„Moje dziecko doprowadza mnie na skraj wyczerpania. Chcę się cieszyć życiem, a nie przesiadywać nad lekcjami z córką”
„Angielski odhaczony, matematyka też… ale wciąż były jeszcze polski i historia. Padałam na twarz, a w Marceli było wciąż tyle energii… Nie miałam pojęcia, skąd ona ją bierze. Ja marzyłam już tylko o tym, by położyć się spać. Tyle że czekał mnie wyjątkowo długi wieczór, który miał się pewnie niebawem przerodzić w noc”.

- Listy do redakcji
To nie tak, że nie lubiłam dzieci – lubiłam. I to właśnie dlatego zdecydowałam się na pierwszą córkę, Zosię. Rzeczywiście, wraz z nią mogłam się cieszyć małymi rzeczami, tak zwyczajnymi dla wszystkich wokół. Na tym ostatecznie miało się skończyć – w końcu wiedzieliśmy, ile zaangażowania zajmowało jedno dziecko, dlaczego mielibyśmy sobie tego jeszcze dokładać?
Druga ciąża zdarzyła się przypadkiem. Byłam już niemal po trzydziestce, więc moja czujność się uśpiła, a ja tego już tak nie pilnowałam. Aż tu nagle okazało się, że – BUM! – jestem w ciąży. I mało tego – będę mieć drugą córkę. Byłam szczęśliwa, to prawda, bo wtedy wydawało mi się jeszcze, że to świetna przygoda i kolejna miła niespodzianka w moim życiu. Tymczasem prędko się okazało, że to wcale nie taka bułka z masłem, a ja oszukują samą siebie.
Nie mogłam, no po prostu nie mogłam przyznać przed bliskimi – mężem, rodzicami, znajomymi, że to wszystko jest przerażające, a ja sobie nie do końca z tym radzę. Wolałam robić dobrą minę do złej gry i pokazywać, jaka jestem twarda. To rzeczywiście było całkiem ciekawe doświadczenie. Z Marcelą miałyśmy zresztą szczególnie bliską więź. Wszędzie ją zabierałam, dbałam o to, żeby niczego jej nie brakowało i cieszyłam się, gdy była szczęśliwa. Zosia chyba się za mnie na to obraziła.
– Mnie tak nie traktowałaś – stwierdziła z rozżaleniem. – A jej wszystko wolno! Ciągle tylko nad nią skaczesz i skaczesz!
Pokręciłam wtedy głową, stanowczo zaprzeczając, jakobym naprawdę miała rozpieszczać małą Marcelkę. Po prostu… czasy się zmieniły, a wraz z nimi sytuacja. Wolałam nie wnikać w dalsze tłumaczenia, ale trochę bolało mnie, że Zosia jest taka zazdrosna o siostrę. Przecież była już dorosła – dlaczego tak się zachowywała? W dodatku co rusz słyszałam od koleżanek, że podjęłam złą decyzję, a one nie miałyby już w tym wieku siły, by znowu zajmować się dzieckiem.
– Tyle się nabiegać – przeżywała Karolina. – I mieć oczy dookoła głowy prawie przez cały dzień i noc. To już stanowczo nie na moje możliwości.
– Podziwiam cię, Judytko – włączyła się szybko Agata. – Ja bym tak nie mogła. A ty sobie tak świetnie radzisz.
Miałam nieco inne zdanie na ten temat, ale postanowiłam o niczym nie mówić. Jeszcze tego brakowało, żeby wszyscy okrzyknęli, że przegrywam.
Schody zaczęły się w szkole
Kiedy Marcelinka szła do pierwszej klasy, tak naprawdę nie doszło nam dużo obowiązków. Po prostu musiałam odprowadzać ją do szkoły, a później z niej odbierać, co nie było wcale takie problematyczne. Zaczęło się jednak komplikować w miarę, jak nasza córeczka rosła, miała coraz więcej lekcji i coraz częściej potrzebowała pomocy.
Moje dni wyglądały teraz właściwie tak samo. Po powrocie do domu robiłam obiad, a potem dopytywałam córkę, z czego musi się pouczyć. Zwykle trochę się tego zbierało, więc siedziałyśmy z Marcelinką do późnej nocy, bo ona niestety nie chciała niczym się zająć sama.
– Mamo, ja tego nie rozumiem – skarżyła się nieco płaczliwym tonem. – Musisz mi pomóc, bo inaczej nic z tego nie będzie. Naprawdę!
Ja tymczasem miałam coraz bardziej dość. Angielski odhaczony, matematyka też… ale wciąż były jeszcze polski i historia. Padałam na twarz, a w Marceli było wciąż tyle energii… Nie miałam pojęcia, skąd ona ją bierze. Ja marzyłam już tylko o tym, by położyć się spać. Tyle że czekał mnie wyjątkowo długi wieczór, który miał się pewnie niebawem przerodzić w noc.
Czułam się trochę jak wrak człowieka. Inni gdzieś wychodzili, spotykali się ze znajomymi, a ja przeważnie albo nie miałam na to czasu, albo byłam tak zmęczona, że nie chciało mi się nigdzie wyłazić. W dodatku Marcela miała tyle zainteresowań, że nasza doba dalej musiała się rozciągać. Nauczyciele radzili, by rozwijać w dziecku pasje, skoro już je znalazło, dlatego dodatkowo chodziłyśmy na lekcje pianina, na rysunek i wreszcie na taniec. Każde z tych zainteresowań było inne, a jednak Marcela nie chciała z niczego rezygnować. I tym sposobem nie miałam żadnego wolnego dnia – nawet w delikatnym stopniu.
Zasypiałam na stojąco
Czułam się coraz gorzej. Wiecznie gdzieś pędziłam, prawie się nie odzywałam, a gdy ktoś mnie o coś pytał, nie potrafiłam odpowiedzieć satysfakcjonującej odpowiedzi. Właściwie przez większość czasu tylko słuchałam, bo nie miałam siły podejmować żadnej akcji. Raz tylko, w sobotę, gdy Marcelinka pojechała ze swoją klasą na wycieczkę, udało mi się nawet spotkać z koleżankami.
– Źle wyglądasz – zaniepokoiła się Karolina.
Ona sama zawsze o siebie bardzo dbała i nigdy nie zapominała o makijażu. Teraz też wyglądała promiennie, jakby wcale nie miała tylu samu lat na karku, co ja. Agata w zasadzie też wyglądała naprawdę nieźle i tylko ja przy nich sprawiałam wrażenie jakiegoś niewyspanego obwiesia z podkrążonymi oczami.
– A, daj spokój – zareagowałam wreszcie i napiłam się gorącej czekolady. Miałam dość, że przy każdym wyjściu z Marcelą muszę jej oddawać wszystko, co jem i piję, bo przecież to, co ja zamawiałam, było zupełnie inne niż to, co zamawiała ona, nawet jeśli zamawiałyśmy te same rzeczy. – Jestem wykończona. Czuję się, jakbym znów wróciła do podstawówki. Mówię wam, dziewczyny, to jest jakiś koszmar.
Koleżanki wymieniły spojrzenia. Czekałam tylko, aż padnie hasło: „A nie mówiłam?”. Na szczęście jakimś cudem żadna go nie użyła.
– Nie przejmuj się aż tak – próbowała mnie pocieszyć Agata. – No i koniecznie znajdź dla siebie chociaż moment. Nie możesz cały czas żyć życiem córki. To już nie te czasy, kiedy miałyśmy na wszystko ochotę, a porankami budziłyśmy się rześkie i wypoczęte!
– Mówiłam ci, że dziecko w tym momencie życia to bardzo zły pomysł – dodała Karolina. – Takie macierzyństwo nie pozwala już w ogóle korzystać z życia.
– Nie mam na nic czasu – przyznałam. – Żeby tylko chodziło o jakieś wyjścia czy spotkania na mieście, przebolałabym, ale ja niestety w ogóle nie mam swojego życia! Wciąż żyję sukcesami i porażkami Marcelinki, jakbym nie miała po prostu na co zwracać uwagi we własnym życiu.
Chciałabym odzyskać swoje życie
I kompletnie nie wiedziałam, jak jeszcze długo wytrzymam taką ogromną presję. Chciałabym czekać, aż Marcela dorośnie, ale potem przecież nie będę już miała czasu, żeby gdzieś wyjść, coś zrobić, choć trochę się pobawić. Będę zwyczajnie skończona. Im dłużej to trwa, w tym gorszej kondycji psychicznej jestem. Zresztą, fizycznie też cierpię, bo nie mam czasu o siebie zadbać. Chodzę z posklejanymi włosami, z sińcami pod oczami, nieładną, ziemistą cerą.
Czasem jak wychodzę z domu nie mam nawet czasu się pomalować i odnoszę wrażenie, że wyglądam zupełnie jak bezdomna. Moje życie wciąż kręci się wokół szkoły i zajęć dodatkowych Marcelinki. Zamiast zajmować się tym, co naprawdę mnie interesowało, zamiast korzystać z tego, co jeszcze mi w życiu zostało, musiałam znów mierzyć się z ułamkami, rozbiorami zdań i podstawami języka obcego. To było ponad moje siły.
Bardzo kocham Marcelinkę, ale czasami sądzę, że lepiej by było, gdybym nie zaszła w tę ciążę. W takim wypadku miałabym poczucie spełnienia i dobrze wykonanego zadania, a tak cały czas wydawało mi się, że czegoś mi brakuje. Że właśnie marnuję coś, co może się już nigdy nie powtórzyć. I to… to naprawdę bolało. Zwłaszcza że jeszcze w żadnym okresie swoje życia nie czułam się taka wykończona i przetrącona. Mam jednak cichą nadzieję, że cokolwiek poprawi się, gdy mała pójdzie już na studia. Wtedy wyjedzie do innego miasta, będzie zajęta sobą, a ja może w końcu odetchnę z ulgą.
Judyta, 50 lat
Czytaj także:
- „Nie chciałam zgodzić się na urlop u teściowej. Potem stało się coś, co podzieliło rodzinę na zawsze”
- „Randka z aplikacji skończyła się śniadaniem. Rano dowiedziałam się, że obok mnie leży mój nowy szef”
- „Myślałam, że mąż jedzie w delegację, ale zamiast do Gdańska trafił z kochanką na Majorkę. Mam nagranie”

