Reklama

Nigdy nie uważałam naszego życia za idealne, ale wierzyłam, że po prostu jesteśmy razem. Na to nasze całkiem zwyczajne szczęście składaliśmy się ja, Filip i nasza mała Lena – pięcioletnia iskierka, która śmieje się najgłośniej, kiedy pada deszcz i można skakać po kałużach. Mieliśmy też swoje przyzwyczajenia: niedzielne naleśniki, wieczorne „dobranocki” czy rodzinne kolacje przy kuchennym stole, nawet jeśli Filip coraz częściej z nich rezygnował.

Znałam go od studiów. On, ten gaduła i dusza towarzystwa, świetnie mnie uzupełniał, bo przecież zawsze trzymałam się raczej z boku, pełna wrodzonej ostrożności. To właśnie przy nim poczułam, że nie muszę być silna na pokaz. Przez siedem lat nie rozstawaliśmy się na dłużej niż weekend. Teraz czasem miałam wrażenie, że choć dzieli nas kilka metrów, to jest ode mnie oddalony o lata świetlne. Słyszałam przejmujący chłód w jego głosie, widziałam te spojrzenia rzucane znad telefonu, jakby chciał powiedzieć: „zostaw mnie”.

Powtarzałam sobie, że to chwilowe. Praca, stres, wypalenie — to na pewno o to chodziło. Każdy miał przecież czasem gorszy dzień. A jednak w nocy potrafiłam się obudzić z gulą w gardle, przerażona ciszą między nami.

— Może cię zdradza? — zapytała Justyna, moja siostra, kiedy po raz kolejny powiedziałam jej, że coś mi w tym wszystkim nie gra.

— Nie... Nie sądzę. — Skrzywiłam się, bo wypowiedzenie tego na głos sprawiało mi fizyczny ból. — Po prostu... się wyłączył. Ot tak. Jakby zupełnie przestało mu zależeć.

— A może to ty za bardzo naciskasz? — Justyna jak zwykle waliła prosto z mostu. — No wiesz, on też czasem potrzebuje przestrzeni.

Może i miała trochę racji. Tyle tylko, że kiedy po raz kolejny próbowałam z nim porozmawiać, wyglądało to tak:

Filip, pogadamy? — zapytałam ostrożnie, siadając obok na kanapie, podczas gdy Lena rysowała coś przy stole.

— Teraz? — mruknął, nie podnosząc wzroku znad telefonu. — Znowu?

— Znowu? — powtórzyłam z niedowierzaniem. — Przepraszam, że chcę wiedzieć, co się z tobą dzieje.

Wzruszył ramionami. Zamiast wykrzesać z siebie jakąkolwiek odpowiedź, otworzył Instagram. Nawet się nie zainteresował, czy wciąż siedzę obok.

Odstawiałam kubek z herbatą, czując, jak coś we mnie pęka. Taka tam drobna rysa na sercu, które jeszcze do niedawna było przekonane o jego wielkim uczuciu.

On kłamał

Wychodziłam z łazienki, kiedy usłyszałam cichy głos. Filip stał w kuchni tyłem do mnie i mówił do telefonu niemal szeptem, więc musiałam się zatrzymać, żeby w ogóle coś zrozumieć.

— Nie teraz… Ona jest w domu… — artykułował słowo po słowie. — Też za tobą tęsknię, ale nie dzwoń, kiedy jestem z nią, okej?

Zamrugałam. Jakby ktoś wylał na mnie kubeł lodowatej wody.

„Też za tobą tęsknię” — te cztery słowa rozszarpały mi serce. Poczułam, jak uginają się pode mną nogi. Wróciłam cicho do łazienki i zamknęłam drzwi. Wpatrywałam się w swoje odbicie, jakbym chciała z niego coś wyczytać. Próbowałam też oddychać, choć miałam problemy z nabieraniem powietrza.

Może to nie to, przekonywałam sama siebie. Może coś źle zrozumiałam? Może... może zwariowałam? Później, w łóżku, leżałam z otwartymi oczami, a Filip spokojnie przewijał coś na telefonie.

— Z kim rozmawiałeś wieczorem? — zapytałam niby od niechcenia, ale moje serce waliło jak oszalałe.

— Co? — mruknął. — A, Justyna dzwoniła. Coś tam o Krzyśku znowu.

— Justyna? — powtórzyłam cicho.

— No. — Spojrzał na mnie przenikliwie. — A co, to problem?

Zapiekły mnie oczy. Nie odpowiedziałam, tylko przewróciłam się na bok, tyłem do niego i udawałam, że zasypiam. Uderzył mnie pewien bolesny fakt: on kłamał. I cokolwiek się teraz działo, wiedziałam, że nie skończy się dobrze.

To nie było takie proste

Od rana chodziłam jak w transie. Lena trajkotała coś o nowej zabawce w przedszkolu, a ja mieszałam mleko do kawy i patrzyłam przez okno. Widziałam twarz Filipa, gdy kłamał. Tak spokojnie, jakby mówił o pogodzie. Jakby nie robił tego pierwszy raz. Kiedy wyszedł do pracy, usiadłam na kanapie z jego starym laptopem. Hasło znałam – imię naszej córki i rok naszego poznania. Trochę ironiczne. Przeszukałam skrzynkę mailową, ale poza zamówieniami z Allegro i fakturami nie znalazłam nic ciekawego. WhatsApp? Wyczyścił wszystko. Przynajmniej z ostatnich dni. Do telefonu nie miałam dostępu – zawsze był przy nim, czasem nawet zabierał go do łazienki.

Wieczorem zadzwoniłam do Justyny.

— Alka, musisz przestać się zadręczać. Pogadaj z nim wprost — powiedziała, jak zwykle rzeczowo.

— Już próbowałam — mruknęłam. — Zbył mnie, mówił, że to ty dzwoniłaś. A to nie brzmiało jak rozmowa z tobą.

— Myślisz, że cię zdradza? — rzuciła, a ja tym razem miałam bardzo złe przeczucie.

— Nie wiem — odparłam wreszcie. — Ale coś tak czuję. I to mnie dobija najbardziej.

— Zaufaj sobie — powiedziała poważnie. — Ty go znasz. Jeśli coś jest nie tak, dowiesz się.

Ale to nie było takie proste. Wieczorem, gdy próbowałam znów nawiązać rozmowę, Filip warknął:

— Przestań mnie kontrolować! Zaczynasz świrować, wiesz?

— Po prostu chcę wiedzieć, co się z tobą dzieje…— zająknęłam się.

Nic się nie dzieje — przerwał mi opryskliwie. — Jesteś nadwrażliwa. Jak zwykle. Może powinnaś się leczyć?

I wtedy się rozpłakałam. Z jednej strony chyba dlatego, że bałam się, że może mieć rację, z drugiej — bo jeszcze mocniej obawiałam się samej prawdy.

Jego twarz zbladła

To był zwykły poniedziałek. Wracałam wcześniej z pracy, Lena została dłużej w przedszkolu, bo miała zajęcia rytmiczne. W domu było cicho. Weszłam do kuchni i od razu zobaczyłam jego telefon – leżał na stole. Odblokowany. Zamarłam. Przez sekundę miałam ochotę go tylko wyłączyć i udawać, że go nie zauważyłam. Ale wtedy ekran się podświetlił i wyskoczyła na nim wiadomość: „Tęsknię. Chciałabym być teraz z tobą – Nina”.

Nina. Zrobiło mi się gorąco. W tej samej chwili usłyszałam, jak Filip rozmawia przez telefon w pokoju obok. Miał... drugi telefon? Włączył głośnik.

— Kochanie, musisz mi obiecać, że już niedługo jej powiesz. Nie będziemy się tak wiecznie ukrywać — powiedział zdecydowany kobiecy głos.

Weszłam do salonu. Powoli, jakbym nie do końca wierzyła, że to się dzieje naprawdę. Filip odwrócił się gwałtownie. Jego twarz zbladła. Telefon wysunął mu się z dłoni i upadł na podłogę. Przez kilka sekund nikt się nie odezwał. Ta kobieta zdążyła się rozłączyć.

— Słyszałam — powiedziałam w końcu cicho, ale wyraźnie. — Nie kłam. Kto to jest?

Milczał. Potem spuścił głowę, jakby zeszło z niego całe napięcie.

— To nie tak, Alka… — westchnął.

— Jak to „nie tak”?! — wybuchłam. – Masz kochankę. Oszukiwałeś mnie. I jeszcze miałeś czelność wmawiać mi, że to ja jestem chora!

— Nie chciałem cię skrzywdzić — wyszeptał.

— Ale ci się udało — odpowiedziałam, czując, jak rozpadam się na miliony kawałeczków. — I już nic nie będzie tak samo.

Musiałam trochę pooddychać

— Jak długo to trwa? — zapytałam, siedząc na podłodze pod ścianą, z kolanami podciągniętymi pod brodę.

Filip usiadł naprzeciwko. Wyglądał, jakby nie wiedział, co powiedzieć.

— Pół roku… może trochę dłużej — odpowiedział w końcu.

Zaśmiałam się. Gorzkim, zdławionym śmiechem. A ja przez cały ten czas tłumaczyłam sobie jego dystans stresem w pracy, zmęczeniem, bezsilnością. Byłam dla niego wyrozumiała. Czuła. Och... i taka głupia...

— Kto to jest? — spytałam, choć przecież znałam już już imię.

— Koleżanka z pracy — mruknął. Dalej na mnie nie patrzył. — To się jakoś tak.. samo potoczyło.

— „Samo”?! — warknęłam. — Serio, Filip? Pijecie sobie kawkę w przerwie od pracy i nagle lądujecie razem w łóżku? Takie rzeczy się nie dzieją same!

Nie odpowiedział. Patrzył gdzieś w przestrzeń.

— I co teraz? — drążyłam. — Chcesz odejść?

— Nie wiem — wymamrotał. — Ja… Nie planowałem tego. Kochałem cię, Alka. Ale wszystko się zmieniło. Jesteśmy… inni niż kiedyś.

— Nie jesteśmy — zaprzeczyłam. — Ty jesteś. Ja się nie zmieniłam. Nadal siedzę w tym domu, gotuję, sprzątam, tulę Lenę, kiedy płacze. Ty po prostu… odszedłeś już dawno, tylko tego nie przyznałeś.

Wstałam. Wzięłam torebkę, klucze i po prostu wyszłam. Musiałam trochę pooddychać. Czuła, że jeśli pobędę jeszcze trochę w mieszkaniu, to się uduszę. Przez godzinę szłam bez celu, aż usiadłam na ławce, na starym placu zabaw. Zadzwoniłam do Justyny.

— Już jadę — powiedziała tylko, gdy usłyszała mój płacz w głośniku. — Trzymaj się, siostrzyczko.

Nie wierzyłam w jego obietnice

Filip stanął przede mną w salonie po dwóch dniach. Wyglądał wtedy jak cień człowieka, którego kiedyś kochałam.

— Alka… możemy porozmawiać? — spytał. W jego głosie pobrzmiewała rezygnacja.

Skinęłam głową, ale nic nie powiedziałam. Zachowałam dystans, nie mając ochoty zbliżać się do niego ani o centymetr.'

— Przepraszam — rzucił. — Nie wiem, jak to się stało. Myślałem, że to tylko chwila… że zaraz się skończy… Ale nie umiałem tego przerwać. Byłem za słaby. I głupi.

— I tchórzliwy — dodałam.

Pokiwał głową. Widziałam, że naprawdę żałuje, ale nie umiałam się już tym przejąć.

— Wiem, że tego nie cofnę — mówił dalej. — Ale chcę spróbować to naprawić. Dla ciebie. Dla Leny.

— Filip… — przerwałam mu. — Możesz być ojcem Leny. Zawsze. Ale dla mnie… nie jesteś już mężem. Nie jesteś nikim bliskim. Zraniłeś mnie i... ta rana na razie się nie goi. Jest we mnie.

Milczał.

— Możemy pójść na terapię, jeśli chcesz — ciągnęłam spokojnie. — Ale nie po to, żeby ratować nasz związek. Dla Leny. Żeby umieć z nią rozmawiać. I nie zniszczyć jej życia.

— Rozumiem – wyszeptał. — Będę się starał. Obiecuję.

Ale ja już nie wierzyłam w jego obietnice. Pozostała mi tylko wiara w siebie — w to, że jakoś przez to wszystko przejdę.

Alicja, 34 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Zobacz także:


Reklama
Reklama
Reklama