Reklama

Niektórzy twierdzą, że z wiekiem ludzie dziwaczeją. Nigdy się z tym nie zgadzałam. Bliżej mi było do przekonania, że charakter człowieka po prostu zmienia się wraz ze wzrostem ciężaru życiowych doświadczeń. Ostatnio jednak zaczęłam zastanawiać się, czy w obiegowej opinii na ten temat nie ma ziarnka prawdy.

Odkąd moja teściowa skończyła siedemdziesiątkę, zaczęła zachowywać się co najmniej dziwnie. Bardzo mnie to zaniepokoiło, na tyle, że musiałam szczerze porozmawiać z nią na ten temat. Jej wyznanie niemal zwaliło mnie z nóg.

Jadwidze nie brakowało pieniędzy

Moja teściowa całe życie ciężko pracowała, by mieć spokojną starość i dopięła swego. Co miesiąc na jej konto wpływa emerytura wyższa od mojej wypłaty. Niejeden senior chciałby mieć tyle, ile ma ona. Nie brakuje jej na nic. Mieszka w ładnym domu. Stać ją, by pielęgnowanie ogrodu powierzyć profesjonalnej firmie. O jej zdrowie dbają lekarze prowadzący prywatną praktykę, a odkąd przestała prowadzić samochód, na zakupy jeździ taksówką.

Pisząc o tym, nie czuję zazdrości, a raczej podziw. Ona i mój teść wiedzieli, jak zarobić i pomnożyć pieniądze. Mirek prowadził firmę budowlaną, a Jadwiga była dyrektorem w dużej firmie działającej w branży spożywczej. Oboje bardzo dobrze zarabiali i celnie inwestowali swoje nadwyżki finansowe. Dzięki temu Jadwiga nawet po śmierci męża nie musiała martwić się o pieniądze.

Nagle zaczęła oszczędzać

Nigdy nie żyła zbyt skromnie, bo po prostu nie musiała oglądać każdej złotówki z obu stron. Niedawno coś się jednak zmieniło. To zaczęło się po jej 70. urodzinach.

– Dzień dobry, mamo. A gdzie ogrodnik? – zapytałam, gdy po dotarciu pod jej dom spostrzegłam, że sama przycina sekatorem żywopłot.

– A, zrezygnowałam z usług firmy. Niepotrzebnie wydawałam na to tyle pieniędzy. Sama mogę zająć się swoim ogrodem. Przecież nie mogę całymi dniami siedzieć w fotelu i wpatrywać się w telewizor – wyjaśniła.

– Święta racja. Ruch na świeżym powietrzu to samo zdrowie, zwłaszcza w twoim wieku. Mogę ci pomóc?

– Dziękuję, skarbie, nie trzeba. Właściwie to już kończę. Co cię do mnie sprowadza?

– Upiekłam sernik i pomyślałam, że zjesz ze smakiem – powiedziałam i uniosłam pojemnik z domowym ciastem.

– Twojego sernika na pewno nie odmówię. Wejdź, kochanie.

Weszłyśmy do domu i usiadłyśmy w przestronnej kuchni.

– Napijesz się herbaty? – zapytała.

– Za chwilę muszę odebrać Krzysia z treningu, ale – spojrzałam na zegarek – znajdę trochę czasu.

To było dziwne

Jadwiga ustawiła na blacie dwie filiżanki. Do jednej włożyła świeżą torebkę. Drugą wzięła ze spodeczka. Gołym okiem było widać, że była zalewana przynajmniej dwa, a być może nawet trzy razy.

Podała mi świeżą herbatę, a sama piła tę, którą zaparzyła ze zużytej saszetki. Miałam ochotę zapytać ją o to, ale powstrzymałam się. Pomyślałam, że mocny napar może nie służyć osobie w jej wieku. „Tak, to na pewno to” – uspokajałam się w myślach.

– Skorzystam jeszcze z toalety i uciekam – powiedziałam, odstawiając filiżankę.

Musiałam porozmawiać o tym z mężem, ale on nie widział problemu
Chwilę później zaczęłam niepokoić się nie na żarty. W uchwycie nie było papieru toaletowego. Pomyślałam, że pewnie się skończył, więc zajrzałam do szafki, w której Jadwiga zawsze trzyma zapas. Była pusta. Zauważyłam, że obok ubikacji leżą stare gazety. Nie miałam już żadnych wątpliwości, że coś jest nie tak, ale najpierw chciałam o tym porozmawiać z mężem.

Mąż nie widział problemu

– Nie zauważyłeś, że twoja mama ostatnio dziwnie się zachowuje? – zapytałam, gdy wieczorem leżeliśmy w łóżku.

– Co masz na myśli? – zdziwił się.

– Dziś złożyłam jej wizytę. Zawiozłam jej sernik. Zauważyłam, że zaczęła kilka razy zaparzać tę samą torebkę herbaty, a zamiast papieru toaletowego używa starych gazet.

– I to cię tak dziwi? – zaśmiał się.

– A ciebie nie?

– Niespecjalnie. Kasiu, mama ma już siedemdziesiąt lat. To normalne, że liczy się z wydatkami.

– Ja nie widzę w tym niczego normalnego. Przecież nigdy specjalnie nie liczyła się z pieniędzmi. Chciałabym tyle zarabiać, ile ona pobiera emerytury, więc nie sądzę, że przesadna oszczędność jest czymś normalnym w jej przypadku.

– Tak, ale zauważ, że z wielu ludzi na starość wychodzi dusigrosz. Prawdę mówiąc, spodziewałem się tego. Pewnie chce jak najwięcej odłożyć, by zostawić coś Krzysiowi – wzruszył ramionami.

Nie przekonało mnie to tłumaczenie. W zachowaniu Jadwigi nie było niczego normalnego.

Twierdziła, że wszystko jest w porządku

Dwa dni później złożyłam jej kolejną wizytę. Podeszłam pod drzwi i zauważyłam, że są uchylone. „Pięknie. Jeszcze ją ktoś okradnie” – pomyślałam i weszłam bez pukania. Jadwiga siedziała w fotelu, skupiona na cerowaniu bielizny, która wyglądała na mocno znoszoną. Telewizor był wyłączony, podobnie jak radio. W domu nie pachniało obiadem, mimo że zwykle jadła właśnie o tej porze.

– Dzień dobry, mamo.

– Kasia? – zdziwiła się. – Nie słyszałam, że pukasz.

– To dlatego, że drzwi były uchylone. Weszłam bez pukania.

– Och, musiałam zapomnieć zamknąć. Na starość głowa nie pracuje już, jak kiedyś – zaśmiała się, by ukryć zakłopotanie.

– Mamo, przyjechałam, żeby z tobą porozmawiać.

– O co chodzi, kochana moja?

– Nie pogniewaj się na mnie, ale wydaje mi się, że dzieje się u ciebie coś niedobrego.

– Dlaczego tam myślisz?

Zrobiłaś się bardzo oszczędna, chyba aż do przesady. Mogę zrozumieć, że zrezygnowałaś z usług ogrodnika, ale dziwię się, że zaczęłaś kilkukrotnie zaparzać tę samą herbatę i przestałaś kupować papier toaletowy. A teraz cerujesz stare majtki.

– A co w tym dziwnego, że oszczędzam. Jestem emerytką, kochana, i muszę liczyć się z każdym groszem.

– Mamo, daj spokój. Przecież doskonale wiem, że pobierasz dużą emeryturę. Co się dzieje? Możesz mi powiedzieć o wszystkim. Wiesz przecież, że zawsze ci pomogę.

– Doceniam to, ale naprawdę nie dzieje się nic złego.

Nakłoniłam ją do zwierzeń

Szła w zaparte, ale w jej głosie dało się wyczuć niepewność. Nie miałam już żadnych wątpliwości, że coś ukrywa.

– Zachorowałaś? – zapytałam z troską. – To właśnie o to chodzi, prawda? Zachorowałaś i wydajesz fortunę na lekarzy.

– Nie, Kasiu. Nie musisz martwić się o moje zdrowie.

– I tak czuję niepokój, więc proszę cię, jeżeli masz jakiś problem, po prostu powiedz mi o tym.

Opuściła wzrok na dywan. Zauważyłam, że trzęsie się jej warga. Podeszłam do niej i ją przytuliłam. Odwzajemniła uścisk.

– Powiedz, proszę. Co się stało?

Straciłam wszystkie oszczędności. Wszystkie, co do grosza. To miały być pieniądze na studia Krzysia i mieszkanie dla niego, gdy będzie chciał się usamodzielnić. Ale nic już nie zostało. A ja obiecałam mu i słowa dotrzymam. Odkładam każdy grosz, by coś dostał, gdy już mnie zabraknie.

– Mamo, ale jak to? Ktoś cię okradł?

– Można tak powiedzieć.

Teściowa padła ofiarą oszustów

Wyjawiła mi wszystko. Gdy mój syn był na wakacjach, ktoś zadzwonił do niej i podał się za niego.

– Ten chłopak, czy może mężczyzna, miał bardzo podobny głos do Krzysia. Uwierzyłam, że to on. Powiedział, że ma kłopoty. Że jechał samochodem kolegi i kogoś potrącił. Mówił, że teraz ten ktoś chce od niego pieniędzy, inaczej wsadzi go do więzienia. Miała zadzwonić do ciebie i Marka, ale zaklinał i prosił, żebym nic wam nie mówiła. Powiedział, że jutro w południe ktoś przyjdzie po pieniądze. Co ja mogłam zrobić? Poleciałam do banku i wypłaciłam wszystko z konta. Kiedy Krzyś wrócił z wczasów i mnie odwiedził, podpytałam go, czy wszystko dobrze. Czy nikt go już nie dręczy. Ale on o niczym nie wiedział. Pytał, kto niby miałby go dręczyć. Wtedy dotarło do mnie, że dałam się oszukać.

– Mamo! I dlaczego nic nam nie powiedziałaś?

– A o czym tu mówić? Żem stara i głupia?

– Proszę cię, powiedz chociaż, że zawiadomiłaś policję.

Nie byłam na żadnej policji. A co oni by mi pomogli? Poza tym to przecież wstyd. Mówią o tym w telewizji, piszą w gazetach, a ja i tak dałam się nabrać.

– Tak nie można. Musimy to zgłosić. Zakładaj buty, jedziemy na komendę.

– Córciu, po co? To nic nie da.

– Tego nie wiesz. Niczym nie ryzykujesz i nie musisz się niczego wstydzić. Niech wstydzą się ci parszywi złodzieje, którzy okradają starszych ludzi.

– Kasiu, nie chcę...

– Nalegam, mamo.

Zgłosiłyśmy oszustwo

Byłam stanowcza, ale nie miałam innego wyjścia. Gdybym zachowała się łagodniej, nie namówiłabym Jadwigi na wizytę na komisariacie. A ci przeklęci oszuści nie mogą przecież czuć się bezkarnie. Bóg jeden wie, ilu jeszcze emerytów nabrali na ten numer.

Zgłosiłyśmy sprawę, ale z tonu policjanta wywnioskowałam, że szanse na wyrycie sprawców są raczej marne. Ale zawsze jest nadzieja, że dranie poniosą należną im karę.

Katarzyna, 43 lata

Czytaj także: „Spadek po dziadku miał łączyć, a podzielił całą rodzinę. Poza pieniędzmi, staruszek obdarzył mnie trudną misją”
„Teściowa jak niemowlak wymusza wszystko płaczem. Myśli, że jak jest stara i samotna, to wszystko jej wolno”
„Miałam dość kpin, że będę starą panną. Zamknęłam rodzinie jadaczki, gdy przyprowadziłam do domu prawdziwego przystojniaka”

Reklama
Reklama
Reklama