„Mówiłam, że idę do pracy, a przesiadywałam w kawiarni. Na 4 godziny teściowa może przejąć opiekę nad wnuczkiem”
„Mogłam przecież powiedzieć, że wracam do pracy i dalej siedzieć na rodzicielskim. Każdego dnia miałabym dla siebie chociaż kilka godzin, które mogłabym spożytkować, jak tylko bym chciała. W takiej sytuacji teściowa nie mogłaby mi odmówić”.

- listy do redakcji
Nigdy nie sądziłam, że bycie matką to takie wyczerpujące zajęcie. Przez całą dobę muszę być w stanie najwyższej gotowości. Czy ja jestem strażakiem? Przecież żaden normalny człowiek nie da rady tak funkcjonować. Nie mam czasu dla siebie ani dla moich przyjaciółek. Tak dłużej być nie może! Dziecka się nie pozbędę, ale uknułam sprytny plan, dzięki któremu każdego dnia mam dla siebie kilka godzin.
Mąż w niczym mi nie pomagał
– Teraz ty wstajesz – powiedziałam do męża, gdy Antoś kolejny raz nas obudził.
– Nawet nie chcę o tym słyszeć – oznajmił i zerknął na zegarek. – Zostały mi jeszcze dwie godziny snu. Ty nie pracujesz, więc chyba możesz się nim zająć.
Nocne przepychanki o to, kto ma wstać do naszego synka, stały się już naszym zwyczajem. Krzysiek najwyraźniej myślał, że skoro pracuje, nie musi w ogóle poświęcać czasu i uwagi naszemu synkowi. A co ze mną? Czy ja nie mam prawa odpocząć? Czy nie wolno mi zrobić czegoś dla siebie? Też chciałabym, żeby ktoś wyręczał mnie w moich obowiązkach, ale nie. Przez całą dobę muszę być do dyspozycji małego Antosia i przy okazji latać wokół męża. A ja naprawdę potrzebowałam odpoczynku.
Już nie mówię o tym, ile fajnych wydarzeń przeszło mi koło nosa. Imprezy, wyjazdy i zwykłe wieczorne wyjścia – gdy myślę o tym wszystkim, aż chce mi się płakać.
Koleżanka podsunęła mi pomysł
– Ależ ten mały szkrab jest uroczy! – mówiła Klaudia, moja koleżanka, gdy pewnego dnia wpadła z wizytą.
– Najpiękniejszy chłopiec na świecie – przyznałam. – Szkoda, że ja nie wyglądam tak dobrze, jak on.
– Co ty opowiadasz? Wyglądasz kwitnąco i promiennie.
– Kłamać, kochana, to ty nie potrafisz. Dobrze, że nie zdecydowałaś się na karierę w polityce albo w adwokaturze. Mam wory pod oczami, rozdwajają mi się końcówki, a moja cera zaczyna przypominać skórkę awokado.
– To nieprawda, ale jeżeli czujesz się zmęczona, powinnaś zadbać o siebie.
– Tylko jak? Przecież ktoś musi opiekować się Antosiem. Krzysiek myśli, że skoro to on zarabia na rodzinę, nie musi robić nic więcej.
– Rozumiem cię. Miałam ten sam problem, ale poprosiłam o pomoc teściową.
– Ja niestety nie mam tego komfortu. Matka Krzyśka też wychodzi z założenia, że skoro jestem na urlopie rodzicielskim, powinnam cały swój czas poświęcić dziecku. Tylko i wyłącznie.
– No to wróć do pracy. Tam odpoczniesz.
– To nie jest dobry pomysł. Gdzie jak gdzie, ale w pracy na pewno bym nie odżyła.
I wtedy wpadłam na genialny pomysł. Mogłam przecież powiedzieć, że wracam do pracy i dalej siedzieć na rodzicielskim. Każdego dnia miałabym dla siebie kilka godzin, które mogłabym spożytkować, jak tylko bym chciała. W takiej sytuacji teściowa nie mogłaby mi odmówić. „To może się udać!” – przyklasnęłam sobie w myślach.
Powiedziałam mężowi, że mamy problem
Moja teściowa jest trudną osobą. Nie mogę powiedzieć, że daje mi popalić, aż tak źle nie jest. Ale nie jest zbyt chętna do pomagania. Żeby nakłonić ją do czegokolwiek, trzeba ją postawić pod ścianą. Ale ja wiedziałam, jak to zrobić.
– Krzysiek, stało się coś nieoczekiwanego – powiedziałam do męża, gdy wrócił z pracy.
– Jezu! Coś z Antosiem?
– Nie, z Antosiem wszystko w porządku.
– Całe szczęście. Nieźle mnie nastraszyłaś. No to o co chodz?
– Dzwonił mój szef. Prosił, żebym skróciła urlop rodzicielski.
– Jak to? Przecież zostało ci jeszcze chyba piętnaście tygodni.
– Siedemnaście – poprawiłam go.
– Jak on to sobie wyobraża? Nie może cię zmusić.
– Krzysiek, spokojnie. Nikt do niczego mnie nie zmusza. Ale beze mnie wszystko się wali. Moje zastępstwo w ogóle sobie nie radzi. Boję się, że jak tak dalej pójdzie, nie będę miała gdzie wracać.
– I co my teraz zrobimy?
– Pomyślałam, że może twoja mama mogłaby nam pomóc?
– Jeżeli nie ma innego wyjścia, musimy z nią o tym porozmawiać.
Teściowa się zgodziła
Ubraliśmy małego i pojechaliśmy do teściowej na kawę. Powiedzieliśmy jej o naszej „sytuacji”. Początkowo nie była zachwycona perspektywą opieki nad Antkiem.
– No nie wiem, dzieci. Takie małe dzieciątko powinno być jeszcze przy matce. Poza tym mam już swoje lata i nie wiem, czy sobie poradzę.
– Mamo, nie prosilibyśmy cię o to, gdybyśmy mieli inne wyjście. Nawet nie wiesz, jak drogie są teraz profesjonalne opiekunki. Dziewczyny, które chcą sobie tylko dorobić, biorą mniej, ale przecież nie zostawimy naszego dziecka w rękach jakiejś nieodpowiedzialnej smarkuli, o której niczego nie wiemy – nalegał Krzysiek.
– Powiedziałam szefowi, że jeżeli wrócę, to tylko na pół etatu. Nie byłoby mnie tylko przez cztery godziny dziennie i nie musiałabym wychodzić z domu skoro świt – dodałam.
– Skoro tak, to niech będzie.
– Naprawdę? Zgadzasz się? – ucieszył się Krzysiek.
– A kto inny wam pomoże, jak nie ja?
To nie mogło się nie udać
Wszystko dokładnie sobie przemyślałam. Postanowiłam, że „do pracy” będę wychodzić o dwunastej. Nie mogłam spożytkować wolnego czasu na fryzjera, kosmetyczkę, zakupy czy inne przyjemności. Nie mogłabym przecież tego wytłumaczyć. Ale poza przyjemnościami dla ciała, są przecież przyjemności dla ducha. Mogłam przecież siedzieć w swojej ulubionej kawiarni i spotykać się z koleżankami. Mogłam odkrywać nowe restauracje i chodzić do kina. Opcji było nieskończenie wiele.
Nie musiałam martwić się, jak wytłumaczę brak wypłaty. Moja mama od wielu lat mieszka w Szwecji. Co miesiąc przysyła mi całkiem niezłą sumkę, a Krzysiek nic o tym nie wie. Chomikuję te pieniądze na gorsze czasy. Kasa od mamy cały czas do mnie spływa, więc mam z czego dokładać do domowego budżetu.
Po prostu tego potrzebowałam
Na początku trochę się bałam. Przez cały czas oglądałam się za plecy w obawie, że natknę się na Krzyśka albo na teściową, która wyszła z Antkiem na spacer. Teraz jestem już znacznie bardziej wyluzowana. Odetchnęłam fizycznie i psychicznie. Czuję się o wiele lepiej i wracają mi siły.
Czy mam wyrzuty sumienia? Otóż nie, nie mam. Czasami człowiek musi pomyśleć o sobie. Moja teściowa jest na emeryturze i ma za dużo wolnego czasu. Zanim zaczęła zajmować się Antkiem, całymi dniami oglądała te wszystkie brazylijskie i tureckie telenowele. A teraz ma okazję trochę nam pomóc. Może nakłamałam, żeby dopiąć swego, ale czasami cel uświęca środki. Przecież i tak kiedyś musiałaby zająć się małym. Ja tylko to przyspieszyłam, żeby jakoś przetrwać.
Marlena, 29 lat
Czytaj także:
„Kochanka mnie wykańcza i w dodatku zażądała ode mnie dziecka. A jedyne, o czym ja marzę to powrót do byłej żony”
„Mąż uznał, że marna ze mnie żona. Żądał schabowego na obiad, a ja nie lubię gotować i umiem robić tylko kanapki”
„Po śmierci męża poczułam się, jakbym otworzyła jego komnatę tajemnic. Z komornikiem już prawie się zaprzyjaźniłam”