„Moja sypialnia była zimna jak grobowiec, a sąsiad był gorący jak lipcowe słońce. Nie moja wina, że potrzebuję ciepła”
„To było dziwne – im bardziej Jarek odsuwał się ode mnie, tym mocniej czułam, że Adam staje się moim przyjacielem. Wieczorami, kiedy mąż nawet nie spoglądał w moją stronę, siedziałam na kanapie z telefonem w dłoni i pisałam do Adama”.

- Listy do redakcji
Nasze nowe mieszkanie pachniało jeszcze świeżością farby i kurzem po remoncie. Wzięliśmy kredyt na trzydzieści lat – ciężar, który miał nas przytłaczać, a jednocześnie dawać namiastkę stabilizacji. Dość miałam wynajmowanych klitek, w których każdy oddech był drogi jak złoto. W końcu mieliśmy swoje cztery kąty. Kiedy taszczyłam pudła po schodach, usłyszałam nagle głośne szczekanie. Pies sąsiada wybiegł z mieszkania i zaczął ujadać, jakby chciał mnie pożreć.
– Przepraszam! – usłyszałam głos mężczyzny. Wysoki, z ciemnymi oczami i nieco potarganymi włosami. – On zwykle tak reaguje na nowych.
– Nic się nie stało – odpowiedziałam, chociaż serce waliło mi jak młot. Pies już mnie nie interesował. Zapatrzyłam się na jego właściciela. Był przystojny. Tak po prostu.
Jeszcze tego samego dnia, gdy Jarek wrócił z pracy, okazało się, że oni się znają.
– Adam – rzucił Jarek chłodno, patrząc na sąsiada. – Nie sądziłem, że jeszcze cię spotkam.
Nie chciał mówić więcej. Tylko tyle, że nigdy go nie lubił. Adam z kolei udawał, że nie robi to na nim żadnego wrażenia.
Wkrótce dowiedziałam się, że Adam ma żonę – Izę – i córkę Jadzię, w podobnym wieku co nasz Franek. Dzieci chodziły do tego samego przedszkola. To właśnie odprowadzając Franka, coraz częściej spotykałam Adama. Rozmowy zaczynały się od błahostek, kończyły na sugestiach, których nigdy nie odważyłabym się skierować do Jarka. A moje małżeńskie łóżko coraz częściej było zimne i puste.
Czułam się samotna w parze
Pierwsze tygodnie w nowym mieszkaniu były jak sen – pełne kartonów, szukania sztućców i ciągłego marudzenia Jarka, że kredyt jest za duży, że powinniśmy byli kupić coś mniejszego. Ja jednak czułam dumę. Wreszcie mieliśmy własne cztery kąty.
Któregoś ranka, odprowadzając Franka do przedszkola, znów spotkałam Adama. Jego córeczka Jadzia biegła do przodu, a on szedł spokojnie obok mnie.
– Widzę, że Franek dobrze się tu odnalazł – powiedział, patrząc na mojego syna z uśmiechem.
– Tak, dzieci szybko łapią znajomości. My, dorośli, chyba gorzej – odparłam, trochę zbyt szczerze.
Adam się roześmiał.
– Może dlatego, że dorośli noszą za dużo w plecakach. Wspomnień, żalu…
Te słowa zapadły mi w pamięć. Jarek ostatnio był ciągle nieobecny – myślami w pracy, ciałem przy laptopie, a sercem… miałam wrażenie, że już nie ze mną. Wracał późno, jadł w milczeniu i zasypiał przodem do ściany.
Z Adamem natomiast rozmawiało się łatwo. Z czasem te rozmowy przedłużały się o telefony i krótkie wiadomości. „Jak minął dzień?” – pisał wieczorem. I choć wiedziałam, że nie powinnam, odpowiadałam. Bo Jarek nie pytał mnie o to od miesięcy.
Pewnego dnia, gdy Franek bawił się w piaskownicy z Jadzią, Adam podszedł bliżej.
– Masz czasem wrażenie, że życie cię mija, a ty tylko stoisz obok? – zapytał cicho.
Spojrzałam na niego zdziwiona. W mojej głowie zabrzmiało jedno słowo: „tak”. Ale nie wypowiedziałam go głośno. Bałam się, że wtedy to, co niewinne, nagle zmieni się w coś, co już nigdy nie da się cofnąć.
Mąż mnie ignorował
To było dziwne – im bardziej Jarek odsuwał się ode mnie, tym mocniej czułam, że Adam staje się moim sprzymierzeńcem. Wieczorami, kiedy Jarek nawet nie spoglądał w moją stronę, siedziałam na kanapie z telefonem w dłoni.
„Co robisz?” – napisał raz Adam.
„Nic. Jarek pracuje, a ja… czuję się samotna” – odpisałam, po chwili żałując tej szczerości.
„Samotność w małżeństwie… najgorsze uczucie” – odparł.
Serce mi zabiło mocniej. Nie byłam gotowa nazwać tego flirtem, ale wiedziałam, że coś się między nami dzieje.
Kiedyś po odprowadzeniu dzieci Adam zaproponował:
– Może kawa w drodze powrotnej? Mam chwilę, a ty pewnie też masz ochotę odetchnąć.
Zgodziłam się. W małej kawiarni na rogu rozmawialiśmy jak dawni znajomi, choć znaliśmy się dopiero kilka tygodni. Opowiadał o pracy w firmie budowlanej, o tym, że Iza często narzeka, że jest nieobecny. Śmiał się, że nawet nie zauważa, jak dorasta jego córka.
– A ty? – spytał nagle. – Czego ci brakuje najbardziej?
Zawahałam się.
– Bliskości – wyszeptałam, spuszczając wzrok na filiżankę.
Nie skomentował tego. Ale w jego spojrzeniu zobaczyłam coś, co przeraziło mnie i jednocześnie przyciągnęło.
Tego wieczoru Jarek wrócił jak zwykle zmęczony i zniechęcony.
– Marzena, nie zaczynaj, jestem padnięty – rzucił, zanim w ogóle zdążyłam otworzyć usta.
– Ale ja chciałam tylko…
– Proszę cię, daj mi spokój.
Odwrócił się na pięcie i zamknął w sypialni. Łóżko znów było zimne. A ja myślami byłam przy kimś innym.
Próbowałam nas ratować
Coraz częściej łapałam się na tym, że wyglądam przez okno, czekając, aż Adam wyjdzie z córką. Nasze rozmowy stały się codziennym rytuałem. A później – telefon, wiadomość, głos w słuchawce tuż przed snem.
– Marzena, tęskniłem – usłyszałam któregoś wieczoru.
Zamarłam. Te słowa były zakazane, a jednak sprawiły, że zrobiło mi się ciepło w sercu. Nie odpowiedziałam, ale uśmiech sam cisnął mi się na usta.
Kilka dni później, gdy dzieci biegały po placu zabaw, Adam podszedł bardzo blisko.
– Powinnaś częściej się uśmiechać – powiedział, a jego dłoń musnęła moją. – Pięknie wtedy wyglądasz.
Poczułam, jak policzki płoną. To było więcej niż flirt. To był dotyk, którego nie zapomnę.
Wieczorem w domu próbowałam rozmawiać z Jarkiem.
– Może pójdziemy w weekend do kina? Tylko we dwoje… – zaproponowałam nieśmiało.
– Marzena, błagam. Mam tyle pracy, że ledwo oddycham. Po co wymyślasz? – westchnął.
Oczy zaszkliły mi się same. Wtedy zrozumiałam, że walczę o coś, czego już nie ma.
Następnego dnia Adam czekał na mnie pod przedszkolem. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, poczułam dziwną odwagę. Nie wiem, kto pierwszy zrobił krok, ale nagle byliśmy tak blisko, że jego usta dotknęły moich. Pocałunek – krótki, ale pełen emocji – wstrząsnął mną do głębi.
– To się nie powinno wydarzyć… – wyszeptałam, cofając się.
– A jednak się wydarzyło – odpowiedział, patrząc mi prosto w oczy.
Od tego momentu wiedziałam, że granica została przekroczona.
Wiadomość mnie zmroziła
Od tamtego pocałunku nie było odwrotu. Każda rozmowa z Adamem nabierała nowego znaczenia, każde spojrzenie paliło.
– Spotkajmy się – powiedział pewnego wieczoru przez telefon. – Gdzieś, gdzie będziemy mogli być sami.
Wahałam się, ale serce biło mi tak mocno, że trudno było powiedzieć „nie”. No więc zgodziłam się. Wynajął mieszkanie na jedną noc. Tylko dla nas.
– Jarkowi powiem, że idę z Anką na wino – mruknęłam, bardziej do siebie niż do niego.
Następnego dnia rano, szykując się do pracy, Jarek jak zwykle przeglądał telefon. Zostawił go na stole, a ja przypadkiem zerknęłam na ekran. Właśnie przyszła wiadomość. Zamarłam.
„Twoja żona ma dziś spotkanie z kochankiem” – głosiła wiadomość z nieznanego numeru.
Poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy. Tylko ja i Adam wiedzieliśmy o naszym planie. To on musiał napisać. Ale dlaczego?
Cały dzień chodziłam jak struta. W pracy ręce mi drżały, oczy zachodziły łzami. Zrozumiałam, że Adam grał ze mną w jakąś dziwną grę. Że to nie była czysta fascynacja, a coś, czego nie pojmowałam.
Po pracy, zamiast jechać do wynajętego mieszkania, wróciłam prosto do domu.
– Co tak wcześnie? – zdziwił się Jarek.
– Pomyślałam… może zrobimy sobie wieczór tylko dla nas? – zaproponowałam, czując, jak głos mi się łamie.
Patrzył na mnie zdziwiony, a potem w jego oczach pojawiła się iskra, której nie widziałam od lat. Przygotowałam kolację, otworzyliśmy wino. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, a później… znów poczułam, że jestem żoną, a nie tylko współlokatorką.
Leżąc w ramionach Jarka, usłyszałam szept:
– Wiesz, dlaczego nie cierpię Adama? Jego ojciec sypiał z moją matką. Mieli romans. Przez niego moi rodzice się rozwiedli. Jego też, ale on winił za wszystko moją rodzinę. Mnie też, choć przecież sam byłem poszkodowany.
Świat nagle złożył się w całość. Adam chciał mnie uwieść, żeby zemścić się na Jarku.
Boję się, że to wróci
Leżałam obok Jarka, a serce waliło mi jak młot. Wszystko stało się jasne – Adam nie chciał mnie dla siebie. Chciał tylko zemścić się na Jarku, powielić dawną historię, zadać mu ten sam ból, który kiedyś przeżyli jego rodzice.
Łzy napłynęły mi do oczu. Poczułam się jak pionek w cudzej grze. Każdy jego uśmiech, każde czułe słowo, nawet ten pocałunek – wszystko było kłamstwem. A ja dałam się oszukać.
Kiedy Jarek zasnął, leżałam obok, patrząc w ciemność. W głowie kotłowały się myśli. Gdyby nie ta wiadomość, poszłabym tamtego wieczoru do Adama i… zniszczyłabym swoje małżeństwo.
Następnego dnia, odprowadzając Franka, udawałam, że nie widzę Adama. A on, jak gdyby nigdy nic, stał pod przedszkolem, rozmawiał z innymi rodzicami, czasem zerkał w moją stronę. Uśmiechał się lekko, jakby miał nade mną przewagę.
Nie odezwałam się. Nie odpowiedziałam na żadne jego wiadomości. Skasowałam jego numer, zablokowałam go w telefonie. Dla mnie przestał istnieć.
Zaczęłam skupiać się na Jarku. Zaskoczyło mnie, jak szybko zaczął odpowiadać na moje starania – jakby czekał tylko, aż znów się o niego upomnę. Wieczorami siadaliśmy razem, rozmawialiśmy. A w nocy, zamiast chłodu i ciszy, znów czułam bliskość.
A jednak gdzieś w środku mnie tlił się lęk. Że pewnego dnia Adam wyciągnie swoją tajną broń – że powie Jarkowi o pocałunku, o wiadomościach, o wszystkim. Modliłam się, by nigdy się to nie wydarzyło. Chociaż znów byłam żoną swojego męża, wiedziałam, że raz popełnionego błędu nie da się wymazać.
Marzena, 30 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Wyszłam za mąż, bo skusiło mnie jego mieszkanie. Miałam żyć jak królowa, ale nagle zrozumiałam, że popełniłam błąd”
- „Wrzesień przyniósł mi nową pracę i zakazany romans z szefem. Kiedy zobaczyłam jego żonę, od razu spakowałam walizkę”
- „Mąż wrócił z delegacji po tygodniu i śmierdział tanimi perfumami. Od razu wyczułam, że kupił je ktoś bez grama gustu”

