Reklama

Nigdy nie przypuszczałam, że w moim spokojnym, pełnym rutyny życiu pojawi się tyle zamieszania. Przez lata mieszkałam w tej samej kamienicy, znałam wszystkich sąsiadów, a oni znali mnie. Czułam się tu bezpiecznie, otoczona ludźmi, którzy wiedzieli, że jestem osobą ułożoną, odpowiedzialną i raczej stateczną. Wszystko zmieniło się wtedy, gdy wprowadziła się do mnie wnuczka. Miała zacząć studia i potrzebowała miejsca na start, a ja myślałam, że taka obecność odmłodzi mój dom. Myliłam się. Zanim zdążyłam się rozejrzeć, świat, który znałam, zaczął pękać w szwach, a ja coraz częściej spuszczałam wzrok, mijając sąsiadów na klatce.

Przecież dopiero go poznała

Na początku wszystko wyglądało niewinnie, choć coś mi nie dawało spokoju. W poniedziałek po południu, gdy wracałam z zakupów, drzwi do mieszkania były uchylone. Weszłam i od razu usłyszałam męski głos dobiegający z kuchni. Wnuczka siedziała przy stole, a obok niej stał wysoki chłopak w czarnej kurtce. Pachniało kawą i perfumami, których nie znałam.

— Babciu, to Remik — powiedziała z takim spokojem, jakby w moim domu od zawsze kręcili się obcy mężczyźni.

— Dobry wieczór — odezwał się chłopak, lekko speszony, choć próbował to maskować.

— Dobry — odpowiedziałam i odłożyłam siatki na blat. — Długo zostaniesz?

— My już wychodzimy — wtrąciła wnuczka, zanim Remik zdążył otworzyć usta. — Chcieliśmy tylko się napić kawy.

— Tak, tylko kawy — powtórzył Remik, jakby próbował mnie w tym upewnić.

Kiedy wyszli, spojrzałam na kubki stojące na stole. Jeden był różowy, ten jej ulubiony, a drugi... należał do mojego zmarłego męża. Dziwnie mnie to zakuło w piersi, choć nie potrafiłam jeszcze zrozumieć, dlaczego. Wieczorem usłyszałam pod moimi oknami głośne pożegnanie.

— Zadzwonię! — wołał Remik.

— Pewnie, do jutra! — odpowiedziała wnuczka, jakby to było oczywiste.

Do jutra? Przecież dopiero go poznała.

Poczułam niepokój

Następnego dnia wróciłam wcześniej z przychodni. Drzwi były zamknięte, lecz ze środka dochodziły śmiechy. Otworzyłam powoli, nie chcąc nikogo przestraszyć. W salonie rozłożony na mojej kanapie, siedział chłopak o jasnych włosach, z gitarą w ręku.

— O, to jest moja babcia! — zawołała wnuczka, wybiegając z kuchni z talerzem kanapek. — Babciu, poznaj Eryka.

— Dzień dobry — powiedział chłopak, zerkając na mnie z szerokim uśmiechem, jakby znał mnie od lat.

— Witaj — odpowiedziałam, czując, że serce zaczyna mi bić szybciej, choć nie z zachwytu. — A Remik?

— Jaki Remik? — zapytała, jakby naprawdę nie pamiętała. — Babciu, to tylko kolega. Eryk to co innego.

Zabrakło mi słów. Usiadłam obok nich, a Eryk zaczął brzdąkać na gitarze.

— Posłuchaj, babciu, on pięknie gra — zachwycała się wnuczka.

— Staram się — zaśmiał się chłopak. — Pani wnuczka ma świetne ucho.

— Ona ma wiele świetnych rzeczy — mruknęłam pod nosem, ale nikt tego nie usłyszał.

Kiedy Eryk wyszedł, wnuczka rzuciła się na kanapę.

— Ten to dopiero ma potencjał — powiedziała z błyskiem w oku.

Poczułam niepokój. To był drugi dzień i drugi chłopak — zupełnie inny. W mojej głowie pojawiła się pierwsza myśl, którą próbowałam od siebie odgonić: Co, jeśli sąsiedzi coś zauważą?

Usiadłam obok niej

Sąsiadka z pierwszego piętra, pani Celina, dorwała mnie już rano. Szłam po listy, kiedy uchyliła swoje drzwi i zagadała tonem osoby, która wie więcej, niż mówi.

— Jak tam wnuczka? — zapytała, uśmiechając się nieco zbyt uprzejmie.

— Dobrze — odpowiedziałam, choć poczułam, że rumieniec wypływa mi na policzki.

— Widzę, że towarzyska jest. Takiego ruchu na klatce dawno tu nie było.

— Młodzi... — wymamrotałam, próbując się wymigać.

— Młodzi młodymi, ale co dzień ktoś inny. Ja to wszystko widzę — dodała, pochylając się teatralnie w moją stronę. — Niech pani uważa, bo ludzie już różnie mówią.

Wróciłam do mieszkania, czując ciężar na barkach. Wnuczka siedziała na dywanie i malowała paznokcie.

— Kto będzie dzisiaj? — zapytałam, starając się zabrzmieć neutralnie.

— Co? Nikt. O czym mówisz? — Spojrzała zdziwiona.

— Sąsiedzi zaczynają plotkować.

— Niech sobie plotkują — rzuciła obojętnie. — Babciu, to moje życie.

Usiadłam obok niej.

— Chciałam tylko, żebyś była ostrożna. Ludzie potrafią być okrutni.

— A ja nie żyję dla ludzi – odparła, unosząc dumnie brodę.

Jej pewność siebie była imponująca, lecz trochę mnie przerażała. Miałam wrażenie, że pędziła tak szybko, że nie zdążyła zauważyć, gdzie może się potknąć.

Te słowa mnie zatrzymały

Tego dnia wróciłam godzinę wcześniej z biblioteki. Wchodziłam po schodach, kiedy usłyszałam donośny śmiech wnuczki i męski głos, którego wcześniej nie słyszałam. Pani Celina uchyliła drzwi, posyłając mi pytające spojrzenie, lecz odwróciłam wzrok i schowała się za wejściem do mieszkania. W środku zobaczyłam scenę, która ostatecznie wyprowadziła mnie z równowagi. Przy stole siedział nowy chłopak, w czerwonej koszuli, a wnuczka tańczyła wokół niego, jakby występowali na scenie.

— Babciu, poznaj Łukasza! — zawołała radośnie.

— Dzień dobry — powiedział chłopak, poprawiając kołnierzyk. — Przepraszam, że tak wpadliśmy.

— Tak, oczywiście — mruknęłam i zerknęłam na nią. — A ilu jeszcze ich będzie?

Wnuczka odwróciła się w moją stronę z błyskiem złości w oczach.

— Co ty mówisz? Przesadzasz!

— Przesadzam? W poniedziałek Remik, we wtorek Eryk, w środę plotki, a dziś kolejny! Myślisz, że ja tego nie zauważam?

Łukasz wstał, wyraźnie zmieszany.

— Może ja już pójdę...

— Nie, zostań — powiedziała wnuczka, choć jej głos drżał.

— Proszę bardzo, niech pan zostanie, skoro to takie ważne — odparłam, czując, że serce bije mi zbyt szybko.

Wnuczka odłożyła telefon i stanęła przede mną.

Próbuję żyć po swojemu. Masz prawo tego nie rozumieć, ale nie masz prawa mnie poniżać.

Te słowa mnie zatrzymały. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Czułam jedynie, że wszystko wymyka mi się z rąk.

Coś we mnie zmiękło

Obudziłam się wcześnie, nie mogąc spać. W kuchni panowała cisza, choć wiedziałam, że wnuczka wróciła późno. Zaparzyłam herbatę i usiadłam przy stole. Po chwili przyszła, z rozczochranymi włosami i zmęczonym spojrzeniem.

— Musimy porozmawiać — powiedziałam.

Usiadła naprzeciwko.

— Wiem.

Martwię się o ciebie — przyznałam. — Nie rozumiem twojego zachowania i nie zniosę kolejnych plotek. Nie chcę, żeby ludzie mówili o tobie w taki sposób.

— A ja nie chcę, żebyś się mnie wstydziła — odpowiedziała cicho. — Nie robiłam nic złego. Spotykałam się z chłopakami, bo próbuję kogoś poznać. Nic więcej.

— Tylko że to wygląda inaczej, kiedy codziennie ktoś inny przewija się przez klatkę.

— Przecież oni nawet nie przychodzili na noc. To nie były jakieś wybryki. Po prostu... szukam swojego miejsca. — Jej głos zadrżał. — Może w tym wszystkim brakuje mi rodziców — dodała tak cicho, że ledwo usłyszałam.

Coś we mnie zmiękło. Przesunęłam dłoń w jej stronę.

— Nigdy nie chciałam cię oceniać. Po prostu bałam się, że się pogubisz.

— Pogubiłam się już dawno — odpowiedziała, ocierając oczy. — Chciałam poczuć, że ktoś mnie chce.

Zrobiło mi się ciężko na sercu.

— Zawsze cię chcę. Jesteś moją wnuczką.

Patrzyłam na nią coraz uważniej

Z czasem wszystko nieco się uspokoiło. Wnuczka zaczęła trzymać się jednego chłopaka, którego poznałam później i którego polubiłam. Sąsiedzi wciąż coś szeptali, choć coraz rzadziej, a ja przestałam się tym tak przejmować. Zrozumiałam, że moja wstydliwość była tylko zasłoną, która ukrywała strach o nią, o jej przyszłość, o jej serce. Ona za to nauczyła się, że jej zachowanie ma wpływ nie tylko na nią samą, ale i na ludzi, którzy ją kochają.

Nie wszystko układało się idealnie. Bywały dni, w których znów kłóciłyśmy się o głupoty, lecz umiałyśmy do siebie wracać. Patrzyłam na nią coraz uważniej, widząc w niej nie tylko dziewczynę, która zmienia znajomych zbyt często, lecz młodą kobietę próbującą poskładać swoje życie. Wstyd powoli ustępował miejsca zrozumieniu, a zrozumienie prowadziło do czegoś jeszcze — spokoju, którego tak bardzo potrzebowałam. Może w moim świecie wszystko musiało być poukładane, lecz w jej dopiero powstawało. I właśnie to przyszło mi zaakceptować.

Helena, 69 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama