Reklama

Moje życie to nieustanna jazda na kolejce górskiej. Jestem żoną i pracującą kobietą, balansującą pomiędzy obowiązkami domowymi a zawodowymi. Czasami czuję się jak żongler, próbując utrzymać w powietrzu setki spraw naraz. Zawsze jednak ceniłam sobie małe gesty, które umacniają naszą relację z Piotrem.

Reklama

Czekałam na ten dzień

Nasze małżeństwo miało swoje wzloty i upadki. Każdy Dzień Kobiet to okazja, na którą niecierpliwie czekam, ponieważ Piotrek potrafi wtedy przygotować coś naprawdę pięknego. Raz była to romantyczna kolacja, innym razem elegancka biżuteria.

– Kochanie, mam coś dla ciebie – powiedział kolejnego roku, wręczając mi starannie zapakowany prezent.

Czułam, jak moje serce zaczyna szybciej bić. Z uśmiechem rozpakowywałam papier, wyobrażając sobie nową bransoletkę lub kolczyki. Zamiast tego moim oczom ukazała się książka. „Zarządzanie czasem: Jak lepiej organizować swoje życie”. Moje serce, które przed chwilą tak radośnie skakało, teraz jakby stanęło w miejscu.

– O… – zaczęłam, starając się ukryć zawód. – Książka?

– Tak, myślałem, że może ci się przydać. Wiesz, czasem mówisz, że nie nadążasz z pracą i domem, więc pomyślałem, że to będzie pomocne – odpowiedział z dumą, jakby właśnie odkrył Amerykę.

Naprawdę uważał, że nie potrafię sobie radzić? Zamiast pięknej biżuterii, która byłaby symbolem jego miłości i wdzięczności, otrzymałam coś, co wyglądało jak instrukcja obsługi życia. Czyżby naprawdę myślał, że moje problemy rozwiąże książka? W mojej głowie zrodziły się wątpliwości, a serce zaczęło ściskać się z żalu.

– Dzięki… To z pewnością praktyczny prezent – wykrztusiłam.

– Wiedziałem, że docenisz praktyczność. Zawsze dbasz o to, żeby wszystko było zorganizowane – odpowiedział, jakby z dumą, nie dostrzegając mojego rosnącego smutku.

Czułam się niedoceniona i niewidoczna. W mojej głowie kłębiły się myśli, że chyba nigdy mnie nie rozumiał.

Byłam zawiedziona

Tego wieczoru, kiedy emocje już trochę opadły, postanowiłam porozmawiać z mężem. Musiałam dowiedzieć się, co tak naprawdę myślał, dając mi tak nietypowy prezent.

– Mogę cię o coś zapytać? – zaczęłam.

– Oczywiście, co się stało? – odpowiedział, spoglądając na mnie z zainteresowaniem.

– Dlaczego książka o zarządzaniu czasem? Naprawdę uważasz, że tego potrzebuję?

Spojrzał na mnie z lekkim zaskoczeniem.

– Myślałem, że ci się przyda, mówiłaś, że masz dużo na głowie. Chciałem ci pomóc.

– Pomóc? W taki sposób? – zapytałam, czując, jak wzbiera we mnie fala frustracji. – Czy naprawdę sądzisz, że nie radzę sobie z naszym życiem?

– Nie, nie o to chodzi – zaczął się tłumaczyć, ale jego słowa były jak sztylety. – Po prostu myślałem, że może ci to ułatwić organizację…

W jego głosie nie było ani cienia zrozumienia dla moich uczuć. Próbował wyjaśnić, że chciał dobrze, ale jego słowa tylko pogłębiały moją złość i rozczarowanie.

– Czy ja naprawdę jestem dla ciebie tylko kimś, kto zarządza domem i pracą? – spytałam, czując, jak łzy zaczynają napływać do oczu. – Czy nie widzisz we mnie kogoś więcej?

Czułam wściekłość

Gdy emocje osiągnęły punkt krytyczny, nie mogłam powstrzymać się od wyrażenia wszystkiego, co tłumiłam w sobie przez lata. Stałam naprzeciwko męża, czując, że nasze małżeństwo jest teraz na skraju przepaści.

– Zawsze czułam, że dla ciebie jestem tylko kimś do wypełniania obowiązków – wyrzuciłam z siebie, a moje słowa były jak ostrza. – Kiedy ostatni raz naprawdę mnie słuchałeś? Kiedy zastanowiłeś się, czego tak naprawdę potrzebuję?

Próbował coś powiedzieć, ale przerwałam mu, zanim zdążył w ogóle zebrać myśli.

– Może potrzebuję więcej niż tylko praktyczności. Może chcę się poczuć doceniona i kochana, a nie tylko efektywna – głos mi się załamał. – Czy ja w ogóle jestem dla ciebie kimś więcej?

W jego oczach dostrzegłam coś, czego nie spodziewałam się zobaczyć – smutek. Chyba pierwszy raz zobaczył, jak bardzo jego działania mnie ranią.

– Aniu, ja nie wiedziałem – zaczął mówić, ale jego słowa wydawały się puste. – Zawsze myślałem, że wszystko jest dobrze. Myślałem, że…

– Że co? – przerwałam, czując, jak frustracja przelewa się przez brzegi. – Że wystarczy, jeśli wszystko będzie zorganizowane? Że to wystarczy do szczęścia?

Nie czekając na jego odpowiedź, wstałam i wyszłam z pokoju. Łzy płynęły po moich policzkach, gdy zamykałam się w sypialni. Usłyszałam, jak Piotrek mnie woła, ale nie byłam w stanie odpowiedzieć. Potrzebowałam chwili dla siebie, żeby zrozumieć, co dalej z nami będzie.

Miałam go dosyć

Zamknęłam się w sypialni. Czułam się zagubiona, niepewna, czy jeszcze potrafię zrozumieć naszą relację. Sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do mojej przyjaciółki Marysi. Potrzebowałam jej wsparcia jak nigdy dotąd.

– Co się dzieje? – zapytała z troską w głosie, gdy tylko odebrała.

– Wszystko się wali – zaczęłam, a słowa wypływały ze mnie niczym potok. – Dostałam książkę na Dzień Kobiet. O zarządzaniu czasem.

Marysia westchnęła, a w jej głosie wyczułam zrozumienie.

– I czujesz, że nie docenia tego, kim jesteś, prawda?

– Tak, dokładnie. Czy ja naprawdę oczekiwałam zbyt wiele? – spytałam, szukając w niej potwierdzenia.

– Nie, nie sądzę. Każdy chce być widziany i doceniany. Może on po prostu myślał, że robi dobrze, ale zrozumiał to źle – odparła spokojnie.

Przemyślałam to

Jej słowa zaczęły mi dawać pewną perspektywę. Może nie chodziło o to, że Piotr nie chciał mnie docenić, a raczej o to, że nie wiedział jak.

– Może warto spróbować porozmawiać z nim jeszcze raz. Wytłumaczyć swoje uczucia, ale też spróbować zrozumieć jego punkt widzenia – poradziła Marysia.

Może rzeczywiście moglibyśmy to jeszcze naprawić, jeśli oboje zechcemy się otworzyć i spróbować zrozumieć nawzajem. Postanowiłam, że spróbuję.

– Dziękuję. Naprawdę mi pomogłaś – powiedziałam, czując, że odzyskuję trochę nadziei.

Zdecydowałam się spróbować znaleźć kompromis, choć nie byłam pewna, czy to możliwe. Udałam się do księgarni i kupiłam książkę, która miała posłużyć jako subtelna wiadomość dla Piotrka. Była to książka zatytułowana „Jak docenić i zachować swoją partnerkę?”. Gdy wróciłam do domu, siedział na kanapie, zamyślony i pełen niepokoju.

– Cześć – powiedziałam spokojnie, podchodząc do niego z zapakowanym prezentem.

– Co to jest? – zapytał, patrząc na pakunek.

– Prezent dla ciebie – odparłam, podsuwając mu książkę.

Dałam mu nauczkę

Z niepewnością rozpakował prezent, a gdy zobaczył tytuł książki, jego twarz przybrała wyraz zdumienia. Patrzył to na książkę, to na mnie, jakby nie do końca wiedział, jak zareagować.

– Co to ma być? – spytał w końcu, szukając w moich oczach odpowiedzi.

– Coś, co może ci pomóc zrozumieć, co naprawdę czuję – powiedziałam, zachowując powagę. – Albo ją przeczytasz i spróbujesz się zastosować do rad, które tam znajdziesz, albo nasza kolejna rozmowa będzie wyglądać zupełnie inaczej.

Zamilkł, a ja czułam, że moje słowa go poruszyły. Jego spojrzenie zdradzało zaskoczenie i głęboką refleksję.

– Wiesz, nigdy bym nie pomyślał, że tak to się potoczy – odezwał się w końcu. – Ale rozumiem, że musimy coś zmienić.

Ta sytuacja była dla nas obojga momentem przełomowym. Wiedziałam, że decyzja, którą teraz podejmie, będzie miała duże znaczenie dla naszej przyszłości. Czułam, że ta książka mogła być kluczem do zrozumienia, którego tak bardzo brakowało.

Ania, 31 lat

Reklama

Czytaj także:
„Drugą miłość życia odnalazłam na pielgrzymce. Córka jednak stwierdziła, że powinnam zająć się domem, a nie romansami”
„Kochałam Michała ślepą miłością. Gdy mnie zdradził, odór jego kłamstw zrobił się nie do wytrzymania”
„Kochanka męża zabrała mi nie tylko jego, ale też dach nad głową. Teraz z synem żyjemy jak biedacy”

Reklama
Reklama
Reklama