Reklama

Od samego początku nie byłam pewna, czy to małżeństwo ma sens. Kuba to dobry człowiek, ma poukładane w głowie i jest w porządku. Na studiach był prymusem, od razu po dyplomie zaczęli się o niego bić najlepsi pracodawcy i ekspresowo wylądował na niezłej posadzie w korporacji. Imponowało mi, jaki jest opanowany, że ma jasno wytyczoną ścieżkę zawodową i wie, co chce robić w przyszłości. W tych planach znalazło się też miejsce dla mnie. A co z moimi marzeniami i planami?

Reklama

Nie miałam planów

– On jest naprawdę cudowny, cieszę się niesamowicie, Madziu – moja mama pękała z dumy.

– Odpowiedzialny mężczyzna, jemu bez obaw powierzę dłoń naszej małej dziewczynki – tata nagle wyskoczył z pomysłem, żebyśmy wzięli ślub.

– O czym ty mówisz? Jaki znowu ślub? My się po prostu przyjaźnimy – stanowczo zaprotestowałam.

– Zaufaj tacie, on się zna na rzeczy. Kubuś to chłopak z innej epoki, ale to zaleta. Przecież sama zdajesz sobie sprawę, jakich facetów można spotkać.

– O co ci chodzi?

– Wspominałaś o Monice i tym jej partnerze, że non stop gadają o nowych używkach.

– Bo oni myślą tylko o imprezowaniu.

Strasznie się na siebie zdenerwowałam. Mówienie mamie o kłopotach Moniki i Krzyśka było bez sensu. Palnęłam to, bo głupio liczyłam, że na jej tle wypadnę korzystniej i w końcu dadzą mi trochę luzu, przestaną tak nade mną wisieć i mnie kontrolować.

– Wszystko ma swój czas. A jak się kończy dwadzieścia cztery lata…

– Dwadzieścia pięć!

– No tak, dwadzieścia pięć, to pora zacząć myśleć o dorosłości.

Kontrolowali mnie

Jeszcze nie, jeszcze nie dorosłość – ta myśl wywoływała we mnie odrazę. Jeśli tak wygląda życie po osiemnastce, jak u moich starych, to serdecznie dziękuję. Może kiedyś, ale aktualnie to nie dla mnie. Mama z tatą sądzili, że wystarczająco się już wyszalałam, ale guzik prawda.

Odkąd pamiętam, trzymali nade mną parasol ochronny. Zero spóźnień, zero nocek poza domem, a każdego chłopaka musiałam im od razu przedstawić. A inne rzeczy to już w ogóle, szkoda gadać – ich miny, moralizatorstwo, podchwytliwe pytania – od razu mi się odechciewało wszystkiego. Brakowało mi odwagi, żeby robić to, na co miałam ochotę. Nie przy takim ostrzale rodzicielskim.

Kuba w końcu sprawił, że dali za wygraną.

– Nie ma co tu siedzieć, powinniście gdzieś wyskoczyć i się zabawić. Tylko wiesz, Kuba, pilnuj jej cały czas, to niezły wulkan energii.

– Proszę się nie martwić, cały czas będę ją miał na oku i trzymał za rękę…

Przed wyjściem dokądkolwiek, czy to do knajpy, czy do kina, czy na jakąś imprezę, mówili o mnie w taki sposób. Kuba był pierwszym facetem, z którym byłam na poważnie, czyli tak naprawdę przed nim z nikim jeszcze nie spałam. Patrząc wokół siebie, chyba jako ostatnia zachowałam cnotę.

Ale obciach!

No i wreszcie się stało. Starzy zachowywali się tak, jakby doskonale wiedzieli, że ze sobą sypiamy. Pozwalali mi zostawać u Kuby na noc bez żadnego trucia i moralizowania. Ale nigdy nie zagadali do mnie wprost na ten temat. Rodzice Kuby też nie mieli nic przeciwko naszemu związkowi. Polubili mnie. Czułam się przy nich bardziej wyluzowana niż przy własnych rodzicach.

– Słuchaj, Magda, tata mi powiedział, że dogadał się z twoimi rodzicami odnośnie do naszego ślubu zaraz po zakończeniu lata, a w ramach podarunku dorzucą się do kupna mieszkania dla nas.

– Mhm.

– Hej, o co chodzi? Nie cieszysz się? Za chwilę staniemy się małżeństwem, urodzisz mi dwoje, może nawet troje dzieciaków, a ja się wami wszystkimi zaopiekuję.

Jak miałam zareagować? Powiedzieć, że wcale mnie to nie cieszy? Byłam zła, że za moimi plecami wszystko już sobie zaplanowali, Kuba nawet zdecydował, ile będziemy mieli dzieciaków!Zamilkłam.

Zrobiłam to, co zawsze robiłam przez całe dotychczasowe życie. Skuliłam się w sobie i grzecznie przytakiwałam. Nie myślałam o swoich pragnieniach, tylko o tym, żeby ich nie urazić. Teraz do moich rodziców doszedł jeszcze Kuba.

Straciłam chęć do życia

Szczerze mówiąc nie za wiele pamiętam z całego przedślubnego zamieszania i samej ceremonii. Kreację i akcesoria wybrały dla mnie mama z teściową, a panowie ojcowie zajęli się knajpą, wódką i żarciem. Kuba zrobił spis gości i z łaski swojej dał mi go do wglądu.

– Nie, nikogo nie pominąłeś – odparłam, chociaż Moniki i Krzyśka jakoś tam nie dojrzałam. – Jest okej, tak może być.

Ślub odbył się w kościele, bo przecież nie mogło być inaczej. Przyjęcie weselne przebiegło w radosnej atmosferze, dokładnie tak jak trzeba. Kapela przygrywała oklepane przeboje, a stoły aż się uginały od potraw mięsnych. Udało mi się wygrzebać trochę sałatki, ponieważ rzecz jasna nikt z mojej rodziny nie podchodził serio do mojego wegetarianizmu.

Nasze mieszkanie było już w pełni umeblowane. Mój tata załatwił wszystkie graty „po korzystnej cenie”. Kuba co ranek szedł do pracy, a ja miałam dbać o mieszkanie. Albo puszczałam odkurzacz, albo gapiłam się w telewizor, odwlekając moment, gdy będę zmuszona walić tłuczkiem w mięso na kotlety schabowe dla Kuby. Odbierałam telefony od mamy, od czasu do czasu dzwoniłam do Moniki.

– Jak się macie?

– W porządku. Krzysztof chodzi na spotkania terapeutyczne i wygląda na to, że faktycznie jest wolny od nałogu. Rozważamy powiększenie rodziny, a co słychać u was?

– Nieźle. Jakub ma sporo roboty, bo liczy na podwyżkę. Rozumiesz, o co chodzi…

– Niespecjalnie – parsknęła śmiechem.

Nagle odeszli

Monika, uwikłana w patową sytuację z Krzysiem, w ciągłe kuracje odwykowe, wizyty u specjalistów i nawracające uzależnienie, chichotała, ja natomiast nie. Byłam u kresu wytrzymałości…

– Madziu, skarbie – w telefonie usłyszałam mamę – rodzice Jakuba mieli poważny wypadek. Trafili do szpitala, ale sytuacja jest trudna. Czołówka, jakiś gość przywalił prosto w przód ich auta! Kuba jest przy nich, ja i tata zaraz tam pędzimy, ty zostań w mieszkaniu i czekaj na telefon, będziemy na bieżąco informować.

Nie udało się ich uratować. Jako pierwszy umarł tata, a po dwóch dniach mama mojego męża. Jakub się rozsypał. Szlochał jak małe dziecko, powtarzał, że opuściła go cała energia, że nic mu się nie chce.

– Wiesz, jakbym nagle stracił prąd. Ktoś po prostu wyłączył gniazdko. Zero energii. Pustka w środku.

– Ale przecież jestem tu ja – odpowiedziałam, choć gdzieś wewnątrz poczułam, że wcale tak nie myślę.

Oszukiwałam samą siebie, ponieważ Jakub tak naprawdę nigdy mnie nie posiadał i wciąż było mu do mnie daleko. Gdy mój małżonek wtulił się we mnie szlochając, czułam się dziwnie obco, zupełnie zobojętniała i pełna lęku. Odruchowo, niczym automat, przeczesałam dłonią jego włosy i odsunęłam się od niego. Udałam się do kuchni, by przygotować mu jakiś posiłek.

– Kochanie, koniecznie zjedz coś.

– Jasne, wiem o tym. Wielkie dzięki.

Między nami nic nie było

Wieczorami Kuba wtapiał się w ekran komputera, a ja chowałam się w najciaśniejszym pomieszczeniu i oddawałam lekturze. Zdawałam sobie sprawę, że w końcu nasze drogi się rozejdą, ale ciągle brakowało mi śmiałości. Jeszcze nie w tym momencie. Pozwolę mu dojść do siebie, niech jakoś pozbiera się po tej traumie. Dopiero wtedy się wyniosę. I tak egzystowaliśmy, wyczekując na cokolwiek, co przyniesie los.

Aż któregoś dnia zadzwoniła do mnie moja roztrzęsiona przyjaciółka.

– Magda! Krzysztof nie żyje!

– Co ty mówisz? Co się stało?

– Jak to co się stało? Zwyczajnie, przestał oddychać! – Monika była bardziej wściekła niż zdruzgotana. – Jestem totalnie rozwalona. Błagam cię, wpadnij do mnie.

Wybrałam się więc w odwiedziny do koleżanki. To była moja pierwsza wizyta u niej od dłuższego czasu.

– Zobacz tylko. Własnoręcznie zmajstrował kołyskę, rozumiesz? Do tego ją pomalował. I zostawił mnie…

– Po co ta kołyska? – zapytałam z niedowierzaniem.

– Nie wspominałam ci, że ostatnio rozmawialiśmy o powiększeniu rodziny? No i proszę, mamy niespodziankę.

– Jaką niespodziankę?

Spodziewam się dziecka.

– Ale w jaki sposób? – byłam kompletnie zbita z tropu.

– Jak to jak? Chyba wiesz, skąd się biorą bobasy?

– Jasne, że wiem. Tylko zastanawiam się… jak teraz będzie wyglądało twoje życie?

– Szczerze? Nie zaprzątam sobie tym głowy. Urodzę dziecko i zobaczymy, co przyniesie los.

Podjęłam decyzję

Nagle rozległ się dźwięk mojej komórki. To była mama.

– Córuś? Nie ma cię w mieszkaniu? Słuchaj, stoję właśnie pod twoimi drzwiami. Byłam w pobliżu, to postanowiłam zajrzeć. A ty dokąd poszłaś? Na zakupy się wybrałaś?

– Nie, nie poszłam nic kupować. Mamo, zostawiam Kubę – oznajmiłam.

– Hej, co u ciebie? Coś kiepsko cię słychać.

– Odchodzę od Jakuba! Biorę rozwód! – wydarłam się do słuchawki. – Dotarło? Nie zadawaj zbędnych pytań. Decyzja zapadła. Wynoszę się od niego. Mam dość takiego życia!

– Oszalałaś? O czym ty mówisz?

Zakończyłam rozmowę z mamą. Niech ich wszystkich szlag trafi. Monika spojrzała na mnie zaskoczona.

– Słuchaj, mam do ciebie wielką prośbę. Czy mogłabym się do ciebie wprowadzić? Oczywiście tylko tymczasowo – zwróciłam się do koleżanki.

Magda, 34 lata

Reklama

Czytaj także:
„Po rozwodzie znów zakochałam się w mężu. Miłość wróciła, ale rodzina stanęła nam na drodze”
„Kuzynka znosiła zdrady i upokorzenia męża. Wybuchła jak wulkan, kiedy usłyszała, co ten gbur opowiada za jej plecami”
„Teściowa stroi się w moje ciuchy. Myśli, że pod nimi nie widać starego próchna i tylko robi z siebie pośmiewisko”

Reklama
Reklama
Reklama