleżankach, o klasówkach, o tym, że wpadłam w kałużę i się przewróciłam.
Ale potem dzwonił coraz rzadziej. Mama mówiła, że ma dużo pracy, że na budowie jest ciężko. Ja już wtedy zaczynałam w to wątpić. Siedziałam obok mamy i myślałam: Dlaczego nie przyjeżdża, skoro obiecywał?
Kiedy dostałam wiadomość o stypendium w Londynie, mama była szczęśliwa. Pakowałam walizki z dziwnym uczuciem. Byłam ciekawa, jak to będzie, jak wygląda życie w Anglii, ale jeszcze bardziej chciałam się przekonać, co z tego wszystkiego jest prawdą. Kiedy wysiadłam na lotnisku, czułam się mała i zagubiona. Nowe miasto, inny język, zupełnie obce twarze.
Mieszkałam u rodziny, która przyjęła mnie na czas stypendium. Szkoła była wymagająca, a ja codziennie wieczorem siadałam przy biurku, uczyłam się i zerkałam przez okno na ulicę, na ludzi idących w pośpiechu. Czasami wyobrażałam sobie, że może wśród nich jest mój ojciec.
A potem to się naprawdę wydarzyło.
Nie mogłam uwierzyć
Szłam w stronę uczelni, była sobota, ciepłe popołudnie, dzieci bawiły się w parku, a ja nagle go zobaczyłam. Stał kilka metrów ode mnie, śmiał się, trzymając za rękę chłopca. Obok stała kobieta, zadbana, z długimi włosami, coś do niego mówiła, a on uśmiechał się szeroko. Niósł jej torebkę.
Zamarłam. Chciałam podejść, zawołać go, ale nogi się pode mną ugięły. Schowałam się za drzewem, patrzyłam, jak odchodzą razem, jak ten chłopiec ciągnie go za rękaw.
Stałam tam długo, aż zrobiło się zimno. W końcu wyjęłam telefon i zadzwoniłam do mamy.
– Mamo… – powiedziałam cicho, a głos mi się załamał. – Widziałam tatę. On ma tam drugą rodzinę.
Przez chwilę mama milczała. Słyszałam tylko jej oddech, ciężki, urywany. Trzymałam telefon w dłoni, a mama wciąż była po drugiej stronie, milcząca, jakby nie miała słów, żeby mi to wszystko wyjaśnić. W końcu usłyszałam jej cichy, drżący głos:
– Wiedziałam.
Zamarłam.
– Wiedziałaś? – powtórzyłam, ale to pytanie zabrzmiało bardziej jak szept, jak niedowierzanie.
– Wiedziałam – powtórzyła, prawie bezgłośnie. – Powiedział mi kilka lat temu, że ma tam kogoś.
Mój świat runął
Zacisnęłam oczy, jakby to mogło pomóc mi zniknąć.
– Dlaczego mi nie powiedziałaś?
Mama westchnęła, głucho, smutno, jakby każdy oddech ją bolał.
– Bo chciałam wierzyć, że to się skończy. Że wróci. Że znów będziemy rodziną.
– Ale to się nie skończyło – powiedziałam sucho.
– Nie… – odpowiedziała cicho.
Poczułam, jak coś się we mnie zaciska, jakby ktoś ścisnął mi serce.
– Całe życie czekałyśmy na niego, mamo.
Nie odpowiedziała. Może nie miała już siły, a może wiedziała, że nie ma na to słów. Potem leżałam na łóżku, wpatrując się w sufit, a w głowie huczały mi obrazy – mój tata śmiejący się z inną kobietą, bawiący się z małym chłopcem.
Skonfrontowałam go
Następnego dnia zebrałam w sobie odwagę. Nie mogłam już dłużej udawać, że to nieprawda. Znalazłam adres, który widniał na paczkach, które kiedyś nam przysyłał. Podjechałam pod dom, niewielki, zadbany, z ogródkiem, który wyglądał na pielęgnowany. Zobaczyłam, jak tata wychodzi z dzieckiem, trzyma je za rękę, uśmiecha się.
Serce mi waliło tak mocno, że myślałam, że zaraz pęknie. Podeszłam do nich, a on mnie zauważył. Zamarł, jakby zobaczył ducha.
– Karolina… – wyszeptał.
Patrzyłam na niego, w jego oczy, które kiedyś wydawały mi się takie znajome, a teraz były obce, zmieszane, jakby chciał się schować.
– Dlaczego? – zapytałam, czując, że głos mi drży, a łzy napływają do oczu. – Dlaczego nas zostawiłeś? Dlaczego nas okłamywałeś?
Chłopiec spojrzał na nas z ciekawością, a kobieta, która stała obok, zrobiła krok do przodu, ale tata podniósł rękę, jakby chciał ją powstrzymać.
– Karolina, to nie tak…
– Nie tak?! – wyrzuciłam z siebie. – Ten chłopiec… to mój brat?
Zamilkł. Jego milczenie było odpowiedzią.
Nie wierzyłam mu
– Nie chciałem was skrzywdzić. To się po prostu stało.
– Nie chciałeś? – parsknęłam, ale głos mi się załamał. – Czekałyśmy na ciebie całe życie, a ty miałeś inne życie tutaj.
– Nie umiałem wrócić – powiedział cicho. – Bałem się.
Patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
– Bałeś się? To my się bałyśmy, tato. My siedziałyśmy i czekałyśmy na twoje obietnice, które nigdy się nie spełniły.
Odwróciłam się, bo już nie mogłam tego słuchać. Nie chciałam słyszeć jego tłumaczeń. Czułam się, jakby ziemia usuwała mi się spod nóg. Nie odwróciłam się, kiedy krzyczał moje imię. Nie chciałam już tego słyszeć.
Czułam, że nie tylko tata nas zdradził. Mama też – bo ukrywała przede mną prawdę. Siedziałam w obcym kraju, w obcym pokoju i myślałam: co teraz? Jak poukładać swoje życie, kiedy wszystko, co znałam, runęło?
Oszukali mnie
Czekałyśmy na niego całe życie. Mama czekała, bo wierzyła, że wróci, że dla nas pracuje, że się stara. Ja czekałam, bo byłam dzieckiem i nie rozumiałam, że obietnice to tylko słowa. A on już dawno wybrał. Tam miał swoje życie, nową rodzinę, małego synka, kobietę, która była przy nim, gdy my w Polsce patrzyłyśmy na puste miejsce przy wigilijnym stole.
Długo siedziałam w ciszy, a potem wzięłam telefon i napisałam do mamy: „Mamo, nie wiem, co teraz robić. Nie wiem, czy chcę z nim rozmawiać. Nie wiem, czy kiedykolwiek mu wybaczę. Tobie też”.
Nie odpisała od razu. W końcu pojawiła się wiadomość: „Kochanie, przepraszam. Wiem, że cię zawiodłam. Chciałam, żebyś wierzyła, że jeszcze będzie dobrze. Nie wiem, co teraz. Musimy chyba jakoś nauczyć się żyć na nowo”.
Czy potrafiłam jej wybaczyć? Nie wiedziałam. Byłam zła, rozgoryczona, pełna żalu. Ale gdzieś w głębi czułam, że muszę się odciąć. Tata wybrał swoją rodzinę. Teraz to ja musiałam wybrać – czy chcę go mieć w swoim życiu, czy zostawić go tak, jak on zostawił nas.
Nie byłam gotowa na odpowiedź. Może nigdy nie będę.
Karolina, 22 lata
Czytaj także:
- „Przyłapałam mojego faceta z inną kobietą, ale nie zrobiłam awantury. Tylko z uśmiechem na ustach zniszczyłam mu życie”
- „Na Cyprze uwiódł mnie przystojny barman. Szybko okazało się, że jestem tylko kwiatkiem w wielkim ogrodzie”
- „Po ślubie odkryłem drugą twarz mojej żony. Wieszanie czosnku w progu to pikuś w porównaniu z tym, co wyprawia nocami”

