„Moja żona wszędzie węszy zdradę i urządza mi sceny zazdrości. Zapędziła się w tym tak daleko, że sama była zdziwiona”
„Nie zauważyłem, że drzwi się otworzyły. Dopiero kiedy poczułem znajomy zapach jej perfum i ciężki wzrok wbity w moją twarz zrozumiałem, co się dzieje. Iga stała obok naszego stolika. Była blada i spięta”.

- Redakcja
Kiedyś to była bajka. Iga była wtedy inna. Pełna pasji, zadziorna, z poczuciem humoru. Potrafiła rzucić tekstem tak ciętym, że pół pokoju wybuchało śmiechem. Patrzyłem na nią i myślałem: „To będzie kobieta mojego życia”. I została. Tylko że w wersji, której nie znałem.
O wszystko wypytywała
Zazdrość nie pojawiła się od razu. Na początku był tylko cień niepewności – raz, drugi, trzeci. A potem cień urósł. I nagle każde nasze „kocham cię” było okraszone podejrzeniem. Iga zaczęła mnie sprawdzać, dopytywać, kontrolować. A ja, jak idiota, tłumaczyłem się z każdej rozmowy. Jakby bycie w związku oznaczało, że nie mogę mieć kontaktu z żadną inną kobietą, choćby i to była moja kuzynka.
– Michał, a kto to jest ta Anka z pracy? – spytała kiedyś, scrollując telefon.
– Księgowa. Czemu pytasz?
– Bo polubiła twoje zdjęcie. W dodatku napisała: „No, wreszcie się uśmiechasz”.
– Bo ostatnio narzekałem, że ciągle jestem przygnębiony. Nie czujesz tego?
– Czyli piszesz do niej o swoich emocjach?
I tak właśnie wyglądały nasze rozmowy. Każda zaczynała się od niby zwyczajnego pytania, a kończyła jak przesłuchanie. Na początku próbowałem rozmawiać, tłumaczyć, prosić, żeby mi zaufała. Ale z czasem każde słowo stawało się zapałką, a ja stałem pośrodku beczki z benzyną.
Byłem tym zmęczony
Wtedy już wiedziałem, że to się nie zmieni. Zazdrość wrosła w nasz związek jak korzenie w mur. Tłumaczenie czegokolwiek było jak rozmowa z zamkniętym oknem – słyszysz siebie, ale to nie dociera nigdzie dalej.
Jakiś czas temu napisała do mnie kuzynka Natalia, której nie widziałem ze dwadzieścia lat. Przeprowadziła się właśnie do mojego miasta. Spotkałem się z nią w cichej kawiarni na rogu. Przyszła przed czasem. Nie widzieliśmy się tyle lat, a rozmawiało się tak, jakbyśmy dopiero wczoraj grali razem na komputerze.
– Ale się zmieniłeś – powiedziała z uśmiechem. – Kiedyś nosiłeś t-shirty z jakimiś potworami.
– A ty kazałaś mi czytać „Anię z Zielonego Wzgórza”, żebyśmy mogli potem zrobić z tego scenkę dla cioci – przypomniałem, śmiejąc się.
Rozmawialiśmy o wszystkim – jej życiu w Irlandii, mojej pracy, rodzinie.
– Czuję się, jakbym był winny za to, że z kimś rozmawiam – powiedziałem nagle, bardziej do siebie niż do niej.
– To nie brzmi dobrze, Michał. To nie jest normalne – odparła cicho.
– Bo już nic między nami nie jest normalne – dodałem. – Wiesz, Iga, moja żona… wszystko widzi jak przez filtr. Każda kobieta to dla niej zagrożenie.
Urządziła scenę
Nie zauważyłem, że drzwi się otworzyły. Dopiero kiedy poczułem znajomy zapach jej perfum i ciężki wzrok wbity w moją twarz zrozumiałem, co się dzieje. Iga stała obok naszego stolika. Była blada i spięta.
– No pięknie, Michał. Pięknie to sobie wymyśliłeś. Kawka, ciastko, śmiechy. I wszystko cichaczem, jak zawsze. Nie mów, że to koleżanka z pracy. Tym razem chociaż powiedz prawdę.
Wstałem powoli.
– Iga, poznaj Natalię. To moja siostra cioteczna.
Spuściła wzrok na Natalię, potem znów na mnie.
– Co?
– Kuzynka. Córka mojej matki chrzestnej. Pisała, że przyjeżdża, chciała się spotkać. To wszystko.
Iga się nie odezwała. Stała chwilę w bezruchu, potem bez słowa odwróciła się i wyszła. Natalia wciąż trzymała łyżeczkę nad filiżanką.
– Nie wiedziałam, że to tak wygląda – powiedziała ostrożnie.
– Nikt nie wiedział. Nawet ja, na początku.
Było mi wstyd
Minął tydzień. Nie było awantur, nie było rozmów. Iga nie zapytała ani razu, co robiliśmy w tej kawiarni, nie poprosiła o żadne wyjaśnienia. Zrobiło się cicho. I właśnie to milczenie bolało bardziej niż jakakolwiek scena.
Pewnego wieczoru się spakowałem. Wziąłem tylko to, co najpotrzebniejsze. Zostawiłem listę rzeczy, które odbiorę później. Wyszedłem, zanim wróciła z pracy. Zadzwoniłem do Krzyśka. Miałem klucz do jego mieszkania, zaproponował to już dawno temu. Gdy przyjechałem, Krzysiek rzucił okiem na torbę, potem na mnie.
– Iga chyba tego nie zrozumie.
– Nie musi. Zbyt długo próbowałem wszystko tłumaczyć.
Nie było we mnie gniewu, tylko zmęczenie. Czułem, że to już nie jest decyzja, to była konieczność. Ostatnie miesiące przypominały trzymanie się gałęzi, która już dawno pękła, tylko jeszcze nie spadłem. Teraz puściłem.
Czułem się winny
Pierwszy raz zobaczyłem Igę na uczelni. Była inna niż reszta – mówiła, jakby świat ją ciekawił, nie przerażał. Miała w sobie jakąś nieuchwytną miękkość, która przyciągała. To ona zrobiła pierwszy krok. Zawsze była odważniejsza. Na początku to był flirt. Potem wspólne spacery, filmy, pierwsza noc. A potem – czułość. Zasypiała na mojej piersi. To wszystko było ciepłe. Bezpieczne.
Zazdrość przyszła później. Najpierw raz – gdy powiedziała, że nie lubi, kiedy piszę z byłą, choć to dotyczyło tylko książki, którą miała mi oddać. Potem drugi – kiedy zapytała, czemu dodałem do znajomych koleżankę z pracy. Wtedy jeszcze mówiła, że to z jej strony głupie, że się wstydzi, ale nie może się powstrzymać. Na początku próbowałem ją pocieszać.
Potem przestało to być czułe. Była zła, gdy raz zapomniałem odebrać, bo zasnąłem z telefonem na trybie cichym. Kiedy powiedziałem, że idę z kolegami na piwo, zapytała: „Tylko z kolegami?”. A ja się śmiałem. Za każdym razem śmiałem się mniej.
Teraz myślę – może to moja wina? Może nie postawiłem granicy, kiedy trzeba było? Może zbyt długo wszystko usprawiedliwiałem? Może chciałem, żeby czuła się bezpieczna, zamiast powiedzieć: „Zaufaj mi albo to nie ma sensu”?
Michał, 42 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie prawdopodobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Mąż zamykał się w łazience z telefonem, żeby mieć święty spokój. Czułam, że chodzi o coś więcej i miałam rację”
- „Przyjaciółka mściła się na mnie latami. Zniszczyła moją pracę, bo nie mogła zapomnieć o dawnej zdradzie”
- „Spędziłam weekend u przyjaciółki. Po powrocie dostałam rachunek za zużycie prądu i wody, bo przecież wszystko kosztuje”

